arc
Stonehenge

Archeologiczna sensacja w Dąbrowie Górniczej. Czy tajemnicze głazy na szczycie Bukowej Góry to megality?

Archeologiczne odkrycie na Bukowej Górze w Dąbrowie Górniczej ma zadatki na sensację dekady. Coraz więcej faktów świadczy o tym, że tajemnicze kamienne struktury w rejonie jej szczytu są dziełem człowieka. Może się potwierdzić, że aż do naszych czasów przetrwały pozostałości sanktuarium sprzed kilku tysięcy lat.

Czy głazy na szczycie wyniosłego wzgórza, wznoszącego się nad doliną Białej Przemszy, to rzeczywiście megality? Czy te wielkie kamienie poustawiali przed tysiącleciami ludzie, czyniąc to w myśl ówczesnych wierzeń, religii czy magii (wtedy zapewne stanowiących jedność)? Nad sensem zasad, którymi kierowali się twórcy megalitów, nie przestają dyskutować nasi archeologowie, historycy i antropologowie. A nawet astronomowie, jako że forma niektórych budowli megalitycznych – ze najsłynniejszą z nich, czyli angielskim Stonehenge na czele – może mieć coś wspólnego z obserwowaniem przez ich twórców zjawisk, które od tysiącleci można śledzić na niebie. Jak wschody i zachody Słońca, których czas skorelowany jest przecież z odwiecznym rytmem pór roku.

„Wygląda na megality!”

Podczas konferencji archeologów, jaka odbyła się w grudniu 2021 r. w Muzeum Śląskim, prof. Dariusz Rozmus, kierujący badaniami stanowiska na Bukowej Górze, podzielił się szeregiem intrygujących obserwacji. Samą Bukową Górę zna od lat. Jak pamięta, odwiedził ją jeszcze w trakcie badań terenowych w ramach AZP, czyli projektu naukowego Archeologiczne Zdjęcie Polski. – Weszliśmy wtedy na górkę i mówię do kolegi: „To wygląda na megality!”. No ale gdzie u nas megality…

Świętochłowice policja mandat

Może Cię zainteresować:

Rowerem po alkoholu. Teraz to bardzo droga przejażdżka

Autor: Redakcja

03/02/2022

A jednak. – To mogą być megality – stwierdza teraz, ostrożnie lecz z nadzieją. Rozpoczynając te badania miał świadomość, że stoki góry były rejonem średniowiecznej eksploatacji górniczej. Gdyby objęła ona także partie szczytowe, górnicy mogli przeobrazić je tak, że za megality można by uznać efekty ich działalności. Jednak taką możliwość podważają ustalenia geologów. Bukowa Góra zbudowana jest z dwóch rodzajów skał – dolomitów kruszconośnych oraz dolomitów diploporowych. Te pierwsze tworzą jej zbocza, drugie zaś kopułę szczytową. Dlaczego jest to tak ważne? Ano dlatego, że średniowieczni górnicy nie poszukiwaliby minerałów w pozbawionych ich dolomitach diploporowych na szczycie. Eksploatowane kruszce, m.in. ołów czy cynk, zawierały jedynie leżące niżej dolomity – jak sama nazwa wskazuje – kruszconośne. Zatem to nie górnicy łupali, przesuwali i wywracali głazy na kulminacji Bukowej Góry. Bo i po co?

To nie wszystko. Jak zaobserwował prof. Rozmus, wykonawszy niewielki sondażowy wykop, głazy na szczycie zostały ustawione na warstwie gleby grubości co najmniej 30 centymetrów. Nie są więc skałą macierzystą. Wprawdzie to z niej pochodzą kamienie, które przekształcono w domniemane megalityczne stele, jednak nie znajdują się one w miejscu, gdzie utworzyła je i umieściła natura. Ktoś je przemieścił.

Przypuszczam, że dolomity kruszconośne, stanowiące naturalną czapę tej góry, zostały przez tych ludzi zmodyfikowane – mówił na konferencji uczestniczący w badaniach Dominik Surmik. – Część z nich została postawiona na sztorc, zaadoptowana i uplastyczniona na potrzebę jakiejś budowli megalitycznej.

Ornament na kamieniach?

I następny fakt, na który zwrócił uwagę prof. Rozmus: spękania na sąsiadujących ze sobą kamieniach nie korespondują ze sobą. Rysy na głazach powstałych w wyniku naturalnej erozji, przez popękanie kamiennej płyty, którą początkowo tworzyły, powinny być analogiczne. Pęknięcia musiałyby płynnie przechodzić z kamienia na kamień obok. Dalszy ciąg pęknięcia na głazie, naturalnie spoczywającym w swoim miejscu, byłby widoczny na głazie sąsiednim. Ale na Bukowej Górze częstokroć tak nie jest – pęknięcia sąsiadujących głazów nie przechodzą jedno w drugie. A to znaczy, że ktoś tymi głazami manipulował, przesuwał je czy przestawiał. Co więcej, na niektórych kamieniach można dostrzec coś przypominającego ornament. Czy jest nim rzeczywiście – ocenią eksperci.

Kolejne odkrycie na Bukowej Górze jest całkowicie, bez cienia wątpliwości antropogeniczne (czyli będące dziełem człowieka). To dziesiątki okrągłych, kilkudziesięciocentymetrowej średnicy kamieni. Czemu służyły te kamienne koła? Profesor Rozmus zauważa z humorem:

– Jak dekle to wygląda. Czyżby stacja obsługi samochodów dla Flintstone’ów?

Bo to w końcu epoka kamienna, choć archeolog oczywiście żartuje. A tak na poważnie, to przeznaczenie okrągłych kamieni z Bukowej Góry może się okazać twardym orzechem do zgryzienia dla naukowców. A może wcale nie. Jakiekolwiek będzie, jedno jest pewne – to nie natura nadała kształt dziesiątkom tych głazów. Musieli je ociosać ludzie. Kim byli? Ta najbardziej prawdopodobna odpowiedź brzmi: ludnością kultury pucharów lejkowatych.

KPL, czyli starsze niż Troja

Zgoda, kultura pucharów lejkowatych to nie brzmi dobrze. Chyba nie ma studenta historii czy archeologii, który natknąwszy się po raz pierwszy na tę nazwę w uniwersyteckim podręczniku, co najmniej by się nie uśmiechnął, a ile nie zarechotał. Cóż począć. Taką kiedyś nazwę nadali archeologowie bezimiennemu ludowi twórców megalitów, zamieszkującemu kiedyś szmat Europy od Jutlandii i południowej Skandynawii aż po część dzisiejszej Ukrainy. Kiedyś – czyli mniej więcej w latach 3700-1900 przed nasza erą. Podkreślmy – ogromnie dawno, bo aż w neolicie, czyli młodszej epoce kamienia.

KPL (taki to skrót dla niej ukuto – może dlatego, by brzmiało poważniej) wykształciła się w pierwszej połowie IV tysiąclecia przed Chrystusem. Ba, żeby tylko przed Chrystusem. To były czasy, gdy nie istniały jeszcze egipskie piramidy. Najstarszą znaną z nich, Dżosera, zbudowano około 2650 r. p.n.e. Najsłynniejsza, Cheopsa, powstała około roku 2560 p.n.e. Budowniczowie megalitów odeszli w mroki historii jeszcze zanim narodziła się i spłonęła homerycka Troja. Katastrofa miasta, które ostrożnie utożsamiają z nią archeologowie, nastąpiła w połowie XIII w p.n.e. bądź w początkach XII w. p.n.e. Przyjmijmy, że około 1200 roku przed Chrystusem. Twórcy megalitów z Bukowej Góry ustawiali je tam jakieś dwa i pół tysiąclecia wcześniej. Dwa i pół raza dawniej niż cała historia Polski! Zagłębiowskie megality są też o całą historię Polski starsze niż piramidy. Proszę sobie wyobrazić tę skalę czasową.

Co wiemy o tych, którzy prawdopodobnie byli twórcami megalitów? Zamieszkiwali Europę jeszcze na długo przed tym, jak przybyli tutaj Indoeuropejczycy. Byli rolnikami, hodowcami, w mniejszym stopniu myśliwymi. Znali garncarstwo (choć jeszcze nie koło garncarskie), któremu KPL zawdzięcza swoją naukową nazwę, pochodzącą od glinianych naczyń o charakterystycznym, stożkowatym kształcie (choć wytwarzali też masę innych). Niewykluczone, że potrafili już orać ziemię radłem zaprzężonym w woły.

A do tego palili lasy. Oj, jak palili! Przeniesione w czasie Nadleśnictwo Siewierz, tak życzliwe wobec naukowców badających Bukową Górę, nie byłoby zachwycone tym, co wtedy się działo. Za czasów KPL tereny dzisiejszego Śląska i Zagłębia pokrywała puszcza, znad której częstokroć biły wysoko w niebo pióropusze dymów, doskonale widoczne z takich wyniosłości terenu jak Bukowa Góra. „Na terenach o krajobrazie naruszonym, noszącym wyraźne piętno oddziaływania gospodarczego, nowiznę zdobywano karczując i spalając młode drzewa i krzewy. W rejonach dziewiczych chwytano się wypalania lasów. Posługiwanie się na większą skalę ogniem wywoływało intensywną deforestację (odlesienie). Drzewa i krzewy usuwano siekierami i toporami” – piszą archeologowie Edelgarda M. Foltyn i Eugeniusz Foltyn w książce „Ziemie Górnego Śląska od epoki kamienia do wczesnego średniowiecza”. Czy posługiwanie się na tak wielką skalę niszczącym, ale zarazem życiodajnym – bo ostateczne umożliwiał uprawę ziemi – ogniem, nie miało aby wpływu na wierzenia tych ludzi? Nie można tego wykluczyć.

Czciciele potencji i witalności

O wierzeniach tych wiemy niewiele. Co nie znaczy, że nic. Obrządki pogrzebowe KPL – częściej szkieletowe, ale także ciałopalne – świadczą o tym, że ludzie ci wierzyli w życie pozagrobowe oraz jakiegoś rodzaju kontakty zmarłych z żywymi. Oddawali część przodkom i być może zwierzętom. Niektóre wykopaliska sugerują, że czcili słońce i księżyc. Ponadto – piszą państwo Foltynowie: „Szerzył się kult płodności, który uległ przewartościowaniu. Na kult matki – rodzicielki nałożył się kult pierwiastka męskiego. Adorowano męską potencję i siłę witalną, męską potęgę płodzenia”. Autorzy wspominają też o istnieniu już starszyzny rodowej (która kontrolować miała handel dalekosiężny, co nie pozostałoby bez wpływu na jej zamożność) i kształtowaniu się zrębów stałego wodzostwa. W społeczeństwa na tym szczeblu rozwoju wódz musiał być zarazem czarownikiem bądź kapłanem – w każdym razie pośrednikiem między światem namacalnym a duchowym.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon