Camera g0e56397af 1920

Ks. Siepsiak: Permanentna inwigilacja? Od kiedy straszny nam terroryzm, jesteśmy gotowi pozwolić służbom na wiele

Ks. Siepsiak: Permanentna inwigilacja? Od kiedy straszny nam terroryzm, jesteśmy gotowi pozwolić służbom na wiele

autor artykułu

Jacek Siepsiak

Mówią, żeby się nie bać, jeśli ma się czyste sumienie. Prześwietlą Cię, ale nic na ciebie nie znajdą. I przyzwyczailiśmy się już do wszechobecnych kamerek, podsłuchiwania rozmów w kolejkach na lotnisku i wyciąganiu billingów jako dowodu w sądzie. Od kiedy straszny nam terroryzm, jesteśmy gotowi pozwolić służbom na wiele. Zresztą i wcześniej z pobłażaniem godziliśmy się na wszystkowidzące omy przeglądające z poduszek na parapetach teren wokół...

Dbanie o bezpieczeństwo dzieci sprawia, że je szpiegujemy. Zaczyna się od niemowlaka, przy którym stawiamy mikrofon, by przybiec na każde kwilenie. Potem, jak zaczyna raczkować i robić pierwsze kroki, mamy oczy dookoła głowy. Żądamy od dzieci, by nam się opowiadały, by nie chodziły same (lepiej je zawozić). Jednak, gdy dorastają, wcale nie są nam za to wdzięczne. Wręcz odwrotnie, domagają się uszanowania prywatności. I niechętnie opowiadają rodzicom o tym, co w szkole, jak tam u rówieśników.

Ciągle trzeba tropić potencjalnych wrogów

Dorosły odbiera ciągły nadzór jako nieufność wobec niego. Ma się go za kogoś groźnego, kto zawiódł zaufanie. Albo za małolata, który wymaga szczególnej troski, bo sobie sam nie poradzi, a nawet może sobie zaszkodzić. Dzieci zazwyczaj mają jeszcze czyste sumienie (o ile nie wciska im się poczucia winy). Jak więc mam się czuć, gdy ktoś mnie inwigiluje i jednocześnie poklepuje po plecach, bym się nie bał, skoro mam czyste sumienie? Orwell nie opisuje społeczeństwa obywatelskiego, lecz straszonych wojną permanentną, gdzie trzeba tropić potencjalnych wrogów, a nawet wroga w samym sobie (potencjalnego).

Jest coś jednak jeszcze gorszego. Dzieci wczesnoszkolne chętnie „donoszą” o tym, co się dzieje w domu. Reżimy wykorzystywały tych sygnalistów. Teraz mamy kamerki nie tylko tam, gdzie ostrzega się o monitorowaniu. Ludzie nagrywają różne prywatne sytuacje. Robią to zazwyczaj świadomie i wtedy można ich wyrzucić z zamkniętej imprezy. Niestety „Pegasus” pokazuje, że można być też nieświadomym sygnalistą. Nawet nie wiem, że nagrywam.

Czy mam wtedy czyste sumienie? Skoro nie wiem, co czynię, to bardziej winni są ci, którzy mi zainfekowali telefon. Ale czy zachowałem niewinność, jeśli nie protestowałem przeciw samowoli służb? Przecież już wtedy (nie wprost, ale jednak) pozwoliłem, by zrobili ze mnie kamerkę.

Czy musimy żyć w świecie inwigilowanym?

Niewiedza usprawiedliwia. Ale podejrzenia są znakami wyrastania z dziecinnej naiwności (np. wobec Mikołaja). Czy nie podejrzewaliśmy, że skoro taki „Pegasus” jest, to skorumpuje? Nienadzorowany kusi jak władza absolutna.

Bezradnie rozkładamy ręce: musimy żyć w świecie inwigilowanym, bo tak jest zorganizowana nasza sfera publiczna. I jej jawność jest pożyteczna. Ale czy mamy się godzić na bycie narzędziami do włamywania się tam, gdzie prywatność jest warunkiem dojrzałości?

* Ks. Jacek Siepsiak SJ – jezuita; duszpasterz akademicki, oazowy, harcerski oraz rodzin niesakramentalnych. Poza Polską kształtował się w Neapolu, Rzymie i Australii; był dyr. Wydawnictwa WAM, red. „Życia Duchowego”, publicystą Deon.pl i „Gazety Krakowskiej”.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon