Genialny chłopak z Królewskiej Huty
Musimy cofnąć się o 224 lata. Jest rok 1801. W Königshütte na Górnym Śląsku przychodzi na świat Theodor Erdmann Kalide, syn inspektora hutniczego Gottlieba. W wieku 15 lat rozpoczyna naukę w gliwickim gimnazjum, a dwa lata później pracę w hucie „Królewskiej", a następnie w Królewskiej Odlewni Żeliwa, jako pracownik modelarni. W wieku 18 lat przeprowadza się do Berlina, gdzie rozpoczął naukę w Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych. W 1824 roku nastąpił przełom – Theodor zaprojektował dwa pomniki inspirowane lwami, które rok wcześniej sprowadzono do berlińskiego zoo. Przedstawił światu:
- Lwa Czuwającego,
- Lwa Śpiącego.
Lwy zrobiły furorę w niemieckojęzycznym świecie - głównie ze względu na swoją wielofunkcyjność. Lwy Czuwające idealnie odnajdują się w roli wachtyrzy pałaców i bram parków. Częściej spotykane Lwy Śpiące mają szeroki zakres symboliki - od zwyciężonej wojny po uczczenie poległych. A okazji nie brakowało. Chwilę przed wkroczeniem Lwów na rynek skończyła się kampania napoleońska, a niedługo po - Prusy wzięły udział w wojnach prusko-austriackiej i francusko-pruskiej. Rzeźby rozprzestrzeniły się po całych Prusach. Dotarły nawet na Górny Śląsk.
W Bytomiu Lew Śpiący znalazł się w 1873 roku. Stanął parę metrów nad ziemią, na wysokim cokole upamiętniającym poległych w wojnie francusko-pruskiej mieszkańców powiatu bytomskiego. W 1934 roku na jego drodze stanął rozwój miasta, a konkretnie - budowa stacji benzynowej na bytomskim Rynku.
Wielkiego kota przeniesiono na plac Akademicki, a w roku 1945 cokół zniszczono (z wiadomych względów) i wysłano lwa do Parku Miejskiego, czyli dzisiejszego parku im. Franciszka Kachla. W 1953 roku nasz odlany w brązie bohater zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach.
Bytom zawalczył o swojego Lwa
Odnalazł się pod warszawskim zoo w 2006 roku. Możemy zastanawiać się, czy trafił tam razem z licznymi “poniemieckimi cegłami, marmurami i granitami"?
Jak czytamy w “Balladzie o Śpiącym Lwie” Agaty Listoś-Kostrzewy, zauważył go przypadkiem historyk i wieloletni kierownik bytomskiego oddziału Archiwum Państwowego - Zdzisław Jedynak. To rozpoczęło dwuletnią biurokratyczną batalię z Warszawą, w którą zaangażowali się sami mieszkańcy Bytomia. Według autorki “Ballady…” Lew stał się naturalnym symbolem Bytomia - przed 2006 rokiem Urząd Miasta promował… Świetlika, który kompletnie się nie przyjął.
Wracając do batalii: Warszawa była nieugięta. Wmawiano bytomianom, że nie ma oficjalnych dowodów na obecność tego konkretnego lwa w ich mieście. Z drugiej strony, mieszkańcy Bytomia przeszukali byfyje i szranki i znaleźli wiele zdjęć potwierdzających bytomskość rzeźby. Faktem jest też, że przed wojną takiego lwa w Warszawie nie było. Stolica zaproponowała śląskiemu miastu stworzenie kopii. Bytomianie się oburzyli, zaczęto nawoływać do zabrania warszawiakom syrenki i odebrania wydobytego pod Bytomiem węgla, a zebrane materiały dowodowe na bytomskość Lwa nad Wisłę zawiózł sam ówczesny prezydent Bytomia, Piotr Koj.
Koniec końców, kopia została odlana w Gliwicach i stanęła w Warszawie. Lew powrócił do Bytomia… jako depozyt. Niby wszystko fajnie, ale narodziły się nowe kontrowersje - gdzie ma stanąć, czy należy odbudowywać cokół wypełniony niemiecko brzmiącymi nazwiskami?
Lew stanął finalnie na Rynku, 4 października 2008 roku. Na dużo niższym cokole z tabliczką, na której widnieje napis “Posąg Lwa Śpiącego autorstwa Teodora Erdmanna Kalidego. Zabytek chroniony prawem wpisany do rejestru zabytków ruchomych województwa śląskiego”.
Niższy cokół ma swoje plusy. Można lepiej przyjrzeć się Lwu, zrobić sobie zdjęcie. Są też minusy - wchodzące na Lwa dzieci, czasem stojące na cokole butelki, pocieranie wielkiego kota na szczęście - a przecież to tak naprawdę pomnik poległych.
W każdym razie Śpiący Lew to symbol Bytomia i trudnej historii całego Górnego Śląska. Miejmy nadzieję, że już nam nie zaginie.
Bytomski Lew ma rodzinkę
Z racji swojej XIX-wiecznej popularności, nasz bohater ma sporo rodzeństwa. Najbliższego krewnego, a nawet dwóch, znajdziemy w Gliwicach. Starszy, bo odsłonięty w 1849 roku, Lew Śpiący stał w dzisiejszym parku Chopina. On też zaginął po 1945 roku i dzisiaj jego odsłonięta w 2011 roku kopia stoi na skwerze Valenciennes. Drugiego, tym razem Czuwającego, znajdziemy obok Willi Caro. Do 1934 roku stał w okolicach Huty Gliwice, czyli dzisiejszego GZUT-u.
Trochę dalej Śpiącego Lwa znajdziemy w miejscowości Pokój w województwie opolskim. Pomnik stoi w zabytkowym parku. Został postawiony w 1863 roku ku pamięci księcia Eugena Erdmanna von Württemberga przez jego syna. Upamiętnia zwycięstwo Eugena w bitwie pod Kulm w czasie wojen napoleońskich.
Co ciekawe, podobny do dawnego bytomskiego pomnik znajdziemy w Legnicy. Też także stoi na wysokim cokole. Upamiętnia walczących w wojnie francusko-pruskiej. Brakuje jedynie świadczących o tym napisów.
Ciekawym przykładem jest też Lew z Lucerny w Szwajcarii. Jest wykuty w skale. Powstał w 1821 roku, zanim Teodor Kalide zaprezentował swój projekt. Jest poświęcony gwardzistom, którzy zginęli w obronie króla Francji Ludwika XVI podczas ataku rewolucjonistów francuskich na Pałac Tuileries w Paryżu dnia 10 sierpnia 1792 roku. Oczywiście Kalidego inspirowały berlińskie lwy z zoo, ale można powiedzieć, że racji wieku, szwajcarski pomnik jest ojcem pozostałych lwów.
Źródła: Agata Listoś-Kostrzewa “Ballada o Śpiącym Lwie”, wyd. Dowody na Istnienie; blog Opolanka z pasją; Piotr Jeleśniański, Anna Syska, Agnieszka Woźniakowska: Bytom–Warszawa. O lwach na dwa głosy, Instytut Korfantego

Może Cię zainteresować: