arc
Las iglasty

Choinkami warto się nacieszyć. Zmiany klimatu w Polsce stanowią dla nich zagrożenie

Prognozy dla drzew iglastych nie są dobre, więc warto się nimi nacieszyć, ponieważ będzie ich w naszych lasach coraz mniej. To drzewa przystosowane do chłodnych i wilgotnych warunków. Rosną głównie na dalekiej północy, gdzie tworzą gęste lasy iglaste - tajgę, a także na obszarach górskich, gdzie klimat jest zwykle chłodniejszy i bardziej wilgotny. Oczywiście istnieją od tej zasady wyjątki. Zmiany klimatyczne, czyli wzrost średniej temperatury, a także wydłużające się okresy suszy, po których następują krótkie intensywne opady - wszystko to stanowi zagrożenie dla drzew iglastych w Polsce - wyjaśnia Mariusz Wierzgoń, botanik z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

Patryk Osadnik: Zacznijmy od pytania fundamentalnego. Czy w lesie rosną choinki?
Mariusz Wierzgoń: Zazwyczaj myśląc o choince, wyobrażamy sobie zimozielone drzewo, czyli takie, które nie gubi swoich liści na zimę, a liście te są zredukowane do postaci drobnych igieł, mają regularny stożkowaty kształt i przyjemny żywiczny zapach. Idąc tym tropem - tak. W lesie rosną choinki, ale to pewien kolokwializm i prawdziwy znawca roślin raczej tak nie powie. Mówimy częściej o "drzewach iglastych". Nie oburzam się jednak, kiedy ktoś mówi o choince, raczej zachęcam, by przyjrzeć się takim drzewom z bliska. Wtedy zobaczymy, że nasze "choinki" znacząco różnią się pomiędzy sobą, bo tak naprawdę pod tym ogólnikowym pojęciem kryje się przynajmniej kilka gatunków drzew.

Świerki, jodły i sosny - to one najczęściej trafiają do naszych domów w czasie Bożego Narodzenia. Jak je rozpoznać?
Proste pytania są najtrudniejsze (śmiech). Każdy rodzaj drzewa posiada gatunki, pomiędzy którymi również występują różnice. To właśnie na podstawie tych różnic przed laty rośliny te zostały opisane jako odrębne gatunki. Na przykładzie naszych rodzimych drzew - świerka pospolitego, jodły pospolitej czy sosny zwyczajnej - widzimy, że różnią się one pod wieloma względami: pokrojem, kolorem i fakturą kory, kształtem i ułożeniem szyszek, ale tak najprościej… Jeśli weźmiemy do ręki gałązkę świerka, to będzie ona wyraźnie kłująca, ponieważ jego krótkie i sztywne igły - ułożone równomiernie na gałązkach - są ostro zakończone. Jodła jest zdecydowanie bardziej przyjemna w dotyku. Jej igły są bowiem tępo zakończone, zwykle z delikatnym wcięciem na samym czubku. Ciemnozielone i błyszczące od góry, a na spodzie posiadają charakterystyczne dwa równoległe białe paski. Z praktyki świątecznej wiemy również, że świerk w roli bożonarodzeniowego drzewka w temperaturze naszych mieszkań szybko tracić igły, u jodły raczej tego nie zaobserwujemy. Natomiast sosna wygląda zupełnie inaczej. Na jej gałązkach znajdują się niewielkie zdrewniałe wyrostki zwane krótkopędami, z których wyrasta po kilka igieł. Sosna zwyczajna ma dwie igły na krótkopędzie, a nasz inny rodzimy gatunek sosny - sosna limba, rosnąca w Tatrach powyżej górnej granicy lasu, ma po pięć igieł na krótkopędzie.

Jaką choinkę najlepiej wybrać do domu?
Podstawowe pytanie odżywające co roku w okresie Bożego Narodzenia brzmi - żywa czy sztuczna? Zdania są podzielone, ale powoli zaczyna przeważać pogląd, że powinniśmy wybierać żywe drzewka. Często jednak mamy wątpliwości, bo drzewko, aby zagościło w naszym domu, trzeba wcześniej wyciąć. Musimy jednak pamiętać, że nasze świąteczne drzewka nie są wycinane z naturalnego lasu, a pochodzą najczęściej z plantacji, gdzie są specjalnie w tym celu hodowane. Natomiast zwolennicy sztucznych choinek podnoszą argument, że kupujemy coś co posłuży nam na lata, a nawet dziesięciolecia. Jednak w praktyce takie "drzewko" też się starzeje, z czasem tracąc swoją imitację igieł i z powodów estetycznych lub zmieniającej się mody trafia do śmieci. O ile w ogóle można w przypadku takiego "drzewka" mówić o pełnym rozkładzie, to zajmie to nawet kilkaset lat. Do tego dochodzi zanieczyszczenie środowiska mikroplastikiem, zarówno na etapie produkcji, jak i w późniejszym użytkowaniu takiego "drzewka". W związku z tym powinniśmy się skłaniać ku choinkom żywym. Rodzaj drzewka nie odgrywa tu większej roli. Wszystko zależy od indywidualnych preferencji kupującego.

Rodzina Mocnych

Może Cię zainteresować:

Na operację nogi Nikosia Mocnego zbierała cała Polska. Dziś chłopiec biega i jeździ na rowerze

Autor: Katarzyna Pachelska

24/12/2022

Czyli nie ma żywych choinek lepszych lub gorszych?
Archetypem bożonarodzeniowej choinki jest jodła. To właśnie o jodle w XVI wieku pisał niemiecki kompozytor Melchior Franck w swojej świątecznej pieśni "O Tannenbaum". Co ciekawe podczas swojej pracy wzorował się na ludowych pieśniach śląskich. Jodła to w kulturze ludowej symbol wierności, trwałości i życia. To drzewo, które potrafi przetrwać w najcięższych warunkach. Kiedy przychodzi mroźna, siarczysta zima, większość drzew traci swoje liście, a ona pozostaje niezmieniona. Trwa w lesie niby zielona latarnia - oznaka nadziei. Niegdyś w naszych domach w okresie Bożego Narodzenia niepodzielnie królowała właśnie jodła. Jednak wraz z rozwojem przemysłu górskie lasy, w których rosła, były systematycznie wycinane. Dodatkowo zwiększone zanieczyszczenia powietrza spotęgowało jej gwałtowne zamieranie. Miejsce jodły zarówno w lesie, jak i w domu, coraz częściej zaczął zajmował świerk. Był on chętnie sadzony w lasach, gdyż gwarantował szybki przyrost masy drzewnej, co było istotne z uwagi na rosnące zapotrzebowanie na drewno. Tam gdzie świerk i jodła nie rosną, czyli na nizinach, do roli bożonarodzeniowego drzewka czasami używano sosny.

A co zrobić z choinką po świętach?
W przypadku drzewek ciętych, najlepiej zorientować się na stronie internetowej firmy zajmującej się wywozem odpadów w naszym mieście. Coraz częściej wyznaczone są specjalne dni, kiedy prowadzony jest odbiór poświątecznych drzewek. Na pewno nie można wyrzucać ich do kontenerów z odpadami zmieszanymi. Zwykle są one traktowane jako bioodpady, które później trafiają do kompostowni lub specjalnych pieców na biomasę. Jest też inna możliwość. Jeśli mamy ogródek, to sami możemy drzewko przerobić na zrębki i skompostować lub wyściółkować podłoże pod ogrodowymi roślinami. Szybko zauważymy, że ma to na nie pozytywny wpływ. Bywa, że po świętach ludzie zgłaszają się z choinkami do ogrodów zoologicznych. Kiedyś część z nich przyjmowała drzewka, ale już się tego nie praktykuje, a przynajmniej nie robi tego śląskie zoo. Powód jest prosty. Przyjmując takie drzewko, nie mamy pewności, czy nie było ono pokryte lakierem, brokatem czy inną sztuczną substancją, która mogłoby zaszkodzić zwierzętom w zoo. Przezorność opiekunów jest w tym przypadku jak najbardziej uzasadniona.

Mamy też choinki w donicach, jak z nimi postępować?
Przede wszystkim należy zadbać, by w pomieszczeniu, gdzie znajduje się choinka, była nieco niższa temperatura niż zazwyczaj. W tym roku może być to ułatwione ze względu na wysokie ceny energii (śmiech). Im niższa temperatura w pokoju, tym mniejszy będzie szok dla drzewa, które wnosimy do domu z zewnątrz, a następnie ponownie wystawiamy na dwór. To jest niewątpliwy stres - stres na poziomie fizjologicznym, gdyż temperatura otoczenia ma wpływ na intensywność procesów życiowych drzewa. Po świętach możemy taką choinkę posadzić w ogrodzie, gdy tylko ziemia będzie rozmarznięta. Kiedyś trzeba z tym było czekać aż do wiosny, obecnie nierzadko możemy to zrobić zaraz po świętach. Jeśli jednak na dworze będą utrzymywać się ujemne temperatury, to należy pamiętać o zabezpieczeniu donicy z choinką agrowłókniną lub stroiszem, tak aby korzenie drzewa nie przemarzły. Musimy też dbać o to, aby takie drzewko miało stale wilgotne podłoże, zarówno w domu, po wystawieniu na zewnątrz, jak i po posadzeniu w ogrodzie. Podłoże powinno być wilgotne, a nie zalane, gdyż drzewa te są szczególnie wrażliwe na nadmiar wody. Trzeba też mieć w pamięci, że taka jodła, świerk czy sosna może osiągnąć w przyszłości spore rozmiary i warto ocenić, czy mamy w ogrodzie wystarczająco dużo przestrzeni. Warto też podkreślić, że choinek - ściętych czy takich żywych z korzeniami - nie wyrzucamy i nie sadzimy w lesie. Często w naszych domach na święta pojawiają się obce gatunki drzew iglastych. W sklepowych ofertach prym wiedzie jodła kaukaska czy świerk kłujący, które nie występują naturalnie w naszych lasach. Poza tym, wraz z drzewkiem w sposób nieświadomie możemy przenosić również inne organizmy, znajdujące się na igłach lub korzeniach drzew.

Wilijo

Może Cię zainteresować:

Jaka jest śląska Wigilia? Najważniejsze: żadnych pierogów, bigosu, a barszcz? Może być, ale inny

Autor: Roman Balczarek

24/12/2023

To znaczy, że nie powinniśmy sadzić gatunków obcych?
Jako botanik z wykształcenia i przyrodnik z przekonania, zdecydowanie skłaniam się ku gatunkom rodzimym. Dawniej, w lasach sadzono różne egzotyczne gatunki drzew w przekonaniu, że w ten sposób wzbogaca się lokalne środowisko. Dzisiaj wiemy, że to podejście było niewłaściwe, gdyż niektóre z tych drzew zaczęły rozprzestrzeniać się w sposób niekontrolowany, stając się gatunkami inwazyjnymi, które negatywnie oddziaływują na ekosystemy i zagrażają rodzimej różnorodności biologicznej. Obecnie w Polsce, w lasach, poza daglezją zieloną (drzewo iglaste pochodzące ze wschodniej części Ameryki Północnej), nie sadzi się już gatunków obcych. I właśnie, o ironio, najwyższym drzewem w Polsce jest gatunek obcy naszej florze, czyli wspomniana daglezja zielona. O jej imponujących rozmiarach, drzewo mierzy dokładnie 59,4 metra, dowiedziano się całkiem niedawno, bo w 2021 roku. Już rok później daglezja z Nadleśnictwa Bardo Śląskie została objęta ochroną pomnikową, otrzymując przy tym imię "Helena". Aby mieć punkt odniesienia, wspomnę tylko, że największy okaz daglezji zielonej rósł w Ameryce Północnej. Rósł, bo został ścięty jeszcze w XIX wieku. Drzewo liczyło aż 133 metry wysokości. Tak więc drzewa iglaste potrafią osiągać naprawdę ogromne rozmiary.

A są jeszcze jakieś światowe rekordy wśród iglaków?
Obecnie najwyższe drzewo na świecie to właśnie drzewo iglaste - sekwoja wieczniezielona. "Hyperion", bo tak ją nazwano, rośnie w Parku Narodowym Redwood w USA i mierzy ponad 115 metrów. Największym drzewem, biorąc pod uwagę wysokość oraz wielkość pnia, jest z kolei inny przedstawiciel drzew iglastych, mamutowiec olbrzymi - "Generał Sherman". Przy wysokości 84 metrów, pierśnica (czyli średnica pnia na wysokości 130 centymetrów od ziemi) wynosi aż osiem metrów. Wielkich rozmiarów była też najstarsza jodła w Polsce - "Gruba Jodła". Rosła w masywie Babiej Góry przez około 600 lat, osiągając imponujący rozmiar 676 centymetrów pierśnicy. Nierzadko w wypróchniałych pniach wiekowych jodeł gawrują niedźwiedzie, co tylko uświadamia nam do jak wielkich rozmiarów może urosnąć pień "pospolitej" jodły. Z kolei najstarsze drzewo żyjące na świecie to świerk, świerk pospolity, o jakże niepospolitej historii. Rośnie na granicy występowania drzew w na dalekiej północny Szwecji. Ma około… 9,5 tys. lat! Wykiełkował z nasiona zaraz po tym, jak wycofał się stamtąd ostatni lądolód. Drobnym rozczarowaniem po imponujących rozmiarach poprzednich rekordzistów może być fakt, że mierzy zaledwie pięciu metrów wysokości. Przez wieki przypominał bardziej krzew niż drzewo. Jego kolejne części wielokrotnie zamierały, ale siła przetrwania drzewa była większa i z nasady korzeniowej wyrastały nowe odrośle. To, że obecnie świerk przybrał formę drzewiastą, według badaczy jest kolejnym dowodem na postępujące zmiany klimatu. Warunki do wzrostu drzew na północy Skandynawii poprawiły się tam na tyle, że z krzewiastej formy mógł w ostatnim czasie urosnąć do takich rozmiarów.

A jak mają się drzewa iglaste w Polsce?
Prognozy dla drzew iglastych nie są dobre, więc warto się nimi nacieszyć, ponieważ będzie ich w naszych lasach coraz mniej. To drzewa przystosowane do chłodnych i wilgotnych warunków. Rosną głównie na dalekiej północy gdzie tworzą gęste lasy iglaste - tajgę, a także na obszarach górskich, gdzie klimat jest zwykle chłodniejszy i bardziej wilgotny. Oczywiście istnieją od tej zasady wyjątki. Zmiany klimatyczne, czyli wzrost średniej temperatury, a także wydłużające się okresy suszy, po których następują krótkie intensywne opady, to wszystko stanowi zagrożenie dla drzew iglastych w Polsce. Przewidywana granica występowania niektórych gatunków drzew przesuwa się daleko na północ. Otwartym pozostaje pytanie, czy drzewa nadążą za tak gwałtownie postępującymi zmianami. W tym roku, w oparciu o badania grupy polskich naukowców, firma Appsilon stworzyła aplikację Future Forest, która pokazuje występowanie dwunastu gatunków drzew w Europie teraz i za 50 lat. Zastosowano tam trzy scenariusze klimatyczne - optymistyczny, umiarkowany i pesymistyczny. Możemy dzięki temu prześledzić jakie są prognozowane zmiany w występowaniu głównych gatunków tworzących obecnie lasy w Polsce.

Wszyscy pamiętamy zapewne spór o to, czy wycinać martwe świerki w Puszczy Białowieskiej. Zwolennicy wycinki argumentowali, że pomoże to ocalić świerki w Puszczy. Jednak modele klimatyczne wskazują, że w dłuższej perspektywie to argument zupełnie nietrafiony. Za 50 lat w ogóle świerka w Puszczy Białowieskiej może nie być - Mariusz Wierzgoń (fot. Mirosław Wąsiński)

Jak mają wyglądać lasy przyszłości w Polsce?
Nigdy nie możemy być pewni przyszłości. Mamy jednak prognozy oparte na rzetelnych i szczegółowych badaniach, którymi powinniśmy się kierować. W temacie naszej dzisiejszej rozmowy warto zaznaczyć, że zarówno świerk, jak i sosna, będą ustępowały z polskich lasów. Jest to szczególnie niepokojące, gdyż sosna tworzy niemal 70 proc. lasów gospodarczych w Polsce. Rośnie powszechnie w niemal każdych warunkach środowiskowych, zarówno w wybitnie wilgotnych borach bagiennych, jak i na piskach. Teraz obserwujemy, że stan sanitarny sosny w Polsce stale się pogarsza. Zgodnie z prognozami w przyszłości będzie mogła rosnąć jedynie w górach oraz na Pomorzu. Podobnie niekorzystnie maluje się wizja przyszłości dla świerka. Wszyscy pamiętamy zapewne spór o to, czy wycinać martwe świerki w Puszczy Białowieskiej. Zwolennicy wycinki argumentowali, że pomoże to ocalić świerki w Puszczy. Jednak modele klimatyczne wskazują, że w dłuższej perspektywie to argument zupełnie nietrafiony. Za 50 lat w ogóle świerka w Puszczy Białowieskiej może nie być. Warunki klimatyczne nie pozwolą mu na trwanie w tej części Europy. Będzie dla niego za ciepło i za sucho. Nieco lepiej wygląda prognozowana sytuacja dla jodły, która obecnie występuje w Polsce na północnej granicy swojego zwartego zasięgu. Jednak również w przypadku tego drzewa długie okresy suszy spowodują zanik w miejscach, gdzie już teraz odczuwane są niedobory wody. Wszystko wskazuje na to, że beneficjentem zmian klimatu będzie robinia akacjowa (powszechnie, choć błędnie nazywana akacją). To gatunek drzewa liściastego, który jest obcy dla flory Polski. Jak wiele sprowadzonych do Europy drzew, pochodzi z Ameryki Północnej. W naszym klimacie dobrze sobie radzi i nie przeszkadzają jej coraz cieplejsze lata. Radzi sobie na tyle dobrze, że określana jest jako gatunek inwazyjny, dlatego też w mojej opinii, jako przyrodnika, w ogóle nie powinna być sadzona w lasach. Wydaje się, że jeśli będzie nam dane spotkać się za 50 lat i wyjdziemy na krótki spacer po lesie (co zapewne jest dobry pomysłem po świątecznym obżarstwie) to las będzie wyglądał zupełnie inaczej niż teraz.

Kiedyś świerka mieliśmy sporo na Baraniej Górze. Teraz jest to góra prawie łysa. Dlaczego?
Właśnie na Baraniej Górze, jak i w całych Beskidach możemy zaobserwować proces zamierania świerka, a zmiany klimatu dodały temu zjawisku tylko dodatkowej dynamiki. Naturalnie masyw Baraniej Góry porastały lasy regla dolnego, czyli lasy bukowe z domieszką jodły oraz innych gatunków drzew. Świerk tworzył zwarty drzewostan jedynie w szczytowych partiach góry. Wraz z rozwojem okolicznego przemysłu, trzeba było coraz więcej drewna do opalania pieców hutniczych. Wycinano wolno rosnące buki i zastępowano je świerkami. W miejsce lasów liściastych powstały monokultury świerka, szczególnie podatne na postępujące zmiany klimatu. W 2005 roku w rejonie Baraniej Góry miała miejsce wichura, która połamała i wywróciła tysiące drzew. Pamiętam to dobrze, bo kilka dni później wędrowałem wraz z bratem czerwonym szlakiem (fragmentem słynnego Głównego Szlaku Beskidzkiego) z Węgierskiej Górki do Ustronia. Mieliśmy ciężkie plecaki i był to naprawdę mozolny marsz. Raz dołem, raz górą musieliśmy pokonywać przewrócone drzewa. Później teren uprzątnięto, przy okazji wycinając te drzewa, które przetrwały lokalny kataklizm. Jednak na odsłoniętych zboczach, drzewa rosną naprawdę powoli. Pozbawione zostały starszych drzew oraz martwego drewna, które w naturalny sposób sprzyja regeneracji lasu. Teraz na odsłoniętych zboczach beskidzkich szczytów występuje realne zagrożenie osuwiskami i nie dotyczy to tylko Baraniej Góry. W mojej opinii, jako przyrodnika, powinniśmy bardziej racjonalnie gospodarować lasami w Beskidach, mając na uwadze fakt, że drzewa już teraz odczuwają negatywny wpływ zmian klimatu.

Mariusz Wierzgoń - botanik, naukowo zajmujący się mszakami, edukator ekologiczny oraz przewodnik beskidzki, doktorant na Wydziale Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. W roku akademickim 2021/22 został Doktorantem Roku UŚ.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon