Urzędnicy miejscy w Katowicach zdecydowali o usunięciu słowa "witamy" po rosyjsku z tablic powitalnych nad katowickimi drogami.
Pisaliśmy o tym wcześniej: Słowo "Witamy" po rosyjsku zniknęło z tablic nad katowickimi drogami. Pusty gest czy ważny symbol - opinie są podzielone
Pomysł likwidacji rosyjskiego słowa skrytykował 15 marca w Rozmowie Dnia w Radiu Piekary Jerzy Gorzelik, lider Ruchu Autonomii Śląska.
- Uważam, że to nierozsądna nadgorliwość - mówi Gorzelik. - Urzędnikom katowickim, na czele z prezydentem Krupą warto uzmysłowić, że język rosyjski nie jest własnością Władimira Putina. Jest to za to język, którym na co dzień posługuje się zdecydowana większość bombardowanych miast na Ukrainie: jak Charków czy Odessa. Jest to także język tych obywateli Federacji Rosyjskiej, którzy działań wojennych nie akceptują. Jest to język wielu pokoleń Rosjan i także Ukraińców, które żyły przed Putinem, i będą żyły po nim. Walka z tym elementem kultury to jest nieporozumienie - dodaje lider RAŚ.
Na stwierdzenie, że to może być znak solidarności z walczącą Ukrainą, Jerzy Gorzelik odpowiada, że solidarność z Ukrainą można wyrażać w inny sposób.
- Tym bardziej, że język rosyjski jest elementem ukraińskiej codzienności i jest częścią kultury tych ludzi, którzy są ofiarami w tej wojnie, a nie tylko tych, którzy są agresorami. Lepiej rozsądniej dobierać cele i metody demonstrowania, po czyjej jest się stronie w tym konflikcie - kończy wątek Jerzy Gorzelik.