Jan Krajczok: Nieznośny smród trupa szkoły. Umarła, bo umarła kultura, która wydała ją na świat

Mało kto zauważył śmierć szkoły, bo umierała powoli, więc niezauważalnie, na naszych oczach, aż zamieniła się w żywego trupa – zombie. Część tę śmierć zauważyła, ale szybko odwróciła wzrok i wyparła ten widok, by nie psuć sobie dobrego samopoczucia. Jednostki które wzroku nie odwracają, narażone są na ostracyzm, który polega na tym, że się je ignoruje, albo okleja etykietkami osób niezrównoważonych, z nieuleczalną oraz niczym nieuzasadnioną skłonnością do przesady i demonizowania. Ale szkoła umarła, a jej rozkładający się trup generuje, poza nieznośnym smrodem, chorobotwórcze wirusy i bakterie niszczące zdrowie młodych ludzi, rodzinne relacje, finanse publiczne i gospodarkę.

Jan Krajczok: Szkoła na naszych oczach zamieniła się w zombie

Szkoła umarła, bo umarła kultura, która wydała ją na świat. W tej starej i martwej już kulturze tkwiło od zawsze milczące założenie, że dziecko, ale również dorośli, tylko że w mniejszym stopniu, są potencjałami, których życiowym celem jest rozwój owego potencjału. Rodzice, nauczyciele i inne autorytety miały rolę bodźcowania do rozwoju – ludzie ci byli podobni do trenera sportowego pomagającego osiągnąć podopiecznemu sukces. Ten model wychowawczy, wraz ze wspomnianym założeniem o rozwijaniu potencjału upowszechniono w dobie oświecenia w XVIII wieku – od trzystu lat szkoła w naszej cywilizacji jest dostępna dla każdego. Trzysta lat temu naiwnie założono, że wystarczy bodźcować wszystkie dzieci tak samo i że w ten sposób pojawi się społeczeństwo pełne oświeconych - rozumnych ludzi. Oczywisty błąd tego założenia wynika ze ślepoty na fakt, że ludzie nie rodzą się z jednakowym potencjałem. Podobna naiwność tkwi w innym założeniu sprzed trzystu lat a które dotyczy kapitalizmu. Wierzono, że wszyscy mogą z sobą konkurować i wygra bardziej pracowity oraz pomysłowy. Naiwność tego założenia polega na tym, że w większości wypadków konkurencję ekonomiczną wygrywają ci, którzy dziedziczą fortuny swoich przodków. Oświecenie uważało, że jest rozumne. Możliwe, że był tam rozum, ale szedł w parze ze ślepotą na fakty obecne w rzeczywistości – szaleństwo też używa rozumnej logiki, co nie zmienia faktu, że jest szaleństwem.

Współczesna szkoła jest trupem, ponieważ umarło założenie o tym, że człowiek jest potencjałem bodźcowanym do rozwoju. We współczesnej kulturze liberalnej fundamentem antropologicznym jest pogląd, że każdy człowiek, w tym dziecko, jest wartością bezwzględną z prawem do autonomii – człowiek jest wystarczająco dobry i nie ma powodu, by bez jego dobrej woli, rozwijać go bardziej. Nieprawda? Gdyby było inaczej, nie obniżano by wymagań edukacyjnych. Gdyby było inaczej, nie byłoby klas w których nierzadko połowa uczniów ma zaświadczenia z poradni psychologiczno-pedagogicznej o konieczności dostosowania szkoły do potrzeb dziecka. Gdyby było inaczej, nie byłoby dziesiątek uczniów w każdej szkole, którym przyznano prawo do indywidualnego nauczania. Grupy uczniów bez zaświadczeń o konieczności specjalnego traktowania widzą, co się dzieje i wyciągają logiczny oraz uzasadniony faktami wniosek, że w szkolnej rzeczywistości jest miejsce dla każdego – wystarczy by uczeń tam był i pewnym jest, że jest bezpieczny, bo w wypadku problemów pojawią się instytucje, które go będą chronić. Rodzice też to widzą i w wypadku trudności szkolnych odwiedzają poradnie psychologiczno-pedagogiczne i wiedzą, że bez wsparcia nie odejdą – pieczątki w tych instytucjach są rozgrzane do czerwoności a ich wbijaniu towarzyszy zapewne poczucie misji i dobrze spełnionego obowiązku. O trupim marazmie wiedzą nauczyciele i w trosce o własne głowy, nie biją nimi w mur, obniżając dla świętego spokoju wymagania. Dla wszystkich. Tak na wszelki wypadek. Rozumie to też Centralna Komisja Egzaminacyjna, która w ramach zdobywania społecznej akceptacji konsekwentnie i od wielu lat niszczy wszystko, co ma jakikolwiek związek z dobrą wiedzą i umiejętnościami. Wiedzą to rektorzy wyższych uczelni, którzy przyjmą każdego. Chcecie być magistrami bez wysiłku? Żaden problem. W sumie wszystko działa, każdy chce zarobić a chętnych do kupowania iluzji jest sporo, więc po co zmieniać instytucję szkoły? Król jest nagi? Nic podobnego. Ale mądre dziecko z bajki Andersena wie, że król jest nie tylko nagi, ale jest chodzącym trupem.

Nic nie działa. Nie jest możliwe, by większość populacji z tytułami magistra zajmowała kierownicze i wysoko płatne stanowiska, ponieważ istnieje twarda i realna rzeczywistość gospodarcza – sprzedawcy z tytułem magistrów nauk humanistycznych w w osiedlowych i wiejskich supermarketach oraz popularnych jadłodajniach McDonald’sa są widokiem powszechnym. I nie jest to jakieś wielkie nieszczęście, ponieważ sprzedawca z tytułem magistra może w końcu dotknąć rzeczywistości i dojrzeć. Problemem są dzieci, które naprawdę potrzebują pomocy a giną w tłumie tych, którym ta pomoc nie jest konieczna. Problemem jest zagrożenie zdrowia psychicznego dla rzesz zwykłych dzieci. Młody człowiek żyjący w świecie liberalnego założenia o tym, że każdy jest wystarczająco dobry, odbiera, zgodnie z logiką, każde bodźcowanie jako agresję. Reaguje gniewem, albo smutkiem. Jego rodzice, z miłości do swoich pociech, idą na wojnę ze szkołą i wojnę tę wygrywają. Pozornie, bo nauczyciel mający do dyspozycji 45 minut w 30 osobowej grupie może poświęcić jednej osobie nieco więcej niż minutę – cała ta konstrukcja o konieczności dostosowań edukacyjnych jest jedną wielką fikcją rodząca frustrację u wszystkich uczestników tego mało rozumnego przedsięwzięcia. Prawdziwy dramat współczesnego dziecka rozgrywa się jeszcze dalej i głębiej. Dziecko bez stawianych wymagań jest odrywane od rzeczywistości, do której czuje coraz większy wstręt. Takie dziecko pozbawiane jest możliwości odnoszenia sukcesu, a w dalszej konsekwencji nie ma szans na budowanie poczucia własnej sprawczości, siły, zadowolenia z siebie i zdrowej dumy. Dzieci bez stawianych wymagań nie uczą się odporności psychicznej, zamieniając się w płatki śniegu, które boją się własnego cienia – będą się bać wychodzenia z domu, nie zamówią sobie samodzielnie wizyty u lekarza, lęk będzie je paraliżował przed spotkaniem na randce i przed szukaniem pracy. Będą żyć dopóki rodzicom wystarczy pieniędzy.

Ten trupi system szkolny niszczy nie tylko ludzi, ale i finanse publiczne. Jeżeli w 480-osobowej szkole (16 oddziałów klasowych) jest 15-20 osób z nauczaniem indywidualnym (praca z jednym takim uczniem angażuje tylu samo nauczycieli ile jedna klasa szkolna), to koszty wypłat w takiej placówce są praktycznie podwojone, co musi doprowadzić do zapaści finansowej całego systemu wspierającego edukację i w tej rzeczywistości między bajki można włożyć jakiekolwiek godziwe zarobki nauczycieli.

Co z tym zrobić? System szkolny w całej Europie jest anachroniczny i powoduje frustrację absolwentów szkół. Czasami ktoś z tego powodu zachoruje, czasami ktoś rozpocznie jakąś krótkotrwałą rebelię, ale niewiele to zmieni. Jedynym sensownym rozwiązaniem jest obniżenie obowiązku szkolnego do 15 roku życia i umożliwienie młodym ludziom realnego kontaktu z rzeczywistością poprzez wejście na rynek pracy. By być kelnerem, czy sprzedawcą, nie trzeba kończyć studiów a kierownicze stanowiska są dla niewielu. Nauka powyżej 15 roku życia powinna być w pełni odpłatna i wtedy okazałoby się komu naprawdę zależy na rozwoju i konkurowaniu. Oczywiście do czegoś takiego nie dojdzie, bo rodzice i dzieci musieliby się boleśnie rozstać z iluzją szansy i sukcesu dla wszystkich. Żaden polityk nie weźmie odpowiedzialności za takie rozwiązanie, bo rozniesiono by go na butach, nie wspominając już o zbiurokratyzowanych instytucjach żyjących z zarządzania tym marazmem. Problem z dostosowaniem szkół do potrzeb uczniów? Żaden problem, bo pieniądz jest tani i łatwo go wydrukować, więc humanitarny rząd i Unia Europejska uruchomią specjalne programy w których wezmą udział nieodpłatnie nauczyciele i kilku naiwnych rodziców. Potem bedą podziękowania, uśmiechy, dyplomy, certyfikaty z eleganckim logo potwierdzające kompetencje składające się na budowę świeckiego raju na ziemi. Związki zawodowe? Poprą, a jakże. Prezes ZNP rządzi dłużej niż Breżniew i wraz ze swoją świtą ma się kwitnąco.

Dlatego mądrzy rodzice sami zadbają o dobrą edukację dla swoich dzieci i zapewnią im pracę w tych miejscach w których mają jakiekolwiek wpływy – mądry rodzic wie, że rację miał Karol Darwin i życiowa bitwa jest twarda, bo rzecz dotyczy przetrwania. Cała reszta odurzona silniejszą niż alkohol iluzją łagodnego i bezproblemowego świata będzie trwać w marazmie, wystawiając swoje ciała i mózgi na działanie śmiercionośnych bakterii i wirusów rozkładającego się trupa. Odrodzenie kiedyś przyjdzie, ale trup najpierw musi się sam rozłożyć, zwietrzeć i rozpaść w pył, bo nie ma chętnych oraz odważnych, by go wynieść na cmentarz i uczciwie pogrzebać. Trochę to potrwa, ale jak człowiek zatka nos, to da się przecież wytrzymać, no nie?

Jerzy i Jadwiga Malcher

Może Cię zainteresować:

Jan Krajczok: Górnośląski James Bond i jego polskie wojsko z Wehrmachtu

Autor: Redakcja

17/05/2025

Halda Szarlota

Może Cię zainteresować:

Hałda Szarlota, górnośląska Góra Tabor, z której szczytu widać cały górnośląski kosmos. Pisze: Jan Krajczok

Autor: Jan Krajczok

08/12/2024

Szkola katowice narodowe archiwum cyfrowe

Może Cię zainteresować:

Roman Balczarek: Czy śląskie szkoły mają śląskich patronów? Niewiele. Rządzą Jan Paweł II, Kościuszko i Korczak

Autor: Roman Balczarek

02/02/2024

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon
Reklama