Jarosław Gwizdak
Stadion AC Fiorentina - Jarosław Gwizdak

Jarosław Gwizdak: Forza Viola! Chciałbym, żebyśmy w Katowicach doczekali się podobnej jakości piłkarskich widowisk, a nie tylko nowego stadionu

Jarosław Gwizdak: Forza Viola! Chciałbym, żebyśmy w Katowicach doczekali się podobnej jakości piłkarskich widowisk, a nie tylko nowego stadionu

autor artykułu

Jarosław Gwizdak

Koniec stycznia, moje pierwsze dni we Florencji. Zanim jeszcze na dobre zacząłem „wsiąkać” w miasto, zanim odwiedziłem pierwsze muzeum i objadłem się pierwszą schiaciattą, odwiedziłem klubowy sklep AC Fiorentiny. Koszulki, piłki, kubki i mnóstwo klubowych gadżetów. Jak zawsze w takich miejscach.

W sklepie chciałem się dowiedzieć, jak zobaczyć na żywo mecz Violi, a nie było to łatwe. W styczniu i lutym obowiązywały jeszcze covidowe obostrzenia, chodziliśmy wszędzie w maskach – i to tych z filtrem. Moje wyobrażenie o beztrosce Włochów momentalnie zweryfikowała rzeczywistość. Byli po prostu zdyscyplinowani.
Dostępne miejsca na widowni stadionu im. Artemio Franchiego ograniczono, bilet mogłem kupić tylko osobiście. W kolejce do wejścia spędziłem 30 minut, naliczyłem 8 różnych kontroli. Już wiem, co znaczy włoski strajk, zwłaszcza obserwując Włochów w pracy.

Skoro o akcji mowa – pierwszy mecz, który widziałem na żywo – Fiorentina grała z Lazio. Zapamiętam dobrze datę, 5 lutego 2022 r. Do przerwy było to jeszcze w miarę wyrównane spotkanie. Ciro Immobile w błękitnej koszulce biegał całkiem niedaleko mnie, na stadionie było coraz zimniej, a kibice dopingowali swoją drużynę zza staranie założonych maseczek.

Koszmar kibica zaczął się w drugiej połowie. W skrócie: trzy bramki gości (w tym jedna samobójcza, i to reprezentanta Italii Cristiano Biraghiego), czerwona kartka dla jednego z moich ulubionych piłkarzy gospodarzy – Urugwajczyka Lucasa Torreiry, z przeszłością m.in. w Arsenalu i Atletico Madryt. Viola, mimo obecności na boisku w ostatnim kwadransie szpilu Krzysztofa Piątka, nie zdołała zdobyć żadnej bramki.

Gieksa jak Pfizer

Wracając ze stadionu rozmyślałem o swoim kibicowskim przeznaczeniu – wydawało mi się, że Gieksa zadziałała na mnie jak szczepionka Pfizera, jeśli chodzi o piłkarskie rozczarowania. Z jej najnowszej historii wciąż pamiętam ostatni mecz w sezonie 2018/2019, kiedy po bramce bramkarza (!) Bytovii w 95 minucie meczu Katowice straciły drużynę w II polskiej lidze (zwanej dla niepoznaki pierwszą). Widziałem to na własne oczy.

Myślałem więc, że jestem odporny na przegrane „mojej” drużyny, ale inauguracja przygody z Violą bardzo mnie zmartwiła. Jednak po lutowej klęsce Fiorentina zaczęła grać lepiej. Bardzo ważny był awans do półfinału Pucharu Włoch po wyjazdowym zwycięstwie z Atalantą w Bergamo, raptem 5 dni po rzymskim laniu.

Kolejne mecze ligowe, które na żywo widziałem: z Atalantą, Weroną, Bolonią i Empoli układały się po myśli gospodarzy. Nie przegrali żadnego z nich, remisując jedynie z Weroną. Gdy już szóste miejsce w lidze – gwarantujące grę w upragnionych europejskich pucharach po wieloletniej przerwie – wydawało się pewne, końcem kwietnia widziałem kolejne lanie u siebie. Fatalne 0:4 z Udinese. I zaczęły się komplikacje.

Sezon skończył się jednak happy endem – Fiorentina pokonała u siebie na koniec sezonu Juventus (najbardziej nielubiany klub we Florencji), a Atalanta nie zdobyła nawet punktu. Czołówki gazet sportowych ogłosiły „powrót do Europy” – w przyszłym sezonie będzie to Puchar Konferencji.

O… Curva

Nie da się w opowieści o klubie pominąć jego kibiców. We Florencji „Viola” jest wszechobecna. Logo klubu jest na taksówkach, autobusach i w co drugiej sklepowej witrynie. Ostatnią jego zmianę ogłaszał wielki banner na Piazza dela Republica.

W internecie trwa właśnie plebiscyt na nową koszulkę meczową – w konkursie dla kibiców wyłoniono 6 kandydatek ich autorstwa. Nie tylko w poniedziałek po ligowej kolejce rozmowę zaczyna się od omówienia meczu. Trwa to do środy, od czwartku dyskutuje się o nadchodzącym meczu.

Atmosfera na stadionie jest niepodrabialna, Curva Fiesole gromadząca najwierniejszych fanów dopinguje piłkarzy przez pełne 90 minut. Dawny hit Gali „Freed From Desire” w wykonaniu fioletowych tłumów długo nie chciał mnie opuścić, nuciłem go ponad miesiąc.

Chciałbym, żebyśmy w Katowicach doczekali się podobnej jakości piłkarskich widowisk, a nie tylko nowego stadionu. We Florencji (tak przy okazji) stadion będzie remontowany. Ale o tym napiszę kiedy indziej.

Póki co uśmiecham się i krzyczę: Forza Viola!

Katowice nie Lizbona? Dlaczego nie: "Katowice, nie Lizbona"?

Może Cię zainteresować:

Jarosław Gwizdak: Ilekroć widzę hasztag #katowicenielizbona, zastanawiam się, czy to dobrze, czy źle

Autor: Jarosław Gwizdak

17/05/2022

Jaromir jagr numer 68 hokej polityka

Może Cię zainteresować:

Jarosław Gwizdak: Putin i Łukaszenka na lodzie, czyli jak hokej wpływa na politykę i odwrotnie. Pamiętacie numer 68 Jagra?

Autor: Jarosław Gwizdak

16/03/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon