Mirosław Neinert wspomina Joannę Kołaczkowską
Znaliśmy się 35 lat. Oni przyjeżdżali z kabaretem "Potem" do nas. My jeździliśmy ze spektaklami do nich, do klubu studenckiego w Zielonej Górze. Przyjaźniliśmy się trochę tyle lat.
Tak sobie pomyślałem, tak też napisałem na Facebooku, że odeszła królowa, bo Asia była królową. Nie żeby tego chciała, ona chyba mogła być każdym. Mogła być aktorką dramatyczną, bywała czasami. Mogła być śpiewaczką operową, bo nawet to potrafiła robić. Miała świetny słuch, śpiewała wspaniale. Ale wybrała kabaret albo kabaret wybrał ją. Jak sobie pomyślałem, kto mógłby zagrać zamiast Ireny Kwiatkowskiej kobietę pracującą, to chyba Asia mi do głowy przychodzi, bo ona potrafiła wszystko, a robiła to od niechcenia.
Nie była osobą, jak czasami niektórzy komicy, którzy są jeszcze śmieszni poza sceną. Ona nie była śmieszna poza sceną. Rozmawiała normalnie. Była normalnym człowiekiem, ciekawym drugiej osoby. Zawsze pytała co słychać, co w domu, co u żony. Nawet nie lubiła, żeby ktoś specjalnie dowcipy opowiadał w garderobie. Raczej ją to nie interesowało.
Miała w sobie odwagę bycia na scenie. Nie bała się ciszy, nie bała się improwizacji, nie bała się tego, co jest niespotykane. Sama prowokowała to, szukając, bawiąc się genialnie słowem, sytuacją, która następowała.
"Obywatel Janek" dzisiaj zamieścił na Facebooku jedno słowo. Ja o nim wcześniej pomyślałem, więc się uśmiałem, jak zobaczyłem, że on to też wymyślił. To słowo to "niemożliw".
Oczywiście, to jest niemożliw. Sądziłem, że Aśka wygra (walkę z rakiem - przyp. red.) i wróci, bo zawsze wygrywała.
Aśka nie gwiazdorzyła. Mało tego, oni jako kabaret mieli w każdym mieście, gdzie przyjeżdżali, swoich znajomych. Fanów też, ale znajomych, których znali z jakichś życiowych sytuacji. Ona zawsze znajdowała czas, żeby rozmawiać z tymi ludźmi, żeby się z nimi spotkać. To nie było wymuszone, to nie było podyktowane jakimś interesem, że nabijam sobie znajomości i fanów, którzy będą przychodzić. Nie, ona taka była po prostu. Była niezwykle ciepłą osobą.
Zawsze była młoda, dzięki ciekawości i naiwności czasami. Była bez wieku tak naprawdę. Tak jak Kwiatkowska była zawsze stara, to Aśka była zawsze młoda.
Na występach kabaretu Hrabi na Letnim Ogrodzie Teatralnym w Katowicach zawsze był "full", ponieważ ludzi wrażliwych, ceniących taki rodzaj humoru, jest bardzo dużo. Tylko oni są raczej cisi.
Hrabi musiał być na Letnim Ogrodzie Teatralnym, bo to był tak naprawdę jedyny kabaret, który mnie śmieszył. Jeszcze czasem Moralny Niepokój, ale czasem. Hrabi miał ten rodzaj humoru dzięki Aśce. Nie był dowcipem politycznym i był zawsze ciepły. To nigdy nie był dowcip, który kpił z kogoś czy go ranił. On był dowcipem bardzo życzliwym, a niesamowicie śmiesznym przy tym. Oni prawie nigdy nie używali brzydkich wyrazów, co w stosunku do współczesnego stand-upu jest po prostu niezrozumiałe.
Co teraz będzie z Hrabim bez Joanny Kołaczkowskiej?
Mirosław Neinert nie ma łatwej odpowiedzi.
- Muszą się jakoś wymyśleć na nowo, to są zdolni ludzie. Jakoś sobie będą musieli poradzić. Nie znajdą, moim zdaniem, zastępstwa za Aśkę, że nagle znajdą jakąś wykonawczynię, która będzie taka jak Aśka, to się nie da po prostu. Ona była żywiołem absolutnym. Będą musieli to zrobić na nowo bez niej. Ona była właściwie takim kołem zamachowym tego kabaretu. Jeszcze wcześniej w "Potem", czy później w "Hrabim", nawet jak czasem nie były to jej teksty, jak ktoś jej je napisał, to miało się wrażenie, że to ona je wymyśliła. Że to ona, na żywo, na twoich oczach, ten tekst mówi. To jest cecha najwyższego aktorstwa, że masz wrażenie, że teraz to powstaje, tylko dla ciebie - dodaje Neinert.