Katowice profesora Rawy: nowy dworzec, Zenit, Orbis i park Kościuszki. Miasto lat 60. w powieści Alfreda Szklarskiego

Alfreda Szklarskiego pamiętamy przede wszystkim jako autora serii podróżniczych powieści dla młodzieży o przygodach Tomka Wilmowskiego. Jednak pisarz ma w dorobku jeszcze jedną powieść, której adresatem są młodzi czytelnicy. To „Sobowtór profesora Rawy”, sensacyjna powieść z elementami science-fiction. Za czystą SF trudno ja jednak uznać, gdyż akcja książki toczy się we współczesnych pisarzowi Katowicach. Jako że „Sobowtór profesora Rawy” ukazał się w roku 1963, znajdziemy w nim obraz miasta właśnie z tamtej epoki. Jakie są zatem te Katowice Szklarskiego sprzed 60 lat? Przekonajmy się.

Katowice Alfreda Szklarskiego to metropolia. Nawet w oczach bywałego w świecie naukowca, jakim jest tytułowy profesor Rawa. Takimi je widzi, wjeżdżając do miasta pociągiem:

Za oknami wagonu zajaśniała łuna, w której od czasu do czasu wykwitały czerwonawe odblaski. Pociąg mknął teraz przez Zagłębie. Wkrótce błysnęły uliczne jarzeniowe latarnie i barwne neony. Pociąg wjeżdżał do Katowic, głównego ośrodka Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego, tak swoistego pod względem przemysłowym, krajoznawczym i ludnościowym. Uśmiech okrasił poważną twarz profesora Rawy. Lubił Katowice, stolicę polskiego górnictwa i hutnictwa. Były one dla niego miniaturą pulsujących życiem i pracą dużych miast europejskich.

Katowice w budowie

We wczesnych latach 60. Rawa wysiada z wagonu już na nowym dworcu kolejowym. Obiekt jest jeszcze ciągle w budowie, ale od 1958 r. funkcjonują już dzisiejsze perony 1. i 2. oraz tymczasowy pawilon dworcowy od strony ulicy Stawowej, sięgającej wtedy dalej na południe niż dziś (późniejszy plac Szewczyka jeszcze nie istnieje). Zszedłszy więc z peronu do niżej położonych, osłoniętych pasaży, profesor wychodzi następnie przed dworzec, by dostrzec tam, jak...

Ostatnia taksówka właśnie znikała za narożnikiem ulicy Młyńskiej.

Profesor zabiera się jednak spod dworca okazją. Wyruszają w kierunku ulicy Kościuszki, po drodze mijają rynek, przy którym buduje się „Zenit”. Rawa, a raczej Szklarski, nie kryje swego zachwytu modernistycznym dziełem architektów Mieczysława Króla i Juranda Jareckiego:

Na rogu Młyńskiej i Pocztowej niemal przylgnął twarzą do szyby osłaniającej kabinę szofera. Na Rynku, w potokach światła reflektorów, mimo złej pogody, trwały prace przy budowie szybko wykańczanego, dużego gmachu domu towarowego. Rawa z zadowoleniem stwierdził, że barwny neon na fasadzie budynku już obwieszczał narodziny „Zenitu”. - No, no, nieźle się uwinęli - mruknął Rawa, podziwiając nowoczesne i estetyczne kształty okazałej budowli.

Jedziemy Kościuszki na Różyckiego

Towarzysząc bohaterowi, który jedzie w górę Kościuszki, zwróćmy uwagę na nawierzchnię tej ulicy:

Skąpana w deszczu brukowana nawierzchnia ulicy Kościuszki skrzyła się w świetle latarń jarzeniowych, które niczym kryształowy różaniec pięły się ku południowej dzielnicy miasta.

Tak, tak - Kościuszki, podobnie jak wiele innych ulic Katowic, w tym i jak widać najważniejszych arterii, jest w tym czasie jeszcze brukowana. Jedźmy dalej:

Samochód lekko wspinał się na wzniesienie przy Parku Kościuszki. Rząd miejskich tramwajów stał przed zajezdnią.

Zajezdnia ta funkcjonowała do 1967 roku, obecnie jest tam salon samochodowy. W powieści Szklarskiego napotkamy też tramwaje kursującej na Brynów po dziś dzień linii nr 16 (wprawdzie z jakiegoś powodu wyjeżdżające na rynek zza zakrętu).

Po prawej stronie zarysowała się ciemna skarpa parku, na niej zaś strzeliste kontury zabytkowego, drewnianego kościółka oraz dzwonnicy, otoczone gęstwą krzewów i smukłych drzew.

To akurat się nie zmieniło, jednak już za chwilę...

– Zaraz za torem kolejki wąskotorowej należy skręcić w prawo – wyjaśnił Rawa, gdy samochód minął skarpę.

Po kolejce tej w okolicy nie ma dziś śladu. Ale przed laty biegła z kopalni „Wujek”, właśnie tędy, na południe od parku Kościuszki i dalej na Muchowiec, prowadząc aż do huty „Ferrum” na Zawodziu. Zaraz za nią odchodziła od Kościuszki ulica Różyckiego, przy której mieszkał Rawa: czwarty dom z kolei – willa stoi nieco w głębi ogrodu.

Lokalizację tego miejsca, odgrywającego w powieści kluczową rolę, pisarz nieco (i być może celowo) zagmatwał. Dwa pierwsze domy po prawej stronie Różyckiego (numery 2 i 4) przylegają do siebie. Trudno odgadnąć, czy Szklarski policzył je jako jeden czy dwa. Kolejne dwa (6 i 8) stoją tuż przy ulicy (też zresztą są przyległe), zatem nie może chodzić o ósemkę. Ale i nie o numer 10, gdyż wygląd tego z kolei domu kompletnie nie pasuje do opisu Szklarskiego:

Kilkanaście metrów za parkanem znajdowała się wśród drzew obszerna jednopiętrowa willa z wykuszami i wejściem osłoniętym dość głębokim podcieniem. Parter domu zbudowany był z ciosanego białego kamienia, wyżej zaś mur tworzyły nietynkowane, czerwone cegły. W frontowej ścianie widniało tylko jedno małe i okrągłe jak okrętowy iluminator okienko, dzięki czemu dom sprawiał wrażenie dość ponurej, ufortyfikowanej budowli.

Pozostając w tej okolicy, warto zwrócić uwagę na zmiany, jakie nastąpiły w krajobrazie Brynowa. Wprawdzie willowa zabudowa po zachodniej stronie Kościuszki już wówczas istnieje (poza Różyckiego ulice Fitelberga, Baczyńskiego, Jasińskiego, Imieli, Skiby), jednak nie ma jeszcze styku z parkiem Kościuszki:

Zaraz za kościółkiem rozciągała się kotlina porosła krzewami, a za nią, jak na dłoni, widać było wśród drzew dachy domostw, kąpiące się w purpurze promieni zachodzącego słońca.

Czy gdzie indziej:

W różowych odblaskach świtu leżała przed nimi wąska kotlina porosła krzewami i kępami drzew. Nie opodal, na stoku wzniesienia pnącego się ku północy, bielił się cmentarzyk żołnierzy radzieckich, poległych w 1945 roku podczas oswobadzania Katowic; za nim, wśród szerokiego pasma zielonych koron topól, brzóz i sosen, widać było poczerniały, drewniany dach zabytkowego kościółka (...).

Spacerując po parku Kościuszki

Skoro jesteśmy w pobliżu parku Kościuszki, wykorzystajmy okazję do spaceru po jego zakątkach. Szklarski znał go dobrze, widocznie często tam bywał – z modernistycznej kamienicy przy ulicy Jordana, w której mieszkał, nie miał daleko do oazy miejskiej zieleni. Bez wątpienia sam podziwiał tam np. ogródek daliowy, ciekawą partię rododendronów i prawdziwy kunszt kwietnej sztuki dekoracyjnej, o których wspomina w powieści.

Wszedł do Parku Kościuszki. Był to jeden z najładniejszych miejskich parków na Śląsku, który stanowił główne miejsce spacerów katowiczan. Z parkiem tym wiązały się ważne wydarzenia historyczne. W nim właśnie odbyła się w 1922 roku uroczystość przejęcia Górnego Śląska przez władze polskie, a w 1939 roku, w czasie najazdu hitlerowskiego, śląskie harcerki, zgrupowane na wieży spadochronowej, stawiły zbrojny opór wrogowi i poległy w obronie swego miasta. Niemcy zrzucili z wieży martwe ciała polskich bohaterek.

Oficjalne uroczystości w 1922 roku odbyły się gdzie indziej, niż pisze Szklarski, bo przy rynku. Natomiast w parku urządzono z tej okazji festyn. Dokładny przebieg zdarzeń w parku Kościuszki we wrześniu 1939 nie jest znany do dziś. Ale w czasach Szklarskiego nie poddawano jeszcze w wątpliwość legendy wieży spadochronowej. W zbiorowej świadomości katowiczan najpowszechniej funkcjonował pogląd podobny do opisanego przez Szklarskiego. Co ciekawe, odbiega on od wersji spopularyzowanej przez Kazimierza Gołbę w powieści „Wieża spadochronowa” i bliższy jest wcześniejszym odeń, tuż powojennym publikacjom.

Dla uczczenia pamięci tragicznie poległych katowickich harcerek, po zakończeniu wojny Prezydium MRN w Katowicach ufundowało granitowy pomnik z pamiątkową tablicą.

Jak można przeczytać w oficjalnym serwisie Urzędu Miasta Katowice, miało to miejsce w 1957 roku. Autorem obelisku jest artysta rzeźbiarz Stefan Chorembalski. Dziś jednak na tablicy pamiątkowej przeczytać możemy, że ufundowano ją w 28. rocznicę najazdu hitlerowskiego czyli w roku 1967. Może wtedy zamieniono nią tablicę pierwotną, która istniała w czasach, gdy toczy się akcja „Sobowtóra profesora Rawy”?

W 1963 r. w parku można było odwiedzić ciekawy obiekt, którego dziś już tam nie znajdziemy:

(...) skierował się do zachodniej części parku, gdzie stał zabytkowy, obszerny spichlerz, przeniesiony tu z Gołkowic w powiecie pszczyńskim. Na nadprożu drzwi odszukał datę: 1688 rok. Zamyślony spoglądał na dobrze mu znany zabytek dworskiego budownictwa, pozbawiony okien, które zostały zastąpione szczelinami. Dookoła budynku, w połowie jego wysokości znajdował się przydaszek, a nad wejściem jakby „półokrągły fartuch”.

Na kartach powieści pojawia się też obiekt wielce tajemniczy: położony nieopodal parku bunkier, rzekomo powojenny. Interesujące, czy jest on wytworem wyobraźni pisarza, czy też istniał naprawdę. Jeżeli tak, może mieć coś wspólnego z zagadkowymi podziemiami pod kościołem św. Michała Archanioła. Podczas II wojny światowej drążyli je więźniowie lub robotnicy przymusowi. Prawdopodobnie chodziło o to, by dotrzeć do ciągnących się pod parkiem Kościuszki podziemnych korytarzy dawnej kopalni „Beata”, by wykorzystać je na schron przeciwlotniczy. Wejście do podziemi znajdowało się przy ulicy Kościuszki, tuż przy kościółku. Lecz w latach 60. było zasypane, zatem w powieści nie może chodzić o to miejsce. Jednak z relacji niektórych świadków wynika, że do podziemi prowadziły tez inne wejścia na terenie lub w pobliżu Parku. Tak też sugerowałby zachowany w archiwum plan części podziemnych chodników. Niewykluczone więc, że „powojenny” bunkier Szklarskiego w rzeczywistości był jednym z takich wejść. Ale możliwe jest jeszcze inne wytłumaczenie. Szklarski, odbywając swoje spacery po parku Kościuszki, mógł robić pętlę i w jedną stronę chodzić ulicą Barbary, między ogródkiem jordanowskim a ogródkami działkowymi. Jeżeli tak, to mijał po drodze schron przeciwlotniczy, zbudowany tam podczas II wojny światowej dla katowickiego kierownictwa NSDAP. To właśnie ta masywna budowla (wyburzona niestety już kilkadziesiąt lat temu) mogła dostarczyć pisarzowi inspiracji.

Spod „Orbisu” pod budkę z piwem

Warto zwrócić uwagę, że występujące w powieści Szklarskiego ulice znajdują się w południowej części śródmieścia. Poza wspomnianymi już Młyńską (wysuniętą najdalej na północ z wszystkich), Kościuszki i Różyckiego, są to Ligonia (z katowicką rozgłośnią radiową, która też pojawia się w książce), Jordana, Wita Stwosza, Kochanowskiego. A do tego rynek i plac Miarki. Na północ od rynku w powieści Szklarskiego Katowice nie istnieją! Widocznie pisarz rzadko odwiedzał tę część miasta i nie interesował się nią zbytnio. Ciekawe swoją drogą, czy koło budki z piwem przy Kościuszki, przy której rozgrywa się jeden z epizodów książki, pisarz jedynie przechodził, czy też należał do klientów owej oazy dla piwoszy. Ta charakterystyczna pijalnia piwa mieściła się ongiś pod numerem 33a i mogą ją jeszcze pamiętać starsi katowiczanie.

W „Sobowtórze profesora Rawy” znajdziemy jeszcze kilka innych lokali. Wynajęci przez zagranicznego mocodawcę przedstawiciele katowickiego półświatka zbierają się w „Zielonym Oczku”. Swoją drogą, kilkadziesiąt lat później to samo zwykli czynić śląscy gangsterzy „Simona”. A gdzie znajduje się kawiarnia Orbis, w której również przesiadują powieściowe czarne charaktery, inwigilowane tam przez młodych bohaterów i stworzonego przez Rawę cyborga? Ano w dzisiejszym (i wcześniejszym) hotelu „Monopol”, który w tamtych czasach funkcjonował właśnie jako „Orbis”.

Popiersie Szklarski

Może Cię zainteresować:

Autor książek o Tomku Wilmowskim, Alfred Szklarski, wybrał sobie Katowice jako miejsce do życia

Autor: Katarzyna Pachelska

29/01/2023

Katowice w roku 1872

Może Cię zainteresować:

Na tych zdjęciach miasto Katowice ma dopiero 7 lat. Budowano je tak: na jednej osi domy, na drugiej przemysł

Autor: Tomasz Borówka

13/08/2023

Dżem i Ryszard Riedel

Może Cię zainteresować:

Katowice -30 lat, wyprawa pierwsza. Spacer szlakiem miejskich barów z 1992 roku. Podróż w czasie do miasta, którego już nie ma

Autor: Tomasz Borówka

05/11/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon