Katowicka katedra i niemiecki pancernik. Jak pozostałości okrętu Kriegsmarine trafiły na dach najważniejszego kościoła na Górnym Śląsku?

To trochę tak, jakby w Katowicach odkryto fragmenty Titanica. Na dachu katowickiej Archikatedry Chrystusa Króla, najważniejszego kościoła na Górnym Śląsku, znajdują się pozostałości niemieckiego pancernika. Co to za okręt i jak tam trafiły? Oglądajcie!

To coś, o czym nie przeczytacie jeszcze w żadnym przewodniku, choć katedrę w Katowicach na pozór znają wszyscy.

Na jej dachu leży kilka dziwnych, masywnych, pancernych płyt. Do czego miały służyć i skąd się wzięły? By to zrozumieć, musimy cofnąć się w czasie aż do lat poprzedzających II wojnę światową. Katedrę zaczęto budować jeszcze przed jej wybuchem, ale budowa posuwała się bardzo wolno. Wpierw zbudowano kurię biskupią. A budowa katedry po 1939 roku została wstrzymana. Na dobre ruszyła dopiero w latach 50. Były to trudne czasy dla diecezji katowickiej. W 1952 roku komuniści wygnali z Katowic biskupów Adamskiego, Bednorza i Bieńka. W zamian narzucono jej dwóch księży administratorów, tzw. wikariuszy kapitulnych - Filipa Bednorza i Jana Piskorza. Obydwaj byli współpracownikami Urzędu Bezpieczeństwa. O ironio, kolaboracja Piskorza z komunistami sprawiła, że łatwiej mu było pozyskiwać niezbędne do budowy materiały. A wśród nich - płyty pancerne z niemieckiego pancernika.

Pancerny olbrzym

I to nie byle jakiego. Równolegle z budową katowickiej katedry w Gdyni trwało podnoszenie z dna portu, a następnie rozbiórka pancernika Gneisenau. Był to jeden z najpotężniejszych niemieckich okrętów. Wielkością i siłą ognia przewyższały go tylko słynne Bismarck i Tirpitz. Wraz z bliźniaczym Scharnhorstem zaliczał się do najaktywniejszych okrętów Kriegsmarine. Razem brały udział w walkach o Norwegię, zatapiając m.in. brytyjski lotniskowiec Glorious, w śmiałym rajdzie przeciwko żegludze na Atlantyku i w tak zwanym "Marszu przez Kanał", czyl przedarciu sie z Brestu w okupowanej Francji, gdzie bazowały, do Niemiec. Zrobiły to najkrótszą drogą, przez kanał La Manche, ośmieszając Wielką Brytanię i jej flotę. Ale później szczęście się od Gneisenaua odwróciło. Podczas brytyjskiego nalotu trafiła go bomba. Wybuch i pożar amunicji spustoszyły dziób okrętu. Niemcy przerzucili go do Gdyni, będącej wtedy baza Kriegsmarine. Niby to miano go wyremontować i przebudować, ale chyba już mało kto wierzył, że to nastąpi. III Rzesza bardziej potrzebowała czołgów i samolotów, niż kosztownego pancernika. I rzeczywiście, w 1945 roku, gdy Niemcy ewakuowali Gdynię, ustawili Gneisenaua w wejściu do portu i tam zatopili. Podniesienie go było skomplikowaną operacją, która zajęła Polakom kilka lat i zakończyła się w 1951 roku.

Płyty z pancernika w Katowicach

Rozbiórka okrętu zaczęła się na dobrą sprawę jeszcze wcześniej. Jego części trafiły w różne miejsca w Polsce. Niektóre były (i są nadal) rozpoznawalne, jak np. dzwon okrętowy, łańcuch kotwiczny czy jedna z kotwic. Inne są już trudniejsze do zidentyfikowania. Jak np. płyty pancerne. Część z nich na pewno przetopiono w hutach, ale nie wszystkie. Te, które trafiły do Katowic, miały być wykorzystane jako podstawy pod wielki dźwig, podnoszący elementy kopuły katedry. Jednak władze wymogły, by projektowaną wysokość tej monumentalnej kopuły zmniejszyć. Komuniści nie życzyli sobie, by nad Katowicami - od marca 1953 roku Stalinogrodem - aż tak bardzo górowała katolicka świątynia. Plany katedry zostały więc zmodyfikowane, kopuła obniżona. Tyle tylko, że już na wcześniejszym etapie budowy umieszczono na dachu pancerne płyty pod dźwig. Ostatecznie stał się zbędny, ale płyty pozostały. I znajdują się tam do dziś. Wyjątkowy relikt zawiłej historii.

Kopuła katedry miała być wyższa

Może Cię zainteresować:

Pancernik nad Katowicami. Zapomniana tajemnica Archikatedry Chrystusa Króla

Autor: Tomasz Borówka

12/03/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon