Narodowy Dzień Powstań Śląskich

Marcin Zasada: Na 100-lecie powstań śląskich można by wyremontować 100 śląskich zabytków. Tylko co my, Finlandią jesteśmy?

Marcin Zasada: Na 100-lecie powstań śląskich można by wyremontować 100 śląskich zabytków. Tylko co my, Finlandią jesteśmy?

autor artykułu

Marcin Zasada

Czym różni się Śląsk od aborcji? W polskim Sejmie? Niczym, niczym specjalnym. Kolejny pretekst, by zaśpiewać w kabarecie. I jak tu się dziwić, że nawet cały ten Narodowy Dzień Powstań Śląskich od wejścia wygląda jak żart?

Przyzwyczaiłem się dawno, że władza lubi opowiadać o Śląsku bajki. Niestety, każda, jaką pamiętam, a pamiętam zarówno sarmackie przypowieści prezydenta Komorowskiego, jak i bogoojczyźniane uniesienia prezydenta Dudy. Przy czym to dopiero PiS wyniosło powstania śląskie to rangi narodowego mitu. Jeśli komuś to poprawi humor, mamy już pomnik Korfantego w Warszawie, a teraz będzie też powstańcze święto. Narodowe.

Czy kogokolwiek dziwi, że Polska będzie świętować rocznicę wydarzeń, dzięki którym 100 lat temu nie stała się sezonową republiką? Z tego punktu widzenia, dziwne było raczej to, że powstania śląskie przez całe lata odgrywały w „narodowej” symbolice rolę mniejszą niż legenda o Wandzie, co Niemca nie chciała. Ideologowie PiS znakomicie konturują Śląsk na modłę PRL: mieści się w nim, jak dawniej, fedrowanie, ludowa kultura, antyniemieckie fobie czy czytankowy najczęściej patriotyzm. Kiedyś działało, to czemu nie miałoby działać i dziś.

Powstanie styczniowe czcijmy w marcu

Należy przy tym pamiętać, że nasze kochane państwo organizacyjnie i sprawnościowo to jest przewracający się pechowo piłkarz Jakub Wawrzyniak. W tym ferworze nieprzewidywalności zawsze komuś może się coś zapomnieć, ktoś może nawalić albo zaspać z terminem. Bo dlaczego akurat 20 czerwca? Powiem Wam dlaczego. Z tego samego powodu, dlaczego Muzeum Bitwy Warszawskiej będzie gotowe może na 109. albo 111. rocznicę tejże (rok 1920, tak dla ścisłości). Tam jeszcze trza budować, tu chodzi tylko o akademię. I przespano setne rocznice wybuchu wszystkich kolejnych powstań, z trzecim na czele. A akademie lubią zera, więc już za miesiąc NDPŚ (Narodowy Dzień Powstań Śląskich) czcić będziemy przy okazji 100-lecia wjazdu polskiego wojska do Katowic.

Ok, a co w tym złego? To: dlaczego 27 grudnia upamiętniamy powstanie wielkopolskie? Bo wybuchło 27 grudnia. Kiedy wspomina się powstanie warszawskie? Jak sądzicie? Znając możliwości mozartów naszej polityki historycznej, powstanie styczniowe (jeśli już musimy o powstaniach…) upamiętniono by w marcu, a listopadowe, dla odmiany: 31 listopada (tego dnia, jak głosi legenda, urodził się Jan Himilsbach). III powstanie śląskie wybuchło 2/3 maja. Pomysł na śląski dzień w samym środku majowego weekendu – kto mówi „nie”? Problem w tym, że setna rocznica III powstania była przed rokiem. No ale przecież to święto na lata, będzie rocznica 101., 102. i 114. Co z tego, może w czerwcu wybory będą. Liczy się tylko tu i teraz.

Pytania są? Odpowiedzi też są

Lepiej chyba myśleć, że to organizacyjnie coś nie pykło, bo w przeciwnym razie znów trzeba by biadolić, że Ojczyzna traktuje nas z deka protekcjonalnie. Tyle mówienia o śląskim bohaterstwie, o śląskiej krwi przelanej za Rzeczpospolitą, a gdy w końcu… Gdy w końcu powstańcom śląskim dadzą ich dzień w kalendarzu świąt państwowych, będzie to rocznica defilady na ulicy Warszawskiej w Katowicach. Nawet ja dziwię się, że ktoś uznał, że to znakomity pomysł, a śląscy posłowie, niemal w komplecie przyklasnęli i pojechali na weekend do domów.

W cieniu akademii, która już w czerwcu pozostają oczywiście pytania, czym powstania śląskie były i po co, bo rzeczywistość to dużo bardziej skomplikowana niż legenda ludowa o szlachetnych Ślązakach, którzy poszli się bić o „powrót do Macierzy”. Pytania są, ale od dawna są też odpowiedzi i nie wiem, czemu ciągle domagamy się ich od premierów, prezydentów i ministrów. Zmarły niedawno prof. Zygmunt Woźniczka, którego trudno byłoby posądzać o proniemiecki rewizjonizm, 15 lat temu tłumaczył, że powstania widziane ze śląskiej perspektywy, były tragedią, która podzieliła Śląsk i – uwaga – wojną domową, która podzieliła śląskie rodziny. Służę autoryzowanymi cytatami z profesora. I z paru innych profesorów.

Nie przekreśla to wcale pragnień tych Ślązaków, którzy śnili o Polsce. Problem w tym, że i oni zostali wciągnięci do brutalnej wojny, którą rozgrywały wówczas dwa wrogie państwa. Skończyła się ona tak, że Polsce przyznano 1/3 obszaru plebiscytowego, w tym większość potencjału przemysłowego. W tym sensie Polska wygrała powstanie, które było dobrze zaplanowanym przedsięwzięciem politycznym i wojskowym. Jednym z niewielu takich w polskiej historii w XX wieku. Nie dziwi mnie, że Polska czci powstania śląskie. Dziwi, że dotąd tego nie robiła. Bez Śląska II RP byłaby państwem rolniczym, biednym, zacofanym, zrujnowanym wojną.

Tu jest Polska!

Jeśli ominęła Państwa debata sejmowa na temat powstań (był już prawie weekend), służę kilkoma skrótami. Sporo czytankowego pitu pitu, przecinanego tyradą posła Kowalskiego (Ślązacy są Polakami, a ci co nie są, to Niemce) i głosem z drugiej strony lustra posła Brauna („Na rocznicę powstań zaprośmy separatystów z Donbasu”). Niczego innego się nie spodziewałem, choć np. pomysł remontu 100 śląskich zabytków na 100-lecie powstań byłby czymś. Ale co my? Finlandia jesteśmy? Tu jest Polska. Tu się stawia grające ławko-lodówki, a nie jakieś biblioteki.

Tym bardziej pogłębionej refleksji nad śląską historią oczekiwałbym od śląskich samorządowców, na czele z marszałkiem województwa. Do defilad i akademii mamy już komplet w Warszawie. Śląska perspektywa zawsze jest nieco inna i uczciwość nakazywałaby, by i ją chociaż zauważać.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon