6 lipca 2025 roku, około godziny 17:40, na stacji Pierściec w powiecie cieszyńskim doszło do poważnego incydentu kolejowego. Pociąg pasażerski relacji Wisła Głębce – Racibórz minął semafor wyjazdowy „D”, który wskazywał sygnał „Stój”. Choć w oficjalnym raporcie błędnie podano lokalizację jako „Sosnowiec”, nie ulega wątpliwości, że chodziło o stację na trasie przez Skoczów, Żory i Rybnik. W wyniku zdarzenia wstrzymano ruch pociągów na 37 minut, opóźniono sześć składów pasażerskich, a feralny pociąg odjechał dopiero o 20:03 jako skład służbowy do Rybnika. Na szczęście nie doszło do kolizji ani wykolejenia. Ale co właściwie się wydarzyło?
Czerwone światło na semaforze
Aby zrozumieć wagę sytuacji, trzeba wiedzieć, czym jest semafor wyjazdowy. To sygnalizator świetlny, który reguluje wyjazd pociągu ze stacji na szlak - czyli odcinek torów między stacjami. Jeśli pokazuje sygnał S1, czyli czerwone światło, maszynista ma obowiązek zatrzymać się przed nim i nie może kontynuować jazdy bez wyraźnego zezwolenia - na przykład w postaci sygnału zastępczego lub rozkazu pisemnego. Przejazd przy czerwonym świetle to jedno z najpoważniejszych naruszeń przepisów w ruchu kolejowym. Może prowadzić do zderzenia z innym pociągiem, wjazdu na zajęty tor lub wykolejenia. W Pierśćcu pociąg opuścił stację bez zgody dyżurnego ruchu, co natychmiast uruchomiło procedury bezpieczeństwa i wstrzymało ruch na całym odcinku.
Co mogło się stać? Choć szczegóły bada komisja, możliwych scenariuszy jest kilka. Najbardziej prawdopodobny to błąd maszynisty - nieuwaga, zmęczenie lub błędna interpretacja sygnału. Nie można jednak wykluczyć usterki technicznej, na przykład awarii sygnalizacji lub układu hamulcowego. Istnieje też możliwość nieporozumienia z dyżurnym ruchu - być może maszynista oczekiwał sygnału zastępczego, który nie został nadany, lub odebrał sygnał niezgodnie z intencją dyżurnego.
Historia ostrzega
Choć tym razem skończyło się tylko na opóźnieniach, historia polskiej kolei zna przypadki, w których podobne błędy kończyły się tragicznie. Najbardziej znanym jest katastrofa pod Szczekocinami z 3 marca 2012 roku. Wówczas dwa pociągi pasażerskie zostały błędnie wyprawione na ten sam tor — z użyciem sygnałów zastępczych, mimo braku pewności co do wolności szlaku. W zderzeniu zginęło 16 osób, a 61 zostało rannych. Wcześniej, 4 czerwca 1981 roku, między Osieckiem a Jaźwinami pociąg osobowy minął semafor „Stój” i wjechał na tor zajęty przez skład towarowy. Zginęło 25 osób. Podobny scenariusz miał miejsce w Ursusie w 1990 roku, gdzie maszynista ekspresu nie zauważył czerwonego światła i najechał na stojący pociąg osobowy. Bilans: 16 ofiar śmiertelnych i 64 rannych.
Wszystkie te przypadki pokazują, że pominięcie semafora „Stój” to nie drobna pomyłka, lecz potencjalna katastrofa. Dlatego każde takie zdarzenie musi być traktowane z najwyższą powagą. Wymaga dokładnego zbadania przyczyn, przeglądu procedur i — jeśli trzeba — dodatkowych szkoleń dla personelu. To także przypomnienie, że bezpieczeństwo na kolei to nie tylko technika, ale przede wszystkim odpowiedzialność ludzi.

Może Cię zainteresować:
Wykolejenie pociągu w Żywcu – poważne zakłócenia w ruchu kolejowym

Może Cię zainteresować: