Złowrogi i nieco zapomniany obóz NKWD w Toszku. Tu zginęło więcej osób niż w owianej złą sławą Zgodzie

Więzienie NKWD w Toszku działało tylko kilka miesięcy, jednak zapisało się w pamięci jako miejsce wyjątkowo złowrogie. Pochłonęło kilka tysięcy ludzkich istnień. „Tiurmy NKWD nr 2 Tost” nie przeżył co drugi z przetrzymywanych tam więźniów.

Wikipedia
Toszek. Kiedyś obóz NKWD. Dzisiaj szpital psychiatryczny

Nakładem Instytutu Pamięci Narodowej i Muzeum w Gliwicach ukazało się drugie wydanie książki "Tiurma NKWD nr 2 Tost". Drugie wydanie jest czymś więcej niż wznowieniem i poważnie różni się od pierwszego, które ukazało się w przed pięciu laty pod tytułem "Tiurma-łagier Tost, historia obozu NKWD w Toszku w 1945 roku". Zmianie uległ nie tylko tytuł (ten nowy doprecyzowuje nazwę więzienia, obozem nazywanego potocznie). Autorzy - Sebastian Rosenbaum, Bogusław Tracz i Dariusz Węgrzyn - wykorzystali dużo nowych materiałów źródłowych, m.in. dokumenty sowieckie z Państwowego Archiwum Federacji Rosyjskiej.

O pełnej grozy historii tej placówki naucza się w szkołach, odbywają się uroczystości komemoracyjne, napisano dziesiątki artykułów prasowych; więzienie obecne jest w literaturze badawczej zarówno polskiej jak i niemieckiej - piszą autorzy we wstępie.

Warto przypomnieć, że tym pierwszym polskim historykiem, który podjął tematykę więzienia w Toszku i wydał pierwszą o num naukową publikację - artykuł pod tytułem "Obóz NKWD w Toszku" był prof. Zygmunt Woźniczka w 2002 r.

Książka została podzielona na dwie części. Pierwsza to naukowa monografia. Więzienie, jego zwierzchnicy, więźniowie, warunki bytowe, szykany i znęcanie się, próby ucieczki, wyżywienie, choroby, śmiertelność, pochówki - szczegółowy opis tych wszystkich zagadnień składa się na anatomię koszmaru, jakim był sowiecki obóz w Toszku.

Drugą część książki tworzą relację świadków - byłych więźniów oraz tych, którzy starali się nieść im pomoc, m.in. mieszkańców Toszka. Także w drugim wydaniu pozostają one zdecydowanie najtrudniejszymi i najbardziej przygnębiającymi w odbiorze partiami książki.

Z zapisków więźnia Ernsta Bartla:

4 sierpnia
Pięciu ludzi, jeden chleb. Minęło już prawie dwanaście tygodni i nie wiemy, dlaczego wcąż jeszcze musimy cierpieć. Nie dopuściliśmy się żadnych wykroczeń, byliśmy posłuszni i wykonywaliśmy naszą służbę.
6 sierpnia
Pięciu ludzi, jeden chleb. Znów jeden z nas zmarł. Co dzień jest nas mniej. Niech nas Bóg ma w swojej opiece. (...)
9 sierpnia
Kolejny zgon.
16 sierpnia
O 6.00 wymarsz do Toszka, marsz przez 38 km. wiosce Mildenau ludność miejscowa dobrze nas przyjęła. Dużo jedzenia i mleka.
27 sierpnia
Do sześciu dni mają zacząć się zwolnienia. Oby Bóg darzył.

Niestety nie podarzył... Kolejne zapiski mówią o chorobach i dalszych zgonach. Dwa miesiące i jeden dzień później zmarł też sam autor.

Równie przejmujące są relacje (w formie listów do rodzin) świadków ostatnich chwil innych zmarłych więźniów, jak Georg Jaroschek, Georg Böhme czy (prawdopodobnie) Martin Funke. Jedynie o ton mniej wstrząsająco wybrzmiewają relacje ocalałych, jak Max Hahn, Gerhard Klopsch Friedrich Richter i inni, którym los pozwolił przetrwać i dać świadectwo o tym, czym było więzienie NKWD w Toszku.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon