Max Alpert/Wikipedia
Sowieci w Ostrawie (fotografia propagandowa)

Ostatnie strzały 1945 roku. Bitwa o Bramę Morawską i Śląsk Opawski

Osiemdziesiąt lat temu, w maju 1945 roku, na Śląsku rozbrzmiewały ostatnie strzały II wojny światowej. Jednymi z ostatnich starć na froncie wschodnim były walki o Bramę Morawską i Śląsk Opawski. W obliczu nadciągającej Armii Czerwonej Niemcy desperacko bronili strategicznych pozycji, lecz sowiecka przewaga nieuchronnie prowadziła do ich klęski. Tamta wojna dobiegła końca, ale pamięć o tamtych wydarzeniach pozostaje ważną częścią naszej historii. Ku przestrodze i refleksji, by nigdy więcej nie dotknął nas taki konflikt.

Operacja morawsko-ostrawska Armii Czerwonej była jedną z jej ostatnich wielkich ofensyw podczas II wojny światowej i jedną z ostatnich wielkich bitew na froncie wschodnim.. Trwała od 10 marca do 5 maja 1945 roku. Działania wojenne toczyły się wtedy na terenach Śląska Cieszyńskiego oraz Opawskiego i Moraw. Sowieckim celem było zdobycie Ostrawy, ważnego ośrodka przemysłowego, ale przede wszystkim przełamanie niemieckiej obrony w Bramie Morawskiej. Co miało na celu otworzyć drogę do dalszej ofensywy przez Morawy do Czech. Zdobycie Ostrawy, przełamanie niemieckiej obrony w Bramie Morawskiej i na Śląsku Opawskim, otwarło Sowietom drogę do Pragi.

Dlatego od marca 1945 roku Brama Morawska stała się strategicznym rejonem oporu niemieckiego w obliczu nadciągającej Armii Czerwonej. Była to ostatnia poważna przeszkoda terenowa na drodze Sowietów ze Śląska do Czech i Austrii, a jej położenie sprawiło, że walki o ten obszar były wyjątkowo zacięte. Niemcy, zdając sobie sprawę z konsekwencji utraty tej pozycji, w miarę możliwości wzmocnili tam swoje siły i by opóźnić ofensywę wykorzystali zarówno dawne czeskie, żelbetowe fortyfikacje obronne, które powstały jeszcze w latach 30. XX wieku., jak i naturalne ukształtowanie terenu. Jednak Armia Czerwona metodycznie przełamywała niemiecką obronę, wykorzystując przewagę liczebną zarówno w sile żywej, jak i w nasyceniu uzbrojeniem. Niemcy desperacko próbowali utrzymać swoje pozycje, ale ich sytuacja z tygodnia na tydzień stawała się coraz bardziej beznadziejna.

W obliczu klęski

Po zdobyciu Wiednia przez Armię Czerwoną w kwietniu 1945 roku niemieckie dowództwo zdało sobie sprawę, że front południowy zaczyna się załamywać. W odpowiedzi na postępy Sowietów rozpoczęto chaotyczne (jak się miało okazać) przesunięcia wojsk, próbując wzmocnić linie obronne w rejonie Moraw i Śląska Opawskiego. W ten sposób Ostrawa i Opawa stały się ośrodkami oporu, na których Wehrmacht próbował zatrzymać sowiecką ofensywę.

Do uciążliwych problemów po stronie niemieckiej należały nie tylko niedobory uzbrojenia i sprzętu, ale także rosnące wyczerpanie żołnierzy. Tak fizyczne jak i psychiczne. Dotyczyło to również dowódców, z których wielu zwątpiło już w korzystny dla Niemiec wynik wojny i z rezygnacją godziło się z bliską katastrofą III Rzeszy (tę zaś wieszczyły wszystkie znaki na niebie i ziemi). Ale z pewnością nie należał do nich dowodzący Grupą Armii Środek generał (od 4 kwietnia 1945 feldmarszałek) Ferdinand Schörner,

Schörner i Heinrici: dwa oblicza dowodzenia

Ferdinand Schörner to jeden z najbardziej kontrowersyjnych dowódców niemieckich podczas II wojny światowej. Jego kariera wojskowa, pełna sukcesów taktycznych, brutalnych decyzji i bezwzględnej lojalności wobec Hitlera, czyni go postacią niezwykle niejednoznaczną.

Schörner był ceniony za swoje zdolności dowódcze i umiejętność prowadzenia wojsk w trudnych warunkach. Jako dowódca Grupy Armii Środek w 1945 roku starał się utrzymać niemiecką obronę na froncie wschodnim, mimo że sytuacja była już beznadziejna. Wcześniej, podczas kampanii bałkańskiej i walk na froncie wschodnim, wykazał się skutecznością w organizowaniu obrony i przeprowadzaniu kontrataków. Jego zdolność do szybkiego reagowania na zmieniające się warunki na polu bitwy sprawiła, że był jednym z bardziej efektywnych dowódców Wehrmachtu. Jednak jego metody dowodzenia budziły ogromne kontrowersje.

Schörner był znany z niezwykle surowego traktowania swoich żołnierzy – karał ich bezwzględnie za najmniejsze oznaki słabości. A co dopiero za dezercję, za którą przewidywał jedynie najwyższy wymiar kary. W 1945 roku wydał rozkaz, zgodnie z którym każdy żołnierz napotkany za linią frontu bez pisemnych rozkazów miał zostać natychmiast rozstrzelany. Jego brutalność sprawiła, że był znienawidzony przez wielu niemieckich żołnierzy, którzy uważali go za bezlitosnego tyrana.

Schörner był jednym z najbardziej lojalnych dowódców Hitlera. W przeciwieństwie do wielu innych generałów, którzy w ostatnich miesiącach wojny zaczęli dystansować się od nazistowskiego przywódcy, Schörner pozostał mu wierny do samego końca. Hitler darzył go szczególnym zaufaniem (ostatecznie, w swoim testamencie politycznym z 29 kwietnia 1945 roku, mianował go naczelnym dowódcą wojsk lądowych). Fanatyczna lojalność Schörnera wobec Hitlera sprawiła, że był i jest postrzegany jako jeden z najbardziej ideologicznych dowódców Wehrmachtu.

Z kolei jakby przeciwieństwem Schörnera był stojący na czele 1. Armii Pancernej generał Gotthard Heinrici. Jeden z najbardziej cenionych dowódców Wehrmachtu, szczególnie za umiejętności defensywne, był znany ze swojej przezorności, osobistej odwagi oraz niezależnych decyzji, które często nie były akceptowane przez wyższe dowództwo, ale przynosiły sukcesy na polu walki. Heinrici był otaczany wielkim szacunkiem zarówno przez swoich podwładnych, jak i wyższych dowódców. Żołnierze 1. Armii Pancernej darzyli go ogromnym uznaniem, a jego decyzje, choć nie zawsze zgodne z rozkazami, były uzasadnione i przynosiły sukcesy na froncie. prawdzie tylko obronne, ale i one w latach 1944-1945 budziły respekt. Religijność i moralne podejście Heinriciego do wojny sprawiały, że nie był ulubieńcem nazistowskich przywódców. Tym bardziej, że wbrew rozkazom Hitlera nie stosował taktyki „spalonej ziemi”.

Heinrici do dziś pozostaje postacią, której taktyczne podejście do wojny budzi podziw historyków i wojskowych. Jego zdolność do przewidywania ruchów przeciwnika i skutecznego zarządzania obroną czyniła go jednym z najlepszych dowódców defensywnych II wojny światowej. Jednak na froncie broniącym Sowietom przejścia do Czech właśnie takiego uzdolnionego dowódcy miało w krytycznej chwili zabraknąć. 20 marca 1945 roku Heinrici został przeniesiony i obarczony zadaniem, które miało okazać się nawet ponad siły tego błyskotliwego generała: powstrzymania decydującego, zmasowanego sowieckiego szturmu przez Odrę na Berlin.

W beznadziejnej walce

Tymczasem Armia Czerwona zwiększyła intensywność natarcia, podejmując zmasowane ataki na pozycje niemieckie w rejonie Bramy Morawskiej. Walki o nią były zaciekłe – Niemcy wiedzieli, że utrata tego regionu oznacza zagrożenie ich kontroli nad Czechami. Jednak przewaga liczebna i sprzętowa Armii Czerwonej sprawiała, że obrona niemiecka zaczęła się stopniowo załamywać. W kolejnych dniach kwietnia 1945 roku sytuacja niemieckich sił obronnych w rejonie Ostrawy i Opawy stawała się coraz bardziej krytyczna. Oddziały Wehrmachtu, choć początkowo odpierające ataki, były najzwyczajniej przemęczone, coraz mocniej zdekompletowane i bez nadziei na otrzymanie znaczących uzupełnień. Próby utrzymania frontu opierały się na wykorzystaniu improwizowanych pozycji obronnych oraz na resztkach uzbrojenia i sprzętu, które udało się zachować i zgromadzić po wcześniejszych porażkach.

W tym okresie szczególnie zaciekłe walki toczyły się na kierunku Ostrawy. Starcia przybrały chaotyczny charakter – oddziały Wehrmachtu, niegdyś o legendarnie wręcz perfekcyjnej organizacji, teraz działały w rozproszeniu, często bez jasnych rozkazów. Niemieckie dowództwo coraz wyraźniej dostrzegało nieuchronność klęski. Mimo rozpaczliwych prób utrzymania swoich pozycji, Wehrmacht nie był już w stanie skutecznie odpierać kolejnych uderzeń Armii Czerwonej. Oddziały niemieckie, coraz bardziej wyczerpane i rozbite, zaczęły wycofywać się w kierunku południowym, licząc na dotarcie do lepiej przygotowanych linii obronnych w Czechach. Tak jakby można było jeszcze na takowe liczyć...

Niemcy tracą Ostrawę

Na początku maja 1945 roku walki o rejon Ostrawy osiągnęły swoją kulminację. Armia Czerwona, mając już pełną przewagę zarówno liczebną, jak i operacyjną, rozpoczęła ostatnie natarcie, które miało definitywnie rozstrzygnąć losy niemieckiej obrony. Niemieckie jednostki były już w dużej mierze rozbite, coraz bardziej szwankowało dowodzenie i koordynacja działań, a morale żołnierzy było w katastrofalnym stanie. Wielu z nich zdawało sobie sprawę, że wojna w Europie dobiega końca, a dalszy opór nie ma sensu. Z drugiej strony, perspektywa sowieckiej niewoli nie skłaniała do składania broni. Wręcz przeciwnie, świadomość tego, z jakim przeciwnikiem ma się do czynienia, wzmagała determinację do dalszej walki.

Dlatego w niektórych rejonach nadal toczyły się zacięte starcia. Walki uliczne w Ostrawie przybrały niemal apokaliptyczny charakter. Ruiny, zniszczone budynki i wszechobecny ogień artylerii sprawiały, że kolejne miasto zaczęło przypominać najokropniejsze pola bitewne wojny.

Pod koniec kwietnia 1945 roku broniący Ostrawy 671. pułk grenadierów oraz cała 371. Dywizja Piechoty, w skład której wchodził, znajdowały się w krytycznej sytuacji. Niemieckie oddziały, rozciągnięte na przedmieściach Ostrawy, były zmuszone do prowadzenia walk w warunkach coraz większego chaosu. Niemcy próbowali utrzymać pozycje na obrzeżach miasta, wykorzystując improwizowane punkty oporu. Grenadierzy 671. pułku walczyli w ciasnych uliczkach, starając się spowolnić sowieckie natarcie. Radzieckie jednostki metodycznie przełamywały kolejne linie obrony, wykorzystując przewagę liczebną i artyleryjską. Po przełamaniu pierwszej linii obrony Rosjanie wdarli się do śródmieścia. 30 kwietnia niemieckie siły zaczęły wycofywać się w kierunku Odry, porzucając dużą część ciężkiego sprzętu i artylerii, a także rannych. 1 maja w mieście nie pozostał już żaden zdolny do walki żołnierz niemiecki. Ostrawa była w rękach Armii Czerwonej. Dotknięta poważnymi zniszczeniami od ostrzału artyleryjskiego i bombardowań lotniczych, obejmującymi budynki mieszkalne, zakłady przemysłowe czy mosty, i tak mogła mówić o stosunkowym szczęściu w porównaniu z tym, co parę dni wcześniej spotkało Opawę.

Tragedia Opawy

Walki o Opawę w kwietniu 1945 roku były jednym z ostatnich dramatycznych epizodów wojny na Śląsku, pochłaniając życie tysięcy żołnierzy i cywilów. Miasto, owładnięte ogniem i zniszczeniem, stało się terenem zaciekłych starć, w których obrońcy niemieckiej 1. Dywizji Narciarskiej pod dowództwem generała Wilhelma Hundta desperacko usiłowali powstrzymać radziecką ofensywę.

Rosjanie zbliżyli się do miasta, a ich artyleria nieustannie bombardowała dzielnice Opawy, zamieniając je w płonące ruiny. W nocy z 21 na 22 kwietnia śmierć zaczęła zbierać swoje żniwo na pierwszej linii frontu – eksplozje rozrywały budynki, a gruz i płomienie otaczały żołnierzy i mieszkańców. Rozpoczęły się zaciekłe walki. W wyniku sowieckiego ostrzału płomienie pochłaniały kolejne dzielnice, a zabudowa obracała się w ruiny. Elitarni narciarze Hundta bronili się zaciekle, ale przewaga Sowietów była nieubłagana. Jednak walki uliczne trwały godzinami, a w kolejnych dniach Niemcy podejmowali desperackie próby utrzymania pozycji, pomimo coraz większych strat.

W ostatniej fazie walk o miasto ogień trawił kolejne dzielnice. Pożary szalały, artyleria wciąż grzmiała, a żołnierze dywizji Hundta walczyli do ostatka, choć wiedząc, że los miasta jest przesądzony.

23 i 24 kwietnia walki osiągnęły punkt kulminacyjny – w tym czasie miasto było całkowicie otoczone, a radzieckie oddziały metodycznie przełamywały niemiecką obronę. Hundt, znajdując się na pierwszej linii, nieustannie starał się podtrzymać morale żołnierzy, lecz jego siły były coraz bardziej rozbite. 25 kwietnia nadszedł ostateczny cios – Rosjanie wdarli się do centrum Opawy, zmuszając Niemców do rozpaczliwego odwrotu.

Nakazano odwrót, jako że miasto płonęło ze wszystkich stron - wspominał niemiecki oficer.

Nieustępliwy Hundt zginął w ogniu walki. Miasto płonęło, budynki waliły się w gruzy, a ulice zaścielały ciała poległych.

Opawa przemieniła się w wypalony grobowiec. Miasto, które przez wieki było miejscem gospodarczej prosperity i rozwoju kultury, stanowiło teraz teraz cmentarzysko ruin. I najtragiczniejszy chyba symbol tych ostatnich dni wojny na Śląsku...

Finał

Po zdobyciu Opawy przez Armię Czerwoną sytuacja na Śląsku Opawskim stała się jasna – Niemcy definitywnie tracili resztki kontroli nad tym obszarem, a droga do dalszej ofensywy Sowietów w kierunku Moraw i Czech została otwarta. W regionie pozostawały jeszcze pojedyncze punkty niemieckiego oporu, ale było już jasne, że ich utrzymanie jest niemożliwe. Oddziały Wehrmachtu były już tak wyczerpane, że zdolność bojowa wielu z nich spadła do minimum. Na początku maja 1945 roku niemieckie jednostki na Śląsku Opawskim znajdowały się więc w rozpaczliwej sytuacji. Wehrmacht, zmuszony do odwrotu na południe, próbował jeszcze organizować lokalne kontrataki, lecz jego siły były już zbyt wyczerpane, a zasoby skrajnie nikłe.

Do 5 maja niemal cały Śląsk Opawski znalazł się pod kontrolą Sowietów, a resztki niemieckich oddziałów wycofywały się w kierunku Czech.

Ostatnie dni działań wojennych były chaotyczne. Niektórzy dowódcy próbowali jeszcze organizować punkty obrony, ale siły Wehrmachtu były tak osłabione, że nie istniały już realne możliwości skutecznego kontynuowania walki. Niemieckie jednostki, pozbawione spójnego dowodzenia i zapasów, często działały już na własną rękę, licząc na cudowne odwrócenie losów bitwy lub możliwość wycofania się do Czech. Tak by skapitulować przed Amerykanami i uniknąć budzącej (słusznie skądinąd) postrach sowieckiej niewoli. Próby utrzymania jakichkolwiek, choćby lokalnych pozycji były już tylko symboliczne – brakowało amunicji, komunikacja między jednostkami była przerwana, a morale żołnierzy na skraju załamania.

Armia Czerwona, kontynuując ofensywę, z każdym kolejnym dniem przejmowała kontrolę nad kolejnymi obszarami Moraw i Czech, izolując i likwidując resztki niemieckiego oporu. Po tym, jak niemiecka obrona na Śląsku Opawskim i Morawach została przełamana, Sowieci mogli przejść do finalnego etapu swojej ofensywy na Czechy. III Rzesza znajdowała się już na skraju ostatecznego upadku, a kolejne dni miały przynieść ostateczne zakończenie wojny w Europie.

Sowiecka fala przelała się przez Bramę Morawską, z Górnego Śląska na Śląsk Opawski i dalej, na Morawy i Czechy. Dla tej części Europy świtał nowy, trudny okres historii.

Iwan Koniew

Może Cię zainteresować:

Górny Śląsk 1945. Genialna strategia Koniewa to mit, a operacji „Złote wrota” nigdy nie było

Autor: Tomasz Borówka

12/01/2025

25 Gwardyjska Brygada Zmechanizowana w natarciu na Prudnik

Może Cię zainteresować:

Na południowy zachód od miasta Opola. Mija 80 lat od wielkiej bitwy na Górnym Śląsku w marcu 1945 roku

Autor: Tomasz Borówka

23/03/2025

Volkssturm

Może Cię zainteresować:

Rozstrzelany Volkssturm. Zapomniane zbrodnie na Ślązakach w 1945 roku

Autor: Tomasz Borówka

07/03/2025