Powiat Tarnogórski sprzedaje pałac w Łubiu
Na Górnym Śląski nie trudno natrafić na pamiątki po dawnej świetności regionu. Rezydencje, wille i zamki upiększają krajobraz wielu miejscowości. Nie brakuje ich także w powiecie tarnogórskim. Oprócz najbardziej znanych, jak pałac w Nakle Śląskim, w Brynku czy kompleks parkowy w Świerklańcu, znajdziemy tu też wiele innych perełek. Jedną z nich jest rezydencja w Łubiu, w gminie Zbrosławice.
Została ona wybudowana w XIX wieku przez przedstawiciela szkockiej rodziny Baildonów, która zamieszkała na Górnym Śląsku. Po II wojnie światowej budynek niszczał. W końcu utworzono tam ośrodek dla osób chorych psychicznie i upośledzonych. Do niedawna w zabytkowych wnętrzach mieścił się Dom Pomocy Społecznej.
Władze powiatu postanowiły wybudować nowy obiekt dla podopiecznych DPS. Budynek powstał w Tarnowskich Górach przy ulicy Kościelnej. Miał zapewnić mieszkańcom nowoczesne warunki. Tak powstał Dom Pod Aniołem w Strzybnicy. Nowy DPS otwarto oficjalnie na początku marca 2025 r. Co w takim razie z pałacem w Łubiu? Lokalny samorząd zdecydował, że obiekt nie pełni już ważnej funkcji, a jego utrzymanie pociąga za sobą niepotrzebne koszty. Zabytek postanowiono sprzedać. Debatowano o tym podczas sesji Rady Powiatu w kwietniu. Większość jej członków opowiedziała się za zbyciem obiektu. Działki łącznie obejmują obszar ponad 3 hektarów powierzchni. Na ich terenie znajduje się m.in. pałac, kapliczka oraz budynki gospodarcze.
Nabycie rezydencji w Łubiu wiąże się nie tylko z kosztem samego zakupu. Zabytek jest dość zaniedbany, więc trzeba wyłożyć sporo pieniędzy na remont. Odnowienia potrzebuje na przykład dach obiektu. To z kolei wymagać będzie konsultacji z konserwatorem. Do rejestru zabytków wpisane są działki razem z: pałacem, budynkiem gospodarczym i parkiem krajobrazowym.
Od szkockiego inżyniera do perełki w Łubiu
Górny Śląsk w początkach najbardziej industrialnego okresu przyciągał wiele osób, także z zagranicy. Swoje nowe miejsce znajdowali tam nie tylko robotnicy, ale także inwestorzy i przemysłowcy. Wśród nich znalazł się szkocki inżynier John Baildon. Do dziś znany jest jako jeden z ojców współczesnego hutnictwa. Znacząco przyczynił się do rozwoju śląskich miast, a jego ród osiadł w regionie. Syn Johna, Artur, postanowił wybudować w Łubiu pałac. W założeniach miała to być raczej skromna rezydencja. Co ciekawe, sam John Baildon nigdy tu nie mieszkał.
"Przestronna kawalerka" nie przetrwała jednak długo. Wnuk Artura - Erwin von Bergwelt-Baildon postanowił dodać splendoru rezydencji dziadka. Na początku XX wieku pałac przebudowano w stylu neoklasycystycznym.
Gmach postawiono na planie litery L, z dłuższym skrzydłem od strony wschodniej; ma trzy kondygnacje. Dach jest mansardowy, z centralnie umieszczonym belwederem, czyli cylindryczną wieżyczką widokową. Skierowana ku południowi elewacja frontowa została ozdobiona czterokolumnowym portykiem z tympanonem, na którym dojrzeć można kartusz z herbem Baildonów. W tylnej elewacji dominuje wieża z ostrosłupowym hełmem. Do dnia dzisiejszego przetrwały nieliczne elementy oryginalnego wyposażenia, m.in. kominki, stropy i sztukaterie - podaje Śląska Organizacja Turystyczna.
II wojna światowa pozbawiła Baildonów pałacu. Obiekt, jak wiele innych w okolicy, padł ofiarą realiów PRL-u, choć niektórzy są zdania, że to uratowało mu życie. W latach 50. utworzono w nim miejsce pobytu 150 osób chorych psychicznie i z upośledzeniami. Już w czasach nowego ustroju rezydencja została wyremontowana.
Do 2025 roku znajdował się tam Dom Pomocy Społecznej, a teraz czeka na nowego właściciela i nowe koncepcje. Być może podzieli los odrestaurowanego pałacyku w pobliskiej Szałszy? W czerwcu w ramach Kierunku GZM Łubie odwiedziło Stowarzyszenie Wrazidlok, które organizuje wycieczki po mniej znanych atrakcjach Górnego Śląska. Może to początek kolejnego etapu w historii zabytku?

Może Cię zainteresować:
Hrabiowie, damy i własny Disneyland. Zobaczcie, jak kiedyś wyglądał pałac w Nakle Śląskim

Może Cię zainteresować: