Kapliczka

Peter Wiescholek: Sentymentalny tekst o pewnej kapliczce…

Na rozstaju polnych dróg, gdzieś w prastarej górnośląskiej krainie na lewym brzegu Odry, stoi od przeszło 200 lat pewna kapliczka.

Stosunkowo niedawno kraina ta została przez propagandystów bądź dyletantów (w tym konkretnym przypadku jedno nie wyklucza drugiego) nazwana Opolszczyzną. Zapewne (i tu mały żart) dla odróżnienia od Katowicczyzny… Oczywiście zabiegi wyżej wymienionych „poprawiaczy historii” nie byłyby najmniejszej uwagi warte, gdyby nie fakt skuteczności owej propagandy. I to wśród najbardziej zainteresowanych, czyli Górnoślązaków! Najczęściej tych, którzy odmawiają prawa do prawdziwie górnośląskiego rodowodu nieszczęśnikom nie mogącym wylegitymować się co najmniej 200-letnim Sztambaumym. I podejrzliwie patrzą na każde małżeństwo zawarte poza rodzinną wsią. Ileż razy już od nich słyszałem, że ktoś tam pochodzi ze Opolszczyzny ale tera miyszko na Ślonsku.

Czasami myślę (i tu wchodzę we wspomniane sentymentalne klimaty) jak dobrze by było, gdyby ta kapliczka umiała mówić. Ileż ciekawych rzeczy mogłaby nam opowiedzieć. O wichurach i powodziach które przetrwała. O pielgrzymach udających się do klasztoru na pobliskiej Świętej Górze Górnoślązaków. O pobożnym górnośląskim ludzie proszącym o zdrowie i pomyślne żniwa. O przemarszach wojsk różnorakich, naszych i obcych. A nawet takich, które w jedną stronę maszerowały jako obce, by wrócić już jako nasze. Oczywiście wcale się nas o zdanie w kwestii tej nagłej zmiany nie pytając…

Może zapamiętała mojego prapradziadka Cyprijana, który w roku 1870 stanął w jej cieniu, by pożegnać się z Hajmatem i pomodlić o pomyślność w drodze na wschód (o tak, wtedy jeszcze Zachód był na wschodzie). W drodze za pracą i lepszym życiem w przemysłowej części Górnego Śląska. W drodze do mitycznego miasteczka Kattowitz które dopiero co otrzymało prawa miejskie i (o czym powszechnie opowiadano) potrzebowało każdego murarza. I odszedł Cyprijan, czwarty syn zagrodnika Johanna, z jej wspomnieniem w sercu.

Tak samo żegnała nasza kapliczka trzy ćwierci wieku później setki i tysiące uciekinierów i wypędzonych. Wypędzonych z ziemi swych ojców i dziadów… Najpierw stłoczonych w polskich wagonach towarowych, 30 lat później tak samo stłoczonych w Polskim Fiacie 126, dorobku całego życia w Polsce Ludowej. Ale wtedy już nie jako wypędzeni a wysiedleni i „późno wysiedleni” Niemcy (według nomenklatury niemieckiej, choć zazwyczaj było to „wysiedlenie na własną prośbę” na które czasami czekało się całymi latami). Bądź też w polskim rozumieniu zwykli emigranci, łasi zachodnioniemieckiego dobrobytu. Oficjalnie zaś zdrajcy, renegaci i odszczepieńcy.

Stara kapliczka, niby jedna z wielu a jednak szczególna. Nieprzemijalnie piękna.

Choć czy naprawdę nieprzemijalnie…?

Na rozstaju polnych dróg, gdzieś w prastarej górnośląskiej krainie na lewym brzegu Odry, stała sobie od przeszło 200 lat pewna kapliczka. Właściwie ciągle stoi, ale…

Kilka lat temu, zapewne staraniem miejscowej ludności, kapliczkę wyremontowano! Na fotografii poniżej widać wynik tej, podjętej z pewnością w dobrej wierze, inicjatywy.

Może to jednak dobrze, że kapliczki nie potrafią mówić?


Ach, te cukierki! Na Śląksku od 1923

Może Cię zainteresować:

Peter Wiescholek: Górnoślązacy poznali słodycze dopiero w 1923 roku, serio? Polukrowana historia z "Hanki"

Autor: Peter Wiescholek

25/04/2025

Karty skat

Może Cię zainteresować:

Szkaciorze w mikołowskij laubie. "Jerona, to bydzie drogi szpil!". Peter Wiescholek o dawnych czasach

Autor: Peter Wiescholek

21/03/2025

MAI VIN 94 Festschild Freistaat Bayern Retro 400 mm

Może Cię zainteresować:

Co mamy wspólnego z Bawarią? Mia san Mia czyli uczyć się od najlepszych

Autor: Peter Wiescholek

28/02/2025