Za oknem mamy zimę, a na ekstraklasowych boiskach trwa już wiosna. Liga zaczyna się rozkręcać, choć niektóre drużyny jeszcze nie obudziły się z zimowego snu. Tak można powiedzieć o klubach z naszego regionu, które jak na razie nie imponują formą, przez co ich sytuacja zaczyna się powoli komplikować.
W Gliwicach już nie będą tęsknić za Fornalikiem
W miniony weekend na pochwały na pewno zasłużył Piast Gliwice. Mecz z Zagłębiem Lubin był ważny z dwóch powodów. Pierwszy, bo rywal z Dolnego Śląska był sąsiadem w tabeli, a drugi, bo trenerem "Miedziowych" jest Waldemar Fornalik, którego jesienią zwolniono z Piasta.
Gliwiczanie mogli mieć obawy przed tym spotkaniem, bo Zagłębie lepiej weszło w sezon po zimowej przerwie. W dodatku Fornalik doskonale znał słabe i mocne strony swoich byłych podopiecznych, więc teoretycznie miał łatwiejszą sytuację niż Aleksandar Vuković, który przy Okrzei wskoczył w jego buty.
Okazało się jednak, że sprytniejszy jest "Vuko", który tak pokierował Piastem, że ten już po pierwszej połowie prowadził 2:0. Do siatki trafili Damian Kądzior i Kamil Wilczek, czyli gracze, którzy są liderami zespołu i ich obowiązkiem jest zapewnianie punktów drużynie właśnie w tak ważnych spotkaniach.
Zwycięstwo sprawiło, że Piast Gliwice w końcu wydostał się ze strefy spadkowej. Do pełni szczęścia jednak jeszcze daleka droga, bo na dole tabeli ścisk jest bardzo duży i błyskawicznie można przekroczyć czerwoną linię.
- Trudno jest przygotować drużynę na mecz przeciwko trenerowi Fornalikowi. To doskonały trener. Był to dodatkowy smaczek dla wszystkich dookoła, natomiast dla mnie nie miało żadnego znaczenia, że akurat trener Fornalik pracował niedawno w Piaście - mówił po meczu Vuković (za WP SportoweFakty).
Górnik znowu w I lidze?
W Gliwicach na moment odetchnięto z ulgą, a w Zabrzu wręcz przeciwnie. Górnik dryfuje w kierunku strefy spadkowej i za chwilę może obudzić się z ręką w nocniku. Już teraz zabrzanie mają tylko dwa punkty przewagi nad wspomnianymi Piastem i Zagłębiem.
To, co może niepokoić, to fakt, że Górnik gra po prostu bardzo przeciętnie. Niedzielne starcie z Radomiakiem Radom było antyreklamą ligowego futbolu w polskim wydaniu. Nie dziwi więc, że skończyło się wynikiem 0:0, bo oba zespoły miały duże problemy, aby stworzyć sobie sytuację bramkową.
Trener Bartosch Gaul musi błyskawicznie coś wymyślić, aby odmienić swój zespół, bo za chwilę może okazać się, że ktoś zrobi to za niego. Na razie władze Górnika mają do niego cierpliwość, ale wydaje się, że spokojnie już było i zaraz zrobi się bardzo nerwowo.
Kibicom już przypomina się 2016 rok, gdy też długo nikt sobie nie wyobrażał sobie spadku do I ligi aż nagle stał się on faktem. Teraz historia może się powtórzyć, a paradoksem będzie fakt, że drużyna zbliża się do strefy spadkowej, mając w swoich szeregach byłego mistrza świata. Lukas Podolski jednak sam świata nie zwojuje, a coraz bardziej widoczny jest fakt, że nie ma on u swego boku wartościowych partnerów.
- Każdy widzi tabelę. Obserwujemy, co się dzieje. Kluby wzmacniają się. Nie mamy zbyt szerokiej kadry. Skupmy się na kolejnym meczu i nie patrzmy na to, co będzie za kilka miesięcy - przyznał po meczu Gaul.
Raków potrzebuje napastnika
W dołku jest także Raków Częstochowa, choć tutaj jest więcej znaków na niebie, że za chwilę będzie dobrze. "Medaliki" w miniony weekend zremisowały ze Stalą Mielec 0:0. Wynik wszystkich rozczarował, bo jednak liderowi PKO Ekstraklasy takie wpadki nie przystają.
Częstochowianie mają problem z kreowaniem sobie sytuacji i skutecznością. W oczy rzuca się brak klasowego napastnika i potwierdzają się opinie, że Vladislavs Gutkovskis to nie ten rozmiar kapelusza. W Mielcu Raków szczególnie w drugiej połowie zdominował rywala, ale nie potrafił tego udokumentować bramką.
- W drugiej połowie zdominowaliśmy spotkanie, gra toczyła się na jednej połowie. Brakowało okazji, aby można było stwierdzić, że powinniśmy wygrać zdecydowanie. Biorąc pod uwagę warunki gry, trzeba zabrać ten punkt i patrzeć dalej - komentuje trener Marek Papszun.
Raków musi mieć się na baczności i jak najszybciej wyeliminować swoją bolączki, bo Legia Warszawa ma chrapkę, aby strącić go z fotela lidera. Na szczęście tym razem częstochowianom pomogła Cracovia, która w Warszawie zremisowała 2:2, więc w tabeli nic się nie zmieniło i zespół Papszuna wciąż ma siedem punktów przewagi.
Co nas czeka w 21. kolejce? Ciekawie będzie już w sobotę 18 lutego, bo Raków Częstochowa podejmie Górnika Zabrze. Z kolei dzień później Piast Gliwice zagra na własnym stadionie z Legią Warszawa.