Ma. Bombardier
Monorail w Katowicach. Wizualizacja

Podwieszana kolejka w Katowicach, DTŚ - wschód, kolej lotniskowa na Euro 2012. Ileż to już inwestycji obiecano

Chyba już tylko najstarsi Indianie pamiętają, że kolej do lotniska w Pyrzowicach miała być gotowa na Euro 2012. Tylko oni też są w stanie wygrzebać w zakamarkach swej pamięci obietnice budowy w Katowicach kolejki linowej, pierwsze zapowiedzi przedłużenia „średnicówki” do miast Zagłębia, czy reaktywacji tramwaju do bytomskich Miechowic. Tym wszystkim, którzy aż takiej pamięci nie mają przypominamy dziś wszystkie te „cuda” infrastruktury, które miały uczynić nas drugim Nowym Jorkiem.

Kolej do Pyrzowic z ponad dekadą opóźnienia

Równo dziesięć lat temu szykowaliśmy się do inauguracji Euro 2012. Pierwszych w historii piłkarskich Mistrzostw Europy, organizowanych w Polsce i Ukrainie. Szykowali się piłkarze (jak pamiętamy, z marnym efektem), wcześniej przez kilka lat (decyzję o wyborze organizatora imprezy ogłoszono w 2007 r.) szykowali się również budowlańcy. Mistrzostwa uruchomiły bowiem szereg wielkich inwestycji infrastrukturalnych – budowano nie tylko stadiony, ale też autostrady i hotele, przebudowywano dworce i lotniska. Nie z wszystkim zdążono – już na cztery lata przed pierwszym gwizdkiem stało się jasne, że na Euro 2012 PKP Polskie Linie Kolejowe nie zdążą z budową linii do lotniska w Pyrzowicach. Od czasu Mistrzostw w polskiej reprezentacji pięciokrotnie zmieniono już selekcjonera, znaczna części zawodników uczestniczących w tamtejszych rozgrywkach przeszła na piłkarską emeryturę, a linii do Pyrzowic nadal nie ma, choć trzeba odnotować, że w ostatnich latach prace nabrały tempa (czy może właściwiej byłoby napisać, że w końcu wystartowały) i wedle zapowiedzi PLK-i mają zakończyć się w IV kwartale 2023 r. I wtedy wreszcie obiecywaną od lat inwestycję będzie można wykreślić z katalogu „projektów – widmo”.

Stacja kolejowa w Pyrzowicach
Tak ma wyglądać stacja kolejowa w Pyrzowicach. Mat. PKP PLK

A na wschodzie bez zmian. Średnicówka kończy bieg w Katowicach

Nic nie wskazuje natomiast na to, aby w dającej się wskazać przyszłości status „widma” utracił projekt DTŚ – Wschód. Pomysł przedłużenia „średnicówki” od Katowic przez Mysłowice, miasta Zagłębia po Jaworzno wałkowany jest już od dobrych dwóch dekad. W tym czasie zmieniały się pomysły na szczegółowy przebieg trasy i źródła sfinansowania jej budowy, o zawirowaniach związanych z prowadzonym postępowaniem środowiskowym można by napisać książkę, a o wzajemnych pretensjach samorządowców uwikłanych w te zawirowania – kolejną. Nie zmienia się przekonanie, że projekt jest szalenie ważny dla ruchu drogowego w tej części regionu i to, że... na całej długości planowanej trasy przez te wszystkie lata nawet nie wbito łopaty.

DTŚ w Katowicach
Drogowa Trasa Średnicowa w Katowicach. Fot. M. Wroński

W Bytomiu od 30 lat mówią o reaktywacji tramwaju do Miechowic

Równie długą „brodę” ma pomysł reaktywowania linii tramwajowej do Miechowic w Bytomiu. Ostatnie tramwaje widziano w tej dzielnicy w latach 80-tych XX stulecia i od tego czasu wizja przywrócenia tramwajowego połączenia do tej części Bytomia wraca w rozważaniach pasjonatów transportu zbiorowego, dziennikarzy i lokalnych urzędników. Wydawało się, że z fazy pobożnych życzeń uda się w końcu przejść do fazy działania kiedy w połowie minionej dekady Tramwaje Śląskie wpisały inwestycję do swego projektu modernizacji infrastruktury na lata 2014- 2020, licząc na unijne dofinansowanie. Finalnie jednak nic z tego nie wyszło, gdyż miasto Bytom uznało, że nie stać je na partycypowanie w kosztach inwestycji.

Tramwaj w Bytomiu
Tramwaj w Bytomiu. Fot. M. Wroński

Z unijnego dofinansowania do budowy „tramwaju na południe” zrezygnowały też Katowice, choć w tym przypadku była to decyzja taktyczna, wynikająca z obawy, że przedłużające się postępowanie środowiskowe w sprawie tej inwestycji uniemożliwi jej realizację do końca 2023 r. (a ten termin był wiążący w kontekście wykonania i rozliczenia inwestycji finansowanych z poprzedniego unijnego budżetu). Przedstawiciele władz Katowic podkreślają, że pieniądze nie przepadły, lecz zostały przekierowane na zakup taboru oraz inne inwestycje infrastrukturalne w stolicy województwa (m.in. na budowę łącznika prowadzącego ulicą Grundmanna). W sprawie tramwaju na południe miasto czeka na rozpatrzenie odwołania od decyzji RDOŚ i w razie pozytywnego dla siebie werdyktu ruszy z projektowaniem, a potem realizacją tej, zapowiadanej od stycznia 2015 roku, inwestycji.

- W międzyczasie będziemy się starali o środki z obecnej perspektywy UE. Jest priorytet dla transportu szynowego, więc mamy nadzieję, że bez problemu uda się nam te środki pozyskać – mówił w marcu tego roku prezydent Katowic, Marcin Krupa.

Podwieszana kolejka, monorail, czy może metro?

W czasach kiedy Marcin Krupa był jeszcze wiceprezydentem Katowic i dopiero ubiegał się o najważniejsze stanowisko w mieście zasłynął pomysłem poprowadzenia do południowych dzielnic kolei linowej. To miała być szybka i ekologiczna alternatywa dla ruchu kołowego i tramwajowego.

- Katowice to miasto rozwojowe. Miasto nowoczesnych rozwiązań i myślę, że przyszedł czas na realizację śmiałych projektów. Koszty są porównywalne do budowy nowej linii tramwajowej - mówił jesienią 2014 r. Marcin Krupa, powołując się na przykłady podobnych rozwiązań z Nowego Jorku, Londynu, czy Dortmundu.

To był czas kiedy o kolei linowej w Katowicach mówiło się zresztą sporo – przy okazji dyskusji na temat rozbudowy „dzielnicy akademickiej” wrócono bowiem do koncepcji lansowanej na początku XX w. przez dwójkę architektów – Mirosława Polaka i Marka Skwarę – która zakładała połączenie w ten właśnie sposób śródmieścia z rejonem Silesia City Center. W nowszej wersji kolejka miała łączyć okolice tego centrum handlowego z Zawodziem, z odnogą do Strefy Kultury. Pomysł miał swoje „pięć minut” w mediach, po czym trafił do archiwum spraw „idealnych na sezon ogórkowy”.

Dokładnie taki sam los spotkał monoraila, czyli system naziemnego metra, poruszającego się po jednej szynie, który miałby połączyć Katowice i Sosnowiec z portem lotniczym w Pyrzowicach (wizualizacje przedstawiające monoraila w naszych krajobrazach kolportowała w 2019 r. w mediach firma Bombardier, która buduje tego typu systemy na całym świecie od 30 lat, więc w tym przypadku trudno zarzucać, że promujący ten projekt nie wiedział, o czym mówi). Możliwość „rozważania” tego rozwiązania zapisano wśród wariantów rozwoju kolei metropolitalnej (podpowiadamy – nie, bynajmniej nie jako ten najważniejszy) i na tym się skończyło.

Kończąc przegląd medialnych przedsięwzięć z szyną w roli głównej nie sposób oczywiście nie wspomnieć o metrze. Rozważania o tym, czy Śląsk i Zagłębie mogą doczekać się metra i czy prowadzona tu eksploatacja górnicza przekreśla, a może raczej ułatwia taki projekt raz za razem wracają do regionalnych redakcji. Zwykle bez jakichkolwiek analiz dotyczących bieżących kosztów funkcjonowania takiego rozwiązania (podpowiadamy więc, że w Warszawie w tym roku miasto na przewozy metrem planowało wydać 645 mln zł, czyli prawie połowę tego, co GZM w ogóle wyda w tym roku na cały transport w Metropolii, a to oznacza, że gdyby hipotetycznie u nas powstało metro, to do puli wydatków na transport, nawet przy redukcji jakiś linii autobusowych, trzeba by pewnie dorzucić kilkaset milionów złotych).

Metro w Warszawie
Warszawskie metro wciąż pozostaje jedynym takim systemem transportowym w Polsce. Fot. UM Warszawa

Z Odry do Wisły przez górnośląską krainę

Aby nie było, że w infrastrukturze transportowej istnieją tylko drogi, koleje i linie tramwajowe, na koniec proponujemy coś z transportu wodnego.

- W styczniu przyszłego roku zostanie przedstawione studium wykonalności dla budowy Kanału Śląskiego, który miałby połączyć Wisłę z Odrą, przebiegając przez Śląsk i Małopolskę – tak w październiku roku 2019 mówił Marek Gróbarczyk ówczesny minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej (obecnie sekretarz stanu i pełnomocnik rządu ds. gospodarki wodą oraz inwestycji w gospodarce morskiej i wodnej w resorcie infrastruktury). Wspomniany Kanał Śląski pojawił się w przyjętym przez rząd w czerwca 2016 r. „Założeniach do planów rozwoju śródlądowych dróg wodnych w Polsce na lata 2016-2020 z perspektywą do roku 2030”. Kanał miałby połączyć Odrę w okolicach Kędzierzyna – Koźla z Wisłą w okolicach Oświęcimia, prowadząc przez rejon Rybnika, Żor i Tychów. Koszt jego budowy już w roku 2019 szacowano na ok. 11 mld zł. Orientacyjnie, gdyż przebieg kanału, koszt jego wykonania, formę finansowania (już kilka lat temu mówiono o chęci zaangażowania do tego prywatnych partnerów biznesowych) i czas realizacji tejże inwestycji miało określić właśnie zapowiadane studium wykonalności. Tego, że od czasu tamtych deklaracji o szczegółach przedsięwzięcia „ani widu, ani słuchu” chyba już zdążyliście się Państwo domyślić.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon