Polski Alarm Smogowy apeluje do premiera: Gdyby rząd zadbał o efektywność energetyczną, w domach spalalibyśmy 5 zamiast 10 mln ton węgla

O polityce antysmogowej w dobie kryzysu na rynku paliw i drogiego węgla, skutkach obecnej sytuacji dla transformacji domowych źródeł ogrzewania i sensowności szukania dziś opału na zimę w lasach rozmawiamy z Andrzejem Gułą, liderem Polskiego Alarmu Smogowego.

UM Rybnik
Komin

Cały postęp jaki udało się przez lata osiągnąć w poprawie parametrów jakości powietrza w nadchodzącym sezonie grzewczym trafi szlag”. Taką opinię niedawno przedstawił w rozmowie jeden z naszych rozmówców. Faktycznie będzie tak źle?
To jest pytanie do wróżbity. Tego jeszcze dziś nikt nie jest w stanie przewidzieć. Natomiast prawdą jest, że polskie gospodarstwa domowe stoją obecnie w obliczu potężnych wzrostów cen energii. I nie dotyczy to tylko gazu, ale także drewna opałowego i węgla. Ceny węgla poszły ponad 100 proc. do góry i to sprawia, że ogrzewanie węglem przestaje być atrakcyjną formą ogrzewania nawet w stosunku do gazu ziemnego, gdyż w przypadku tego ostatniego mamy jeszcze pewne regulacje, które trochę powstrzymują wzrosty cen. Jest też ryzyko, że niektórzy będą sięgali po paliwa, które nie spełniają żadnych norm, czyli np. jakieś polakierowane odpady drewniane. Oby nie, gdyż w takim scenariuszu oznaczałoby to, że jakość powietrza będzie się pogarszać.

Andrzej Guła
Andrzej Guła, lider Polskiego Alarmu Smogowego. Fot. mat. Ministerstwo Rozwoju i Technologii


I w tym momencie zbliżył się pan do prognozy prezesa Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla, który niedawno przekonywał, że „ubóstwo energetyczne pośród ogrzewających się węglem wzrośnie do niebywałych poziomów, a śmieci znów będą segregowane na palne i niepalne”.
Potężnym zaniedbaniem ostatnich lat jest to, że rząd nie wykorzystywał gigantycznego potencjału, jaki tkwi w efektywności energetycznej i nie pomagał dostatecznie gospodarstwom domowym w inwestycjach w jej poprawę. Gdyby ten potencjał został uwolniony, to dziś polskie gospodarstwa domowe spalałyby rocznie nie 10 mln ton węgla, ale tylko 5 mln ton. Szkoda tych ostatnich lat. Naprawdę nie „wisielibyśmy” teraz aż tak bardzo na węglu, bo jeżeli niedocieplony dom - taki „wampir energetyczny” - zużywa np. 6 ton węgla, to dom znajdujący się w przyzwoitym stanie zużywa tego węgla dwa razy mniej. Najlepszym i dającym też niezależność energetyczną paliwem jest to, którego nie użyjemy. I stąd dzisiaj nasz gorący apel do premiera i rządu – zajmijcie się efektywnością energetyczną, bo w przeciwnym razie gospodarstwa domowe zostaną na lodzie. Najskuteczniejszą tarczą, chroniącą gospodarstwa domowe przed wzrostami cen energii jest efektywność energetyczna. Wiadomo, że tego potencjału nie uwolnimy z dnia na dzień i że ten proces musi trwać kilka lat, ale trzeba kiedyś zacząć. Niestety rok 2022 pod tym względem jest już stracony, gdyż niewiele zrobiono, aby wesprzeć działania w tym zakresie.

Czy w tej sytuacji w perspektywie krótkoterminowej, mówię zwłaszcza o najbliższym sezonie grzewczym, jesteśmy w stanie wyjść „na tarczy”, bez szwanku dla środowiska i bez siedzenia w zimnym mieszkaniu?
Na pewno rozwiązaniem w tej sytuacji nie jest zbieranie chrustu w lesie, bo to jest jakiś absurd. Po pierwsze to jest paliwo mało kaloryczne, a po drugie, jeśli mówimy o drewnie, które jest teraz ścinane, to nie nadaje się ono do spalenia w tym sezonie grzewczym, bo jest ono wilgotne i musi być sezonowane. Takie drewno się po prostu nie pali. Już pomijam to, że przy wrzuceniu go do pieca emisje są gigantyczne. Jeśli więc ktoś ma taki pomysł, to nie wie, co robi.

Jakie jest więc rozwiązanie?
Moja opinia jest taka, że rząd nie ucieknie przed dodatkiem osłonowym w tym i pewnie następnym sezonie grzewczym. To będzie kompensata dla tych, których nie będzie stać kupić węgla i będą grzać mieszkanie w inny sposób. Tylko ten dodatek powinien być lepiej przemyślany niż ostatnio, kiedy większą dopłatę dostają ci, którzy mają bardziej emisyjne źródło ciepła. Na pewno powinna pojawić się refleksja na temat tego co zadziałało, a co nie w przypadku tej osłony, która została uruchomiona w styczniu. Moim zdaniem rząd będzie musiał to powtórzyć, tylko pytanie czy wyciągnie lekcje z tego, jak ten dodatek funkcjonował ostatnio.

Dziś rząd występuje trochę w roli strażaka próbując na szybko ściągać z różnych kierunków węgiel do Polski, by zasypać dziurę po rosyjskim węglu. Widzi pan działania tak dalece wybiegające w przyszłość jak dodatek?
Dodatek osłonowy to nie jest działanie dalekosiężne. Rząd to robi ad hoc. To jest klejone taśmą. Tak to miało miejsce w zeszłym roku. I sądzę, że w krótkim terminie rząd będzie zmuszony to powtórzyć. Tylko niech to zrobi z głową.

Alarmy smogowe przez lata namawiały do odejścia do węgla. Nie macie wrażenia, że skutkiem ostatnich wydarzeń, także tej związanej z sytuacją na rynku gazu, ten proces wyhamuje na kilka lat?
Uważam, że będzie dokładnie na odwrót. Jeśli węgiel kosztuje 2000 – 3000 zł za tonę, to staje się nieatrakcyjny. Myślę, że ten gigantyczny wzrost na rynku pomp ciepła, a one są już technologią pierwszego wyboru w programie „Czyste Powietrze”, wynika z tego, że ludzie widzą, iż to jest rozwiązanie dużo bardziej stabilne i opłacalne niż ogrzewanie węglem, czy gazem. To jest zresztą kierunek widoczny w całej Europie, w krajach zachodnich są już programy odchodzenia z kotłów gazowych na pompy ciepła. I to także u nas będzie szło w tym kierunku, przy czym do tego absolutnie niezbędna jest też termomodernizacja.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon