Dominika Gacka i Julia Piekarska miały dość komercji. Teraz tkają ręcznie na Śląsku między innymi... meble, i to do przytulania

Tarnogórzanka Dominika Gacka, choć zaczęła całkiem z innej strony - studiowała grę na fortepianie, postanowiła zrobić w swoim życiu coś nieszablonowego. Nudził ją komercyjny rynek odzieży, a sztuka od zawsze była jej smykałką. Podjęła się studiowania kierunku projektowania tkaniny na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Inspiracje same zaczęły napływać, a obecnie wraz z Julią Piekarską przygotowują się do większego projektu.

Skąd pomysł na tak niecodzienną i niszową branżę?
Pomimo tego, że kończyłam magisterkę z gry na fortepianie, cały czas ciągnęło mnie w stronę sztuk wizualnych. Uczęszczałam na lekcje malarstwa do profesora Wernera Lubosa w Tarnowskich Górach. W końcu zdecydowałam się, by złożyć papiery na ASP. Moim pierwszym wyborem była Warszawa, jednak ostatecznie w 2018 roku przeniosłam się na ASP w Łodzi na kierunek "projektowanie tkaniny" ze specjalizacją tkanina żakardowa pod kierunkiem Dominiki Krogulskiej-Czekalskiej. Na drugim roku pojawiła się możliwość uczestniczenia w warsztatach z Aleksandrą Gacą, któr, moim zdaniem, jest takim "guru tkaninowym". Do udziału w tych zajęciach przekonałam także moją koleżankę Julię Piekarską. Zauważyłyśmy, że mamy wiele wspólnych wizji i pomysłów, dlatego postanowiłyśmy pracować w duecie. Większość zajęć odbywała się w dobie pandemii, a po skończonych warsztatach na własną rękę kontynuowałyśmy rozpoczęty projekt pn. "Green Yarns Lab".

Z tym projektem dostałyście się do finału konkursu „make me!”, a konkursie im. Władysława Strzemińskiego, realizowanym przez Akademię Sztuk Pięknych w Łodzi zostałyście wyróżnione przez markę LPP. Na czym polegał projekt "Green Yarns Lab"?
W tym projekcie skupiłyśmy się przede wszystkim na zmyśle dotyku. Chciałyśmy podkreślić znaczenie haptyki w tkaninach, tworząc trójwymiarowe i stymulujące struktury. Jednocześnie bardzo skupiałyśmy się na wpływie produkcji tekstyliów na środowisko. Zrobiłyśmy głęboki research dotyczący włókien i farbowania. Zaczęłyśmy używać niekonwencjonalnych surowców, takich jak konopie czy przędza z mleka, skupiłyśmy się na farbowaniu włókna roślinami. Był to dla nas czas niezobowiązujących eksperymentów, nie nastawiałyśmy się na żaden konkretny efekt końcowy.

REST Textile Studio
REST Textile Studio

Mówiłaś, że przeprowadziłyście na rynku research odnośnie ekologicznych włókien. Które z nich w najmniejszym stopniu oddziałują na środowisko?
W zasadzie każdy materiał ma jakieś minusy. Przykładowo bawełna to temat wieloaspektowy. Organiczna uprawa jest bardziej narażona na działanie szkodników, ponieważ nie stosuje się pestycydów do jej ochrony. Wiąże się też z użyciem ogromnej ilości wody, a przejście na taką uprawę to też długotrwały proces. Biorąc pod uwagę cały cykl produkcji, pomimo że organiczna bawełna w mniejszym stopniu szkodzi chociażby zbierającym ją osobom, to w dalszym ciągu ma spory negatywny wpływ na środowisko. Moim zdaniem włóknem, które mogłoby w jakimś stopniu zastąpić bawełnę jest pokrzywa. Ma podobne właściwości, jest delikatna dla skóry, a jest dużo łatwiejsza w uprawie i nie potrzebuje aż takiej ilości wody. Podobny problem jest z wełną - wydaje się być ekologiczna, ale warunki hodowli owiec też często pozostawiają wiele do życzenia. Natomiast odpowiedni poliester, często z góry przekreślany pod kątem ekologii, także ma swoje zastosowanie - chociażby w miejscach publicznych, gdzie obowiązują obostrzenia w kontekście łatwopalności czy łatwości utrzymania - przykładowo w obiciach mebli. Czasami lepiej użyć materiału pozornie mniej ekologicznego, ale takiego, który ma dłuższą żywotność.

W obecnych czasach "eko-friendly" coraz więcej marek decyduje się na zmniejszeniu produkcji i postawienie na jakość. Jak wy, jako REST textile studio ograniczacie wykorzystanie materiałów?
By zamknąć obieg surowców, w momencie gdy tkamy, zbieramy wszystkie resztki przędzy. Od jakiegoś czasu pracujemy nad materiałem, który będzie składał się wyłącznie z takich pozostałości zespolonych klejem na bazie skrobi (projekt Restki), z którego będą mogły powstać nowe, atrakcyjne wizualnie obiekty. Często w mojej branży nie zdajemy sobie sprawy, ile generujemy próbek, skrawków, a do bilansu dochodzą także nieudane projekty. Ta świadomość zaśmiecania środowiska dotyczy także ubrań.

W jakim sensie?
Jeżeli widzę, że dana rzecz jest już zmechacona na półce sklepowej, to niestety szkoda wydawać na nią nawet małą kwotę. Sama ogólnie ubieram się dość klasycznie - noszę przede wszystkim biel i czerń, mam naprawdę mały zasób ubrań. Stawiam raczej na jakość i kupuję odzież najchętniej z drugiej ręki, od takich marek jak: COS, a z polskich: Elementy, Nago czy Osnowa.

Skoro rozmawiamy o markach i odzieży, to ile trzeba wydać, by nabyć dobrej jakości odzież? Na co zwracać uwagę przy kupnie?
Ogromna różnica jest w kupowaniu odzieży stacjonarnie w sklepie, a w internecie, często można dać się nabrać. Zdjęcie robi naprawdę dużą robotę. Podczas zakupów przyglądam się danemu produktowi z bliska, jaki jest w dotyku - czy „strzela” pod palcami, czy nie jest już uszkodzony. Taka analiza powie nam zdecydowanie więcej o danej rzeczy niż znana nazwa marki. Im bardziej naturalny produkt, tym przyjemniejszy będzie dla naszej skóry, co nie oznacza, niestety, że bardziej wytrzymały. Wełniany sweter czy jedwabna sukienka wymagają sporo zachodu gdy chodzi o pielęgnację…

Ile powinien kosztować np. dobry jakościowo T-shirt?
Trudno jednoznacznie określić. Czasami jest tak, że T-shirt, który kosztuje 150 złotych, nie będzie lepszy od tego za 50, bo okazuje się że znakomita większość tej kwoty to marża, a nie koszt lepszego surowca. Trudno skontrolować czy wyższa cena wynika z lepszego wynagrodzenia dla szwaczki, lepszych warunków pracy… Nie dziwią mnie ceny u małych, polskich marek, choć na pierwszy rzut oka mogą wydawać się kosmiczne. Chciałabym jednak jako konsument wiedzieć, z czego ta cena wynika, dlatego ciekawą taktykę stosują takie marki jak Balagan, czy wspomniane wcześniej Elementy, pokazując jaki procent ceny produktu to koszt wytworzenia, a jaki podatki czy marża.

Małe polskie marki, które wymieniłaś są niszowe na naszym rynku, zresztą tak jak wasza działalność. Dlaczego akurat w tym kierunku postanowiłyście się rozwijać?
W pewnym sensie podoba nam się ta niszowość. Pozostawia spore pole do eksperymentów, do szukania nieoczywistych rozwiązań. Prawdopodobnie nikt w Polsce nie zajmuje się dokładnie tym, czym my z Julią. Z drugiej strony bywa to trudne, śmiejemy się, że czasami ludzie po prostu nie rozumieją, co robimy. Trochę inaczej wygląda to w krajach skandynawskich, czy też zachodnich - jak Belgia i Holandia, gdzie branża innowacyjnych tkanin jest bardzo rozwinięta. Nas z Julią zafascynowały możliwości, jakie daje tkanie. Fakt, że możemy zrealizować praktycznie każdy pomysł, że wystarczy inspiracja w głowie i bierzemy się za analizę technologiczną, a późnej powstaje z tego mebel czy koc.

Gdzie wytwarzacie wasze produkty?
Jesteśmy na początku naszej działalności, ponieważ jako REST textile studio istniejemy od 2020, ale pełną parą ruszyłyśmy na początku tego roku. Robimy rzeczy tutaj, na Śląsku, tkając ręcznie na krosnach nicielnicowych, a dystrybuujemy produkty na Polskę. Na przykład współpracujemy z jedną z marek na Pomorzu - The Good Living&Co., dla której projektujemy i tworzymy minimalistyczne materiały na obicia mebli i akcesoria do wnętrz.

REST Textile Studio
REST Textile Studio

Wyjaśniasz, że czasami społeczeństwo nie rozumie, czym konkretnie się zajmujecie. Wymień kilka produktów, które tworzycie.
Mówiąc trochę górnolotnie, staramy się pokazać piękno, nie tylko wizualne, ale i dotykowe codziennych obiektów. Korzystając z tradycyjnych technik tkackich staramy się pokazać tkaninę w świeżym, trochę niecodziennym, wydaniu. Tworzymy m. in. koce, poduszki, narzuty z alpaki, mohairu, wełny merino, za każdym razem starając się dodać jakiś nieoczywisty element do projektu.

Nad czym obecnie pracujecie?
Nad siedziskiem - rzeźbą. Będzie to kolumna obita trójwymiarową tkaniną, zróżnicowana pod względem wrażeń dotykowych, rozkładalna na pięć siedzisk. Taborety będą nakładały się na siebie, ale gradient kolorystyczny przechodzący pomiędzy nimi jest zaprojektowany tak, by układały się w spójną całość. Oprócz tego skupiamy się także na działalności artystycznej - obecnie mamy swoją indywidualną wystawę w Dobrodzieniu i prace na wystawie „Safe Space” we Wrocławiu. Staramy się oscylować pomiędzy designem a sztuką. Jesteśmy także członkiniami stowarzyszenia "Nów - nowe rzemiosło", które łączy rzemieślników z różnych dziedzin, którzy stosują tradycyjne technologie, idąc w stronę nowoczesnego designu.

Skąd czerpiecie inspirację do waszych projektów?
Zabrzmi to banalnie, ale dla mnie inspiracją naprawdę jest codzienność. Lubię czasem wsiąść do autobusu i obserwować ludzi, przestrzeń miejską. W wolnym czasie chodzę po galeriach, uwielbiam też książki o designie, same będące często małymi dziełami sztuki. Będąc na Śląsku lubię wybrać się na spacer po Katowicach, by oglądać budynki, piękne kamienice. Wbrew pozorom, przynajmniej dla mnie, również Bytom jest pięknym miastem, choć trochę zaniedbanym. Myślę, że to kwestia lat, gdy znów odzyska swój blask. Zauważyłam, że aktualnie przechodzi wiele remontów i modernizacji. Często inspiracją stają się też same surowce których używamy. Połączenie kolorów, splotów i faktury to ten moment, kiedy dzieje się magia. Dla mnie zbieranie inspiracji i projektowanie to ta najprzyjemniejsza część pracy.

Na sam koniec, jakie są wasze plany na najbliższą przyszłość?
Chcemy tworzyć tkaniny i obiekty do wnętrz, w których aspekty wizualne, dotykowe, akustyczne czy ekologiczne są traktowane na równi. W świecie, gdzie większość informacji odbieramy wzrokowo i „online” wydaje się to wyjątkowo potrzebne, powrót do intymności żywego odbioru rzeczywistości wszystkimi zmysłami. Mam też nadzieję, że wystarczy nam uporu i energii, by nie iść na kompromisy w kwestii jakości surowców, których używamy, a których ceny potrafią przyprawić o zawrót głowy. Na pewno wiemy, że chcemy tworzyć głównie rzeczy użytkowe, nie tylko czysto artystyczne. Największą radość sprawia nam obserwacja ludzi w zetknięciu z naszymi projektami, tak jak na aktualnej wystawie we wrocławskiej Żyjni. Zaproponowane przez nas „Ostoje” to instalacja do przytulania i dotykania. Widok odbiorców, czasem nieśmiało, a czasem bez zahamowania korzystających z „Ostoi”, to ujmująca nagroda.

Johnny Piotra Trojan Maria Pakulnis kadr z filmu

Może Cię zainteresować:

Aktor Piotr Trojan z drugą nagrodą na festiwalu w Gdyni. "Każda rola uczy czegoś innego"

Autor: Martyna Urban

18/09/2022

Maja Pilarek w swojej kolekcji

Może Cię zainteresować:

Maja Pilarek - projektantka ze Śląska, która podbija świat mody. "Codzienne elementy są najlepszą inspiracją"

Autor: Martyna Urban

07/08/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon