Dlaczego brak węgla najpewniej przełoży się na wzrost zanieczyszczenie powietrza. Porażka polityki antysmogowej

Na miesiąc przed początkiem kalendarzowego lata emocje rozpalają ceny węgla i to ile kosztować będzie ogrzewanie podczas przyszłej zimy. Dziś martwią się o to głównie właściciele domów jednorodzinnych i ciepłownicy, jesienią mogą „obudzić” się również lokatorzy bloków wielorodzinnych. Tymczasem coraz częściej można usłyszeć, że skutkiem ubocznym obecnej sytuacji będzie pogorszenie się jakości powietrza – część osób po prostu zacznie palić śmieciami.

pixabay.com
Smog

Nie sprzedajemy nic bo nic nie dostajemy – żalą się sprzedawcy węgla

Od czwartku (26 maja) Polska Grupa Górnicza całą swoją bieżącą produkcję węgla opałowego dla gospodarstw domowych kieruje do sprzedaży bezpośrednio na kopalniach, za pośrednictwem swojego sklepu internetowego i za pośrednictwem autoryzowanych składów. Docelowo jednak – jak zapowiada spółka – całościowa sprzedaż węgla dla klientów indywidualnych odbywać się ma za pośrednictwem internetowego sklepu (obecnie tym kanałem dystrybuowane jest 60 proc. produkcji). Ma to być odpowiedź na gigantyczne zainteresowanie klientów zakupem węgla, który PGG sprzedaje w cenach zdecydowanie niższych od tych, które panują na rynku. Zmiany w formie sprzedaży nie idą jednak w parze ze zwiększeniem wydobycia (a przynajmniej PGG nic o tym nie wspomina), co oznacza, że węgla w najbliższym czasie na rynku wciąż będzie zbyt mało w stosunku do potrzeb i zainteresowania klientów. Zwracają zresztą na to uwagę sprzedający.

- Jak od mieszania w garnku nie przybędzie zupy, tak od przekierowania węgla na nowy kanał dystrybucji nie przybędzie węgla. A to właśnie największy od lat niedobór surowca stanowi podstawowe wyzwanie dla rynku w tym roku – mówił kilka dni temu w rozmowie ze ŚLĄZAGIEM Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla.

Jak tłumaczył, odpowiadając na zarzuty wkurzonych klientów i związkowców z PGG, obecnie w Polsce funkcjonują de facto dwa równolegle rynki węgla opałowego – jest rynek węgla importowanego, na którym za tonę trzeba zapłacić w granicach 2500-3500 zł i jest rynek węgla krajowego, na którym za tonę trzeba zapłacić 1200 – 1400 zł. Tyle, że tego ostatniego notorycznie brakuje. Mówiąc wprost, można kupić tanio, ale częstokroć nie ma czego.

- My jako mały skład sprzedawaliśmy ok. 150 ton miesięcznie, a teraz nie sprzedajemy nic bo nic nie dostajemy – potwierdza to przedstawiciel jednego ze składów, który napisał w tej sprawie do naszej redakcji.

Sytuacja na rynku węgla zajmuje nie tylko spółki górnicze, sprzedawców i tych, którzy paliwem tym ogrzewają swoje domy. Jeszcze w kwietniu z przedstawicielami PGG spotkały się władze Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie oraz samych przedsiębiorstw ciepłowniczych. Te ostatnie mają (względnie mieć będą) ten sam problem, co klienci indywidualni – niedostateczną dostępność paliwa i jego cenę. A jeśli problem mieć będą ciepłownie, to finalnie, w postaci wyższych rachunków, będą go mieli także odbiorcy produkowanego przez nich ciepła.

Daleka przyszłość pod znakiem OZE, ta najbliższa pod znakiem smogu

Alternatywą wobec węgla pozostaje szeroko rozumiany rynek OZE, od lat „pompowany” różnego rodzaju publicznymi funduszami. Dzięki tym pieniądzom samorządy w całej Polsce inwestowały w instalacje na biomasę, wykorzystujące w charakterze paliwa odpady komunalne, bądź geotermię, a właściciele domów jednorodzinnych pozbywali się kotłów węglowych, zastępując je instalacjami gazowymi (gwałtowny wzrost cen tego surowca i wyhamowanie budowy nowych przyłączy wyraźnie jednak ostatnio ostudziły sympatię do tego paliwa) lub instalując pompy ciepła.

Te ostatnie to obecnie najpopularniejszy (sądząc po statystykach programu „Czyste Powietrze”) kierunek ucieczki od węgla, ale rynek zaczyna mieć problem, aby nadążyć za tym zainteresowaniem. Jak tłumaczy nam Paweł Lachman, prezes Zarządu Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła PORT PC w ostatnim czasie wszystkie kraje w Europie mocno postawiły na pompy ciepła (w Niemczech od 2024 r. w nowych i modernizowanych budynkach będzie można stosować albo ciepło systemowe, albo pompa ciepła, jedynie w sporadycznych przypadkach kotły na pellet), co przekłada się na dostępność samych urządzeń.

- Jeśli by się dziś w Polsce ktoś zdecydował na wymianę ogrzewania węglowego na pompę ciepła, to myślę, że ma szansę zdążyć przed zimą, choć będzie problem z dostępem do urządzeń niemieckich. Jeżeli idzie o producentów z dalekiego wschodu jest lepiej, ale i tutaj sytuacja jest dynamiczna – mówi w rozmowie ze ŚLĄZAGIEM Paweł Lachman. Zwraca też uwagę na ograniczoną liczbę instalatorów z uprawnieniami do montażu pomp ciepła. Nie ma jednak żadnych wątpliwości co do tego, że transformacja będzie postępować i to nawet szybciej aniżeli do niedawna zakładano.

- Wojna przyśpieszyła ten proces, ale sam kierunek był przewidziany przez ekspertów od dawna. Już teraz Komisja Europejska zapowiedziała, że od 2029 r. będzie powszechny zakaz sprzedaży kotłów na paliwa kopalne w Europie. Co ważne docelowo energia z OZE będzie tanieć, a wszystkie nośniki energii z paliw kopalnych będą drożeć – stwierdza Lachman.

Sami sprzedawcy węgla mają świadomość tego, że rosnące ceny tego paliwa stanowią najlepszą zachętę do tego, by pożegnać się z „czarnym złotem”, choć wątpią, że na rynku instalacji grzewczych można faktycznie znaleźć przystępną cenowo alternatywę.

- Zwłaszcza, że 70 proc. domów w kraju to domy nieocieplone i słabo ocieplone. Zmiana źródła ogrzewania powinna iść w parze z termomodernizacją, a kogo dziś stać na inwestycję 100 – 150 tys. zł w cały pakiet? - pyta prezes Horbacz i prognozuje, że wśród posiadaczy kotłów węglowych drastycznie wzrośnie ubóstwo energetyczne, czego z kolei efektem będzie zwiększone spalanie odpadów. A to sprawi, że zanieczyszczenie powietrza zamiast maleć, będzie rosnąć. I wygląda na to, że nie tylko on dochodzi do takich wniosków. Obawy widać także wśród antysmogowych aktywistów.

- Zapowiada się ciężka zima. Gdyby wspierano efektywność energetyczną dziś potrzebowalibyśmy dwa razy mniej węgla, gazu na ogrzanie domów. Porażka polityki energetycznej i antysmogowej – napisał na Twitterze Andrzej Gula, lider Polskiego Alarmu Smogowego.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon