Tak blisko na Trzy Stawy. Olena Kuryło to ranna Ukrainka słynna na cały świat. Leczy się w Katowicach

Olena Kuryło to kobieta, której twarz poznał cały świat. Zakrwawioną twarz, która stała się ikoną wojny na Ukrainie. Wybuch rosyjskiej rakiety poważnie uszkodził jej wzrok. By go uratować, przyjechała na Śląsk. Teraz mieszka w Katowicach. Wybraliśmy się z nią na spacer do Doliny Trzech Stawów.

Świat Oleny Kuryło zmienił się nieodwracalnie 24 lutego 2022. W pierwszych minutach ataku Rosji na Ukrainę dosłownie się rozprysnął. Po tym, jak pierwsza rosyjska rakieta spadła na bazę lotniczą w Czugujewie pod Charkowem, Olena pospiesznie pakowała najpotrzebniejsze rzeczy, by uciekać ze swojego domu, nim na to pobliskie lotnisko spadną kolejne pociski. Nie zdążyła.

Rozsypany świat i światowa sława

Następna rakieta uderzyła w blok, w którym Olena mieszkała. Wybuchła około 20 metrów od niej. Odłamki szkła rozbitego falą uderzeniową od eksplozji głowicy wbiły się w oko kobiety, pokaleczyły twarz. Cisza. ciemność. Potem głosy rannych. I krew, dużo krwi. Potworne zniszczenia w bloku. I na ulicy przed nim. I ciało zabitego tam, dwunastoletniego chłopca. Piekło.

Potem pierwsza pomoc, szpital. Ale wcześniej zachodni fotoreporterzy. Zdjęcia rannej Oleny przed jej zniszczonym domem obiegły świat, trafiając na pierwsze strony prasy i czołówki serwisów informacyjnych. Szczególnie jedno z nich, które stało się prawdziwą ikoną wojny na Ukrainie.

Zdjęcie rannej Oleny Kuryło obieło świat
TT New York Post, screen

Zaniepokoiło chyba nawet sam Kreml, bo na Olenę rzuciły się rosyjskie internetowe trolle, rozpowszechniając nonsensowne teorie spiskowe na temat bohaterki. Na szczęście tym trollowym banialukom nikt nie dał rady, a autentyczność zdjęć Oleny Kuryło została potwierdzona ponad wszelką wątpliwość. [WIĘCEJ TUTAJ]

Tymczasem sama Olena przebywała w szpitalu w Charkowie, nad którym raz po raz rozbrzmiewały alarmy lotnicze i huczały silniki rosyjskich odrzutowców. Chodzić mogła, więc szukała schronienia w piwnicy. Powtarzając sobie w duchu: oby następna bomba nie okaleczyła, nie urwała ręki czy nogi. Uszkodzenie oka okazało się poważne, wymagało skomplikowanych operacji w celu uratowania wzroku. Prawie żaden okulista na Ukrainie nie podjąłby się tego. A właściwie to w ogóle żaden nie wchodził w grę, bo jedyny tego rodzaju specjalista był w Odessie, na którą też spadały rosyjskie bomby i rakiety. Po wywiadzie, którego Olena udzieliła brytyjskiej gazecie, Ukraince zaproponowano sfinansowanie leczenia w Wielkiej Brytanii lub Polsce. Wybrała Polskę, bo bliżej ojczyzny. I tak znalazła się na Śląsku. W Katowicach.

Obecnie Olena Kuryło jest już po zabiegach medycznych w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym im. prof. Kornela Gibińskiego, gdzie o uratowanie jej wzroku walczył zespół lekarzy kierowany przez dr. hab. n. med. Rafała Leszczyńskiego. Trwa rekonwalescencja. Czy odzyska wzrok w uszkodzonym oku i w jakim stopniu - czas pokaże. Trzeba być dobrej myśli.

Ikona wojny na Dolinie

Spotykamy się w katowickim parku na Dolinie Trzech Stawów. Tuż obok - lotnisko na Muchowcu. Czyli, zrządzeniem losu, miejsce gdzie dla Katowic też zaczęła się wojna. Bo zaczęła się z wybuchami bomb sztukasów na tym właśnie lotnisku, 1 września 1939. Ale tego Olenie nie mówię. Olenie, czyli Helenie.

Ikona wojny, Halszka z Ukrainy, która ma polskich przodków, jest w Katowicach sama. Na Ukrainie nie ma do czego wracać. Dom - zniszczony. Przedszkole, gdzie pracowała - zbombardowane. Rodzinny, 32-tysięczny Czugujew i pobliski, wielki Charków - strefą wojny. Olena na razie ma gdzie mieszkać, ale gorzej z wypełnieniem dłużącego się jej czasu. Leczenie trwa, więc na podjęcie pracy jeszcze nie pora. Internet? To nie takie łatwe z uszkodzonym wzrokiem. Książki - podobnie. Audiobooki - to już najprędzej. I spacery. Dobrze, że ma blisko na Trzy Stawy, że łatwy dojazd do centrum. Katowice - ładne miasto, jej zdaniem podobne do Charkowa. Duże, kiedyś przemysłowe. Swojsko się w nim czuje. W Krakowie by tak nie było, Kraków bardziej do Lwowa podobny. Katowice lepsze. Mogłaby tu zostać na stałe. Zacząć życie na nowo.

Bo i w parku pięknie, wiosna, maj. Bez i stokrotki. Bez to po ukraińsku bez, stokrotki to romaszki. I dużo ich u nas. Więcej, niż na Ukrainie. - Nie myślałam, że będę twarzą wojny - uśmiecha się Olena, a uśmiech ma śliczny. - Po prostu znalazłam się w tamtym czasie i miejscu.

Przed wojną była nauczycielką w przedszkolu. Chętnie byłaby nią nadal, lubi zajmować się dziećmi. A ukraińskich kilkulatków w Polsce i na Śląsku teraz dużo i niezależnie od tego, jak potoczy się wojna, wiele ich zostanie już u nas na długo. Może to jest jakiś plan? Z drugiej strony - spostrzega - choć ludzie mają skłonność do planowania, to w kilka chwil wszystkie plany mogą się rozsypać. Więc jak tu planować? Lepiej żyć chwilą.

Samotność w Katowicach

Do ojczyzny wraca myślami. Do wojny (najważniejsze, to by się skończyła!). Do Mariupola i oblężonej przez Rosjan załogi zakładów Azowstal. Ktoś z zewnątrz, kraj taki jak Polska, powinien wystąpić z inicjatywą ewakuacji z tego piekła cywilów i rannych - mówi Olena. Portret wzorowany na jej sławnym zdjęciu sprzedano w USA za 100 tysięcy dolarów. Autorka Zhenya (Żenia) Gershman chciała przekazać te pieniądze Olenie. Kuryło nie wzięła dla siebie ani centa, oddała je na rzecz Sił Zbrojnych Ukrainy.

Jest znana w ojczyźnie i świecie. Ukraińska telewizja Ukraina24 nakręciła reportaż o Olenie w Katowicach. Na rynku i w Strefie Kultury, którą zwiedza oprowadzana przez znawcę Katowic Piotra Fuglewicza. Ale...

- Poszłam w niedzielę sama do parku na Trzech Stawach. Sama, bo nie mam tu przyjaciół i znajomych. I było bardzo samotnie. Tam całe rodziny z dziećmi, wiele par. Pikniki. Siedziałam na skraju tego tłumu. Bardzo ciężko być samotną w innym kraju - wzdycha Ukrainka.

Weźmy to sobie do serca. Przechodząc koło smutnej, samotnej osoby w parku czy gdzie indziej - chociaż uśmiechnijmy się do niej. To może być gość z Ukrainy, któremu najbardziej dokucza samotność.

Bo Olena Kuryło samotność odczuwa bardzo boleśnie i przygnębiająco. Mimo sławy, mimo iż zajmują się nią najlepsi lekarze, mimo iż ma gdzie mieszkać i za co żyć, mimo iż polubiła Katowice. Pamiętajmy, że wśród nas jest wielu nie tak znanych Ukraińców i Ukrainek, którym prócz codziennych trosk doskwiera to samo. Nawet jeśli uniknęli ran i stresu pourazowego, który Olenie nie pozwala spokojnie spać. Bo gdzieś w środku coś w niej ciągle czuwa, by zdążyć uciec do piwnicy, nim spadną bomby.

Na Ukrainie powiadali, że po ich kraju będzie kolej na kraje bałtyckie, a później Polskę - mówi Olena. Oby nie - myślę - Oby rosyjska fala naprawdę rozbiła się już o ukraiński falochron i nigdy żaden dureń nie kazał znów zbombardować cywilnego lotniska na Muchowcu. Olena ma tak mile blisko na Trzy Stawy.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon