Polska to jedna wielka tykająca bomba. Nikt, nawet władze środowiskowe, nie potrafi powiedzieć, ile mamy składowisk niebezpiecznych odpadów. Zarabiają na nich mafie śmieciowe, a samorządy nie mają pieniędzy, aby pozbyć się trujących problemów. Główny Inspektorat Ochrony Środowiska podał, że w 2022 roku znaleziono 450 składowisk odpadów niebezpiecznych i „innych niż niebezpieczne”, ale lokalizacji nie ujawnił. Ustaliliśmy położenie niemal 200 z nich.
Tekst powstał w ramach programu Fundacji Reporterów – Hub Dziennikarstwa Śledczego. W przygotowanie tekstu zaangażowane były dziennikarki i dziennikarze z redakcji lokalnych oraz ogólnopolskich (Ewa Dunal, freelancerka; Marcelina Burzec, „Czarno na Białym” TVN24; Patryk Osadnik, ŚLĄZAG; Anastasiia Morozova, Grzegorz Broniatowski, Konrad Szczygieł, Frontstory.pl), prace koordynowała Fundacja Reporterów. Projekt realizowany jest z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy, finansowanego z Funduszy Norweskich.
Na ŚLĄZAG-u publikujemy fragment dziennikarskiego śledztwa, który dotyczy działalności mafii śmieciowych na terenie województwa śląskiego. Całość znajdziecie na portalu Frontstory.pl.
Mafia przywozi. Sprząta (płaci) samorząd
Spora część województwa śląskiego to dla mafii śmieciowych łakomy kąsek. Mało kto odwiedza zdegradowane tereny poprzemysłowe, a takich tutaj nie brakuje. Przykład? Hala przy ul. Filomatów w Częstochowie, gdzie dawniej działały zakłady włókiennicze.
– Dokonałem kontroli nieruchomości (…) Kiedy podjechałem pod halę wynajmowaną przez Andrzeja D., poczułem dziwną woń. Zatrzymałem się i wysiadłem z auta. Hala była zamknięta, jednak brama nie domyka się szczelnie i przez powstałą szczelinę można spojrzeć do środka. Od chwili zawarcia umowy byłem przekonany, że w hali ma być makulatura oraz pocięte gumy z pasów transmisyjnych (…) Spojrzałem do środka hali i zobaczyłem, że są tam poukładane jedna na drugiej beczki oraz pojemniki (…) Zaniepokojony zadzwoniłem do Andrzeja D. na obydwa podane wcześniej numery, ale telefony były nieaktywne i nikt nie odbierał – zeznał właściciel spółki, do której należy magazyn.
Kontrolę przeprowadził w połowie 2018 roku. Kilka miesięcy wcześniej wynajął halę Andrzejowi D., a przynajmniej tak myślał, bo w rzeczywistości był to tylko tzw. słup, którego tożsamością posługiwał się jeden z mężczyzn, oskarżony później o udział w zorganizowanej grupie przestępczej (mafii śmieciowej).
Na miejsce przyjechali strażacy, który rozcięli kłódkę do drzwi. Okazało się, że wewnątrz nie ma żadnej makulatury, ale – według szacunków z późniejszych oględzin – 932 tony niebezpiecznych odpadów.
– Na dobre do sprawy zostaliśmy włączeni, kiedy część mauzerów – składowanych jeden na drugim – spadła i doszło do rozszczelnienia. Wówczas konieczna była interwencja służb kryzysowych – opowiada Włodzimierz Tutaj, rzecznik Urzędu Miasta Częstochowa.
Po tym zdarzeniu Prokuratura Rejonowa Częstochowa-Północ skierowała pismo do prezydenta miasta Krzysztofa Matyjaszczyka, w którym wskazała, że nielegalne składowisko może stanowić zagrożenie dla zdrowia lub życia mieszkańców, a także środowiska. Uznano to za sytuację kryzysową, a w takich przypadkach „organem właściwym” do zarządzania sytuacją na trenie gminy jest wójt, burmistrz lub prezydent.
– Rozpoczęliśmy postępowanie, aby ustalić, kto jest odpowiedzialny za porzucenie tych odpadów niebezpiecznych i do kogo one należą. Był to pierwszy krok do wydania decyzji administracyjnej zobowiązującej te osoby do ich utylizacji – tłumaczy Włodzimierz Tutaj.
Po prawie trzech latach od ujawnienia niebezpiecznych odpadów taka decyzja została przygotowana. Na jej mocy m.in. Marek M. i Dariusz H. – oskarżeni w tej i innych podobnych sprawach przez Prokuraturę Regionalną w Katowicach – do 31 grudnia 2021 roku mieli usunąć składowisko.
Odwołanie od decyzji trafiło najpierw do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które utrzymało ją w mocy. Następnie zajął się nią Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach, który uznał, że „organy (…) nie ustaliły w sposób niewątpliwy posiadacza odpadów” i uchylił decyzję magistratu. Na dodatek samorząd musiał jeszcze zwrócić 697 złotych Łukaszowi K. – jednemu z mężczyzn, których zobowiązał do usunięcia składowiska – za koszty postępowania.
– Zostaliśmy zmuszeni do zajęcia się zastępczym usunięciem tych odpadów, choć od samego początku podkreślamy – nie jest winą mieszkańców czy samorządów, że znalazły się one na terenie naszego miasta. Leżą na prywatnych działkach, a trafiły na nie w wyniku niedowładu działania służb publicznych, które są odpowiedzialne za kontrolę gospodarki odpadami niebezpiecznymi w Polsce. Ten proceder trwa od długiego czasu i służby państwowe nie są w stanie skutecznie temu przeciwdziałać – podkreśla Włodzimierz Tutaj.
Urząd na utylizację odpadów po mafii zaplanował wydać maksymalnie 55,5 mln złotych. Do przetargu stanęło pięć firm, a wygrała ta, która złożyła najniższą ofertę – 35,6 mln złotych. Nieco ponad połowę tej kwoty dołożą Narodowy oraz Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Odpady – zgodnie z umową – mają zostać usunięte do 2026 roku.