Seweryn Siemianowski, prezes Ruchu Chorzów o... stonodze, czapli i długach klubu. „Wyciągamy wnioski z błędów, które były popełniane wcześniej”

Największymi sponsorami Ruchu Chorzów są kibice i miasto – mówi prezes klubu, Seweryn Siemianowski. Swoją pracę na Cichej nazywa misją i twierdzi, że objęcie sterów czternastokrotnego mistrza Polski w tak trudnym momencie, to nie była racjonalna decyzja.

Ruch Chorzów
Seweryn Siemianowski prezes Ruchu Chorzów

W jakim miejscu dziś jest Ruch Chorzów?
Od dwóch lat wspólnie z kibicami, miastem i pozostałym udziałowcami oraz sponsorami odbudowujemy klub. Nie jestem jednak w stanie powiedzieć na jakim etapie teraz jesteśmy. To jest długotrwały proces. Każdy jest niecierpliwy i po trzech spadkach chciałby trzy awanse, ale to nie jest takie proste. Będziemy to próbowali robić w jak najszybszym tempie, ale racjonalnie. Tak, aby nie zachwiać stabilizacji, wypłacalności i wiarygodności klubu. Robimy wszystko, żeby sportowo jak najszybciej awansować, ale nie kosztem ponownego zadłużania. Wyciągamy wnioski z błędów, które były popełniane wcześniej. W jakimś stopniu klub jest odnowiony. Pacjent jest stabilny i coraz mocniejszy. Zaczął już chodzić, a teraz musi zacząć biegać.

Obejmował pan stery w klubie w najgorszym momencie w jego historii. Kilka tygodni wcześniej nie było pewne czy Ruch wystartuje w rozgrywkach trzeciej ligi. Piłkarze strajkowali, a kibice protestowali. Miał pan wątpliwości, czy wziąć to na swoje barki?
Każdy miałby wątpliwości i 99,9% ludzi by tego nie zrobiło. Wtedy to nie było racjonalne posunięcie, ale człowiek podszedł to tego bardziej sercem, niż rozumem. Faktycznie był to najtrudniejszy moment w historii Ruchu Chorzów i było blisko upadku klubu. Pierwsze dni mojej pracy to była tragedia, a przez pierwsze pół roku ta praca była mało komfortowa. Choć to jest bardziej misja, niż praca.

Kto w tym najtrudniejszym momencie uratował klub? Kibice? Miasto? Inni udziałowcy?
Zanim zostałem prezesem bardzo mocno pomagał Zdzisław Bik (jeden z głównych udziałowców Ruchu Chorzów – red.) ze swoją Grupą Kapitałową Fasing. Gdy już znalazłem się w klubie, to dzięki zastrzykowi finansowemu z miasta udało się spłacić najpilniejsze należności. Dołączyło do tego projektu tysiące kibiców, wszyscy zaczęli pomagać klubowi. Wielki szacunek i podziękowania dla wszystkich. Łatwo nie było i nie jest, ale najważniejszy jest optymizm i wola odbudowy klubu. Na pewno się uda.

Kto teraz jest największym sponsorem klubu?
Miasto i kibice.

Jak długo można funkcjonować przy pomocy z miasta? Dlaczego taki klub, z taką historią nie ma poważnego sponsora?
Mamy historycznie najwyższe obroty ze sprzedaży gadżetów, klubowych pamiątek, biletów i karnetów. Jest to kwota porównywalna do tej, którą daje miasto. Szanujemy każdego małego sponsora, ale też codziennie zabiegamy o większych. To jednak nie jest prosta sprawa. Przy pandemii, nowych zmianach podatkowych czy wojnie na Ukrainie, wiele firm boi się o własną przyszłość, więc wydatki związane z jakimś sponsoringiem są u nich na ostatnim miejscu. To dla nas duży problem. Dlatego współpracujemy z dużą liczbą małych firm, które nam pomagają – jest ich już około 70. Na pewno będziemy chcieli „doklejać” ich jeszcze więcej, bo jeżeli stonodze złamią się dwie nogi, to dalej idzie, a jak nogę złamie czapla, to ma poważny problem.

Jak wysoki dług ma obecnie Ruch?
W tym roku jesteśmy w stanie „wyczyścić” dużą część długu w ramach układu z wierzycielami. Większość to nasi udziałowcy, więc w grę wchodzą m.in. konwersje na akcje. Postępowanie układowe rozpoczyna się na nowo, nasze propozycję będą teraz przekazywane i analizowane. W kolejnych latach chcielibyśmy spłacić resztę naszego zadłużenia. Cześć też spłacamy na bieżąco. Z blisko sześćdziesięciu milionów długu zostało jeszcze ponad dwadzieścia, które regularnie zmniejszamy.

W tym roku jest szansa na awans. Czy klub na to stać?
W wyższej lidze są większe dotacje, więc jeżeli uda się awansować, to na pewno sobie poradzimy. Oczywiście pod warunkiem, że nie zmniejszy się wsparcie kibiców, sponsorów, miasta czy pozostałych udziałowców. Najpierw trzeba jednak ten cel osiągnąć, a to z pewnością nie będzie łatwe. Wszystkie zespoły chcą awansować i trzeba będzie walczyć o każdy punkt. Wszystko się może zdarzyć.

Kiedy awans do Ekstraklasy?
Najpierw trzeba powiedzieć A, żeby móc powiedzieć B. Na razie te nasze A jest jeszcze za mgłą. Jednak, jeżeli się uda, to nie jest takie „hop-siup”, żeby od razu zrobić następny awans. Wiadomo, że w I lidze są inne realia, inny poziom i do tego trzeba się dostosować. Będziemy jednak robić wszystko, żeby wstydu nie przynieść i walczyć o kolejny cel. Czy to będzie rok, dwa czy więcej - to się okaże. Trzeba być cierpliwym.

Czy Ruch może wrócić na szczyt bez nowego stadionu?
Teoretycznie tak, ale nie będzie to „szczyt standardu”. Można zbudować stadion i pozostawać w trzeciej lidze i to nie będzie sukces. Można zrobić awans do Ekstraklasy na starym stadionie i też będzie to tylko połowiczny sukces. Pełny sukces będzie wtedy, kiedy będzie i awans do Ekstraklasy i nowy stadion. Najlepiej żeby się to zbiegło w czasie.

Wierzy pan, że powstanie nowy stadion?
Oczywiście. To nie jest coś nieosiągalnego czy niemożliwego choć bardzo trudne w dzisiejszych czasach. Kiedyś musi taki stadion powstać. Plusem będzie, że w pewnym momencie będziemy mieli najnowszy stadion. Póki co mamy najstarszy, choć bardzo urokliwy. On ma swój klimat i kibice lubią tu przychodzić, ale mocno odstajemy od innych miast i innych klubów. W mieście potrzeba i chleba i igrzysk, więc mam nadzieję, że za kilka lat spotkamy się na nowym stadionie.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon