Materiały prasowe
Domowka spektakl sonia bohosiewicz

Sonia Bohosiewicz: Kiedy wjeżdżam na Śląsk, widzę kopalnie, to od razu robi mi się ciepło na sercu

Urodzona w Cieszynie, ale wychowana w Żorach aktorka Sonia Bohosiewicz jest jedną z gwiazd Katowickiego Karnawału Komedii 2024. Nam opowiada, dlaczego jej "Domówka" (którą zagra dwa razy w piątek 2 lutego na scenie Teatru Korez) to one woman show, czemu zdecydowała się w niej powrócić do lat PRL-u i dlaczego Śląsk, mimo że od lat mieszka w Warszawie, jest ciągle jej miejscem na ziemi.

Rozmowa z aktorką i wokalistką Sonią Bohosiewicz, gwiazdą Katowickiego Karnawału Komedii 2024

Przyjedzie pani do Katowic w piątek 2 lutego ze swoim monodramem koncertowym "Domówka". Lubi pani wracać na Śląsk?
Oczywiście, że tak. Z ogromnym sentymentem i z ogromną przyjemnością wracam na Śląsk. To jest mój kawałek ziemi na tym globie i tam jest moja rodzina, tam są moi przyjaciele, tam jest moja podstawówka, moje liceum, moje boisko, mój trzepak, moje krzaki, moja piaskownica, mój rynek cudowny w Żorach, który jest teraz przepięknie przyozdobiony cudowną wiedeńską karuzelą, której kiedyś nie było, a jest specjalnie dedykowana Żorom. Kiedy widzę tę oznakę ewidentną, że wjeżdżam na Śląsk, czyli kopalnię, to mnie się po prostu od razu robi ciepło na sercu.

Wiem, że wywodzi się pani z rodziny polskich Ormian. Jak to się stało, że pani rodzina osiadła właśnie w Żorach?
Rodzice poznali się na studiach w Gliwicach. A że rozdawano mieszkania w Żorach osobom po studiach, które miały tam przyjechać i pracować, to rodzice zostali w Żorach. Tak jak wielu, wielu ich znajomych, którzy kończyli razem z nimi studia. I tak ja jestem żorzanką, choć mój ojciec jest z Makowa Podhalańskiego, a moja mama - z Cieszyna.

Wyczytałam, że pani przyszła na świat w Cieszynie.
Ale tylko z tego powodu, że w Żorach nie było miejsca na porodówce. Moja mama miała do wyboru, żeby pojechać w prawo albo w lewo i stwierdziła, że pojedzie w takim razie do swojego Cieszyna.

Czyli klasyczna historia właśnie o dzieci z lat 70. czy 80.
Tak.

Z tatą wystąpiła pani wspólnie w programie telewizyjnym.
Tak, dla TTV, ma tytuł 'Czego nie nauczył mnie mój ojciec". Kręciliśmy go w czasie wakacji w tamtym roku. Była to ogromna przygoda dla nas, która zakończyła się ośmioma odcinkami dla TTV. Bardzo to miło wspominam, wyszło to bardzo ładnie, wzruszająco, ale i śmiesznie. Teraz tato, przechadzając się z psem po Żorach, jest nagabywany, kiedy następny sezon programu.

No i kiedy?
Niestety nie możemy niczemu zaprzeczyć, ani niczego potwierdzić (śmiech).

Wróćmy do teatru i pani "Domówki", z którą przyjedzie pani na Katowicki Karnawał Komedii. Skąd pomysł, żeby to był one woman show? Bo jest pani aktorką, ale też reżyserką spektaklu i sama napisała do niego tekst.
Już dość dawno temu poszukiwałam dla siebie formy monodramowej. Pierwszym moim występem solowym był spektakl "Chodź ze mną do łóżka" w reżyserii Adama Sajnuka, napisany przez Andrzeja M. Żaka. Znalazłam ten tekst i chodził mi on bardzo długo po głowie. I go drukowałam i odstępowałam od zrobienia na scenie. Wyrzucałam do kosza i znowu drukowałam. I znowu lądował w koszu. W końcu postanowiłam, że jeżeli już tyle razy go wydrukowałam, to znaczy jest we mnie potrzeba zrobienia tego tekstu.

To chyba nie jest łatwe - wyjść na scenę w pojedynkę?
Jest to rzeczywiście bardzo trudne. Wyjść na scenę jednoosobowo i wziąć całą odpowiedzialność od początku do końca za każdą sekundę z publicznością. Ale po tym spektaklu nabrałam apetytu. Pamiętam, jak przyszła do mnie przed premierą pani Krystyna Janda, która jest absolutną królową monodramu. Premiera "Chodź ze mną do łóżka" odbywała się w Teatrze Polonia u pani Krystyny. Więc ona zeszła do mnie do garderoby i spytała: Co, Sońka, boisz się? Powiedziałam: Nie, czego się mam bać, wszystko, co umiem, to zrobię. A ona uśmiechnęła się i powiedziała: Za dwie godziny będziesz wiedziała, że już nic więcej nie chcesz robić.

Miała rację?
Rzeczywiście tak było. Rozkochałam się w wychodzeniu na scenę w jedną osobę i odpowiadaniu za wszystko. Więc tak rozpoczęła się moja przygoda z monodramem czy z one woman show. Potem odbył się mój koncert. „Dziesięć sekretów Marilyn Monroe”, tu miałam za sobą na scenie czterech muzyków. Piękny kwartet, wyśmienity kwartet jazzowy, z którym jeździmy z tym do teraz. Mamy za sobą ponad sto koncertów. W tym przypadku też jestem jakby sama na scenie, z drugiej strony nie sama, bo mam ze sobą muzyków. Opowiadam o różnych tajemnicach i sekretach Marilyn, śpiewam utwory osadzone w epoce lub wykonywane wcześniej przez Marilyn. Tam już odważyłam się sama napisać opowieści dotyczące Marilyn. A potem naturalnie przyszło mi do głowy, że chciałabym zaśpiewać po polsku, w naszym języku.

Dlaczego właśnie po polsku?
Żeby słowa piosenek mogły szybciej i łatwiej dotrzeć do słuchaczy niż te śpiewane po angielsku. Wtedy powolutku zbierałam sobie utwory, które chciałabym wykonać. Na podstawie tych utworów wykoncypowałam, że spektakl będzie przeniesieniem się do czasów PRL-u. Do głowy przychodziły mi przeróżne zdarzenia, anegdoty. I tak zebrałam materiał na "Domówkę". Zresztą ta sztuka ze spektaklu na spektakl powiększała mi się coraz bardziej: o improwizację z widownią, o następne anegdoty, które mi się przypominały i się rozbudowywały. To ewoluowało i teraz w zasadzie mam ogromny problem, żeby nie wychodzić poza dwie godziny.

Coś mi mówi, że "Domówka" to nie jest ostatnie słowo, które powiedziała Sonia Bohosiewicz jako artystka totalna...
Przyznam, że jestem już w trakcie pisania następnej rzeczy. Która już nie będzie tylko i wyłą... W zasadzie nie wiem czym będzie. W każdym razie mam poczucie, że tym razem już piszę stand-up.

Czyli jednak klasyczny stand-up. "Domówka" jest określana jako komedia koncertowa – połączenie spektaklu, stand-upu, śpiewu i improwizacji.
Jest tam dość dużo utworów. Takich, które chodzą nam po głowie. Takich, które chciałam zaśpiewać. Takich, które niosą mój sentyment wobec tamtych czasów. Więc jest i śmiesznie i wzruszająco. I dowcipnie i trochę mądro.

Ludzie różnie oceniają czas PRL-u. Mnie na przykład kojarzy się ze wczesnym dzieciństwem, beztroskimi chwilami. Myśmy nie znali złych stron tamtego okresu. Jak pani odbiera tamte czasy?
Absolutnie trafiła pani w sedno. Dla mnie PRL nie był niczym okrutnym, niczym złym, niczym biednym. Dla mnie, tak jak i dla pani było to po prostu nasze dzieciństwo. Było przepiękne i słoneczne. Stąd scenografia "Domówki", która jest tylko i wyłącznie w żółtym kolorze. W kolorze, która przenosi w takie przepiękne emocje jakiegoś słońca, lekko falującej firanki. Mnie na podłodze z jakimiś kredkami świecowymi Bambino, rysującą jakiś obrazek. A w tle leci "Lato z Radiem". Tak mi się kojarzy PRL i o takim PRL-u opowiadam w "Domówce". Zresztą wydaje mi się, że niezależnie od tego kto w jakim wieku jest. Czy jego młodość przypada na czasy wojny, czy na czasy PRL-u, zawsze ten czas młodości jest najbardziej sentymentalny, bo jest po prostu pierwszy.

Już dłuższą chwilę gra pani "Domówkę". Jak przyjmują ją widzowie?
Mam ogromnych, zagorzałych fanów "Domówki". Ja wiem, że ona jest przepyszna. Ja wiem, że ludzie się nią kojarzą, niezależnie od wieku. Jest dla widza, który ma 10 lat, jak i dla tego, który ma 100 lat. Ponieważ sam PRL w tle jest tylko i wyłącznie kolorem, który się przewija. Bawimy się wszyscy razem wspólnie i rozmawiamy o rzeczach i śmiesznych i ważnych.

* Sonia Bohosiewicz - aktorka, wokalistka, reżyserka, urodzona 9 grudnia 1975 roku w Cieszynie. Wychowana w Żorach, gdzie skończyła szkołę podstawową i Liceum Ogólnokształcące im. Karola Miarki. Po maturze poszła na studia aktorskie w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie. Tam po studiach związała się z Teatrem Starym oraz kabaretowej Grupy Rafała Kmity. Ogólnopolską popularność przyniosła jej rola Hanki B. w filmie "Rezerwat". Wystąpiła również w filmach "Wojna polsko-ruska", "Laura", ostatnio - w "Chłopach" i "Fuks 2".

Neinert jasiok

Może Cię zainteresować:

Katowicki Karnawał Komedii od 26 stycznia w Teatrze Śląskim i Teatrze Korez. Są jeszcze bilety na spektakle

Autor: Katarzyna Pachelska

16/01/2024

Don Kichot teatr slaski fot Przemyslaw Jendroska 5

Może Cię zainteresować:

Współczesny Don Kichot szuka miłości i akceptacji. Teatr Śląski szykuje premierę „Don Kichota” w reżyserii i adaptacji Jakuba Roszkowskiego

Autor: Katarzyna Pachelska

25/01/2024

Slaski urzad wojewodzki

Może Cię zainteresować:

Film kręcony m.in. w Katowicach dostał aż 5 nominacji do Oscarów. Pokazy przedpremierowe "Strefy interesów" już w połowie lutego

Autor: Katarzyna Pachelska

24/01/2024

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon