Schoenowie, Dietlowie i szermierze. Historyczna gra miejska w Sosnowcu

Czy czołowi arystokraci i przemysłowcy Sosnowca Belle Époque, czyli przełomu XIX i XX wieku mogą mieć coś wspólnego z sosnowiecką szermierką wieku XXI? Okazuje się, że dużo, jeżeli tylko uruchomić wyobraźnię i wykorzystać entuzjazm uprawiających ten piękny sport do jego popularyzacji. W niedzielę 10 września 2023 w Sosnowcu odbyła się gra miejska, która przeniosła jej uczestników do 1888 r.

- Pomysłodawcą zorganizowania imprezy w takiej formie był pan Andrzej Kaim, ojciec jednaj z naszych zawodniczek - mówi Beata Rak, prezes Zagłębiowskiego Klubu Szermierczego w Sosnowcu. - Gdy zaproponował to trenerom, zawodnikom i rodzicom, wszyscy oni bardzo się w to zaangażowali.

Podobnie jak miejskie instytucje oraz same władze miasta. Współorganizatorami gry miejskiej „Od skrzata do olimpijczyka” były m.in. Urząd Miejski w Sosnowcu (prezydent miasta Arkadiusz Chęciński objął imprezę patronatem) oraz Muzeum Pałac Schoena i Centrum Artystyczno-Biznesowe Pałac Dietla. Obie instytucje udostępniły swe obiekty uczestnikom gry. Zaś Teatr Zagłębia w Sosnowcu wypożyczył stroje, w których występowali odgrywający role zagłębiowskich arystokratów.

Historia i szermierka

Pomysł powiązania miejskich i przemysłowych tradycji Sosnowca z bardzo mocną w mieście szermierką chwycił. A na czym dokładnie miał polegać? Oddajmy głos organizatorom:

W latach 70-tych XIX wieku rozpoczyna się "złota era" Sosnowca. To wówczas do pogranicznej miejscowości na rubieżach Cesarstwa Rosyjskiego sprowadzili się ludzie, którzy odcisnęli swoje piętno na dalszych losach osady. Prawa miejskie uzyskała w 1902 roku. W 1874 roku osiedla się tu Paul Lamprecht. Rok później dołączają do niego Ernst i Franz Schoen oraz Ludwig Mauve, a w roku 1878 Henryk Dietel wraz z żoną Klarą. Ci niezwykli ludzie byli nie tylko świetnymi biznesmenami, ale także wielkimi mecenasami nauki, kultury i sztuki. A co by się stało gdyby zainteresowali się nowożytnymi igrzyskami olimpijskimi?

Ano właśnie. Dobre pytanie! By na nie odpowiedzieć, w tym właśnie momencie popuszczamy cugli wyobraźni i zaczynamy całą zabawę, przechodząc w tryb historii alternatywnej:

Pod koniec XIX-wieku miejscowi przedsiębiorcy - m.in. Schoenowie, Dietlowie i Lamprechtowie - łączą siły, by wspólnie znaleźć szermierzy, którzy powalczą o laury podczas nowożytnych igrzysk olimpijskich. Dlatego właśnie organizują turniej dla szermierzy, ale także młodych mieszkańców Zagłębia Dąbrowskiego, by fechmistrzowie, których sprowadzili z różnych stron świata, wybrali tych najbardziej obiecujących, którzy być może w przyszłości zapiszą się na kartach historii jako współcześni olimpijczycy.

Spuścizna po dawnych sosnowieckich, przemysłowych elitach - zabytkowe pałace ze swoim otoczeniem - posłużyły jako znakomita scenografia. Po części z samej swej natury zrośnięta ze współczesną szermierką. Przecież to w parku Dietla (będącym dawnym założeniem parkowym w sąsiedztwie pałacu Henryka Dietla), przy położonej tam Hali Widowiskowo-Sportowej MOSiR-u, znajduje się Sala Szermiercza imienia Rafała Sznajdera, polskiej szermierczej sławy rodem z Będzina, wielokrotnego medalisty mistrzostw świata i Europy, trzykrotnego olimpijczyka. Ona też - obok pałaców Schoena i Dietla oraz parków Schoena, Dietla i Sieleckiego - była miejscem, gdzie rywalizowali ze sobą uczestnicy gry.

W historycznym stroju

W niedzielne przedpołudnie zainaugurował ją - a jakże - osobiście Ernst Schoen (wcielił się weń Łukasz Filipek), stanąwszy w dumnej pozie na schodach swojego pałacu i witając zgromadzonych przed nim uczestników. Towarzyszyli mu Fanny Lamprecht-Schoen z mężem, Paulem Lamprechtem. Z kolei pod pałacem Dietla pojawił się sam właściciel w towarzystwie małżonki Klary.

- Pomysł, by wykorzystać historię Złotej Ery Sosnowca, którą współtworzyły rodziny Dietlów, Schoenów, Lamprechtów czy Mauve, sprzęgając ją ze rodzącym się w tym czasie ruchem olimpijskim we wspólną zabawę, chwycił i zainteresował ludzi - mówi Andrzej Kaim. Pomysłodawca imprezy także wciela się w postać z epoki, w tym przypadku fikcyjną lecz kluczową - barona Aleksandra Borscha, bon vivanta, pasjonata fechtunku i podróżnika, który przybył do Sosnowca i tu zainicjował całą tę szermierczą rywalizację. - Efekt to ponad 100 osób w grze. Kolejne zgłaszają się jeszcze teraz, w niedzielne przedpołudnie, pytając, czy jeszcze można się zapisywać na start. Niestety, w zasadzie nie można, ale robimy dla nich konkursy i tak dalej - tłumaczy pan baron na kipiącym aktywnością i energią dziedzińcu pałacu Dietla.

W historycznych rolach Klary i Henryka Dietlów wystąpili tam Anna Maksym i Mariusz Roślicki, rodzice młodych szermierzy.

- Głównym naszym zadaniem było tworzenie tu takiego tła historycznego, które intrygowałoby odwiedzających i uczestników gry. Pozujemy z nimi do zdjęć, przybijamy piątki i mamy nadzieję, że ta barwna akcja znajdzie szeroki oddźwięk, przyciągając nowych adeptów szermierki do naszej kapitalnej hali przy Żeromskiego - tłumaczy pani Anna.

- Liczymy na to, że atmosfera historycznego miejsca oraz zaangażowanie fajnych trenerów, zawodników i zawodniczek złożą się pozytywny, inspirujący przekaz o szermierce w Sosnowcu. Że to dodatkowo wzbogacą jej obraz, i tak już mocny w tej właśnie okolicy, bo przecież treningi naszych dzieci odbywają się nieopodal, w zabytkowym parku Dietla. Chcemy, by atrakcyjna formuła imprezy obudziła zainteresowanie szermierką i zachęciła do uprawiania tego sportu - dodaje pan Mariusz.

Zaangażowanie sportowców widać było w każdym punkcie imprezy. Był wśród nich sam mistrz Polski Krzysztof Kaczkowski, tegoroczny zdobywca Szabli Wołodyjowskiego, którego być może zobaczymy na Igrzyskach Olimpijskich. W Sosnowcu gorąco temu kibicują i jest duża szansa, że tak się stanie. I to utrzymałoby pewną historyczną ciągłość, gdyż - jak tu podkreślają - na każdej olimpiadzie zawsze jest szermierz z Sosnowca. Może zresztą teraz będzie nie tylko jeden. A olimpijczykiem zostanie też w przyszłości uczestnik bądź uczestniczka niedzielnej gry.

Prawdziwą radość w mym sercu wywołał pomysł, by szermierki uczyć nie tylko tych obiboków ze szlachty czy arystokracji, lecz każde chętne dziecko i dorosłych niezależnie od pochodzenia i stanu majątkowego. Myślę, że jest to droga, którą wkrótce pójdzie wielu innych miłośników szermierki z różnych stron świata. Zaangażowanie uczestników i radość, którą wywołałeś organizując zabawę "Od skrzata do olimpijczyka" to wartość sama w sobie. Mam nadzieję, że już wkrótce napiszesz mi, jak sprawują się nowi adepci szermierki podczas kursu szermierczego - podsumowywał panhrabia Borsch.

Portal Ślązag był patronem medialnym wydarzenia.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon