Trójka górników pomogła niepełnosprawnym w ramach akcji „Szerpowie Nadziei”

Górnicy z kopalni „Halemba” na własnych plecach wnieśli niepełnosprawnego Maćka na wierzchołek Koziego Wierchu w Tatrach Wysokich. Harcerz od dwóch lat w taki właśnie sposób zdobywa kolejne górskie szczyty.

www.facebook.com/SzerpowieNadziei
Szerpowie Nadziei

Trójka górników z „Halemby” (obecnie część kopalni „Ruda) wzięła udział w tegorocznej edycji akcji „Szerpowie Nadziei”. Organizowane przez Śląską Chorągiew ZHP przedsięwzięcie ma na celu spełnianie górskich marzeń osób niepełnosprawnych.

Pomysł narodził się dwa lata temu, kiedy to niepełnosprawny harcerz Maciej Skowronek zapragnął zdobyć Tarnicę (najwyższy szczyt polskiej części Bieszczadów), a grupa przyjaciół pomogła mu to osiągnąć. Potem w podobny sposób zdobył Giewont w Tatrach, a do akcji zaczęli dołączać kolejni niepełnosprawni. O obecnej skali przedsięwzięcia najlepiej świadczy fakt, że w tegorocznym wydarzeniu w Tatrach wzięło udział ponad 200 osób: ponad 84 wolontariuszy tzw. szerpów, 76 osób z niepełnosprawnościami, 52 rodziców i opiekunów. Dla części niepełnosprawnych (głównie tych poruszających się na wózkach) celem było Morskie Oko, kilkunastu dotarło do Doliny Pięciu Stawów, a dwójka – transportowana przez wolontariuszy w specjalnych nosidłach – osiągnęła położony na słynnej Orlej Perci wierzchołek Koziego Wierchu (2291 m. n.p.m.).

- Na szczycie brakowało nam słów, a głos się łamał. Było wielkie wzruszenie, że pomogłem spełnić czyjeś marzenie. Ogromna radość – mówi Tomasz Błachuta, ślusarz z kopalni Halemba, który był jednym z wolontariuszy wnoszących na Kozi Wierch niepełnosprawnego Maćka. W wyprawie w ramach akcji Szerpowie Nadziei udział wzięli także jego koledzy z pracy: Michał Hauk, który jest ratownikiem górniczym i ślusarz dołowy Krzysztof Nowakowski.

Błachuta o inicjatywie śląskich harcerzy dowiedział się z mediów społecznościowych, a że sam chodzi po górach, więc zdecydował się dołączyć do przedsięwzięcia.

- Ultramaratony po górach są niczym w porównaniu z tym wysiłkiem, ale jesteśmy twardzi. Koledzy na co dzień uprawiają sporty ekstremalne, daliśmy radę – relacjonuje Tomasz Błachuta.

- Na pewno pomogło doświadczenie wyniesione z pracy. Specyfika mojego oddziału jest taka, że pokonujemy nieraz wiele kilometrów pod ziemią. Jeden z przodków jest 8 km od warsztatu, a droga prowadzi pod górę, bardzo dużo chodzimy – tłumaczy górnik z „Halemby”.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon