Żona oskarżona o zabójstwo męża. Teściowa: Klęczał, błagał (...) Bał się, że Ilona może go otruć

Ilona S. odpowiada przed sądem za zabójstwo własnego męża, majętnego biznesmena ze Sławkowa. - Bał się, że Ilona może go otruć - powiedziała podczas rozprawy była teściowa oskarżonej. - Klęczał, płakał, przysięgał, że to szczera prawda. Mówił, że pracuje po dwanaście godzin w warsztacie, żeby nie widywać się z żoną, że jego przyjaciółmi w domu są tylko psy.

Ilona S. przed Sądem Okręgowym w Katowicach odpowiada za zabójstwo własnego męża - Jacka, majętnego biznesmena ze Sławkowa. Mężczyzna zaginął w maju 2017 roku. Według relacji żony wyjechał do domu letniskowego w Istebnej i po prostu nie wrócił. Jego ciało znaleziono kilka miesięcy później w lesie nieopodal Włocławka w woj. kujawsko-pomorskim, czyli na drugim końcu Polski.

Śledczy mieli wątpliwości, co do wersji wydarzeń, którą przedstawiła żona zaginionego przedsiębiorcy. W maju 2020 roku policyjny profiler przygotował profil psychologiczny osoby odpowiedzialnej za zbrodnię, który dla tej sprawy okazał się przełomowy.

- Żona zamordowanego mężczyzny została zatrzymana, a następnie doprowadzona do Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Zgromadzony w sprawie obszerny materiał dowodowy pozwolił na przedstawienie kobiecie zarzutów zabójstwa, składania fałszywych zeznań oraz nakłaniania innych osób do składania fałszywych zeznań - poinformowała wówczas podinsp. Aleksandra Nowara z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Sąd Okręgowy w Katowicach

Może Cię zainteresować:

Oskarżona o zabójstwo męża Ilona S. stanęła przed sądem. „Nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o...”

Autor: Patryk Osadnik

03/02/2022

"Klęczał, błagał (...) Bał się, że żona może go otruć"

W czwartek, 10 marca, przesłuchana została była teściowa Ilony S. - Można tak powiedzieć - zaznaczyła na samym początku 82-latka. - Jestem drugą żoną jego ojca. Jest takie brzydkie słowo, pasierb, ale traktowałam go jak syna.

Macocha - bo tak należy nazwać ją ze względu na pokrewieństwo - ujawniła, co miało dziać się w dworku Jacka i Ilony S. kilka dni przed jego zaginięciem.

- Przyjechaliśmy na zaproszenie Ilony, ponieważ Jacek z nią nie rozmawiał. Mieli kłopoty małżeńskie - wyjaśniła.

- Jacek zaczął się użalać. Mówił, że jest zaniedbany. Przyniósł stertę odzieży, którą musiał sam prać. Sam robił zakupy i sam gotował. Bał się, że Ilona może go otruć - powiedziała 82-latka. - Klęczał, płakał, przysięgał, że to szczera prawda. Mówił, że pracuje po dwanaście godzin w warsztacie, żeby nie widywać się z żoną, że jego przyjaciółmi w domu są tylko psy.

Kobieta przyznała, że znała pasierba tylko kilka lat i nie wie o wszystkich zaszłościach, jakie trapiły małżeństwo. Słyszała jednak historię wyjazdu nad morze, gdzie Ilona S. podobno celowo - szpilką buta - zraniła męża. Żalił się później, że kiedy w odwecie złapał ją za rękę, to zagroziła obdukcją i zgłoszeniem się na komisariat.

"Siedziała w domu i płakała"

Ojciec Jacka S. i jego druga żona razem rozklejali na przystankach plakaty informujące o poszukiwaniach syna. 82-latka zeznała, że to także oni pierwsi zasugerowali konieczność zgłoszenia sprawy służbom, z czym zgodziła się Ilona S. i sama pojechała na komisariat.

- Płakała cały czas. Siedziała w domu i płakała od samego początku. Byłam przy tym - przyznała była teściowa oskarżonej.

Zapytana o to, czy Ilona S. namawiała ją do składania fałszywych zeznań, odpowiedziała: - Prosiła: "Powiedzcie tam, że byliśmy dobrym małżeństwem". Przywiozła nam dwie butelki wódki.

To ważne, ponieważ Ilona S. jest oskarżona o składanie fałszywych zeznań i namawianie do tego innych osób.

Syn wyjechał z powodu złych relacji z matką

Podczas rozprawy kobieta, przesłuchiwana w roli świadka, zdradziła kulisy relacji, jakie w jej ocenie panowały w rodzinie ze Sławkowa.

- Myślę, że Jacek miał dobre relacje z synem. Za to Ilona miała złe relacje z synową, której zarzucała, że jest biedna i przyszła do nich z jedną reklamówką - powiedziała 82-latka.

Wspomniała, że syn Jacka i Ilony S. z powodu relacji z matką wyjechał na stałe do Wielkiej Brytanii, co jej pasierb miał za złe żonie, bo było to ich jedyne dziecko.

Relacje pomiędzy Iloną S. oraz synem miały być tak złe, że przychodziła ona do teściowej, aby ta ją z nim połączyła telefonicznie, bo w innym przypadku nie odbierał. 82-latka zeznała, że podczas jednej z takich rozmów Ilona S. przekazała synowi wiadomość o tym, że został przez ojca wydziedziczony.

- Był zaskoczony, zdenerwował się - powiedziała kobieta o reakcji swojego przyszywanego wnuka. - Na pogrzeb ojca nie przyleciał. Tłumaczył, że spóźnił się na samolot.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon