Niebezpieczny lot nad pojazdem w Laryszu
Do spektakularnego i groźnego wypadku doszło we wtorek, 5 sierpnia 2025 roku, około godziny 12:30, w dzielnicy Larysz-Hajdowizna. Ulicą Laryską, od strony Wesołej w kierunku Brzezinki, prawidłowo poruszał się jezdnią rowerzysta. Z przeciwka nadjeżdżał samochód osobowy, którego kierująca skręciła w lewo, w stronę parkingu supermarketu sieci „Biedronka”, przecinając drogę cykliście. W wyniku tego rower uderzył w auto, gwałtownie tracąc prędkość. Siła bezwładności spowodowała wyrzucenie rowerzysty w powietrze – przeleciał nad maską „osobówki”, koziołkując, a następnie upadając na drogę.
W wyniku zdarzenia 36-letni rowerzysta doznał obrażeń ciała i został przetransportowany do szpitala karetką przez zespół ratownictwa medycznego Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach. Jego rower szosowy, wart kilkanaście tysięcy złotych, uległ niemal całkowitemu zniszczeniu, łącznie ze złamaniem ramy.
Policjanci ustalili, że winną zdarzenia jest kierująca Fiatem Tipo, która nie ustąpiła pierwszeństwa przejazdu prawidłowo poruszającemu się rowerzyście. W komunikacie podano, że sprawą zajmie się sąd. Jeśli okaże się, że obrażenia rowerzysty będą miały skutki trwające powyżej 7 dni, wówczas prokurator najprawdopodobniej skieruje przeciw kobiecie akt oskarżenia, co może się dla niej skończyć wyrokiem karnym.
„Rowerzysta poruszał się prawidłowo jezdnią. W tej okolicy nie ma drogi dla rowerów ani ciągu pieszo-rowerowego. Według ustaleń policjantów nie przyczynił się w żaden sposób do zdarzenia. Obie osoby biorące w nim udział były trzeźwe.” — powiedział redakcji Ślązaga asp. Łukasz Paździora – Oficer Prasowy Komendy Miejskiej Policji w Mysłowicach.
Na nagraniu widać, że kierująca samochodem prawdopodobnie zauważyła rowerzystę, gdyż się gwałtownie zatrzymała, lecz stało się to za późno, by odpowiednio zareagować.

Rozjechany rower na drodze pieszo-rowerowej w Słupnej
Do mniej spektakularnego, ale budzącego większy niepokój niż poprzednie zdarzenie, doszło kilka dni wcześniej, to jest w sobotę, 2 sierpnia 2025 roku, około godziny 15:00. Właśnie wtedy, ciągiem pieszo-rowerowym wzdłuż ulicy Oświęcimskiej w Słupnej, poruszała się rowerzystka w kierunku Brzęczkowic. Gdy mijała restaurację „Dwór Bismarcka”, została potrącona przez kierującą samochodem typu SUV kobietę, wyjeżdżającą z placu przy restauracji.
„Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierująca mercedesem 55-letnia kobieta, wyjeżdżając z posesji, nie ustąpiła pierwszeństwa prawidłowo jadącej 47-letniej rowerzystce, doprowadzając do zderzenia. Obie kobiety były trzeźwe. Poruszająca się rowerem doznała urazu nogi na tyle poważnego, że trafiła z nim do szpitala, do którego przetransportował ją zespół ratownictwa medycznego WPR w Katowicach, po udzieleniu doraźnej pomocy.” — powiedział nam asp. Paździora z mysłowickiej KMP.
Na filmie widać, że kierująca samochodem marki Mercedes-Benz zareagowała na zderzenie z bardzo dużym opóźnieniem. Zanim zatrzymała swój pojazd, przejechała jeszcze znaczny odcinek, to jest dojechała do przewróconego roweru i przejechała najprawdopodobniej całą średnicę jego koła, zanim nacisnęła hamulec. Dopiero po wycofaniu się samochodu, który ponownie swoim ciężarem rozjechał rower, przygniatając uwięzioną między nim a nawierzchnią drogi nogę rowerzystki, poszkodowana mogła uwolnić się i wstać.
Cykliści – najbardziej hejtowana grupa użytkowników dróg?
Pod oboma wpisami w mediach społecznościowych Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach pojawiło się mnóstwo komentarzy. Sporo o treści sensownej i zgodnej z rozsądkiem oraz obowiązującymi przepisami. Jednak poważne obawy może budzić ilość komentarzy najdelikatniej mówiąc – kuriozalnych.
Przypomnijmy, że rowerzystę, który porusza się po jezdni, obowiązują takie same przepisy, jak kierujących innymi pojazdami, w tym motocyklami i samochodami. Rowerzysta ma obowiązek poruszać się jezdnią ogólną, gdy nie biegną drogi dla rowerów lub ciągi pieszo-rowerowe w tym samym kierunku – chodnikiem jeździć mu nie wolno, poza pewnymi wyjątkami. Obowiązują go zatem takie same ograniczenia prędkości w terenie zabudowanym. Pojawiające się komentarze, jakoby rowerzysta w Laryszu jechał zbyt szybko i w ten sposób przyczynił się do wypadku, nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości. Jeszcze bardziej kuriozalny jest podobny zarzut, kierowany w stronę rowerzystki poszkodowanej w Słupnej, która jechała naprawdę powoli.

Równie
zdumiewające są opinie, które próbują usprawiedliwiać kierującą
Mercedesem, że wyjeżdżając z posesji, mogła nie widzieć
rowerzystki, a rowerzystka powinna była to przewidzieć, zwolnić i
zachować szczególną ostrożność.
Otóż wyjeżdżając z
posesji na drogę publiczną – kierujący włącza się do ruchu. W
takiej sytuacji ma ustąpić pierwszeństwa wszystkim, którzy już w
tym ruchu są, a więc samochodom, rowerom, pieszym oraz każdemu, kto
się porusza prawidłowo jezdnią, drogą dla rowerów, chodnikiem lub ciągiem pieszo-rowerowym. W takiej sytuacji to włączający
jest zobowiązany prawem do
zachowania szczególnej ostrożności (art. 17 ustawy prawo o
ruchu drogowym).

Pojawiają
się także głosy z pozoru rozsądne, że nawet jeśli prawo stoi po
stronie rowerzysty, to powinien on cały czas zachowywać szczególną
ostrożność, gdyż w konfrontacji z samochodem dla niego ryzyko
odniesienia urazu jest bardzo duże, bo nie jest chroniony jak
kierowca auta. Czyli mówiąc w skrócie – uważaj, bo cmentarze pełne są
ludzi, którzy mieli rację. To oczywiście uwaga sensowna, pod warunkiem, że wnioski nie idą zbyt daleko – a tak dzieje się niestety bardzo często. Absurdalnym jest bowiem wniosek,
że rowerzysta winien zwalniać niemal do zatrzymania się przed
każdym skrzyżowaniem czy wyjazdem z posesji.
Jak niedorzeczna jest
to interpretacja zasady ograniczonego zaufania, podpowiada odrobina
wyobraźni. Jaki miałaby bowiem sens droga dla rowerów wzdłuż
ulicy, na której co kilkanaście metrów jest wyjazd z posesji? Wówczas szybciej byłoby poruszać się pieszo, niż rowerem.
Gdybyśmy zgodzili się z taką „logiką”, wówczas doszłoby do
masowego lekceważenia przepisów o pierwszeństwie przejazdu, zaś ciężar dbania o bezpieczeństwo byłby zepchnięty na najsłabszych
uczestników ruchu, niezależnie od obowiązującego prawa.

Przeglądając internetowe komentarze, można w ogóle odnieść wrażenie, że żadna inna grupa nie jest tak „hejtowana”, jak rowerzyści. Objawia się to na trzy sposoby:
- najbardziej zauważalny, czyli lekceważące określenia i inwektywy, z których najdelikatniejsze to „lajkrowcy” (od materiału, z których szyje się spodenki) i „pedalarze”, zaś najmocniejsze nie nadają się do cytowania;
- poprzez
przypisywanie odpowiedzialności zbiorowej, czyli ilekroć coś
nieprawidłowego czy głupiego zrobi jakiś rowerzysta, nie obwinia
się wyłącznie jego, ale wszystkich rowerzystów jako
grupę; to zjawisko znacznie mniej jest widoczne w stosunku do
pieszych, a już niemal wcale nie występuje w stosunku do kierowców;
w przypadku kierowcy, który zrobi coś niewłaściwego, atakowany
jest wyłącznie on, nie zaś wszyscy kierowcy jako grupa; bo czy ktoś widział komentarz w stylu: „kierowcy powinni coś z tym
zrobić” w odniesieniu do jakiegoś zdarzenia, któremu winny był kierujący samochodem? Oczywiście, że nie, bo to byłoby niedorzeczne. Tymczasem komentarze mówiące o tym, że to rowerzyści powinni coś zrobić w sytuacji, kiedy inni rowerzyści łamią przepisy lub robią głupie rzeczy, są na porządku dziennym. Są nawet wypowiadane publicznie przez osoby ze sporym posłuchem, jak dziennikarz w tym materiale. Nie padają jednak nigdy konkretne pomysły, co rowerzyści mogliby zrobić z innymi rowerzystami. Na przykład piszący te słowa chętnie zrobiłby coś naprawdę przykrego tym licznym rowerzystom, którzy się poruszają w ciemności bez świateł i tłumaczących się głupawo, że przecież „nie są na drodze, tylko na drodze dla rowerów”. Tylko dlaczego niby miałby się tym zajmować inny rowerzysta? Czy egzekwowaniem tego, by kierowcy samochodów poruszali się zgodnie z przepisami oczekujemy od innych kierowców samochodów?
- poprzez odwracanie uwagi od istoty problemu, czyli gdy tylko pojawia się przypadek jakiegoś zdarzenia, w którym uczestniczy rowerzysta i kierowca a wina leży po stronie kierowcy, natychmiast przytaczane są inne przypadki, w których to rowerzysta zawinił; w efekcie dyskusja ponownie schodzi na obwinianie rowerzystów za całe zło drogowe świata, a wrażenie końcowe jest takie, że i ten konkretny poszkodowany rowerzysta jest tak naprawdę winien.
Jednak to nie „hejt” jest największym problemem. Najbardziej niepokoi opisana powyżej
interpretacja powyższych wypadków i diagnoza ich przyczyn według
niektórych komentujących. Tym bardziej, że część z nich
otwarcie przyznaje, że są kierowcami, co budzi poważne obawy
o bezpieczeństwo innych uczestników ruchu.
Podobnie jak budzi je
fakt, że 55-latka, która brała udział w wypadku powyżej, miała
prawo jazdy i nie jest powiedziane, że je straci. Mimo poważnych wątpliwości co do jej możliwości
psychomotorycznych w tym zakresie. Bo czy prawo jazdy powinna mieć
osoba, która nie tylko nie umie włączyć się bezpiecznie do
ruchu, ale w dodatku naciska gaz w momencie zderzenia, zamiast
nacisnąć hamulec?

Jedźmy bezpiecznie. I szanujmy każdy każdego na drodze. Jesteśmy jednostkami, ze swoimi indywidualnymi zaletami i wadami oraz jednostkową a nie zbiorową odpowiedzialnością.

Może Cię zainteresować:
Kalety. 13-letni rowerzysta potrącony przez samochód. Nastolatek został odwieziony do szpitala

Może Cię zainteresować: