Apostolis Anthimos i Józef Skrzek wspominają Vangelisa: Dokonał przełomu w muzyce, ale musiał wyrwać się z Grecji

Vangelis był wielką postacią, ale musiał wyrwać się z Grecji, żeby zacząć grać swoją muzykę. Spotkaliśmy się raz, w Atenach. Vangelis przyszedł do klubu, w którym grałem. Potańczyć – Vangelisa wspomina Apostolis Anthimos, gitarzysta śląskiej grupy SBB.

Vangelis

Vangelis nie żyje – poinformowały zagraniczne agencje, powołując się na doniesienia prawników zmarłego artysty. Ewangelos Odiseas Papatanasiu (tak brzmiało jego pełne nazwisko) zmarł we wtorek, 17 maja w szpitalu we Francji. Nie wiadomo, co było przyczyną śmierci, choć agencje przypominają, że niedawno legendarny grecki muzyk był leczony na covid w tym samym szpitalu. Miał 79 lat.

- Wybitny muzyk, wielka postać, wielka osobowość. Miał swój charakter. Słychać to w jego muzyce – wspomina Apostolis Anthimos, gitarzysta SBB. Anthimos urodził się w Siemianowicach Śląskich, jest potomkiem greckich imigrantów.

- Vangelisa uwielbiałem szczególnie za zapomniane nieco Dziecko Afrodyty (Apphrodite's Child – trio, które Vangelis założył w Paryżu z Demisem Roussosem i Loukasem Siderasem – przyp. red.). Ale trzeba przyznać, że każda jego płyta, choćby z tych filmowych, była trafiona. Wstrzelił się w dobry czas, miał wielki smak muzyczny – mówi Anthimos. Przypomnijmy, że Vangelis w 1982 roku dostał Oskara za muzykę do filmu „Rydwany ognia”. Fani muzyki elektronicznej i filmowej jednym tchem wymienią też soundtracki do „Łowcy androidów” czy „1492. Wyprawa do raju”.

- Grecja jest bardzo bogata w muzyczne tradycje. Grecy są muzykalni i wspaniale improwizują. Ale Vangelis musiał się z stamtąd wyrwać, żeby zrobić karierę – opowiada gitarzysta SBB. - Pomijam politykę (w 1968 roku Vangelis przeniósł się do Paryża pod wpływem zamieszek studenckich w Grecji – przyp. red.). W Grecji muzycznie rządził folklor, wieś. Wspaniała muzyka, ale ludowa. A on był uniwersalny, wychodzący poza tamtejsze standardy.

Anthimos wspomina swoje jedyne spotkanie z Vangelisem: rok 1987 w Atenach.

- Pod koniec lat 80. wyjechałem do Grecji. Grałem tam w klubie z pierwszą damą greckiego jazzu, Aleką Kanellidou. To było słynne miejsce w Atenach, przez które przez lata przewijały się najsłynniejsze postacie Grecji jak choćby Aristotelis Onasis – opowiada Anthimos. - Z Aleką grałem na bębnach. W pewnym momencie dostrzegłem, że w klubie zjawił się Vangelis. Nie było to dziwne. Miał obok studio i podczas nagrań zatrzymywał się w hotelu na górze. Nietrudno było go rozpoznać. Zatrzymał się, popatrzył z zaciekawieniem i… zaczął tańczyć.

Józef Skrzek, lider SBB, podkreśla, że w muzyce Vangelisa było „wiele ciekawości i romantyzmu”.

- Dokonał przełomu w muzyce elektronicznej. Był moją inspiracją i natchnieniem – mówi Skrzek. - Ulubiona płyta? Chyba duety z Jonem Andersonem. Połączenie wyobraźni Vangelisa z bardzo wysokim głosem Andersona było fantastyczne.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon