Katarzyna Witerscheim
Katarzyna Witerscheim

„Artyści są pierwszymi osobami, które wychowują dzieci” – o komiksach, kieckach i ślōnskij godce rozmawiamy z rysowniczką Katarzyną Witerscheim

Przez wiele lat Górny Śląsk i jego kultura kojarzyły się z wōnglem, roladōm i wicami w szynku. Od parunastu lat nowe pokolenie Ślązaków przejmuje narrację i tworzy m. in. literaturę, modę, teatr... a teraz także komiksy. O tym, jak kulturę ludową łączy z popkulturą opowiedziała nam Katarzyna Witerscheim, rysowniczka i autorka komiksów. Jej powieść graficzna „Helena Wiktoria” zrobiła furorę na polskim rynku komiksowym, a niedawno została wydana w śląskiej wersji językowej, pod tytułem „Helyna Wiktoryjŏ”. Zapraszamy na rozmowę!

Rozmowa z rysowniczką i autorką komiksów Katarzyną Witerscheim

Zacznę od najbardziej podstawowego pytania. Jak zaczęłaś rysować?
Tak, to jest najbardziej podstawowe i najczęściej zadawane pytanie. Nie mam takiego jednego wspomnienia, w którym postanowiłam to robić. Rysowałam od zawsze. Rysowanie zawsze było u mnie w domu. Mój tata czytał też dużo komiksów. To było takie wręcz naturalne.

Tata zaraził cię pasją do komiksów?
Śmieszna sytuacja, bo jednak to nie tata mi dawał komiksy ale mama, która nie potrafi czytać komiksów, do czego sama się przyznaje. Co nie jest dziwne, bo bardzo dużo osób w Polsce, na świecie, nie potrafi czytać komiksów. To jest specyficzna narracja. Jak się tego ktoś raz nie nauczy, to potem już ciężko tę narrację załapać. Dlatego myślę, że jest bardzo ważne, żeby dzieciaki miały dostęp do komiksu, żeby się po prostu tego nauczyły. Więc tak, zaczęło się od przerysowywania kadrów z „Kaczora Donalda”. Pierwszy swój komiks zrobiłam w przedszkolu. To było o człowieku, który zjadł tak duży obiad, że wybuchł. Makabryczny, ale dzieci chyba lubią makabrę.

Tak, tak. Ja zawsze takie historie pisałem. Potem musiałem poprawiać.
Coś w tym jest. Dzieci mają ciągotę do makabry. Może dlatego, że jeszcze sobie nie zdają sprawy z wielu rzeczy. Dzieci też mają inne podejście do ryzyka. Nie rozumieją konsekwencji.

Masz jakiś ulubiony komiks?
Tak, mam! Ludzie się z tego śmieją, ale to powiem. „Życie i Czasy Sknerusa McKwacza” Dona Rosy. To jest wspaniały komiks. To jest taki szczyt narracji komiksowej. Jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się zdobyć autograf Dona Rosy, gdy był w Polsce.

Ale oczywiście nie skończyło się na Sknerusie McKwaczu...
Szybko przeszłam do mangi. Gdy dorastałam, na polskim rynku nie było za wiele rodzimych komiksów. Jedynie trykociarze (autorzy komiksów o superbohaterach - przyp. red.) z Egmontu, którzy mnie w ogóle nie interesowali. Ciągnęło mnie do innych rzeczy i mangi mi to dostarczały. Gdy się przychodziło do nieistniejącego już Matrasa w centrum Katowic, to można tam było znaleźć mangi, szczególnie mangi Clampa. Czytałam też Naruto, historię teoretycznie nie skierowaną do dziewcząt, ale dużo dziewczyn to czytało.

A z nowszych rzeczy?
Bardzo lubię Kaoru Mori i jej komiks „Opowieść Panny Młodej”. Tam jest wszystko to, co lubię. Połączenie romansu, obyczajówki i folkloru. To jest opowieść o ludach Jedwabnego Szlaku, czyli dzisiejszego Kazachstanu, Iranu i Bliskiego Wschodu i Azji Środkowej. Akcja dzieje się w XIX wieku, w tle jest Rosja, która napada na te ludy i odbiera ich pamięć. To wszystko dzieje się w tle, a my obserwujemy losy rodzin z różnych plemion, miast i państw.

To tak zaczęło się twoje zainteresowanie folkiem i ludowością, bo tego w twojej twórczości jest bardzo dużo?
Do tego konkretnego komiksu doszłam właśnie dlatego, że byłam zainteresowana kulturą ludową. A ono zaczęło się od mody i jej historii. Od kiedy zaczęłam rysować, najważniejsze dla mnie było projektowanie ubioru, fryzur i tak dalej. Znam osoby, które uwielbiają rysować samochody, a ja lubiłam rysować kiecki, ubrania i inne tego typu rzeczy. Z tego naturalnie wyszło zainteresowanie ubiorem historycznym.

To bardzo obszerny temat...
Niektórzy myślą, że na przykład XIX wiek to jest jeden typ kiecki, a okazuje się, że to się zmieniało co 10 lat. Gorset też nigdy nie był taki sam, tylko zmieniał się co dekadę. Też mało kto wie, że mężczyźni też ubierali gorsety, żeby ukryć brzuch.

Skoro już jesteśmy przy temacie historii ubioru, to przejdźmy do twojej twórczości. Co zainspirowało cię do stworzenia komiksu „Helena Wiktoria”, który jest inspirowany prawdziwą historią Joanny Gryzik?
Pomysł na tę historię miałam ho, ho, dawno, dawno temu, tylko ona zupełnie inaczej wyglądała. Dopiero później dowiedziałam się o historii Joanny Gryzik, o majątku Karola Goduli. Sierota, która dostaje tak wielki majątek i wielkie pieniądze. To aż samo prosi się o komiks. Na samym początku myślałam, że może uda mi się zrobić komiks biograficzny. Zrezygnowałam z tego pomysłu. Z biografiami jest tak, że dużo osób może się do wtrącać w ich treść, szczególnie gdy są spadkobiercy.

W jaki sposób?
Bo można by było się natknąć na jakąś ścianę. Nie chodzi o kwestie researchu, bo to jestem w stanie zrobić, to nie jest problem. Nie miałabym tej takiej możliwości poszalenia. Musiałabym albo coś wyciąć, albo coś dodać, albo coś zmienić. A jeżeli napisałam tylko historię inspirowaną, to mogłam dodać wątki, które uważam za fajne do zaznaczenia. Tutaj wprost powiem, że chodzi też o wątek osób LGBT+. Domyślałam się, że jeżeli bym to wstawiła w komiks biograficzny, mogłabym się natknąć na protesty. A nie chciałam po prostu dorabiać jakichś historii do prawdziwych ludzi i nie wiadomo czego o nich pisać.

W końcu to nie jest tak, że osoby LGBT+ pojawiły się 20 lat temu, były też w czasach Karola Goduli. Ty tworzysz też grafiki, które przedstawiają postaci z różnych kultur ludowych w romantycznych pozach. Często też pary jednopłciowe. Jak te prace są odbierane?
Mam bardzo fajny odbiór. Odzywało się do mnie dużo osób, które na przykład tańczyły w dzieciństwie, albo dalej tańczą w zespołach ludowych i są częścią społeczności LGBT+.

Sztuka ludowa kojarzy się raczej ze środowiskami konserwatywnymi. Ty dajesz ją osobom, które dotychczas mogły czuć się z niej wykluczone.
Duża część osób z tej prawej, bardziej konserwatywnej strony przywłaszczyła sobie tę kulturę i tradycję, a przecież czemu? Równie dobrze jest to kultura tych dzieciaków, czy osób starszych, które są właśnie nieheteronormatywne, prawda? I to też jest ich kultura, to też jest ich miejsce. Kultura śląska jest tak rozległa, że można ją lubić nie należąc jednocześnie do tej bardziej konserwatywnej części społeczeństwa.

Myślisz, że da się tym bawić?
Pokazują to na przykład sklepy robiące śląski merch, używające godki do robienia mody, gadżetów. Ja pamiętam czasy, kiedy w szkole wyśmiewano się z ludzi, którzy posługiwali się językiem śląskim, albo przynajmniej mieli śląski akcent. Teraz wykorzystaliśmy to na naszą korzyść. To my przejmujemy narrację. Teraz nas nie da się obrazić, że na Śląsku mamy tylko węgiel i śmiesznie mówimy. Wielu młodych ludzi zaczyna rozumieć, że to jest ich tożsamość, nie mają się czego wstydzić i mogą to połączyć z innymi elementami swojej tożsamości. To dlatego robię te ilustracje.

Młodzież to docenia?
Są momenty, w których, na przykład na festiwalu, podchodzą do mnie nastoletnie dzieciaki i mówią: „dzięki pani chcę rysować”. Z jednej strony czuję się staro, kiedy 17-letnia dziewczyna mi mówi, że dorastała z moimi komiksami. A z drugiej strony mało kto zdaje sobie sprawę, że artyści są pierwszymi osobami, które wychowują dzieci. Które wyrabiają ich poczucie estetyki, którzy przekazują im wartości. No bo jaka jest pierwsza zabawka dla dziecka? Książeczka. Tę książeczkę ktoś ilustruje. Dzieci dostają bardzo dużo ilustrowanych rzeczy, dzieci oglądają filmy animowane, czytają komiksy. I to wszystko jest tworzone przez artystów.

A jak doszło do współpracy z Grzegorzem Kulikiem, który przetłumaczył Helenę Wiktorię na śląski?
Zawsze marzyłam, żeby ten komiks był po śląsku. Ja jakoś tam ogarniam język śląski, ale nie byłabym w stanie tego sama napisać po śląsku, bo mówienie i pisanie to dwie różne rzeczy. Mam dwóch wydawców, koreańskiego i polskiego. Jeden ma prawa do wydania komiksu po angielsku, drugi po polsku. Ponieważ prawna sytuacja języka śląskiego była w szarej strefie, zaznaczyłam w umowie, że prawa do wydania komiksu po śląsku chcę mieć ja.

To ty zgłosiłaś się do tłumacza?
Napisałam do biura tłumaczeń Po Naszymu. Wcześniej próbowałam znaleźć osoby, które same chciałyby to przetłumaczyć. Wiedziałam, że istnieje taki tłumacz jak Grzegorz Kulik, ale bałam się do niego pisać. Akurat wtedy przetłumaczył „Hobbita”. Przez chwilę próbowałam na własną rękę. Ostatecznie napisałam do Po Naszymu. Dostałam odpowiedź od Adriana Goretzkiego, który jest tam szefem, że bardzo chętnie się tego podejmą. Wysłałam im co trzeba, podpisaliśmy umowę. Ale tego, kto był tłumaczem, dowiedziałam się, jak już dostałam gotowy tekst.

Nie miałaś pojęcia, że to będzie Grzegorz?
Nie. Dowiedziałam się po otrzymaniu gotowego tekstu. Podobno inny tłumacz też bardzo chciał to przetłumaczyć. Okazuje się, że większość ludzi zajmujących się śląską literaturą zna mój komiks.

Jesteś zadowolona z tłumaczenia?
Jestem super zadowolona! Proces tłumaczenia trwał długo ze względu na to, że język śląski tam użyty jest językiem dziewiętnastowiecznym. Grzegorz Kulik zdecydował się uderzyć w godkę mniej zgermanizowaną niż byłaby na przykład w latach dwudziestych.

Miałaś jakieś uwagi do tłumaczenia?
Dostawałam je do wglądu, mogłam powiedzieć czy się na coś zgadzam. Ale całkowicie oddałam się ekspertom. Nie jestem specjalistką w dziewiętnastowiecznej śląskiej godce. Mogłam jedynie się wypowiedzieć w temacie ewentualnych błędów rzeczowych.

Widzę, że wszystko przebiegło dosyć gładko. Masz jakieś przyszłe projekty dotyczące Górnego Śląska albo języka śląskiego?
Teraz tworzę inne komiksy. Jeden będzie miał premierę na międzynarodowym festiwalu w Łodzi w tym roku, jesienią, w ostatni weekend września. Nazywa się „Heksa” i opowiada o początkach gminy okultystycznej na Nikiszowcu w latach 20.i 30. XX wieku. Będą w nim wiedźmy, ale będą w nim też gejsze.

Gejsze na Nikiszowcu?
To wszystko ma sens.

Maria Cunitz

Może Cię zainteresować:

Maria Cunitz, astronomka śląska. Zapomniana historia największej zodiakary XVI-wiecznej Europy

Autor: Arkadiusz Szymczak

21/04/2024

Szwejk wojak

Może Cię zainteresować:

Gorole, Chaziaje, Cysaroki i Prusoki. QUIZ śląskich określeń na obcych i przyjezdnych. Sprawdź się!

Autor: Arkadiusz Szymczak

09/05/2024

Pawel Sobczak

Może Cię zainteresować:

„Perła w koronie”, piosenki Lany Del Rey i śląskie kontrasty. Paweł Sobczak, malarz młodego pokolenia: „Górny Śląsk to historie ludzi”

Autor: Arkadiusz Szymczak

14/04/2024

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon