mat. Min. Przemysłu
Marzena Czarnecka Minister Przemyslu

Michał Wroński: Atomowa żonglerka Marzeny Czarneckiej. Minister przemysłu gasi pożar, który sama wznieciła

Michał Wroński: Atomowa żonglerka Marzeny Czarneckiej. Minister przemysłu gasi pożar, który sama wznieciła

autor artykułu

Michał Wroński

Żonglerka elektrownią atomową to niebezpieczna sprawa. Przekonała się o tym prof. Marzena Czarnecka. Urzędująca w Katowicach Minister Przemysłu przy okazji Europejskiego Kongresu Gospodarczego podzieliła się swymi refleksjami na temat polskiego programu jądrowego i… wywołała niemalże energetyczny skandal.

Rollercoaster na giełdzie i atomowy poślizg

Konia z rzędem temu, kto pamięta, co w poniedziałek mówiła w Katowicach Ursula von der Leyen, przez ostatnie pięć lat przewodnicząca Komisji Europejskiej (dla ciekawskich – przedstawiła założenia polityki obronnej UE na kolejne pięć lat). O czym mówił premier Donald Tusk? Zaraz, zaraz… Na szczęście są internetowe wyszukiwarki. One podpowiedzą, że usłyszeliśmy ogólne rozważania o potrzebie wzmocnienia bezpieczeństwa, konkurencyjności, Polsce jako europejskim liderze i zdanie o tym, że nie trzeba bać się języka śląskiego.

Nudy jednak nie było, w czym duża zasługa prof. Marzeny Czarneckiej, urzędującej z Katowic Minister Przemysłu. Najpierw w rozmowie z TVP poinformowała, że Skarb Państwa jest zainteresowany przejęciem aktywów węglowych od spółek energetycznych, co wywołało euforię wśród akcjonariuszy tychże spółek i nagły wzrost ich notowań na giełdzie (niedawno w podobny sposób, czyli po prasowym wywiadzie przyczyniła się do gwałtownej przeceny tych samych akcji). W tej samej rozmowie minister Czarnecka podała również, że pierwsza polska elektrownia atomowa powinna powstać w roku 2039 i ruszyć w latach 2039-2040, co oznacza 6 – 7 lat poślizgu w stosunku do tego, co zapisano w Polskim Programie Energetyki Jądrowej. I to już naprawdę była bomba (atomowa).

Strategiczna inwestycja i trzy możliwe daty. „To katastrofa komunikacyjna dla rządu”

- Wierzył pan w datę 2032 albo 2033? - odpowiedziała Czarnecka na pytanie prowadzącego podczas poświęconej polskiej energetyce debacie na Europejskim Kongresie Gospodarczym.
- Nasi poprzednicy zakładali optymistyczny scenariusz 2032 nie mając na stole nic. Ja jestem realistką. Wszystkie inwestycje tego typu ulegają pewnemu opóźnieniu – dodała.

Media natychmiast podchwyciły temat. Wśród komentujących zagadnienia związane z energetyką zawrzało. Bo choć w rok 2032, bądź 2033 jako termin uruchomienia pierwszego polskiego bloku jądrowego faktycznie mało kto wierzył, to skala opóźnienia i forma, w jakiej zostało to zakomunikowane mogły szokować. Tym bardziej, że – jak zwracał uwagę na swoim podcaście Jakub Wiech, redaktor naczelny serwisu Energetyka24 – w obiegu znalazły się trzy, sygnowane przez rząd lub jego agendy, daty uruchomienia polskiego atomu.

- To katastrofa komunikacyjna dla rządu. Wyobraźcie sobie, że jesteście inwestorem i chcecie wiedzieć, czy macie szansę na to, żeby w Polsce w latach 30-tych zaspokoić potrzeby swojego zakładu produkcyjnego czystą tanią energią produkowaną z energetyki jądrowej. Nie wiecie tego, bo słyszycie różne komunikaty ze strony rządowej. To stwarza gigantyczny chaos i niepewność, a niepewność to nie jest dobre środowisko dla biznesu - grzmiał Wiech.

Podkreślał też, że na lata 2028 – 2036 zaplanowano zamykanie elektrowni Bełchatów (dziś dostarcza ona 20 proc. energii elektrycznej w Polsce) i jeśli do tego czasu nie ruszy polska energetyka jądrowa, to albo staniemy w obliczu tzw. luki generacyjnej (potencjalny niedobór szacowany jest nawet na 13 gigawatów mocy zainstalowanej), albo trzeba będzie w trybie awaryjnym budować elektrownie gazowe, żeby stabilizować naszą energetykę.

- Jeżeli czarny scenariusz się spełni, to żaden przedsiębiorca nie będzie chciał lokować fabryki w Polsce – alarmował publicysta.

Minister gasi informacyjny pożar, który sama wywołała

Nie tylko on zresztą mówił o komunikacyjnym chaosie z atomem w tle. Jak można się było spodziewać zaroiło się od kpiarskich komentarzy i złośliwości kierowanych pod adresem szefowej Ministerstwa Przemysłu. Mniej złośliwi próbowali zastanawiać, co tak naprawdę prof. Czarnecka miała na myśli i czy być może nie doszło tu do jakiegoś nieporozumienia.

W końcu sama sprawczyni zamieszania zabrała głos przekazując za pośrednictwem mediów społecznościowych, że… żadnego chaosu komunikacyjnego w sprawie elektrowni jądrowej nie ma, jej budowa rozpocznie się w roku 2028, pierwszy prąd popłynie w roku 2035, a cała inwestycja zostanie zakończona w roku 2039. To już było mniej szokujące niż to, co padło w trakcie debaty na EEC, choć trudno pozbyć się wrażenia, że Minister Przemysłu próbowała pośpiesznie ugasić pożar, który sam wywołała (wszak kiedy prowadzący debatę dla upewnienia się stwierdził, że pierwsza energia z atomu popłynie do sieci w roku 2040, to nie zdementowała, choć był ku temu wówczas najlepszy moment).

Szczęściem w medialnym nieszczęściu prof. Czarneckiej jest to, że cała sytuacja dotyczyła czegoś, co wciąż jeszcze pozostaje inwestycyjnym projektem, a nie realnie istniejącym bytem. Aż strach pomyśleć, gdyby podobną żonglerkę datami szefowa resortu przemysłu zrobiła w kontekście terminu zamykania kopalń. Jeszcze tego samego dnia górniczy związkowcy mogliby okupować jej gabinet.

Elektrownia Jaworzno Tauron

Może Cię zainteresować:

Węgiel i polityka atomowa w jednym ministerstwie przemysłu. Czy to nie grozi konfliktem interesów?

Autor: Michał Wroński

26/01/2024

Elektrownia atomowa

Może Cię zainteresować:

Politechnika Śląska będzie kształcić specjalistów dla energetyki jądrowej. To zawód przyszłości. „Polska nie ma innej opcji”

Autor: Michał Wroński

16/01/2024

Elektrownia Jaworzno III

Może Cię zainteresować:

5 miast na Śląsku i w Zagłębiu oceniono pozytywnie jako lokalizacje małych reaktorów jądrowych

Autor: Michał Wroński

05/05/2023