Cyrograf Goduli. Podpisy tych, z których woli powstał i funkcjonował górnośląski przemysł

Zbiory Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej są przebogate. Znajdują się wśród nich także cyrografy podpisywane przez sławnych ojców górnośląskiego przemysłu, jak von Reden, Godula, von Donnersmarck. Halo, moment, jak to cyrografy?! Serio? Tak, proszę państwa. Śmiertelnie serio.

Podpis również jest materialnym dziedzictwem po człowieku. Podpis to potwierdzenie, zgoda, gwarancja, manifestacja woli. To ślad chwili w czasie - ktoś podpisał, zdecydował, opowiedział się, wziął odpowiedzialność za to, co z podpisu wynikło.

Industrialne dziedzictwo Śląska to nie tylko relikty zakładów przemysłowych, nie tylko hutnicze piece, maszyny parowe, górnicze szyby, sztolnie i wyrobiska. To także dokumenty wytworzone w związku z funkcjonowaniem kopalń, hut i fabryk. Z gospodarką gruntami, inwestycjami, zmianami własnościowymi, samym procesem wydobycia i produkcją, ze sprzedażą...

A na dokumentach widnieją podpisy.

Potęga cyrografu

Na początku dokumenty były sporządzane ręcznie. I przedstawiane do podpisu decydentowi. Im większy interes prowadził, tym było ich więcej, aczkolwiek sygnował je także personel średniego szczebla. Ale im kto ważniejszy (zwróćmy uwagę na pochodzenie słowa ważny - oznacza ono kogoś o znaczącej wadze, ale przecież nie otyłego!), tym większe znaczenie miał jego podpis. Decydował o losach ludzi, ich miejscach pracy, zatrudnieniu, płacach - mnóstwie spraw o niebagatelnym czy wręcz decydującym wpływie na życie. Wiecznym piórem magnatów przemysłowych pisały się punkty zwrotne niejednego życiorysu. Także ich samych. Cyrograf Goduli miał moc decydowania o przeznaczeniu i przyszłości tysięcy.

- CYROGRAF? - zapyta może ktoś. Ano cyrograf. Zawierana na piśmie i sygnowana krwią umowa z diabłem, której cyrograf jest dziś synonimem, stał się tym ostatnim dopiero za sprawą pisarzy epoki romantyzmu. Dzięki "Faustowi" Goethego czy "Pani Twardowskiej" Mickiewicza". Jednak wcześniej cyrograf oznaczał po prostu rękopis. W sensie jak najbardziej dosłownym, gdyż wyraz ten wywodzi się z greki, od słowa cheirógraphon i trafił do nas za pośrednictwem łaciny, jako chirographum, czyli napisany odręcznie. Od średniowiecza po czasy nowożytne używano go w głównej mierze jako określenia dokumentów o charakterze prawno-prywatnym. Cyrografami były więc używane powszechnie w gospodarce i bankowości umowy, kwity, skrypty dłużne itd. Dopiero z czasem znaczenie cyrografu uległo zawężeniu do diabolicznego. Do którego zresztą, jeżeli ktoś (np. sygnujący cyrograf delikwent) miał inklinacje do filozofowania, faktycznie można było (i da się nadal) sprowadzić niemal całą resztę.

Dlatego też Karol Godula, niezależnie od tego, ile było prawdy w legendach o jego zaprzedaniu duszy diabłu, autentycznie podpisał w życiu nie jeden, a całe tysiące cyrografów. I nie był w tym osamotniony.

Habent sua fata...

Dokumenty z biur przedsiębiorstw trafiały do archiwów. Np. zbiory Archiwum Państwowego w Katowicach zawierają ich dziś całe wagony.

Na kartach archiwaliów kryjących się w magazynach można odnaleźć autografy monarchów, polityków, żołnierzy, duchownych, artystów i wynalazców, którzy zaznaczyli swoją obecność w dziejach - piszą Barbara Kalinowska-Wójcik i Mirosław Węcki we wprowadzeniu do swej książki "Dla lepszej wiary ręką naszą podpisawszy… Autografy znanych postaci z zasobu Archiwum Państwowego w Katowicach".

Jednak cenne dokumenty można odszukać nie tylko w archiwach. Użytkowane egzemplarze dokumentów trafiały w obieg, ulegały rozsianiu, przechodziły z rąk do rąk bądź wchodziły w skład troskliwie przechowywanej rodzinnej spuścizny, po latach często już o charakterze nie tyle urzędowym, co sentymentalnym. Kilka z nich, przebywszy trudne już dziś do szczegółowego odtworzenia koleje losu, ostatecznie trafiło do zbiorów Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej.

Reprodukcje tych cyrografów prezentujemy w naszej galerii. Zobaczycie wśród nich cyrograf samego Goduli (przepraszamy, Godulli - jak zobaczycie, tak właśnie się podpisywał). A oprócz niego von Donnermarcka i von Redena. Oraz demona Szarleja. No dobrze, z Szarlejem żartujemy. Taka tam odrobina smoliście czarnego humoru.
Be it the devil or be it him, you can count on just one thing
- jak śpiewają Iron Maiden.

Drakula

Może Cię zainteresować:

Śląska krew. Godula i Habsburgowie, czyli wampiry, co wysysały śląską krew

Autor: Tomasz Borówka

31/10/2022

Adolph Menzel Walcownia Stali

Może Cię zainteresować:

Marcin Zasada: Górny Śląsk to jest pakt z diabłem. Dlatego Panteon Górnośląski daje nam katechetyczną czytankę

Autor: Marcin Zasada

10/10/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon