Daisy patronką szkoły w Wałbrzychu, a u nas? U nas wyjątkami są Pieczka, Godula i... jego dziedziczka

To nie na Górnym Śląsku, a w Wałbrzychu jest szkoła imienia księżnej Daisy. Choć mogłaby przecież i w Pszczynie. Rzadko wybieramy na patronów lokalnych bohaterów, osadzonych w górnośląskiej historii. A już zwłaszcza z tej jej składowej, która nie przekłada się w prosty sposób na schemat "Ślązak to Polak" albo o zgrozo odeń odstaje.

Franciszek Pieczka2

Wybór patrona szkoły to poważna sprawa. Regulowana prawnie. „Szkole nadaje imię organ prowadzący na wniosek rady szkoły lub wspólny wniosek rady pedagogicznej, rady rodziców i samorządu uczniowskiego” - stanowią przepisy. A więc, w teorii przynajmniej, inicjatywa wychodzi od dołu, od głównych zainteresowanych, czyli społeczności szkolnej. Demokratycznie. Co stwarza duże możliwości dla kultywowania i promowania lokalnego patriotyzmu. O ile znajdą się jego rzecznicy i animatorzy.

Tak było w przypadku Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 5 w Wałbrzychu, gdzie kandydatura księżnej Daisy von Pless zwyciężyła w rywalizacji z konkurentami takimi jak Jan Paweł II lub Faustyna Kowalska. Dwie sprawy są tu godne podkreślenia. Po pierwsze, w Wałbrzychu patrona osadzonego w lokalnej historii (i to tej przedpoczdamskiej, kiedy Dolny Śląsk był częścią Niemiec) wybrała społeczność lokalna uformowana dopiero po II wojnie światowej, a przecież z godną uznania otwartością przyjmująca śląskie dziedzictwo za swoje. Po drugie, patronka szkoły jest oryginalna w skali Polski.

Siemianowice: I like Chopin

W Polsce bowiem wśród patronów podstawówek (i nie tylko) przeważają patroni z głównego nurtu polskiej historii i kultury. Jak Bolesław Chrobry, Kazimierz Wielki, Tadeusz Kościuszko, Józef Piłsudski czy Jan Paweł II. Nie inaczej jest na Górnym Śląsku. Występuje tu wszakże pewien lokalny koloryt w postaci upamiętniania krzewicieli polskości i bojowników o polski Śląsk. Przykładowo, mamy więc niejedną szkołę Józefa Lompy, Karola Miarki, Stanisława Ligonia, Konstantego Damrota czy Wojciecha Korfantego. A także Gustawa Morcinka, którego - i całe szczęście - w związku z jego życiową gafą przy okazji przemianowywania Katowic na Stalinogród - nie objęła dekomunizacja.

Nawiasem mówiąc, podobnie jest z Leonem Kruczkowskim (nadal patronem całego szeregu śląskich szkół) czy Lucjanem Szenwaldem, mimo iż nazwiska obydwu w efekcie negatywnych opinii na ich temat, jakie wydał Instytut Pamięci Narodowej, znikają z tabliczek z nazwami ulic. Warto tez podkreślić - szczególnie w kontekście tradycji regionalnych że hurradekomunizacyjne ciągoty nie dotknęły szkół im. generała Jerzego Ziętka. Mamy takie chociażby w Wieszowie czy Tychach (Szkoła Podstawowa nr 40 z Oddziałami Integracyjnymi).

Skądinąd właśnie dekomunizacja otwarła szeroki wachlarz możliwości, by wykreować na patronów szkół rodzime kandydatury. W praktyce rzadko z tego korzystano. Przykładem Szkoła Podstawowa nr 6 w Siemianowicach Śląskich, która zamieniła Hankę Sawicką na Fryderyka Chopina. Chopin wielkim kompozytorem był i słusznie patronuje całemu mnóstwu szkół w Polsce, jednak ze Śląskiem poza uniwersalnością jego muzyki nie łączy go nic. Warto przy okazji wyrazić uznanie wobec kreatywności osób, które nazwę Szkoły Podstawowej nr 1 w Jastrzebiu-Zdroju imienia II Armii Wojska Polskiego (tej dowodzonej przez komunistę Karola Świerczewskiego, która doznała dotkliwej klęski pod Budziszynem w 1945 r.) zgrabnie skróciły do "Wojska Polskiego".

Godula w Goduli

Na tym tle pięknie i wzorcowo wręcz przebiegło niedawne zastąpienie patrona komunistycznego (Janka Krasickiego) Szkoły Podstawowej w Godowie przez postać lokalną, a zarazem wybitną, arcyśląską, a jednocześnie powszechnie rozpoznawalną w całej Polsce: Franciszka Pieczkę.

Rzadkim przykładem dekomunizacji zanim stała się modna (i wymagana) jest Szkoła Podstawowa nr 40 w Rudzie Śląskiej, nosząca piękne imię Karola Goduli. Rzecz jasna, nie od początku tak było. Ta placówka oświatowa działa już od 1960 roku i początkowo jej patronem był Julian Marchlewski. W 1990 roku dano sobie spokój z komunistą, zaś 5 lat później, w 35-lecia szkoły, patronem jej stał się Godula - jakże odpowiedni w dzielnicy Rudy Śląskiej, zawdzięczającej mu powstanie i nazwę.

Od 2020 r. „król cynku” jest również patronem Szkoły Podstawowej nr 11 w swoich rodzinnych Makoszowach, obecnie dzielnicy Zabrza. Wnioskodawcami były szkolne Rada Rodziców i Rada Pedagogiczna, a także Rada Dzielnicy Makoszowy.

Wróćmy jednak do Rudy Śląskiej, w której istnieje też Szkoła Podstawowa nr 3 imienia Joanny Schaffgotsch-Gryzik, sławnej ulubienicy Goduli i dziedziczki jego fortuny. Postać Joasi, wybranej na patronkę szkoły przez uczniów, nauczyciele genialnie wykorzystują jako wzór pedagogiczny. Bezsprzecznie posiada sprzyjające temu walory, które mogą pobudzać wyobraźnię i dzieci w klasach nauczania początkowego, i starszych uczniów zaznajamianych z historią oraz edukacją regionalną.

Książęce szkoły

Karol Godula i Joanny Schaffgotsch-Gryzik to przykłady wybitnych śląskich postaci historycznych, które weszły w skład elit, jednak w drodze awansu społecznego. Oboje wywodzili się z ludu. Jednak na górnym Śląsku funkcjonują szkoły - nieliczne wprawdzie - których patronami są klasyczni arystokraci. I to najwyższej w skali regionu rangi! Szkoła Podstawowa nr 1 w Pszczynie nosi imię Książąt Pszczyńskich. Których - nie określono. Wielkie rody władające księstwem pszczyńskim, jak Turzonowie, Promnitzowie, Anhalt-Köthenowie i Hochbergowie uczczono za jednym zamachem. Trzeba powiedzieć, że dobre i to.

Analogicznie w Raciborzu istnieje Szkoła Podstawowa nr 18 im Książąt Raciborskich w Raciborzu. Inspiratorem obrania ich za patronów był Norbert Mika, nieżyjący już dyrektor szkoły, a zarazem znakomity historyk i wybitny badacz śląskiego średniowiecza. Nazwa szkoły jest bez mała genialna, pięknie wpisując się w wielokulturową tradycję Śląska. Średniowieczni książęta raciborscy to nie tylko polscy Piastowie, ale i czescy Przemyślidzi, a w późniejszych wiekach księstwem rządzili Hohenzollernowie, Habsburgowie, a nawet (wprawdzie bez tytułu książęcego) polscy Wazowie. Jednak tego typu nazwy to wielka rzadkość.

Aczkolwiek szkolne nazewnictwo czasami nadal odzwierciedla pewien aspekt wielokulturowości Śląska. Wśród patronów szkół podstawowych znajdziemy ludzi obcego pochodzenia, jednak na Śląsku osiadłych i tutaj działających. Jak np. patronujący niejednej podstawówce warszawiak Alfred Szklarski czy Niemiec Julius Roger, patron Szkoły Podstawowej w Sośnicowicach.

Rynek, park i zamek w Pszczynie

Może Cię zainteresować:

Zbigniew Rokita: Wałbrzyski spór o Daisy jest o to, czym w polskiej świadomości mają być ziemie poniemieckie

Autor: Zbigniew Rokita

10/03/2023

Daisy

Może Cię zainteresować:

Tomasz Borówka: Księżna Daisy patronką szkoły. "Zmienia się tożsamość Polaków"? Tak i bardzo dobrze

Autor: Tomasz Borówka

03/11/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon