Katowice w 1939 roku

Dariusz Zalega: Gdy na Śląsku brakowało chleba, a nowa władza wpędziła robotników w ubóstwo

Dariusz Zalega: Gdy na Śląsku brakowało chleba, a nowa władza wpędziła robotników w ubóstwo

autor artykułu

Dariusz Zalega

Fala strajków przelała się przez polski już Śląsk tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej. Choć objęły o wiele więcej osób niż działania tzw. wyklętych w regionie, to skazane zostały na zapomnienie. Bo na ich celowniku nie był sam nowy ustrój.

„Obecnie robotnik stał się współwłaścicielem kopalń i fabryk, na których pracuje i dzisiejsze strejki są walką przeciwko sobie” - tak pisało jedno z pisemek związkowych w 1945 roku. Rzeczywistość szybko zweryfikowała te słowa na Górnym Śląsku, który po powojennej czystce etnicznej znalazł się już cały w Polsce.

Robotnicy żywiołowo przejmowali w 1945 roku kolejne porzucone przez niemieckich właścicieli zakłady, nad którymi pieczę przejęło wkrótce państwo. Jednakże nastroje za wywłaszczeniem gigantów śląskiego przemysłu były wyczuwalne już wcześniej. „Informacja zachodnia” Delegatury Rządu z 20 maja 1944 roku donosiła do Londynu: „Bardzo popularna jest idea gospodarki planowej i uspołecznienia wielkich zakładów śląskich”. Teraz jednak każdy strajk uderzał wprost w państwo – i grupę dzierżącą jego stery.

Strażacy protestów

Do pierwszej fali strajków doszło już w okresie od kwietnia do lipca 1945 roku, m.in. w kopalniach „Murcki”, „Szombierki”, „Polska”, „Katowice”, hutach „Baildon” i „Kościuszko”, fabrykach włókienniczych w Bielsku, czy Śląskich Zakładach Elektrycznych w Katowicach. Główną ich przyczyną była fatalna aprowizacja i niskie płace. Większość wybuchała żywiołowo. Były przypadki demokratycznych wyborów nowych delegatów do negocjacji z władzami, gdyż kwestionowano wiarygodność odrodzonych rad zakładowych. Nie były to jeszcze czasy traktowania strajków jako całkowicie niesłusznych czy antypaństwowych. W wielu możliwych do spełniania sytuacjach postulaty spełniono, tłumacząc robotnikom przyczyny trudnej sytuacji ekonomicznej – po wojennych zniszczeniach. Związki zawodowe miały już jednak pełnić rolę strażaka protestów, przy współpracy głównie z działaczami PPR czy administracją zakładów.

Sierpień to strajki w kopalniach - już bardziej zorganizowano i często firmowane przez rady zakładowe i oddziały Centralnego Związku Zawodowego Górników. W czasie półgodzinnego strajku ostrzegawczego w kopalni „Andaluzja” 21 sierpnia stwierdzono w rezolucji: „Rada zakładowa, jak i Zarząd Oddziału Związku Zawodowego Górników wraz z cała załogą oświadczamy, że już dosyć tego wyczekiwania, nie mamy zamiary być dalej naganiaczami robotnika (…) i jeżeli nasze skromne żądania nie zostaną uwzględnione, to cała załoga zmuszona zostanie do strajku”.

Katowice lata 30

Może Cię zainteresować:

Dariusz Zalega: Dlaczego dopiero dziś Górny Śląsk zaczął... grzeszyć inteligencją?

Autor: Dariusz Zalega

30/09/2022

Wszystkie żądania miały wciąż charakter ekonomiczny – czasem połączony z postulatami usunięcia niekompetentnych dyrektorów czy majstrów. Rodziła się już jednak nomenklatura – robotnicy dostrzegali, że zwolniony dyrektor nieraz dostaje stołek w innym przedsiębiorstwie dzięki powiązaniom z aparatem partyjno-państwowym.

„Nie da się przeciągnąć struny”

Jesienią 1945 roku wybuchało już od kilku do kilkunastu strajków miesięcznie, głównie w górnictwie. Przedstawiciel centrali związkowej raportował do Warszawy: „Faktem jest, że dłużej nie da się przeciągnąć struny. Należy dostarczyć chleb i środki aprowizacji. (…) Robotnicy domagają się bezwzględnej walki ze spekulacja, szabrownictwem, nadużyciami i korupcją. Występują zdecydowanie przeciwko rosnącej biurokracji”.

Nowością były coraz częstsze ingerencje służb bezpieczeństwa. Tak było po strajku ostrzegawczym w kopalni „Michał” w Michałkowicach, gdzie, jak pisano w relacji związkowej: „sprawa była już ułagodzona”. Jednakże: „W toku obrad wpadło dwóch panów z Bezpieczeństwa i żądali kategorycznie, aby w ich obecności obradować. Tym żądaniom obywatel Szczęśniak kategorycznie się sprzeciwił tłumacząc, że on jako przewodniczący CZZG w Polsce zna swoje prawa i w obecności pracowników Bezpieczeństwa, żadnych obrad nie będzie prowadził. Ci panowie pieniąc się ze złości ustąpili”. Wtedy jeszcze było to możliwe…

W notatce związkowej z wiecu załogi rudzkiej kopalni „Wanda-Lech” w listopadzie 1945 roku czytamy: „Rozdzierające okrzyki 'Chleba' ilustrowały od razu sytuację. Zabrałem głos, w toku mego przemówienia zemdlał górnik z głodu”. I znowu wydawało się, że sprawa zostanie załagodzona, gdy wystąpienie komendanta milicji, grożącego aresztowaniami, wywołało ogólne oburzenie. „Reakcja górników była bardzo gwałtowna”.

Działacze związkowi nawet hamujący protesty zdawali sobie bowiem sprawę z ich przyczyn – i nalegali na negocjacje i perswazje. Inna była jednak wizja rosnącego w siłę aparatu bezpieczeństwa.

Polskie oddziały wkraczające do Katowic

Może Cię zainteresować:

Dariusz Zalega: Znamy dwie wersje historii Śląska. Spróbujmy wskazać tę prawdziwą

Autor: Dariusz Zalega

03/06/2022

W imię solidarności

Wiosną 1946 roku ponownie fala strajków rozlała się po województwie – zaczęło się w Zagłębiu, a potem ruszyło na Śląsku: od kopalń po bielskie włókiennictwo. W większości były to protesty krótkotrwałe, czasem wygrane, czasem tylko obietnice wystarczyły... Ale też pojawiały się groźby wobec organizatorów – zwolnienia z pracy, czy aresztowania przez UB.

Odbudowywało się poczucie robotniczej solidarności – po latach atomizacji w okresie wojny. W sprawozdaniu władz PPR w Katowicach pisano: „Jeżeli wybuchnie strajk w jakimś zakładzie, to pewne jednostki starają się zaraz w tych samych branżach dopomagać w strajku i namawiają robotników, że musimy się solidaryzować z żądaniami wysuniętymi przez naszych kolegów”.

Gdy w maju 1946 roku wybuchł polityczny protest w Politechnice Gliwickiej, poparli go pocztowcy i kolejarzy, którzy odczuli wyraźne obniżenie ich prestiżu społecznego. Tymczasem górnicy z okolicznych kopalń, z inicjatywy CZZG, zorganizowali w Gliwicach kontrmanifestację. Stawia to zresztą ciekawy problem: kto bardziej protestował? Przyjezdni czy autochtoni? Przy czym ci drudzy byli naznaczeni piętnem podejrzenia (sprawa volkslisty), a dziesiątki tysięcy z nich trafiło do kopalń Donbasu – co poza tragedią ludzką, przyczyniło się także do braku wykwalifikowanych kadr w górnictwie.

Pod koniec roku wybuchł nietypowy strajk w Wesołej, gdzie górnicy wystąpili przeciwko zamknięciu zagrożonej pożarem kopalni i koncepcji przeniesienia ich do innych zakładów. Protestowali na dole, do czasu uzyskania gwarancji dla przetrwania kopalni.

Praktycznie od połowy 1947 roku liczba strajków znacząco spadła. Wpłynęła na to tak poprawa sytuacji aprowizacyjnej, skuteczność mediacji związkowych, jak i zaostrzenie represji ze strony UB. Oficjalna dyrektywa władz centralnych rządzących partii z czerwca 1947 roku głosiła, że „Nie ma i nie może być żadnych okoliczności, które usprawiedliwiałyby strajk na państwowej fabryce”. Ale wtedy było już po sfałszowanych wyborach wiosną 1947 roku i stalinowska orientacja już ostatecznie przejęła całe stery władzy.

„Był taki czas nadziei na lepsze”

Trudno wyliczyć ile osób wzięło udział w tych protestach – szacuje się, że doszło w tym okresie na Śląsku do 200 strajków. Chodzi jednak na pewno o dziesiątki tysięcy osób – zdecydowanie więcej, niż zaangażowanych było w działalności opozycyjnej po 1945 roku. Protesty nie sięgały jeszcze samych szczytów władzy i nie kwestionowały systemu – choć podległość Moskwie budziła oczywisty sprzeciw, to pamiętano o przedwojennej nędzy, a i reformy spotykały się z poparciem.

Podobne odczucia były powszechne, o czym świadczą jeszcze wspomnienia spisane pod koniec lat 80.: „Był taki czas nadziei na lepsze. No matka w każdym razie myślała, że to zaowocuje, że tu została”; „Każdy uważał, że teraz będzie dobrze, bo każdy będzie miał pracę. A to dla Ślązaków zawsze było najważniejsze” (wywiady autobiograficzne zrealizowane w ramach projektu „Ewolucja kultury śląskich zbiorowości lokalnych” w latach 1987-1990).

Wiosna ludów

Może Cię zainteresować:

Dariusz Zalega: Wiosna Ludów przeorała Śląsk, a chłopi zbuntowali się przeciw panom

Autor: Dariusz Zalega

10/02/2023

Historyk Zbigniew Woźniczka pisał w artykule „Społeczeństwo wobec nowej władzy”: „Mimo wszystkich trudności, wyzwań moralnych, problemów bytowych wiosna 1945 roku to czas, który po okresie wojny, napełniał nadzieją na lepsze i spokojne czasy. Postawom przystosowawczym sprzyjała polityka nowych władz. Dotyczyła ona reformy rolnej i nacjonalizacji przemysłu” (w: „Województwo Śląskie 1945-1950”, Katowice 2007).

Jaka by nie była, była to w końcu Polska – z takiego założenia wyszła też część przedwojennych elit, zwłaszcza technicznych, inżynierów górnictwa, pomagając w stawianiu regionu na nogi.

Protesty na zupełnie podobnym tle przelewały się jednak wówczas przez całą Europę – nawet w okupowanych Niemczech. Gdy zamilkły armaty, ludzie w końcu zażądali chleba.


Cieszymy się, że przeczytałeś nasz tekst do końca. Mamy nadzieję, że Ci się spodobał. Przygotowanie takich materiałów wymaga mnóstwo pracy i czasu od autorów. Chcemy, żeby zawsze były dostępne dla Was za darmo, jednak aby mogło tak pozostać, potrzebujemy Twojego wsparcia. Zostań patronem Ślązaga na Patronite.pl i dołóż swoją cegiełkę do rozwoju dobrego dziennikarstwa w regionie.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon