Zaklad Przerobki Mechanicznej Wegla Dabrowa sp z oo 371355 Fotopolska Eu

Dariusz Zalega: Zagłębie jest jak Śląsk. Też powstało dzięki przemysłowi, ale rozkwit regionu przypadł na PRL

200 lat temu Zagłębie Dąbrowskie nie istniało – tak jak i Górny Śląsk ledwo oznaczało się na mapie. Podobnie jak w przypadku Górnego Śląska to przemysł stworzył ten region

200 lat temu największe miasto na obszarze dzisiejszego Zagłębia miało raptem 2 300 mieszkańców. Mowa oczywiście o Będzinie. Akta parafii Czeladź z 1820 roku wymieniają zaledwie kilkanaście rodzin mieszkających w Sosnowcu.

Ślonzoki z Sosnowca?

Zaczęło się to zmieniać dziesięć lat później, czy raczej jakieś 190 lat temu. Bank Polski, nie zlikwidowany przez cara mimo upadku powstania listopadowego, miał przyczyniać się do industrializacji tzw. Kongresówki. W 1834 roku we wsi Dąbrowa powstała Huta Bankowa, początkowo pozostająca inwestycją rządowa, ale po 30 latach kupiona przez inwestora z Francji. Obok huty powstało nowe osiedle – Kolonia Huty Bankowej, ale długo była jeszcze droga do ukształtowania się nowego miasta Dąbrowy Górniczej (która prawa miejskie uzyskała dopiero w 1916 roku). I to zdecydowało, że na krańcach Kieleckiego czy Małopolski powstał nowy region. Nie zdecydowała bowiem o tym geografia, ale właśnie bogactwa kryjące się pod ziemią – i ludzie żyjących na niej.

Hola, hola – ktoś może przypomnieć, że wszak w Dąbrowie już w 1796 roku uruchomiono pierwszą kopalnię - „Reden”, a wkrótce postała kolejna „Hoym”. Były to jednak jeszcze kopalenki nie wpływające na rozwój regionu w takim stopniu jak właśnie Huta Bankowa. Swoją drogą mieszkańcy Chorzowa mogą się zdziwić, skąd kopalnia „Reden” w Dąbrowie. A sprawa jest prosta – wszak teren Zagłębia Dąbrowskiego jako tzw. Nowy Śląsk należał po trzecim rozbiorze Polski do Prus. Można tylko popuścić wodze fantazji, że gdyby inaczej potoczyły się losy, to sosnowiczanie czy dąbrowianie byliby wówczas richtig Ślonzokami.

Gdy kopalenki stały się kopalniami

Przyszedł Napoleon i Księstwo Warszawskie. W 1806 roku powstała kopalnia „Nadzieja – Ludwik” w we wsi Sielce, a potem „Józef” w Borkach nad Białą Przemszą. Potem powstały kolejne kopalnie w Dańdówce, Grodźcu, Rogoźniku. Gdy zagłębie ostatecznie znalazło się w Królestwie Polskim, podległym Rosji, przemysł węglowy przeszedł pod kierownictwo Ksawerego Druckiego-Lubeckiego. To on stał za sukcesem pierwszej protoindustrialziacji ziem zaboru rosyjskiego, przypominając przy tym, że industrializacja ma wtedy szanse, kiedy ma rynek zbytu. A rosyjski rynek był ogromny. Między Dąbrową a Będzinem odkryto kolejne, bogate i płytko zalegające złoża węgla. A więc kolejne kopalnie, ale też – podobnie jak na Śląsku – boom na cynk, sprawił, że powstały huty cynku w Sosnowcu, Sielcu, Zagórzu, czy Grodźcu. Te jednak długo nie przetrwały – rudy galmanu szybko się wyczerpały.

Po upadku powstania listopadowego kopalnie węgla na dekadę przeszły pod zarząd Banku Polskiego, instytucji jednak dość nietypowej – bo nie będącej jedynie bankiem, ale przede wszystkim swego rodzaju funduszem inwestycyjnym. I wtedy te kopalenki zaczęły stawać się kopalniami. O ile w w 1833 roku wydobyto w Zagłębiu 38 tysięcy ton węgla, to już 10 lat później ponad trzykrotnie więcej.

I wtedy też ruszyła Huta Bankowa – tak naprawdę pierwszy duży zakład w Zagłębiu, pierwsza w Królestwie Polskim huta żelaza oparta na koksie.

Niewolnik mało wydajny

Zagłębie miało jednak pewne poważne opóźnienie w stosunku do Śląska. Miało wprawdzie teoretycznie rynek zbytu o wiele większy niż Górny Śląsk, to jednak odstawało na polu technologii, a przede wszystkim inny był rynek pracy. Do połowy XIX wieku na Śląsku zakończył się proces uwłaszczenia chłopów – niezbędny do ukształtowania się nowoczesnego rynku pracy. W zaborze rosyjskim uwłaszczenie chłopów blokowała postawa polskiej szlachty, często wykorzystującej zresztą carskie wojska do tłumienia chłopskich buntów. Dopiero w 1864 roku carat uwłaszczył chłopów – by skutecznie odgrodzić ich od buntującej się w powstaniach szlachty. Te dekady opóźnienia wobec Śląska miały jednak ogromne znaczenie w czasach rewolucji przemysłowej, gdy zmiany dokonywały się w iście ekspresowym tempie.

Skoro jednak dopiero 1864 roku zniesiono niewolnictwo chłopów, bo czym innym była pańszczyzna, to kto pracował wcześniej w pierwszych fabrykach i kopalniach? Ano zazwyczaj pańszczyźniani chłopi – których zamiast do roboty na polu kierowano do fabryk (pisze m.in. o tym Michał Narożniak w książce „Niewolnicy modernizacji”). Niewolnicza praca jest jednak mało wydajna.

Nie bez przyczyny właśnie po uwłaszczeniu zaczęła się ekspansja niemieckiego kapitału ze Śląsku w Zagłębiu. Po 1865 roku książę Hugo Hohenloe Oeringen zaczął wykupywać dobra ziemskie w północnej części zagłębia, które wkrótce dały podstawę do rozwoju tam górnictwa węglowego. W ciągu ostatnich trzech dekad XIX wieku wartość produkcji zagłębiowskiego przemysłu wzrosła 25-krotnie!

Powstania śląskie

Może Cię zainteresować:

Dariusz Zalega: O co właściwie 100 lat temu walczyli powstańcy śląscy?

Autor: Dariusz Zalega

20/05/2022

Fabryki bez domów

Problem był w tym, że za wzrostem produkcji zupełnie nie nadążał rozwój całej infrastruktury społecznej: od mieszkań, po drogi. Był to świat rodem z Dickensa – przemysłowe piekło. W korespondencji z Dąbrowy z 1894 roku czytamy: „mieszkania robotnicze – to wstrętne nory, w których mieści się po kilka, kilkanaście osób, Są to raczej obory, a nie izby, trudno bowiem inaczej nazywać te cuchnące, brudne stancje bez podłóg i wentylacji”.

Oczywiście w wielu przypadkach wówczas na Śląsku nie było o wiele lepiej, ale jednak było. I to nie z powodu humanitaryzmu niemieckich władz, czy wizjonerstwa Bismarcka, ale dlatego, ze w Niemczech mieszkańcy takich „nor” weszli do polityki i mieli możliwość upominać się o swoje prawa. To bowiem ze strachu przed rosnąca w siłę socjaldemokracją wprowadzano w Niemczech słynne reformy socjalne Bismarcka,. Tego wszystkiego zabrakło pod rządami carskiego knuta. W końcu także rewolucję 1905 roku w Zagłębiu utopiono we krwi.

Warto też przypomnieć inną kwestię – Zagłębie przodowało w zaborze rosyjskim pod względnym liczby osób umiejących czytać i pisać. Jak już kiedyś wspominałem, alfabetyzacja jest mocno powiązana z industrializacją. W 1889 roku otwarto słynną Sztygarkę, Szkołę Górniczą w Dąbrowie. Fenomenem była ówczesna rewolucja edukacyjna – masowo powstawały biblioteki, w tym prowadzone przez samych robotników (jak na Ksawerze). Zmieniało się wszystko – nawet strój. Jeden z ówczesnych dziennikarzy pisał: „Z początku – żal się Boże patrzeć na to biedactwo, kiedy przyjdzie w obdartej sukmanie z torbą słomiana na plecach (…). Ale jak dostanie się gdzie do roboty, popracuje taki chłop z miesiąc, dwa lub trzy i zarobi trochę grosza, to zaraz przebiera się jak małpa w ubrania i kamasze”. Czuć w tych słowach arogancję podszytą wyższością, ale może i strach, że te „biedactwa” mogą kiedyś pogonić takiego dziennikarza.

Inny cytat: „Z grzywkami u dziewcząt, to też u nas jakaś moda przyszła. A jak zapuszczą grzywę, to im wstyd chodzić w perkalowej odzieży, jedno się upominają u ojców innej, drogiej, stosownej do grzywy”. Oczywiście, piło się na potęgę, osładzając żywot – przy czym często w pokątnych knajpach, gdzie handlowano wódka ze Śląska, gdzie była ona tańsza. No i namnożyło się domów publicznych. W Sosnowcu królowały tzw. tingel- tangle, lokale z damską obsługą, takąż orkiestrą i szansonistkami. Tak było jednak w każdym regionie przemysłowym, gdzie tworzyły się zręby nowoczesnego społeczeństwa.

Zagłębie czeka na swoją opowieść

Nie ma co ukrywać, że błędne koło zapóźnienia społecznego Zagłębia przerwał dopiero PRL. W okresie międzywojennym ten region był bowiem w czołówce eksportu taniej siły roboczej na zachód, głównie do Francji. I niewiele ten czas dawał nadziei. W przypadku Zagłębia rzeczywiście możemy więc mówić o skoku cywilizacyjnym właśnie w okresie tzw. Polski ludowej. Była i robota, i infrastruktura (choć niektóre blokowiska do dziś mogą przerażać). I to też stało za historią – nieco zmitologizowaną – opowieści o czerwonym Zagłębiu.

Bezsprzecznie Zagłębie Dąbrowskie zasługuje na swoją na nowo opowiedzianą społeczną historię. Opowieść o powstawaniu tego regionu gdzieś na kresach między Śląskiem a Małopolską. O budowaniu przemysłu na pustych polach. A przede wszystkim o ludziach, którzy tu żyli, harowali, starali się poprawić swój los. Pasjonująca byłaby to epopeja. Czytałbym.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon