Powstania śląskie

Dariusz Zalega: O co właściwie 100 lat temu walczyli powstańcy śląscy?

Dariusz Zalega: O co właściwie 100 lat temu walczyli powstańcy śląscy?

autor artykułu

Dariusz Zalega

Wiadomo, że o Polskę, o polski Śląsk – padnie prosta odpowiedź. Tyle, że wizja Polski dla robotnika – powstańca ze Śląska rozmywała się z tą inteligenta z Krakowa czy ziemianina z Podola.

Nie mam zamiaru wchodzić w dyskusje o tym, czym były powstania – wojną domową, czy autentycznym zrywem. Ciekawi mnie tylko pytanie postawione w tytule. Za konkretną wizję Polski zginął w powstaniu 14-letni brat Alojza Pokory z powieści Szczepana Twardocha: „ktoś im naopowiadał, że w Polsce nie będzie panów kapitalistów, że w Polsce każdy górnik będzie miał akcje swojej kopalni, że to się nazywa spółdzielczość”.

Pod wpływem propagandy narodowej jeszcze z czasów pruskich kształtował się na Śląsku specyficzny obraz przyszłej Polski jako kraju sprawiedliwości społecznej – wzmocniony poczuciem niższości Ślązaków wobec niemieckich elit. „Dla polskich Ślązaków mit niepodległej Rzeczypospolitej był nieodłącznie związany z mitem społecznej równości”, jak zauważył Eugeniusz Kopeć w znakomitej książce „'My i Oni' na polskim Śląsku (1918-1939)”.

Mit Polski ludowej

Wszystkie uroczystości poświęcone powstaniom aż ociekają bogoojczyźnianym patosem. A to usuwa w cień, jak w każdych takich uroczystościach, realnych ludzi, którzy kiedyś walczyli o realne sprawy (podobnie zresztą jest w przypadku obchodów rocznicy Sierpnia 1980). O co walczyli więc powstańcy? O ile wspomnienia powstańców spisywano już w konkretnych okolicznościach politycznych, wpływających na ich wymowę, o tyle warto przyjrzeć się propagandzie mającej trafić do środowisk robotniczych. Anonimowa ulotka z początku 1919 roku głosiła: „W Polsce będzie porządek, bo lud będzie rządził. Polska jest i będzie republiką ludową. (…) Polska jest państwem nowym, nie ma więc żadnych starych długów, a za to wiele ma ziemi, pracy i zarobku”. W odezwie z lutego 1920 roku Wojciech Korfanty, jako polski komisarz plebiscytowy, dwukrotnie wspominał o „ludowej Polsce”, opatrując ją też przymiotnikami „wolna” i „sprawiedliwa”.

„O co walczymy?” – pisało pismo „Powstaniec” na początku III Powstania. „Jednym jest ten, który nas gnębił przez tyle wieków. Drugim jest ten, który wysysa z naszego ludu pracującego soki. Pierwszym jest Niemiec, drugim kapitalista. Dlatego też zwycięstwo powstańców będzie pierwszym wielkim zwycięstwem ludu pracującego nad wszechświatową potęgą kapitału”. A powstańcy mieli dążyć do „oddania skarbów tej ziemi prawdziwemu właścicielowi – ludowi pracującemu”. Adresatem nie był bowiem mityczny, bogobojny śląski ludek, który przespał wielkie przemiany społeczne dokonujące się w Niemczech podczas wojny i rewolucji niemieckiej. A świadczą o tym choćby konkretne żądania wobec odrodzonej Polski.

Sztandary nie wystarczą

Na wiecu w Cieszynie 27 października 1918 roku przyjęto rezolucję: „Sejm konstytucyjny ma przeprowadzić takie reformy społeczne, aby Polska stała się matką szerokich warstw ludowych, aby nie było w niej ciemiężców i ciemiężonych, aby zanikły przywileje klas i stanów”. Z kolei na wiecu w Wiśle 17 listopada przegłosowano odezwę „Czego żąda dzisiejsze zgromadzenie ludowe w Wiśle od nowego Państwa polskiego!”, w której domagano się dostaw chleba, budowy mostów, przejęcia lasów, a dopiero w ósmym punkcie zaznaczono „Składamy uroczystą przysięgę publicznie, że chcemy należeć do Państwa polskiego”. O panującym wówczas klimacie świadczy też fakt, że górnicy-socjaliści w Dziedzicach uchwalili, „że proboszcz musi też przystąpić do ich organizacji, my go będziemy płacili z naszej kasy, i pozwolimy mu się ożenić”. Podczas polskiego wiecu 24 listopada w Królewskiej Hucie domagano się m.in. „naprawy stosunków społecznych, zwłaszcza robotniczych i agrarnych, unarodowienia skarbów ziemi naszej”. Ślązakom nie wystarczyłyby biało-czerwone sztandary i szkaplerze jasnogórskie. Warszawa musiała tu inaczej prowadzić propagandę – odwołując się właśnie do kwestii socjalnych. Jak pisała historyczka Maria Wanatowicz, „Przesycona treściami socjalnymi propaganda polska dostarczała stronie niemieckiej i separatystycznej argumentu, że przywódcy ruchu polskiego, odwołując się do argumentów materialnych, a nie ideowych, poświadczają niski stan polskiej świadomości narodowej”. Tyle, że polska propaganda nie mogła być inna.

Narodowy Dzień Powstań Śląskich

Może Cię zainteresować:

Marcin Zasada: Na 100-lecie powstań śląskich można by wyremontować 100 śląskich zabytków. Tylko co my, Finlandią jesteśmy?

Autor: Marcin Zasada

16/05/2022

Generacja wojny i rewolucji

W okresie powstań do głosu doszło już nowe pokolenie młodych robotników, zradykalizowane w czasie pierwszej wojny światowej, nieprzywiązane do legalistycznych przedwojennych ram działalności, a także dotychczasowej hierarchii społecznej (z przyczyn politycznych na przełomie 1918 i 1919 roku dochodziło nawet do pobić księży, a na kilku kopalniach strajkujący zdewastowali ołtarze św. Barbary). O wiele mniejszy był udział przedwojennych górników pracujących w kopalniach w 1918 roku niż w Zagłębiu Ruhry, bo też o wiele więcej – proporcjonalnie – trafiło Ślązaków na front.

Ta przemiana przełożyła się na charakter wszystkich trzech powstań, gdzie widoczne są ich społeczne wątki. Nawet w czasie tego trzeciego, będącego niewypowiedzialną i lokalną wojną polsko-niemiecką, memoriał pruskiego komisarza do spraw porządku publicznego z 9 lipca 1921 roku wskazywał na radykalny charakter działań powstańców-robotników wobec urzędników, czy dyrektorów. Usuwano ich ze stanowisk, lub dokwaterowano do ich mieszkań rodziny robotników, jak w przypadku willi dyrektora Dobermanna przy kopalni „Emma”. Jak pisał komisarz: „Wydawało się początkowo, że Korfantemu udało się bezwzględnie interwencjami i wyrokami sądu doraźnego opanować te bolszewickie objawy. Wraz z odpływem oddziałów powstańczych i związanym z tym dalszym rozluźnieniem dyscypliny, wzrasta niebezpieczeństwo ponownego nawrotu bolszewizmu”. A bolszewizmem dla elit było wszystko to, co podważało ich władzę.

Jak pisał Kopeć: „Po prostu lud śląski walczył o polską przynależność państwową, gdyż łączył z nią nadzieje wyzwolenia społecznego”.

Szereg rozczarowań

Po tych wszystkich obietnicach, tym większe było rozczarowanie. Dziesięć lat po przejęciu Śląska Zofia Kossak-Szczucka przenikliwie stwierdziła: „dla Ślązaków i przybywających doń Polaków zaczął się szereg rozczarowań wzajemnych”.

Józef Chałasiński w głośnej pracy „Antagonizm polsko-niemiecki w osadzie fabrycznej 'Kopalnia' na Górnym Śląsku” z 1935 roku notował opinie ówczesnych górników: „I to bolesność je że ten Rząd polski oddał tę Polskę do dyspozycji kapitalistom. Walczyliśmy o tę Polskę, a teraz tej Polski nie mamy. […] Ten polski robotnik był tu uciemiężony za Niemca i tak samo teraz”.

„Gdy wyrosłem i marzyłem o postawieniu swych pierwszych kroków w życiu, chcąc zejść ojcu z karku i pomóc mu w wyżywieniu rodziny, marzenia te rozbiły się o zamknięte bramy kopalń i hut. Odebrano mi pracę, odebrano mi chleb i tym samym prawo do życia. Ciężkie to były dni dla człowieka, który chciał uczciwie żyć, chciał pracować i być szczęśliwy, a tu tylko prześladowania. A kto był temu wszystkiemu winny? Ustrój ten podły, który jest w Polsce” – pisał Paweł Kleczka w liście do ojca piętnaście lat po tym, jak Polska oficjalnie przejęła część Śląska. A pisał z Hiszpanii, gdzie walczył w Brygadach Międzynarodowych. Na niemieckim Śląsku niejeden były powstaniec znalazł się w Komunistycznej Partii Niemiec, na polskim – niejeden powstańczy syn skończył w prohitlerowskich bojówkach.

Czy Polska mogła być lepsza dla Śląska? Tu można gdybać, ale na pewno przeszkadzała w tym arogancja polskich elit, wychowanych w kulturze szlacheckiej. Kopeć pisał o zderzeniu na Śląsku dwóch modeli „polskiej świadomości ideologicznej”: szlacheckiej – ukształtowanej na obszarze ziem przedrozbiorowej Polski i plebejskiej, powstałej w warunkach polsko-niemieckiego pogranicza. Przytaczał też cytat z 1927 roku: „Jedną z najczęstszych wad, którą przynoszą ze sobą na Śląsk wyżsi przeważnie urzędnicy z innych dzielnic Polski, to ta wstrętna wielkopańskość i szlacheckość, która w tak zdemokratyzowanym społeczeństwie, jak je spotykamy w województwie śląskim, przynosi wiele szkody”. „Gazeta Robotnicza” PPS wprost pisała, że „robotnik na Śląsku zdobył państwo, ale nie ma w nim ojczyzny”. W zapomnianej książce Haliny Krachelskiej „Zdrada Heńka Kubisza” jeden z byłych powstańców Ernest gorzko stwierdził, obserwując przemarsz swych dawnych kolegów: „Niedobrze, bracie, niedobrześmy pilnowali naszych spraw...”

Gdy już po przejęciu za długi Huty Bismarcka przez Polskę w 1933 roku delegacja robotników zwróciła się o ubrania robocze do jednego z polskich dyrektorów, hrabiego Ponińskiego, usłyszała, że „ubrania takie są niepotrzebne, bo u niego na folwarku biorą sobie fornale kawałek worka na głowę i to im wystarcza”. Zdecydowanie rozjechała się wizja Polski w oczach propolskich Ślązaków i tych Onych. Bo po prostu nie ma jednej wizji Polski. Nie ma jej wzoru z Sevres.