Gdy w czerwcu 2015 roku otwierano nową siedzibę Muzeum Śląskiego, a wraz z nią wystawę stałą „Światło historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów”, oczekiwania były ogromne. Miała to być ekspozycja przełomowa - nie tylko technologicznie, ale przede wszystkim narracyjnie. Po raz pierwszy w tak dużej skali instytucja publiczna miała opowiedzieć o Śląsku z perspektywy jego mieszkańców, z szacunkiem dla złożoności tożsamości, języka, historii i pamięci.
Śląsk jak narożnik i pobojowisko
Wybór nie był przypadkowy. Scenariusz wystawy opracowała firma AdVenture Multimedialne Muzea z Katowic, która wygrała konkurs na koncepcję ekspozycji.
Dziś AdVenture Multimedialne Muzea może pochwalić się całym szeregiem innych realizacji, które zyskały uznanie zarówno w środowisku muzealnym, jak i wśród zwiedzających. Do ich najbardziej znanych projektów należą m.in. Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach, Śląskie Centrum Wolności i Solidarności w Katowicach, Carboneum w Zabrzu, Muzeum Ognia w Żorach czy Muzeum Browaru Żywiec. Wyróżniają się one nowoczesną oprawą wizualną, interaktywnymi rozwiązaniami i wysoką jakością wykonania. Dotyczy to także zrealizowanego przez AdVenture Panteonu Górnośląskiego - również kontrowersyjnego pod względem interpretacji historii Śląska, niemniej wizualnie baz zarzutu. AdVenture często sięga po technologie immersyjne, jak mapping 3D, rozszerzoną rzeczywistość czy wirtualne spacery (np. z użyciem Matterport), co czyni ich ekspozycje atrakcyjnymi i angażującymi. Jednak - jak pokazuje przykład Muzeum Śląskiego — nawet najlepsza forma nie zastąpi przemyślanego, pogłębionego scenariusza. To właśnie jakość narracji i odwaga w podejmowaniu tematów decydują o tym, czy wystawa zostaje z widzem na dłużej.
Motywem przewodnim wystawy stałej w Muzeum Śląskim stały się słowa ks. Emila Szramka, definiujące Śląsk jako „pomost, nagrodę, pobojowisko i narożnik” - cztery metafory, które wyznaczyły strukturę symboliczne osadzenie wystawy wokół centralnego świetlika, przez który do podziemnej przestrzeni miało wpadać tytułowe „światło historii”.
Kompromis, który nie zadowolił nikogo
Zanim wystawa ujrzała światło dzienne, toczyła się długa i burzliwa debata. Śląskość - temat wciąż wrażliwy i politycznie niejednoznaczny - budziła emocje. Czy wystawa powinna mówić o narodowości śląskiej? Jak pokazać relacje polsko-niemieckie? Czy uwzględnić perspektywę powstańców, autochtonów, przesiedleńców, Ślązaków z wyboru?
W efekcie powstała wystawa, która - choć ambitna - nie spełniła wszystkich nadziei. Wielogłos był wpisany w samą ideę ekspozycji, ale ostateczny kształt - jak słusznie twierdzi niejeden - został mocno ukształtowany przez politykę. Władze województwa, które nadzorowały instytucję, miały wpływ na ostateczne decyzje dotyczące treści. Niektóre wątki zostały złagodzone, inne pominięte. Także po stronie manifestującej polskość Śląska. Pamiętacie pomysły, by wystawę zakomponować wokół gilotyny, symbolizującej drugowojenną martyrologię żywiołu polskiego? A przecież tak się nie stało, mimo iż gilotyna - zabytek przecież bezcenny - w skład ekspozycji i owszem weszła.
Po stronie twórców scenariusza widać więc było poszukiwanie i dążenie do kompromisu, które jednak w obliczu wielopoziomowych komplikacji śląskiej historii i mnogości punktów widzenia zwyczajnie nie miało szans zadowolić w pełni żadnego z regionalnych środowisk. Z tych przecież każde aspirowało (i aspiruje nadal) do posiadania mądrości absolutnej oraz jedynie słusznej interpretacji Śląska i śląskości. Z drugiej strony, tę wystawę odwiedzili bodaj wszyscy interesujący się historią Śląska. Chociażby z ciekawości. Wyjąwszy Noce Muzeów, do Muzeum Śląskiego ani wcześniej, ani później nie ustawiały się tak długie kolejki. Tylko w pierwszym miesiącu wystawę obejrzało około 100.000 odwiedzających.
Jak oceniamy ją dziś?
Z perspektywy dziesięciu lat wystawa „Światło historii” budzi już nie kontrowersje, lecz raczej zmęczenie. Może o prostu opatrzyła się i mniej angażuje emocjonalnie odbiorcę. A i ma sporą konkurencje, która - w dużej mierze za sprawa kolejnych realizacji AdVenture - wizualnie i multimedialnie śmiało może iść w paragon z niby to sztandarową śląską wystawą historyczną. Coraz więcej osób wychodzi z wystawy z odczuciem, ze nie jest już ona na miarę naszych czasów. Z drugiej strony, wystawa ta wciąż cieszy się niezłą frekwencją. Jeszcze w 2024 roku obejrzało ją niemal 160 tysięcy osób.