Na początku listopada miał miejsce w Zabrzu dramatyczny pościg za poszukiwanym dwoma listami gończymi, 31-letnim Marcinem C. Policjanci z Komisariatu V zauważyli samochód, w którym – jak się miało okazać – znajdował się ten skazany wcześniej za udział w zorganizowanej grupie przestępczej i handel narkotykami mężczyzna. Funkcjonariusze podjęli próbę zatrzymania pojazdu, jednak kierowca zignorował polecenia i ruszył do ucieczki. W trakcie pościgu uszkodził radiowóz oraz potrącił jednego z policjantów, który na szczęście nie odniósł poważnych obrażeń.
Ukrył się w wersalce
Choć przestępcy udało się początkowo zbiec, kilkanaście godzin później został namierzony przez śląskich „łowców głów” w mieszkaniu na terenie Zabrza. W obliczu nieuchronnego zatrzymania zdecydował się na desperacki krok – schował się w wersalce, licząc, że w ten sposób ukryje się przed wzrokiem policjantów. Ci jednak szybko odkryli jego kryjówkę. Komediowy finał desperackiego pościgu jakże więc kontrastował z jego dramatycznym początkiem. Zatrzymany trafił do aresztu. Czeka go odbycie 7-letniej kary więzienia, a dodatkowo usłyszał zarzuty napaści na policjanta, uszkodzenia mienia i posiadania narkotyków.
Historia z Zabrza nie jest jednak odosobniona. Przestępcy od lat próbują wymyślać coraz bardziej nietypowe kryjówki, które nierzadko mogą budzić zdumienie nie tylko policjantów. Zdarzało się, że poszukiwani chowali się w bagażnikach samochodów, licząc na to, że policja nie sprawdzi tak oczywistego miejsca. Inni próbowali ukryć się w szafach, za zasłonami czy w piwnicznych schowkach. Bywały też przypadki, gdy desperaci kryli się w przydomowych komórkach na narzędzia, w beczkach czy nawet w lodówkach, wierząc, że tak nietypowe miejsca zapewnią im bezpieczeństwo. Zdarzało się również, że poszukiwani chowali się w stodołach pod sianem albo w przydrożnych rowach, przykrywając się gałęziami, co nadawało całej sytuacji niemal komediowy charakter.
Kreatywne, ale nieskuteczne
Szczególnie kreatywna próba ukrycia sie przed policjantami miała miejsce w Łącznej, gdzie 39-latek przerobił na kryjówkę... pralkę. Zdemontował mechanizm urządzenia i wchodził do środka przez odkręcony panel, wierząc, że policjanci nie zajrzą do sprzętu AGD. Funkcjonariusze jednak zauważyli jego rękę przez otwór na pranie i wydobyli jej właściciela z tak pomysłowej kryjówki. Bez odwirowania.
Jeszcze bardziej pomysłowy był 43-letni mieszkaniec Piekar Śląskich, który przez rok ukrywał się w ścianie za elektrycznym kominkiem. Kryjówka była starannie zamaskowana tapetą. Ostatecznie policjanci odkryli jednak schowek.
Z kolei w Lublinie 62-letni włamywacz próbował zmylić policję, chowając się w szafie, z której wcześniej odkręcił uchwyty. Liczył, że brak klamek sprawi, iż funkcjonariusze nie zauważą drzwi. Plan jednak nie wypalił – policjanci odnaleźli go i doprowadzili do zakładu karnego.
Równie absurdalna była sytuacja w Ostrowie Wielkopolskim, gdzie 28-latek poszukiwany za przestępstwa narkotykowe schował się w kanapie. Wszedł do komory mebla, ale policjanci szybko odkryli, kto zajął miejsce pościeli i doprowadzili go do aresztu.
Zaś na Mazowszu, w Baranowie, 35-letni mężczyzna poszukiwany w całej Europie ukrył się na strychu za starymi meblami. Choć konkubina próbowała przekonać policjantów, że nie ma go w domu, funkcjonariusze dokładnie przeszukali budynek. Przetrząsnęli tez zakamarki strychu – z wiadomym skutkiem.
A w Nowej Soli 37-latek przygotował specjalną skrytkę w podłodze pod łóżkiem. Kobieta w domu próbowała przekonać policjantów, że mężczyzna wyjechał za granicę, ale funkcjonariusze nie dali się zwieść i znaleźli go w ukrytej komorze.
Jeszcze bardziej nietypową kryjówkę zaimprowizował dla siebie w Małomicach Adam C., który schował się w zbiorniku opryskiwacza rolniczego. Zamknął się od środka, licząc, że policjanci nie będą w stanie go odnaleźć. Funkcjonariusze jednak szybko odkryli jego obecność i zatrzymali go, stawiając mu kolejne zarzuty.
Choć kryjówki takie jak wersalki, pralki, ściany, szafy, kanapy, strychy czy nawet zbiorniki opryskiwaczy mogą wydawać się pomysłowe, w praktyce są nieskuteczne. Policjanci dzięki doświadczeniu, intuicji i dokładnym przeszukaniom szybko demaskują takie próby. A finał – podobnie jak w Zabrzu – bywa średnio dramatyczny, za to absurdalny.


