Szombierki Bytom
Jakub Kamiński

Z Szombierek Bytom do Bundesligi. Jak chłopak ze Śląska zadziwił piłkarską Europę

Jakub Kamiński z Szombierek Bytom trafił do Lecha Poznań, a stamtąd kupił go VfL Wolfsburg. Dawni trenerzy wspominają go jako wielki talent, za którego sukces w dużej mierze odpowiadają rodzice - Jolanta i Paweł. - Nie należeli do tzw. KOR, czyli Komitetu Oszalałego Rodzica - śmieje się Grzegorz Sokolik.

Jakub Kamiński na pierwszy trening do Szombierek Bytom trafił jako ośmiolatek. Z rówieśnikami z własnego rocznika (2002) nie spędził jednak zbyt wiele czasu.

- Nie było sensu go tam trzymać, to był taki talent - opowiada Grzegorz Sokolik, jeden z jego pierwszy trenerów. - Przechodził przez kolejne roczniki jak burza. Grał z chłopcami o rok lub dwa starszymi, a i tak był najlepszy.

O tym, że trenował ze starszymi od siebie, zdecydował również wymiar praktyczny.

- Kiedy przejmowałem drużynę, jedna mama przyszła do mnie i powiedziała, że ma dwóch synów z roczników 2000 i 2002. Zapytała, czy ze względów organizacyjnych mogliby być w jednej grupie. Wiedziałem, że wcześniej trenowali razem, więc nie widziałem w tym najmniejszego problemu - wyjaśnia trener Adam Filipiak.

Jakub Kamiński

Może Cię zainteresować:

Szombierki Bytom rozbiły bank. Na transferze Jakuba Kamińskiego zarobią kilka milionów złotych

Autor: Patryk Osadnik

17/03/2022

"Kiwnął siedmiu zawodników, bramkarza położył"

To banalne, kiedy mowa o zawodniku, który z Szombierek Bytom trafił do Lecha Poznań, a w wieku niespełna dwudziestu lat został kupiony za dziesięć milionów euro przez VfL Wolfsburg, ale jego niezwykły talent było widać od samego początku. Adam Filipiak aż łapie się za głowę, kiedy czyta i słucha w wywiadach, że byli lepiej zapowiadający się juniorzy od Jakuba Kamińskiego.

- Może nieco później, kiedy trafił do Lecha Poznań, ale ja - jak pracuję z młodzieżą od dziesięciu lat - nie widziałem drugiego tak utalentowanego piłkarza. Ani w GKS-ie Katowice, ani w Gwarku Zabrze, ani podczas wyjazdów na mecze w całej Polsce i Europie. Kogoś takiego po prostu nie widziałem - podkreśla Adam Filipiak.

Nie wyróżniał się fizycznie, był wręcz bardzo drobny przy starszych od siebie o rok lub dwa chłopcach. Przewyższał ich za to sprawnością ogólną, techniką oraz szybkością. Ogrywał przeciwników samym przyjęciem piłki lub dryblingiem. Brał piłkę na siebie i nie bał się nikogo. Był najmłodszy w drużynie, a najczęściej podawano właśnie do niego.

- Pamiętam mecz z Piastem Gliwice, kiedy dostał piłkę na naszej połowie, poszedł sam, kiwnął siedmiu zawodników, bramkarza położył i strzelił do pustej bramki - opowiada Grzegorz Sokolik.

Koledzy z szatni go lubili, dużo żartował i nie sprawiał problemów. Z głową podchodził do treningów oraz szkoły.

Kamińscy nie należeli do Klubu Oszalałego Rodzica

Dawni dawni trenerzy Jakuba Kamińskiego są zgodni co do tego, że za jego sukces w dużej mierze odpowiadają rodzice - Jolanta i Paweł, czyli małżeństwo gimnastyków z Rudy Śląskiej.

- Dzięki nim miał styczność ze sportem od samego początku. Nie biegał tylko po boisku, ale spędził wiele godzin na sali gimnastycznej. Poza tym, mieli tę umiejętność, że nie wywierali na nim presji, ale dawali mu poczucie swobody i zabawy z tego, co robił - uważa Grzegorz Sokolik.

Zawsze byli na obecni na meczach i wspierali swoje dzieci. - Ale nie należeli do tzw. KOR, czyli Komitetu Oszalałego Rodzica - śmieje się trener.

- Obecnie często bywa tak, że rodzice mają pretensje do trenera i całego otoczenia, bo to, bo tamto. Tam nie było czegoś takiego - wyjaśnia Adam Filipiak.

Mogło by się wydawać, że kiedy po młodego zawodnika zgłaszają się akademie klubów takich jak Lech Poznań i Legia Warszawa, to nie ma się nad czym zastanawiać. Wiąże się to jednak z wyjazdem daleko od domu i rodziny, zmianą otoczenia, codzienności. Do podjęcia takiej decyzji trzeba odwagi zawodnika i jego rodziców, a oni ją mieli.

Czy Jakub Kamiński poradzi sobie w Bundeslidze?

Mama byłego piłkarza Szombierek Bytom zmarła 3 marca 2020 roku. Dowiedział się o tym tuż przed meczem wyjazdowym z Górnikiem Zabrze. Mimo to wyszedł na boisko, a Lech Poznań wygrał cztery do jednego. Dopiero po ostatnim gwizdku sędziego opowiedział drużynie o swojej prywatnej tragedii.

- Trzeba mieć niezwykle silny charakter, żeby coś takiego zrobić. On właśnie go ma - uważa Grzegorz Sokolik. - Biła i nadal bije od niego ogromna skromność, pokora, dojrzałość. To bardzo mądry chłopak. Ma naprawdę solidne papiery do grania w piłkę nożną na najwyższym poziomie.

- Wydaje się, że poradzi sobie i w Bundeslidze. Oby nadal omijały go kontuzje i jeśli nadal będzie podchodził do sportu tak, jak dotychczas, to myślę, że zrobi kolejny krok do przodu - ocenia Adam Filipiak.

Stadion Śląski

Może Cię zainteresować:

Polska zagra ze Szkocją w Glasgow. Stadion Śląski nie będzie gospodarzem towarzyskiego meczu

Autor: Patryk Osadnik

11/03/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon