Jakub Wiech

Jakub Wiech: Transformację na Śląsku trzeba wytłumaczyć. Bez tego zafundujecie sobie dekadę chaosu

Gdy słyszę od ludzi, zajmujących się promowaniem transformacji energetycznej, jak łatwo jest przekwalifikować górników, bo są to dobrze wyszkoleni inżynierowie, to mam wrażenie, że traktują oni pracowników polskich kopalń jako pewne wartości w excelu - mówi Jakub Wiech, zastępca redaktora naczelnego portalu Defence24.pl,, autor książek „Energiewende. Nowe niemieckie imperium” oraz „Globalne ocieplenie. Podręcznik dla Zielonej Prawicy”. Rozmawiamy o górnictwie, transformacji energetycznej Śląska i... Tolkienie.

Czy boi się pan czasem Ślązaków?
Nie, nie boję się Ślązaków. Poznałem w życiu bardzo wielu, to uroczy ludzie. Choć oczywiście wśród niektórych mieszkańców regionu jestem na cenzurowanym, bo wielokrotnie zdarzyło mi się polemizować np. z górnikami w kwestii transformacji energetycznej. Z drugiej strony… byłem na spotkaniu w Katowicach z górnikami, starałem się wyjaśniać jaka – moim zdaniem – powinna być droga rozwoju energetycznego kraju i zostałem przyjęty z moimi argumentami dość ciepło. Nie byłem atakowany. Rozmowa była bardzo merytoryczna.

„Siedzimy na węglu”? To mit

Czyli nie dopadło pana jeszcze takie agresywne wyparcie w stylu, tu celowo przerysowuję: „Chopie, nie fanzol na tych instagramach, mobiliniokach, my niby na skraju katastrofy energetycznej, wiesz ile my momy wciąż wungla!?”
No właśnie nie. Takie wyparcie paradoksalnie bardziej funkcjonuje w Warszawie, niż na Śląsku. To znaczy ludzie, którzy żyją w bliskości przemysłu węgla kamiennego zdają sobie realną sprawę jak ten sektor działa, jakie są perspektywy jego rozwoju. To widać na przykład po słabnącym trendzie zainteresowania karierą górnika wśród młodzieży. Niedawno było o tym głośno przecież z uwagi na brak chętnych do nauki w klasach górniczych w szkołach średnich.

Jeśli mówimy o wyparciu… Bardzo długo wypieraliśmy konieczność poddawania naszej energetyki transformacji ze względu na nacisk czy presję Unii Europejskiej i jej transformacji energetycznej, ale trudno dyskutować z takimi faktami jak wyczerpywanie się zasobów węgla kamiennego, coraz mniejsza rentowność kopalń, poważniejsze problemy wydobywcze i coraz gorsza jakość surowca m.in. ze śląskich kopalń. To widać gołym okiem i tę świadomość mają i górnicy i osoby zainteresowane tym sektorem.

A w pewnym oderwaniu geograficznym od tej gałęzi przemysłu jest cały czas mit że jesteśmy węglowym mocarstwem, że siedzimy na węglu, możemy go dowolnie wydobywać dalej sprzedawać. No i boleśnie zweryfikował to rok 2022 gdy po prostu węgla zabrakło. Dla gospodarstw domowych, dla ciepłowni. To był taki dzwon na trwogę, że trzeba coś zmieniać w naszej gospodarce i podejściu do górnictwa, bo inaczej będziemy mieć poważniejsze i dotkliwsze problemy.

Fabryka Izery w Jaworznie. Na Śląsku, serio?

Może Cię zainteresować:

Marcin Nowak o ignorancji mediów. Geograficzne wpadki i kompromitacje w błędnym zaliczaniu miast i miejsc do Śląska są powszechne

Autor: Marcin Nowak

05/03/2023

„Jeśli poniektórzy będą nadal próbowali zawracać nurt naszego życia z obranej przez naród drogi, to śląska woda pogruchocze im kości” – kto wypowiedział te słowa?
Trudno mi powiedzieć dokładnie. Ale intuicyjnie stawiałbym na górniczych związkowców?

To był Edward Gierek. To jedna z nielicznych postaci, które w naszym regionie wykazują wyjątkowo wysoki stopień sympatii, niezależnie od miasta ale też poglądów politycznych. Aczkolwiek niekoniecznie wśród tego pokolenia, które było najświeższym narybkiem kopalń. Co konserwatysta, za jakiego się pan identyfikuje, sądzi o działaniach Gierka w kontekście energetyki czy niezależności energetycznej kraju?
Edward Gierek to jest postać, która moim zdaniem miała największy wpływ na transformację energetyczną Polski. To „za Gierka” dokończono proces elektryfikacji Polski, w tym znaczeniu, że doposażono Polaków w dostateczne ilości energii elektrycznej, by się rozwijali. Bo elektryfikacja w zakresie tylko dostępności przyłącza energetycznego została zrealizowana w czasach rządów Gomułki. Wtedy 98% kraju zelektryfikowano. Dopiero za Gierka, poprzez budowę głównie węglowych mocy wytwórczych, doposażono Polaków tak bardzo w energię elektryczną, że konsumpcja elektryczności w gospodarstwach domowych wzrosła o 60%. Dobiliśmy do poziomu zużycia około 100 TWh rocznie w Polsce. To był skok oczywiście napędzany wielowektorowym wzrostem konsumpcji na kredyt, natomiast jednak jakościowo dla Polaków był to gigantyczny skok cywilizacyjny.

Co więcej, warto przypomnieć, że Edward Gierek miał bardzo słuszne podejście do wizji transformacji energetycznej kraju. On nie tylko chciał rozwijać infrastrukturę energetyki węglowej ale też zainicjował rozwój energetyki jądrowej. To za jego czasów rozpoczęto budowę elektrowni jądrowej w Żarnowcu. Prace projektowe ruszyły już w 1971 r. Dzięki temu prawie dopięto projekt, który mógł zupełnie zrewolucjonizować polską energetykę.

Polskę w energię „wyposażyli” górnicy

Zmarnowaliśmy tę wizję?
Tak, trzeba pamiętać, że niejako duża część problemów energetycznych naszego kraju, tych obecnych, bierze się stąd, że od Edwarda Gierka, „po Gierku” nikt już tak szeroko do tematu transformacji energetycznej Polski nie podszedł. Te postawione za jego czasów elektrownie, elektrociepłownie już dożywają kresu swoich dni. Kresu możliwości produkcyjnych, dla jakich były stawiane. Powoli zaczynają się „rozsypywać”, ujmując obrazowo, stają się bardziej awaryjne. 70 bloków węglowych w Polsce już teraz powinno być wyłączonych, bo właśnie dobiły do kresu swojej projektowej przydatności.
Edward Gierek, jeśli chodzi o energetykę, ma niebagatelny dorobek, ale potrzebujemy teraz nowego transformatora polskiej energetyki, który nie będzie przedstawicielem władzy niejako oktrojowanej przez zewnętrzne imperium a po drugie będzie jednak patrzył na wyzwania, które czekają na polską energetykę.

Jest pan w mediach społecznościowych głosem pokolenia trzeciego albo nawet czwartego po tym gierkowskim, edukując młodych m.in. w zakresie odejścia od paliw kopalnych. Ale gdyby miał pan mówić tylko do mieszkańców województwa śląskiego, górników, ich rodzin, co by pan powiedział? Ciekaw jestem, zwłaszcza że mój tata też był górnikiem, a teść woził węgiel.
Jak już mówimy o swoich antenatach to mogę powiedzieć, że mój pradziadek też był górnikiem, pracował na kopalni „Saturn”. Więc gdzieś tam na gałęziach drzewa genealogicznego są u mnie górnicy. Co prawda gałąź śląska rodziny jest od dłuższego czasu nieaktywna, ale mamy takie wspomnienia w kodzie kulturowym naszej rodziny. Gdybym w jakimś zakresie miał w tym momencie rozmawiać tylko ze Ślązakami, to najpierw chciałbym, by to bardzo mocno wybrzmiało, że ja, Jakub Wiech, ale też ja jako przedstawiciel tego pokolenia, które zaczyna się rozpychać w polskiej sferze publicznej, jestem szalenie wdzięczny mieszkańcom tego regionu za ich trud. Trud który był przez lata fundamentem rozwoju naszego kraju. To górnik budował polską gospodarkę, to górnik pracował za wzrost ekonomiczny i jakości naszego życia, to górnik wyposażał Polskę w energię, która jest fundamentem każdego rozwoju. Więc trudno wyliczać te zasługi, które mieszkańcy województwa śląskiego mają na swoim koncie.

Obrayz wzgenerowane przez AI Dalle bytom szczutna inteligencja śląsk wywiad

Może Cię zainteresować:

Marcin Nowak: Gadamy o Śląsku ze sztuczną inteligencją. I ta maszyna wyjeżdża nam z... Szymborską i pierogami

Autor: Marcin Nowak

07/01/2023

Terapia szokowa nie jest dobrym pomysłem

Ale przywileje i wysokość górniczych pensji niektórych zawsze mocno raziły...
Nie można powiedzieć, że „górnik zarabia za dużo”. To jest praca, która jest codziennym ryzykowaniem własnym życiem. To jest dla wielu wciąż nie do pomyślenia, że codziennie zjeżdżając pod ziemię ci ludzie kładą na szali całe swoje życie, bliskich, rodziny. By wydobyć dla nas surowiec, który my potem zużywamy w energetyce i w ten sposób dają nam możliwości codziennego funkcjonowania.
Natomiast cena tego jest ogromna… Można by wyliczać nawet ile katastrof górniczych wydarzyło się za mojego 30-letniego życia. To też jest argument w tej wielkiej sprawie, o której rozmawiamy. Ja bym chciał, by Ślązacy zdali sobie sprawę, iż ten potężny problem w naszej energetyce jest wieloaspektowy, ale… on jest też tzw. szansą w przebraniu. Nie chciałbym rozwiązywać problemów naszej energetyki tradycyjną polską metodą terapii szokowej. Chciałbym, by było to sprawiedliwe przejście z jednego modelu do drugiego na zasadzie solidarności, gdzie nikt nie wypada poza burtę. Gdzie nie byłoby pokrzywdzonych, zapomnianych, którzy uznaliby, że ich interesy zostały całkowicie pominięte.

To dość optymistyczne podejście.
Gdy patrzę na to, jak się rozmawia o polskiej transformacji energetycznej, zwłaszcza na to, jak ta strona już przekonana o słuszności transformacji się wyraża, to tok ich rozmowy jest dla mnie w dużej mierze nie do zaakceptowania. Gdy ja słyszę od ludzi, zajmujących się promowaniem pewnych działań transformacyjnych o tym, jak łatwo jest przekwalifikować górników, bo są to dobrze wyszkoleni inżynierowie, to mam wrażenie, że traktują oni pracowników polskich kopalń jako pewne wartości w excelu.

To teraz znowu się wczuję w głos drugiej strony: „Panie, daj pan spokój. Takie piękne, okrągłe słowa pod naszym adresem ale pewnie chcecie nam wcisnąć w zamian wiatraki, auta elektryczne ale elektrowni atomowej to u nas postawić nie chcecie… Nie lubicie nas.”
Ja bym bardzo chciał żeby elektrownie jądrowe stały w zasadzie w każdym polskim województwie, bo bylibyśmy wtedy potęgą energetyczną. Ale ja widzę tutaj szansę dla Śląska w tym zakresie, że kapitał intelektualny, który reprezentują pracownicy branży górniczej, może być przekierowany na inne tory w sposób sprawiedliwy. Poniekąd dostrzegam pewne ruchy w tym zakresie, jak ogniskowanie niektórych inwestycji, związanych z elektromobilnością, z produkcją baterii do samochodów elektrycznych, z nowymi technologiami właśnie na terenie Górnego i Dolnego Śląska tak, żeby ta geograficzna bliskość niejako wymusiła pewną naturalną fluktuację pracowników na te sektory.

„To już brzmi sensowniej. Zaczyna nas pan przekonywać”.
Uważam, że to jest ta szansa. Tylko potrzebujemy lepszego programu komunikacyjnego. Transformacja energetyczna to wielkie wyzwanie komunikacyjne, o czym się często zapomina. I to duży błąd. Transformacja to zakomunikowanie odpowiednio wcześniej, odpowiednio jasno i odpowiednio przekonująco ludziom, których ona dotyka, dlaczego i po co to robimy i jak oni mogą się w tym odnaleźć.

700 metrów to minimalna odległość, która musi dzielić farmy wiatrowe od zabudować mieszkalnych

Może Cię zainteresować:

Gdzie mogą stanąć wiatraki? Jedynie w powiecie gliwickim są szanse na inwestycje w farmy wiatrowe

Autor: Michał Wroński

10/03/2023

Za opóźnienia zapłacimy więcej

Nie za późno na taką komunikację?
Nie. Bez tego, bez tych działań wylejemy dziecko z kąpielą. Sprawimy sobie kolejną dekadę chaosu. Do której potem nasze dzieci będą wracać i rozdrapywać te rany, widząc, że ich rodzice, ich bliscy, zostali skrzywdzeni, pominięci, niedowartościowani, w jakiś sposób ugodzeni. Nawet po pretekstem najszczytniejszych haseł. A cel nie uświęca środków, nie może być on w tym zakresie realizowany bez względu na koszty. Musimy je wziąć pod uwagę. Przecież z tego też można wywnioskować, jaki poziom człowieczeństwa i międzyludzki osiągnęliśmy w kraju. To też jest miernik cywilizacyjnego rozwoju państwa, a nie tylko dostęp do energii.

Nie boi się pan tego, że w czasie kampanii wyborczej jednak znowu będzie to temat tabu, „gorący kartofel”, niewygodny tutaj?
Widzę tutaj oczywiście pewnego rodzaju podejście, które może zupełnie zagmatwać sprawę związaną z transformacją. Ale nie tyle w negacji, bo nie da się już udawać, że polityka klimatyczna Unii Europejskiej to jakiś „wymysł lewactwa”, które chce nam coś narzucić, jakiś zielony komunizm. Trzeba mieć odpowiednią, pozytywną agendę w tym zakresie. Ona może mieć kilka odcieni. Zastanawiam się, czy nie doszliśmy już do pewnej formy denializmu 2.0 w w myśleniu o naszych wyzwaniach energetycznych.

To już denializm 2.0? A jeszcze denializm 1.0 się nie skończył.
Denializm 2.0. Czyli nasi politycy będą mówić: „tak, słusznie, trzeba podjąć pewne działania na rzecz transformacji klimatycznej, bo to ważny problem”, ale jednocześnie: „nie stać nas na to tempo, które chce realizować UE. Więc będziemy stawać okoniem tak długo jak będziemy mogli to robić”. Summa summarum za te opóźnienia będziemy musieli i tak zapłacić więcej i sprowadzi się to do ogromnych kosztów, które przerzucone będą na społeczeństwo. I na to, moim zdaniem, nie powinno być zgody społecznej. Bo będzie to generować potężny ból u osób najbardziej dotkniętych wysiłkiem transformacyjnym. Będzie tym większy im mniej czasu sobie na to zostawimy.

Ale to są duże zmiany. A czy zgadza się pan z tym, że śląskie, czy też polskie społeczeństwo jest w większości konserwatywne?
Tak, zgadzam się z teorią, że Polacy są generalnie konserwatywni.

Czy w takim razie w ciągu ostatnich 2-3 lat zaczął rysować się nowy obraz polskiego konserwatysty-denialisty? Takiego, który konsekwentnie staje okoniem i bojkotuje elektryczne samochody, powoływanie parków narodowych, zakaz palenia węglem, transformację energetyczną, zamknięcie miast przed dieslami, jedzenie owadów.
Model konserwatysty, o którym mówimy, nie jest nowym tworem, tylko się uwypuklił i uwidocznił na coraz to większej liczbie płaszczyzn. O ile 10 lat temu mówiliśmy tylko o transformacji energetyki, to dziś mówimy o konieczności transformacji transportu czy zmian nawyków żywieniowych oraz natężenia i stylu konsumpcji. Ale to wiąże się w dużej mierze właśnie z tym, że przez wiele lat po prostu niewiele robiliśmy. Tak realnie. Jako Polska, jako świat… Żeby poważnie odnieść się do problemu zmian klimatu, który jest źródłem działań jakie podejmujemy w zakresie polityki klimatycznej. A tymczasem konsekwencje tego procesu narastają. Oczywiście możemy tutaj wymieniać rzeczy, które nam się udały, bo sama UE redukuje swoje emisje. Ale mamy braki w pozaeuropejskich mechanizmach wsparcia, które dopiero teraz są nadrabiane.

Węgiel w porcie

Może Cię zainteresować:

Rekordowy import węgla w 2022 roku: 20 milionów ton! "W popłochu kupowaliśmy co się da i gdzie się da"

Autor: Michał Wroński

08/03/2023

Tolkien, Mordor i...

Polaka-rodaka nie interesuje elektrownia węglowa w Indiach.
Wracając do polskiego konserwatysty: jego obraz jest odpowiedzią na tendencje, które się pojawiają i będą intensyfikowały. Polska prawica i polscy konserwatyści mylili się, wycofując się i oddając walkowerem pole klimatu, które bardzo szybko zagospodarowała szeroko pojęta lewica. I przegrali na tym polu, bo nie podjęli rękawicy. Ich działania są reaktywne. To jedyne odpowiedzi na to, co robi lewica, bez własnych propozycji. To wielki i dotkliwy upadek prawicy i strony konserwatywnej, która w swoim imaginarium ideologicznym ma przecież bardzo wiele przekazów, które powinny być teraz eksponowane.

J.R.R. Tolkien pewnie w grobie się przewraca słuchając niektórych wypowiedzi polskich konserwatystów w tym temacie.
Tolkien bardzo dobrze eksponował w swojej twórczości, zwłaszcza w sztandarowym dziele „Władca pierścieni”, pewne wartości, które powinny być na sztandarach współczesnej prawicy. Ale tego nie ma. I nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie. A globalne ocieplenie nie cofnie się przez oskarżenia o „lewactwo”. Będzie tylko dalej postępować. Ludzie będą widzieć ten postęp, zwłaszcza w najbliższych latach, gdy po raz kolejny uderzy w ziemską atmosferę zjawisko El Nino i będzie potęgowało zmiany temperaturowe. Ludzie będą szukać, przerażeni z powodu postępujących katastrof naturalnych, gwałtownych zjawisk pogodowych, kogoś, kto im powie, co mają robić.

Prawica straci na znaczeniu?
Jeśli nic z tym nie zrobi to przejdzie do “politycznych rezerwatów”, jako strona która gigantycznie się myliła a z czasem trafi na śmietnik historii jako strona, która po prostu zawiodła w tym ogromnym procesie transformacji.

Na koniec. Skoro pojawił się Tolkien, to nie można pominąć wątku Mordoru. Rosyjska propaganda zupełnie poważnie próbuje jątrzyć w kontekście wsparcia tzw. separatyzmu na Śląsku?
Rosyjska propaganda ma to do siebie, że będzie działać na wszystkich polach, które otwierają drogę do „rozsadzania” wspólnoty. Obojętnie czy ideologicznej, czy narodowej, czy obronnej. Rosjanie zawsze będą brać na cel wszystkie wspólnoty, by obniżać ich efektywność i trwałość. Wiedzą, że konflikt wewnętrzny to doskonałe rozpętanie wewnętrznej choroby, która z czasem obniża możliwości reagowania, i funkcjonowania. Naturalnym jest, że Rosja będzie wspierać ruchy separatystyczne w Europie, np. w Hiszpanii, Francji, wszędzie tam, gdzie to jest możliwe. Nie dziwi mnie to. Zastanawiam się nad tym, jak na to odpowiedzieć, by z jednej strony zachować fundamentalne wartości, których bronimy: jak wolność słowa, wolność poglądów politycznych, a z drugiej strony dać odpór działaniom propagandy rosyjskiej, która głęboko przenika organizm europejski. Trzeba sygnalizować takie zagrożenia, starać się działać nie tylko kurująco ale i zapobiegawczo.

Adam gierek

Może Cię zainteresować:

Adam Gierek: Zagłębiacy nie mają kompleksu Śląska. Zresztą, my tu wszyscy jesteśmy krojcungami

Autor: Michał Wroński

10/03/2023

Lukas podolski stadion gornik zabrze

Może Cię zainteresować:

Lukas Podolski: Po pierwsze, jestem Ślązakiem. Muszę kochać te podwórka i familoki, bo one są moje

Autor: Marcin Zasada

10/03/2023

Liroy Piotr Marzec koncert gliwice

Może Cię zainteresować:

Liroy: Kaliber 44? Był magiczny. Usłyszałem i zwariowałem. Ślązacy od początku kumali hip-hop

Autor: Marcin Zasada

11/03/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon