Radosław Kaźmierczak
OFF Festival Katowice fot Radosław Kaźmierczak

Jarosław Gwizdak: Off Festival muzycznie stoi w miejscu. Zabrakło mi też dyskusji o tym, co nas spotkało przez rok

Jarosław Gwizdak: Off Festival muzycznie stoi w miejscu. Zabrakło mi też dyskusji o tym, co nas spotkało przez rok

autor artykułu

Jarosław Gwizdak

Felietonista nie musi być obiektywny. Wolno mu wyrażać swoje poglądy i przemyślenia, bo od prawdy są prawdziwi dziennikarze. Zwłaszcza ci niezłomni. Niech mi więc będzie wolno subiektywnie podsumować „lato w Kato”, ze szczególnym uwzględnieniem festiwali muzycznych.

Mamy w Katowicach trzy spore festiwale muzyczne, choć jeden jest „za miedzą”. To lokalizacyjna ciekawostka: Fest festiwal odbywa się w Parku Śląskim, a ten jak wiadomo znajduje się w Chorzowie. Wydaje mi się jednak, że w świadomości uczestników Fest jest również w Katowicach.

Właśnie z nowym Festem jest chyba najwięcej problemów. Mieszkańcy „Tauzena” i nie tylko skarżą się na hałas, co to spać nie daje. Goście parku pomstują, że sporo jego terenu zajęte jest nie tylko na czas imprezy, ale i przed nią i po niej. W tle mamy jeszcze zwierzaki chorzowskiego ZOO: póki co nie wiem, co myślą o festiwalu. Chyba nie są zachwycone.

Fest zamyka sezon katowickich festiwali, Tauron Nowa Muzyka go otwiera. Paradoksalnie: mimo że TNM jest od moich zainteresowań i upodobań muzycznych najdalszy, bawię się na nim najlepiej.

Off mało offowy

Jak twierdzą eksperci, to chyba jedyny taki europejski festiwal w centrum miasta (niemal na Koszutce). Dodam od siebie, że dobrze zorganizowany, przyjazny, bezpieczny. Znowu: mieszkańcom przeszkadza hałas, przyjezdnym brakuje parkingu w Strefie Kultury, ale to właściwie wszystkie niedogodności.

W środku sezonu, z reguły w pierwszy weekend sierpnia, w Dolinie Trzech Stawów jest Off Festiwal. Byłem na jego wszystkich katowickich edycjach. Wykonawcy Offa są mi najbliżsi, jeśli chodzi o moich faworytów brzmieniowych, ale sam festiwal od kilku edycji stoi w miejscu. Off. Czyli coś spoza głównego nurtu, alternatywa. Jasne, że może nią być koncert Papa Dance (pamiętam, że zachwycił mnie onegdaj Zbigniew Wodecki i Mitch & Mitch, właśnie na Offie). I tego chyba szuka offowa publiczność. Odmiany, nowości, niespotykanych połączeń.

Czy jest alternatywą piwo z browaru byłego polityka, obecnie wziętego biznesmena i jego nachalna kampania? Czy jest alternatywą spotkanie z literatami dość znanymi i popularnymi? I czy ponowna wizyta Iggy Popa na Muchowcu to prawdziwa alternatywa? Mam wątpliwości, jak rapuje Łona.

Co proponowałbym w zamian? Na przykład dyskusję o tym, co przetoczyło się przez Polskę w ostatnim roku: Covid, uchodźcy, wojna… Izolacja młodych ludzi podczas lock-downu. Nie chcę, aby festiwal był grupową terapią, ale nad niektórymi zjawiskami współczesności ciężko przejść do porządku dziennego. Festiwal mógłby w tym pomóc.

Pomijam coroczną ciuciubabkę z butelkami wody, której nie wolno wnosić, zbiornik(i) wody pitnej z rurką o średnicy kilku centymetrów. Na ekologicznym ponoć festiwalu napełnienie półlitrowej butelki wiąże się z wylaniem około dwóch litrów w ziemię. Można i tak.

Kolorowa Ostrava

Mój ukochany festiwal, na którym byłem piętnaście razy, to festiwal oddalony o godzinę jazdy od Katowic. Godzina jazdy, ale cała dekada w myśleniu o fanach. „Colours of Ostrava”, festiwal w Czechach, wypełniony jest muzyką z całego świata.

Na Colours scen jest kilkanaście, jest teatr, seanse kinowe, scena dla ulicznych grajków, scena „publicystyczna” z dziesiątkami debat. Widzę na nim mnóstwo osób z niepełnosprawnościami (mają darmowy wstęp) – teren festiwalu, mimo że to unikalny kompleks przemysłowy Vitkovic, jest pełen podjazdów, pochylni i specjalnych przejść.

Ostrawa ujęła mnie już ponad 14 lat temu, gdy festiwal wyprzedał się wiosną. Organizatorzy nie dodrukowali karnetów, które na pewno sprzedałyby się na pniu. Ogłosili, że mając zagwarantowane środki, poprawią bezpieczeństwo imprezy, a może sprowadzą jeszcze jedną gwiazdę. Najwyraźniej nie napędza ich chciwość, a umiłowanie muzyki i szacunek dla fanów.

Bilety dla emerytów i rencistów można było kupić za symboliczną kwotę, organizatorzy są w stałym kontakcie z władzami miasta i regionu. Ten festiwal jest wspólny. I nikt nie narzeka na hałas, korki, zapchane parkingi. Kilka dni lipca to po prostu ostrawskie święto.

Czy czasem Ostrava to nie miasto partnerskie miasta muzyki Unesco – Katowic? Coś takiego mi się kojarzy. Wyjazd studyjny może nie byłby za drogi, ale trzeba chcieć się zainspirować.

Nick Cave

Może Cię zainteresować:

Jarosław Gwizdak: Przyjedź gwiazdo do Katowic, nikt cię tu nie pozna. Możesz imprezować w spokoju

Autor: Jarosław Gwizdak

11/08/2022

Architektura Tbilisi, Gruzja

Może Cię zainteresować:

Jarosław Gwizdak: Porzuciłem na chwilę Koszutkę na rzecz Gruzji. A tam... bar "Warszawa". Czemu nie "Katowice"?

Autor: Jarosław Gwizdak

20/07/2022

Włodek Goldkorn

Może Cię zainteresować:

Jarosław Gwizdak: „Nie wiem - to oznaka mądrości". O florenckim spotkaniu z Włodkiem Goldkornem, pisarzem z Katowic

Autor: Jarosław Gwizdak

05/04/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon