Tekst Joanny Nowickiej publikujemy w ŚLĄZAGU w ramach współpracy z kolektywem kobiecym "Każda jest ważna".
Wypalenie zawodowe na freelansie
Postawienie wszystkiego na jedną kartę oznaczało maksymalne skupienie na fotografii w każdym wymiarze, żyłam tylko fotografią i z niej, konsekwentnie budowałam swoją markę osobistą.
Pełna koncentracja na tym zajęciu spowodowała, że zaczęłam się identyfikować z tym, co robię tak bardzo, iż zupełnie zatraciłam dystans do ról, które objęłam. Bycie fotografką i właścicielką firmy stało się integralną częścią mnie. W zasadzie tym właśnie się stałam.
W zeszłym roku przeszłam wypalenie zawodowe i kryzys depresyjny.
Sygnały tego, co nadchodzi były, ale je ignorowałam, niektóre latami. Kryzys, który przeszłam, sprowokował mnie, bym w końcu przyjrzała się z uwagą jak funkcjonuję w modelu na freelance i gdzie mogą znajdować się punkty zapalne.
Wypalenie nie jest rzadkim zjawiskiem, obserwuję je wśród moich znajomych artystów i freelancerów.
Ciało
Freelancing, ze względu na charakterystykę organizacji pracy, czyli zależność od intensywności zleceń, co do zasady stawia potrzeby ciała przy końcu listy potrzeb. Czy też, freelancer je w takiej pozycji stawia. Siedzenie przy komputerze godzinami, brak czasu na ruch, niedojadanie albo jadanie byle czego w trasie, zarywanie nocy, bo na jutro trzeba coś skończyć, długotrwały stres i niepewność.
Taki model nie jest już moim udziałem, ale bywał.
Ciało zawsze do nas mówi, ale my nie słuchamy. Ulegamy presji, by pracować jak najwięcej, póki zlecenia są, pracować jak najszybciej, to klient będzie zadowolony i wróci. I by robić to wszystko, co radzi nam internetowy świat i rzesze doradców, bo bez tego nie ma szans na sukces.
Każdy freelancer w końcu się przekona, że taka postawa doprowadzi do katastrofy. Zaniedbania się kumulują, bo nie da się odespać zarwanych nocy, odzjeść byle czego czy odpocząć na skracanym ze względu na terminy zleceń urlopie.
Emocje, postawy, nawyki
Ciało zawsze jest w tańcu z emocjami, a te są tematem złożonym i wielowymiarowym. Z emocji wynikają nasze postawy i nawyki, mają swoje odbicie w podejmowanych decyzjach. Jakość naszego emocjonalnego kosmosu zawsze wpływa na życie zawodowe.
Pakiet emocji, który nosimy w sobie, jest indywidualny, ale są takie cechy, które nazbyt często występują u twórców, z lekkim przesunięciem w stronę twórczyń.
Perfekcjonizm, porównywanie się do innych i skupianie uwagi na konkurencji, niepewność siebie i niska samoocena, które utrudniają zadbanie o swoje interesy, frustracja i rozczarowanie jako reakcja na długotrwały stres. Lęk, który jest zarówno przyczyną wypalenia, jak i jego objawem oraz brak odwagi, asertywności i nieumiejętność stawiania granic, które będą miały swoje odbicie w pracy ponad miarę, wykonywaniu jej „na już” i zgadzaniu się na zaniżone ceny.
Doświadczałam ich wszystkich.
Taki koktajl jest skutecznym hamulcem rozwoju w biznesie oraz twórczości.
Warto też nadmienić, że osoby reprezentujące branże kreatywne to z reguły ludzie o dużej wrażliwości, empatii, którzy kreują czerpiąc z bardzo osobistych pokładów. Rzadko są w stanie oddzielić to, kim są, od tego, co tworzą. Bardzo intymny stosunek do wytworów swojej pracy sytuuje te osoby, w tym mnie oczywiście, w grupie szczególnie podatnych na wypalenie.
Relacje
Mam wrażenie, że będąc na freelance, w tych rytmach zawodowo – relacyjnych, pozwalamy innym wobec nas na znacznie więcej niż byśmy chcieli. Staramy się budować dobre relacje z klientami, a równocześnie nierzadko ulegamy naciskom i przekroczeniom, z obawy czy kolejne zlecenia nadejdą.
W relacjach biznesowych najwyżej cenię uczciwość, otwartość, szacunek, dobrą komunikację i partnerskie podejście oraz umiłowanie jakości i świetną organizację. Działam poprzez te wartości i nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Bez żalu zatem nie podejmuję współpracy, która tych standardów nie spełnia. Decyzja o tym, by w końcu nie rezygnować ze swoich wartości zwykle wynika z sumy trudnych doświadczeń, w których jak na dłoni widać konsekwencje ulegania gorszym standardom.
Ale tu chodzi również o dobre relacje ze sobą. Artyści, twórcy, osoby na freelance, zwykle pracują w pojedynkę. Na sobie muszą polegać najbardziej. Mówi się o zjawisku samotności soloprzedsiębiorcy, doświadczałam tego. Zrzeszanie się może być odpowiedzią: organizacje networkingowe, platformy rozwojowe, mastermindy, spotkania branżowe. Daje to wsparcie i wymianę doświadczeń, można znaleźć bratnie dusze, które doskonale rozumieją czym jest freelancing.
A na pewno kluczowe jest mieć „swoich ludzi”, takich w głębokiej i szczerej przyjaźni. To mocny fundament, który stabilizuje, również to pełne wyzwań życie zawodowe.
Rzeczywistość
Moje osobiste doświadczenia kazały mi przestać wypierać, czym w istocie jest system jednoosobowej działalności gospodarczej.
Przez cały ten kryzysowy czas byłam w działaniu, choć wolałabym być na „rocznym urlopie na poratowanie zdrowia” z co miesięczną pensją na koncie. Działałam pomimo chronicznego zmęczenia, zniechęcenia, myśli o nieskuteczności, braku kreatywności.
Wszelkie benefity, które są składową umowy o pracę na etacie, w przypadku przedsiębiorcy nie obowiązują. Nie mam płatnego urlopu, chorując i będąc na L4 mogę liczyć jedynie na bardzo symboliczną kwotę z tego tytułu, z której biznesu nie utrzymam.
Niemożność wyłączenia się z trybu gotowości zawodowej było jak zderzenie ze ścianą.
Twórcy opierają swoje działanie na wytwarzaniu dzieł czy usług, są nie do zastąpienia poprzez fakt bycia autorem/ką i mają biznes, który nie zawsze da się skutecznie skalować. Mówię tu o całej rzeszy rękodzielników, drobnych wytwórców, artystów, których sednem działalności jest autorskie tworzenie / wytwarzanie / współtworzenie kultury, a nie delegowanie czy skalowanie.
Do tej pory każdy kolejny polski rząd nie wypracował systemu zabezpieczeń dla artystek i artystów, który by uwzględniał specyfikę tej pracy. W marcu 2025 roku projekt ustawy w tym temacie został wpisany do Wykazu Prac Legislacyjnych Rady Ministrów. Może się doczekamy. Po 35 latach wolnego rynku.
Przyszłość
Wypalenie, wykraczające oczywiście poza ramy mojego życia zawodowego, przyniosło mi oprócz sporych trudności, również szansę na zmiany. Będąc już w pewnym dystansie do tych wydarzeń, jestem w stanie takie wnioski nieśmiało wyciągać.
Od roku jestem w terapii, a moje życie, wraz z tym zawodowym, wyraźnie się zmienia. Choć kolejność tu jest jasna: najpierw zmiany we mnie, w moich postawach, zachowaniach, relacjach ze sobą oraz innymi, w kosmosie emocji, potem nadam (nadaję) wartość temu, co i jak chcę robić zawodowo. I cokolwiek to będzie, chcę to robić na nowych zasadach.
„Wypalenie na freelansie” to seria kilku osobistych tekstów dostępnych na blogu autorki: www.joannanowicka.com/blog