Joanna Stebel: Tam, gdzie dawniej królował przemysł, dziś czwarta przyroda gra pierwsze skrzypce

Mitów i fałszywych obrazów kreowanych wokół wizerunku Śląska, „piątej strony świata”, jest cała masa. Nie będę tutaj przytaczać przykładów z różnych kategorii, skupiając się na jednej: przyrodzie. Przeciętne wyobrażenie regionu ilustruje gąszcz dymiących czarnymi wyziewami kominów i ogromne zakłady przemysłowe poprzecinane siecią kolei towarowych, po których mozolnie poruszają się wypełnione po brzegi węglem wagony. Tyle tylko, że... To nie tylko przestarzały obrazek, a przede wszystkim fałszywy. Owszem, okolice Katowic, Rybnika, Karwiny czy też Wałbrzycha są lub były wielkimi ośrodkami przemysłowymi. Większość powierzchni naszego regionu to jednak przyroda. Pierwsza, druga, trzecia i czwarta. Ale jak to...?

Niedawno miałam ogromną przyjemność poprowadzić wykład dla studentów Politechniki Śląskiej oraz ich znakomitych Gości, studentów z różnych stron świata, którzy odwiedzili Gliwice w ramach projektu organizacji studenckiej AEGEE. Był to przedostatni dzień pobytu tych młodych ludzi w Gliwicach i okolicach. Przebywali głównie w miastach konurbacji katowickiej, w czasie oficjalnym zwiedzając placówki kultury, a w czasie wolnym – lokalne kluby i dyskoteki. Jakież więc było ich zdziwienie, gdy trafili na wykład zatytułowany „Studium czwartej przyrody na przykładzie krajobrazu poprzemysłowego Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego i Rybnickiego Okręgu Węglowego”. Z całą mocą wybrzmiała nie tylko skomplikowana historia serca Europy, jakim jest Śląsk, ale i bardzo prosty fakt. Natura zawsze odbierze to, co jej.

Dlaczego czwarta, czy chodzi o czwartorzęd?

Czym właściwie jest czwarta przyroda, pojęcie zyskujące ostatnio na popularności i stające się coraz powszechniejszym elementem społecznej świadomości? Sam termin wprowadził profesor Ingo Kowarik, niemiecki naukowiec, określając w ten sposób „roślinność rozwijającą się samoistnie, w sposób niekontrolowany, bez ingerencji człowieka na opuszczonych, nawet najbardziej zdewastowanych terenach”. Czy pod tę definicję podlegają hałdy pokopalniane? Niewątpliwie. Lasy, które zarosły dawne pola górnicze, przykrywając runem betonowe czopy szybów górniczych? Pewnie! Uwielbiane przez fotografów paprotki w kotłowni rybnickiej Zabytkowej Kopalni Ignacy też spełniają kryteria przyjęte w tej definicji.

Badaczka Simone Back Prochnow tłumaczy na prowadzonej przez nią stronie internetowej Fourth Nature, że czwarta przyroda to „natura wyłaniająca się z nowej świadomości”, dając nam tym samym jeszcze szersze pole do klasyfikowania reprezentantów tego zjawiska. Wyjaśnia także, że pierwsza przyroda to ta dziewicza, nietknięta przez człowieka. Druga to tereny zmienione przez rolnictwo. Trzecia obejmuje z kolei przypadki ingerencji w naturę wynikające z potrzeb estetycznych człowieka, na przykład ogrody i parki botaniczne. Mamy w końcu czwartą przyrodę, tą najsilniejszą, powracającą w triumfie tam, gdzie jeszcze niedawno ziemię wypożyczył na kilka chwil człowiek.

Jeszcze krótsza historia czasu, czyli zmiany w mgnieniu oka

„Kilka chwil” to dobre określenie. Weźmy za ilustrację przemysłową linię kolejową nr 309 na odcinku prowadzącym z Haldexu Szombierki na terenach dawnej KWK Szombierki (Hohenzollern) do stacji Michał w Zabrzu-Biskupicach. O całości, oprócz mostu zsypowego Wojciech, położonego na bocznicy w Biskupicach, możemy mówić już wyłącznie w czasie przeszłym. W latach 2022-2023 na terenie Rudy Śląskiej zdemontowano dwa wiadukty, które kiedyś stanowiły element tej trasy: przy ul. Piastowskiej oraz przy ul. Bytomskiej. Most nad Bytomką w dzielnicy Ruda jest zawalony, a jego otoczenie przywodzi na myśl pierwszą część gry Silent Hill i próby opuszczenia przez bohatera miasta, do którego wszystkie drogi dojazdowe tonęły w tajemniczej mgle i osuwały się w nicość. Dokumentując wiadukty tuż przed likwidacją, zastanawiałam się, czy mam prawo pamiętać kursujące tamtędy składy PKP Cargo, skoro sprowadziłam się na Orzegów w styczniu 2015 roku. Okazało się, że... Tak!

Likwidacja linii, która dziś wygląda jak scenografia ekranizacji powieści „The Road”, tylko takiej naszej, śląskiej, rozpoczęła się bowiem 1 września 2016 roku. Ostatni pełnoprawny kurs na tej trasie odbył się dzień wcześniej, a zapis z przejazdu można odnaleźć na platformie YouTube. Dziś w śladzie linii uformowała się zielona arteria naszej konurbacji. Nie trzeba dziesiątek czy setek lat. Wystarczy mgnienie oka. Ruch przy moście zsypowym „Wojciech” trwał nieco dłużej, praktycznie do końca 2020 roku. 22 września 2020 miał miejsce specjalny przejazd zorganizowany przez Towarzystwo Ochrony Zabytków Kolejnictwa i Organizacji Skansenów z Pyskowic. Rozegrała się także heroiczna, zakończona sukcesem walka o uznanie mostu za zabytek. Sam ślad dawnej kolei piaskowej, choć obficie porośnięty gęstą florą, mógłby posłużyć jako bytomsko-rudzko-zabrzański odcinek velostrady. Takie rozwiązania, na razie fragmentarycznie, wdrożyły Katowice i Czeladź. Byłoby to naprawdę dogodne rozwiązanie, o czym świadczy liczba spacerowiczów, biegaczy, a nawet rowerzystów korzystających z dzikiej trasy.

Teoria przenikających się światów, czyli od biologii do metafizyki

Czynne i zlikwidowane trasy kolejowe przecinają nasze post-przemysłowe konurbacje i aglomeracje jak sieć naczyń krwionośnych, które zyskały nowe życie i teraz zamiast kolosalnych ładunków transportują... tlen, poprzez całe tony fotosyntezującej biomasy. A co z gargantuicznymi połaciami terenu, na których całkiem niedawno rozpościerały się potężne kopalnie? Ilustracją takiego studium czwartej przyrody jest niezwykły, mistyczny wręcz las, który rozciąga się na terenach dawnych kopalni „Brandenburg” (późniejszy „Wawel”) w Rudzie i „Paulus” (w czasach współczesnych „Paweł”) w Chebziu, obecnie dzielnicach Rudy Śląskiej.

To doskonały moment, żeby wtrącić bardzo istotną informację. Obecne województwo śląskie (nie mylić ze Śląskiem jako krainą geograficzną) to piąte województwo w Polsce pod względem zalesienia. Lasy stanowią 31,7% jego powierzchni. I tak właśnie, począwszy od skrawka Chebzia mieszczącego teren dawnego „Paulusa”, przez ogromną część fragmentu dawnego majoratu rudzkiego – przez Rudę i Biskupice – ciągnie się prawdziwa puszcza. To esencja czwartej przyrody. Z jednej strony znajdziecie tutaj, na przykład, saprofityczny gatunek grzyba Sarcoscypha coccinea, czarkę szkarłatną, w języku angielskim baśniowo nazwaną „szkarłatną czapeczką elfa” i inne wdzięczne gatunki roślin, grzybów i porostów. Do mieszkańców lasu należą, oczywiście, dziki oraz lisy. Z drugiej strony – to raj dla smakoszy archeologii przemysłowej. Znajdziecie tutaj liczne ruiny po kopalni „Brandenburg”, w tym kuźnię, prochownię, a także resztki szybów „Johann” oraz „Baptist”. Czasem są to rozrzucone cegły, a czasem ocalałe konstrukcje – ale jeśli graliście w „Final Fantasy VII”, to całkiem uzasadnione będą Wasze skojarzenia z tym, co zostało na Planecie po tym, jak na lud Cetra spadła klęska z niebios. A jeśli nie graliście, to przypomnijcie sobie po prostu baśnie z dzieciństwa. Pośród całego tego popisu natury zobaczycie... budynek mieszkalny z czerwonej cegły. To dawna rozdzielnia kopalniana, w pobliżu której zauważycie jeszcze pozostałości infrastruktury, jaką obsługiwała.

Lokacją rodem z dzieła fantasy jest także stary kamieniołom, rudzki Steinbruch, w którym dawniej wydobywano piaskowiec. Warto przyjrzeć się pobliskim familokom w rejonie ulicy Kilińskiego. Podbudówka wykonana jest właśnie z naszego lokalnego surowca. Dziś o los kamieniołomu jako cennego stanowiska przyrodniczego troszczy się stowarzyszenie TURuda, prężnie działający lokalni edukatorzy i interpretatorzy dziedzictwa, którzy starają się o utworzenie tu ścieżki przyrodniczej. Jest o co walczyć! Wystarczy rozsiąść się na skarpie i podziwiać widoki... Chyba, że akurat tną komary. Wtedy należy uciekać.

Szlaka, portal oraz pierścień Atlantów, a to wszystko zagrożone

Swoistą bramą do tego świata są ruiny cechowni kopalni „Brandenburg”, czyli ocalałe fragmenty wejścia do budynku. Tworzą je charakterystyczne, smutne kolumny, niby oddzielające świat „mugoli” od tego mistycznego, na który trzeba otworzyć nie tylko oczy, ale i serce. Nic dziwnego, że przewodnicy aktywni we wspomnianym już stowarzyszeniu TURuda nazwali cały ten obszar „Węglową Atlantydą”. Rzeczywistość, która od dawna jest już tylko wspomnieniem, stara się tutaj do nas przemówić. Dziś, wznosząc oczy ku niebu, zobaczymy korony dostojnych drzew. Dawniej bylibyśmy w samym centrum imperium przemysłowego Ballestremów, a zamiast liści widzielibyśmy „luftbana”, czyli przemysłową kolej napowietrzną, transportującą węgiel na trasie kopalnia „Brandenburg” („Wawel”) – koksownia „Wolfgang” („Walenty”) – huta „Frieden” („Pokój”). Cisza, która obecnie pomaga nam zanurzyć się w refleksji, jest czasem przecięta świstem pociągów przejeżdżających po trasie w swoim czasie przełomowej i nowatorskiej, łączącej Morgenroth (Chebzie) z Breslau (Wrocławiem). Cóż piękniejszego od historii wołającej tak wyraźnie, że aż dającej nam gęsią skórkę?

Niestety, ten maleńki skrawek raju jest od wiosny 2025 roku uboższy o około 5000 drzew. Trwa bowiem budowa odcinka trasy N-S, miejskiej drogi tranzytowej, na odcinku od ulicy Magazynowej do Piastowskiej. Wraz z innymi mieszkańcami obserwowałam karczowanie lasu, jednocześnie roniąc łzy i odczuwając głęboką wdzięczność wobec działaczy stowarzyszenia TURuda, mieszkańców oraz radnych, którym udało się ocalić te najstarsze i najważniejsze drzewa. Wycinka ujawniła również skalę problemu, z którym nie poradzi sobie żadna przyroda: absolutnym morzem plastiku. Tam, gdzie działał człowiek późnego XIX i wczesnego XX wieku, znajdziemy szlakę i inne odpady pohutnicze czy też pogórnicze, a także – o czym wciąż mówi się zdecydowanie za mało – koszmarnie skażoną glebę, którą matka Ziemia powoli przetwarza. Z kolei miejsca, które na relaks lub spacer wybiera człowiek późnego XX i wczesnego XXI wieku, istnie zalał plastik. Tak nie może być!

Sacrum, profanum i sprowadzenie na ziemię

Jeśli zaś mowa o szlace i wycince drzew, to obiektem zagrożonym z uwagi na budowę drogi jest Grota Matki Boskiej z Lourdes, unikalny obiekt sakralny wzniesiony właśnie ze szlaki, „śląskiego szmaragdu”, którego konstrukcja oparta jest na kotle hutniczym. Dziś ciężko w to uwierzyć, ale w XIX wieku w obrębie ulic Matejki i Orzegowskiej działała huta żelaza „Bertha”. Jedyną namacalną pamiątką po niej, oprócz nadal możliwych do znalezienia kawałków żużlu, jest właśnie rzeczona kaplica, dawniej gęsto porośnięta szatą roślinną. To był prawdziwy spektakl czwartej przyrody! Dziś kaplica wygląda smutno, jakby ogolić na łyso osobę mającą zadbane, długie włosy. Mieszkańcy, niezależnie od wyznania, drżą o jej konstrukcję i możliwe naruszenia wynikające z tak radykalnych zmian. Podjęli także działania mające na celu jej zabezpieczenie. Nieustannie apeluję do osób decyzyjnych: nie pozwólmy na utratę tak cennego zabytku techniki! Ten unikatowy przedstawiciel dziedzictwa poprzemysłowego jest ewenementem na skalę światową...

Moglibyśmy tak wędrować bez ustanku, do utraty tchu. Hałda na Wirku, a może hałda na granicy Makoszów i Sośnicy? Królowa hałd, Szarlota w Rydułtowach? Zajmowane przez roślinność wnętrza poprzemysłowe, jak zabudowania szybu wentylacyjnego w Gliwicach-Ostropie tudzież wspomniane paprotki w dawnej kotłowni szybu „Kościuszko” kopalni Ignacy w Rybniku-Niewiadomiu? Hałda popłuczkowa w Tarnowskich Górach, a może ruiny pałaców – w Strzybniku, w Rudniku, słynna dawna dżungla przed pałacem w Sławikowie? Tak, to wszystko to czwarta przyroda. Dbajmy o nią tak, jak ona stara się zadbać o nas. Ach, jeśli natkniecie się na smardza w rejonie hałdy popłuczkowej w Mieście Gwarków, nie zrywajcie go. Uważajcie także na jaszczurki zwinki, bo gdy panuje chłód, są one wolniejsze i łatwo zrobić im krzywdę. Z kolei czarka szkarłatna, o której wspomniałam, jest jadalna i smakuje jak rzodkiewka. Niby można ją zjeść, ale wygląda piękniej niż smakuje. Symbolizuje natomiast coś bezcennego: trwałość i potęgę natury w obliczu kruchości i przemijania człowieka oraz jego wytworów.

Kiedyś żywicielka setek rodzin, dziś perełka UNESCO

Może Cię zainteresować:

Joanna Stebel: Kiedyś żywicielka setek rodzin, dziś perełka UNESCO. „Friedrichsgrube”, hałda popłuczkowa, smardz i zwinka

Autor: Joanna Stebel

01/08/2025

Kały od strony torów

Może Cię zainteresować:

Joanna Stebel: Kały, Zimna Wódka, Pilszcz, Nasiedle. Tropem zlikwidowanych tras i dworców kolejowych na Śląsku

Autor: Joanna Stebel

31/05/2025

Kolonia Emma, Radlin

Może Cię zainteresować:

Joanna Stebel: Moja rajza bez Radlin. Pódź na Yma, na spacer wśród familoków zbudowanych dla górników kopalni "Emma"

Autor: Joanna Stebel

21/04/2025

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon
Reklama