Pixabay
Wojsko ukraińskie

Ks. Siepsiak: Zawieranie sojuszów to sztuka. Trzeba się dobrze zastanowić, od kogo chcemy się uzależnić

Ks. Siepsiak: Zawieranie sojuszów to sztuka. Trzeba się dobrze zastanowić, od kogo chcemy się uzależnić

autor artykułu

Jacek Siepsiak

Po śmierci Aleksandra Wielkiego powstało kilka państw w Azji. W jednym z nich znaleźli się Żydzi. Ponieważ nie chcieli się zgodzić na hellenizację, wszczęli powstanie zbrojne, które doprowadziło ich do niepodległości. Aby jednak ją zachować wdali się w sojusze ze Spartą i z Rzymem. Jest to opisane w Biblii w Pierwszej Księdze Machabejskiej.

Rzymianie wtedy walczyli z Grekami, a w szczególności z Macedonią. Byli zatem naturalnymi sprzymierzeńcami Żydów. Jednak ówczesna Republika Rzymska słynęła z tego, że nie tylko trochę uzależniała od siebie sprzymierzeńców, ale też starała się stopniowo coraz bardziej ich sobie podporządkowywać. Miała taką swoją doktrynę, wg której po pewnym czasie napadała na sojuszników, gdy uznała, że starają się zbytnio od niej uniezależnić. Nasiliło się to wraz z powstaniem Cesarstwa. W efekcie w Palestynie Rzymianie, którzy początkowo byli traktowani jak sojusznicy, stali się za czasów Jezusa okupantami, o czym czytamy na kartach Ewangelii. A potem zrównali z ziemią Jerozolimę wraz z jej Świątynią.

Sztuka zawierania sojuszów

Tak to jest, że sojusze uzależniają. Choćby dlatego, że oznaczają obustronne zobowiązania. Całkowita niezależność to mrzonka (nie tylko we współczesnym świecie). Samotność oznacza najczęściej zbliżającą się zgubę. Wojna w Ukrainie wyraźnie o tym mówi. Doceniamy potrzebę szybko nawiązujących się sojuszy. Widzimy tez ruchy Szwecji i Finlandii, rezygnujących ze swojej neutralności. Oddychamy z ulgą na myśl o tym, że jesteśmy w UE i NATO.

Jednak, jak widzimy na biblijnym przykładzie państwa Machabeuszy, zawieranie sojuszów to sztuka. Trzeba się dobrze zastanowić, od kogo chcemy się uzależnić. Sojusz ze słabym niewiele daje, a opieka nad nim może sporo kosztować. Sojusz z silnym może oznaczać taką podległość, że stopniowo stracimy swoją podmiotowość i będziemy zmuszani do tego, czego nie chcemy.

Trzeba brać też pod uwagę przewidywalność sojusznika. Wiązanie się z mocarstwem rządzonym autorytarnie oznacza zdanie się na łaskę i niełaskę „kaprysów” tyranów. Pewnie dlatego Ukraińcy uciekając od „opieki” Rosji nie wchodzą w sojusz z Chinami, a raczej szukają opieki USA. Machabeuszom rządzącym Izraelitami zabrakło takiej wiedzy, wyobraźni, a może po prostu możliwości.

My, osobiście, też budujemy sojusze

Wiem, że Ślązacy raczej nie mieli wielkich okazji do samodzielnego zawierania sojuszy. To inni przychodzili tu bez pytania o zaproszenie. W Gliwicach np. nasłuchałem się o zmianie warstwy rządzącej po przyjściu Prusaków w XVIII w. Ściągano urzędników z głębi Prus na miejsce miejscowych notabli. Wrocław też wtedy stracił autonomię, jaką się cieszył w cesarstwie. Jednak mamy prawo do oceny sieci powiązań, w jakich żyjemy. To już nie jest tak, że nie wolno nam wtrącać się do polityki zagranicznej. Samorządy nawiązują kontakty z miastami i regionami w innych państwach. Budujemy relacje transgraniczne. Poznajemy ludzi. Mamy kontakty naukowe, handlowe, gospodarcze i turystyczne. Budujemy sojusze w konkretnych dziedzinach. Nieraz się nimi zachwycamy, a nieraz są rozczarowujące. Rozeznajemy.

To jest poważny przyczynek do sztuki zawierania sojuszów. Kto nie bierze go pod uwagę, ten może skończyć jak Izrael pod rzymską okupacją.

CZYTAJ TEŻ:

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon