Facet nazywa się Andre. W serwisie YouTube funkcjonuje jako Andre Traveler, czyli po naszemu: Andrzej Podróżnik. Jest dość popularny (113 tys. subskrybentów), całkiem sympatyczny, czasem wręcz naiwnie sympatyczny. Był w Czechach, na Węgrzech, na Słowacji. Dwa tygodnie temu przekroczył granicę w Czeskim Cieszynie i zjawił się w Polsce. Był w Cieszynie, Goleszowie, Cisownicy, Ustroniu, a wczoraj wylądował w Bielsku-Białej. Wszystkim mówi „ziendobry”, na wsi zachwycał się kurami, w mieście kolorowymi kamienicami bielskiej starówki. Sympatycznie?
Słuchajcie, lewacy!
Z
Ustronia nagrał filmik, w którym do tytułu dołożył hasło:
„Niesamowita gościnność”. W filmie chodzi po mieście bez
konkretnego planu, zjada zupę, pije piwo, rozmawia z ludźmi. No,
sympatycznie. W komentarzach też.
Kilka
dni temu dyskusja o nim przeniosła się na Twittera. Jakaś
prawicowa aktywistka pisze:
„Według lewactwa i UE, Polska to kraj rasistów i ksenofobów. Tymczasem czarnoskóry Andrew odwiedza typową pisowską miejscowość na Śląsku i nie może się nachwalić Polaków. Jego zdaniem jesteśmy najbardziej gościnnym, otwartym i postępowym krajem w całej Europie. Kto ma rację?”
Oczywiście „czarnoskóry Andre” (nie Andrew) nie powiedział nigdzie, że jesteśmy najbardziej „postępowym krajem w całej Europie”. Nie wiem też, skąd pani przyszło do głowy, że Ustroń to „typowa pisowska miejscowość na Śląsku” (może pomyliło się z Istebną). Nie kojarzę też, żeby istniało coś takiego, jak „typowa pisowska miejscowość na Śląsku”. Wywód kompletnie niedorzeczny.
O, chochla! To ciekawe!
Wywód
kompletnie niedorzeczny, więc po co o nim piszesz? Bo to
kwintesencja współczesnego prawackiego wyrzutu sumienia. Czy w
Polsce mieszkają rasiści? Tak. Jak wszędzie. Czy każdy Polak to
rasista? Nie. Czy Polacy są gościnni? No, są. Czy to sprawia, że
w Polsce nie mieszkają rasiści? No, pomyślcie. Czy jesteśmy
postępowym krajem? Ha ha ha.
A
propos postępowości, również w budowaniu wizerunku: w tym całym
naszym kabarecie zapomnieliśmy już, jak mistrzowie budowania
wizerunku ojczyzny zagranicą oglądali za pieniądze filmy i seriale
na Neflixie, by wynotować, jak źle przedstawia się tam Polskę i
Polaków. Ktoś jeszcze pamięta Polską Fundację Narodową i to, co
wyprawiała za publiczne pieniądze?
Polecam
na weekend produkcje pana Andre, bo są ciekawe (i komiczne) z
powodów – nazwijmy to – społeczno-krajoznawczych. Anglik nie
jest jakimś Davidem Attenborough, czy np. Filipem Springerem, który
mógłby uraczyć nas jakąś głębszą refleksją o Śląsku i jego
zakątkach (sir David mógłby w końcu na Śląsk przyjechać).
Andre kompletnie nie wie, gdzie jest (poza tym, że w Polsce), co to
ten Ustroń, Cieszyn czy Bielsko-Biała (które nazywa „Bielą”).
Są momenty absolutnie komiczne, gdy w podcieszyńskiej wsi wchodzi
na czyjąś posesję, widzi starą chatę i jakieś rupiecie za nią
i myśli, że to muzeum. „O stary traktor!”. „O, to ciekawe,
zobaczcie!” - stwierdza na widok starej blaszanej chochli wiszącej
na płocie. A co leży obok? „Cebula. Polisz cebula”.
Po prostu złoto. Każdy kawałek złomu to coś niezwykłego, wspaniałego i interesującego.
Taki tam społeczny eksperyment
Ludzie
w miastach i wsiach są mili i pomocni, choć – nawet w knajpach –
po angielsku zero kumacji. Ale próbują, nawet na migi. Gdy w
Ustroniu Andre przez kilka dobrych minut podziwia jakiś pchli targ
(klasyczne szwarc, mydło i powidło), pyta jednego sprzedawcę, jak
stare są te rzeczy (bo myśli, że mają z kilkaset lat). Na
przykład... kieliszki sygnowane przez popularną markę wódki. Więc
pyta sprzedawcę, jak stare to sprzęty, aa ten odpowiada: „Ceny są
różne”. Komizm zupełnie naturalny, coś jak Borat w Ameryce,
tylko w drugą stronę i bez jazdy po bandzie.
Sam
Andre jest przy tym absurdalnie wręcz radosnym, pozytywnym gościem.
I nie trafił przecież do wioski orków, by ludzie też nie byli
mili. Standard, ale kompleksów w narodzie tyle, że coś tak
kompletnie nieznaczącego stało się powodem do okazywania dumy,
żeśmy dobrzy i postępowi. Sam Andre jest przy tym całkiem
sprytny: jego zdecydowanie najpopularniejszy filmik nagrany na Śląsku
Cieszyńskim nosi tytuł: „Jak Polacy na wsi reagują na
czarnoskórego obcokrajowca. Społeczny eksperyment”. Prawie 700
tys. wyświetleń i ponad 4 tys. komentarzy. Na zdjęciu jakiś
tubylec pokazuje palcem kierunek i mówi: „Go!”. Taki tam
eksperyment-prowokacja, w roku 2022. W samym filmie Andre włóczy się po wsi, pozdrawia kury (serio)
i wszystkich pyta o sklep. Starszego jegomościa chce częstować
alkoholem, który nosi w plecaku. Ten odpowiada: „Za młodu to się
piło”.
Dobrze, że nie powiedział, że pierwszy raz widzi typa o innym kolorze skóry, bo do świąt byśmy tym żyli.
Jeśli angielski turysta jutro zjawi się w Czeladzi, Świętochłowicach albo Mikołowie, potraktujcie go dobrze. To sprawa wagi państwowej.
Może Cię zainteresować:
Na tropie Górnego Śląska we Wrocławiu. Co nas łączy z naszą dawną stolicą?
Może Cię zainteresować:
Ostateczny test znajomości języka śląskiego. Gorole nie dadzą rady. QUIZ
Może Cię zainteresować: