Po wstępie dla atencji, teraz poważnie: w Bytomiu kiedyś udawano, że 800 lat historii to tak z grubsza: Piastowie, a potem już tylko Karol Miarka, towarzystwo Sokół i hotel Lomnitz, zaś po wojnie Lwowiacy. A był taki gość, który nazywał się Georg Brüning, który do Bytomia przyjechał na kontrakt, został, rządził prawie trzy dekady i zostawił po sobie miasto. Prąd w Bytomiu? Tramwaje? Wodociągi, kanalizacja, szkoły, poczta, urzędy, mieszczańskie kamienice – wszystko to, dzięki czemu Bytom zmienił się z prowincjonalnego miasteczka w nowoczesne, bogate miasto było dziełem nadburmistrza z Westfalii.
Dobrzy Niemcy Brüning i Landsberger
Choć Brüninga w dniu jego śmierci
(rok 1932) żegnała z honorami zarówno niemiecka, jak i polska
prasa na Śląsku, trzeba było prawie 100 lat na politykę taką
pamięci, w której sprawiedliwie traktuje się wszystkich bohaterów
miasta, bez względu na narodowość i pochodzenie. Wczoraj Bytom
gościł praprawnuków legendarnego nadburmistrza, a także potomków
Franza Landsbergera, dzięki któremu powstał teatr miejski – dziś
siedziba Opery Śląskiej. Wczoraj prezydent Bytomia zapowiedział,
że Brüning i Landsberger będą mieli swoje pomniki
(ławeczko-pomniki?) i świetnie. Tylko taka śląska opowieść jest
prawdziwa: pełna, bez absurdalnych białych plam na osi czasu.
Ktoś wyjątkowo dociekliwy mógłby
przy okazji zapytać: czy Georg Brüning ma swój telewizor w tzw.
Panteonie górnośląskim zbudowanym w podziemiach katowickiej
archikatedry. Być może najwybitniejszy śląski samorządowiec XX
wieku, człowiek, o którym polski „Górnoślązak” pisał:
„Miasto pod jego rządami doszło do wielkiego rozwoju, toteż
cieszył się zaufaniem ogólnym i czcią u najszerszych warstw
społeczeństwa”. Albo taki fragment, też z „Górnoślązaka”
w 1932 roku, w tym przypadku jeszcze ważniejszy:
„Do Polaków odnosił się życzliwie i nie robił im trudności w ich pracy społecznej. Gdy w pierwszych dniach wojny wszędzie aresztowano Polaków i do Niego zwrócono się o wskazanie nazwisk Polaków bytomskich, których aresztować by miano, oświadczył stanowczo, że Polacy bytomscy są spokojnymi obywatelami i nie potrzeba ich aresztować. Odpowiedź ta znamienna dla sposobu myślenia ś.p. nadburmistrza Brüninga i nie wiadomo, czy którykolwiek burmistrz podobnie sobie postąpił, dlatego zasługuje na wdzięczną pamięć naszą!”
Więc jest dobry Niemiec Brüning w tym panteonie? Oczywiście. Że. Nie.
3,5 mln zł na panteon? Bez jaj
Po co wspominam o panteonie? Bo
przykłady takie, jak ten najnowszy z Bytomia jeszcze dobitniej
pokazują, jaki ersatz utrzymujemy za własne pieniądze w
Katowicach. Jeśli w Bytomiu można było, bez protestów Kowalskich,
Mateckich i ich naśladowców, oddać zasłużony honor nawet
niemieckiemu spadochroniarzowi z Westfalii, to z całą pewnością
dało się też stworzyć coś autentycznego w panteonie. Wystarczyło
tylko nie udawać i nie oszukiwać ludzi, że Górny Śląsk ma 100
lat i że większość najwybitniejszych postaci to księża i
męczennicy.
Z całym szacunkiem dla rozbarskich
legend, to nie św. Jacek budował gospodarczą potęgę Śląska
(panteon obejmuje 100 lat polskości części Górnego Śląska, a
np. Bytom poza Polską pozostawał do 1945 roku, tak tylko
przypominam), a np. Brüning, Reden, rody Wincklerów, von
Giesche’ów, von Donnersmarcków, Baildon i Godula. Uważam
zresztą, że zaczęliśmy w końcu o tym normalnie rozmawiać, a
przy tym honorować tych, którzy na to zasłużyli również dzięki
efektom nieudolnej repolonizacji Śląska. Dzięki panteonom, alejom
polskiego dziadostwa Śląska i postawom, które najcudowniej
scharakteryzował kiedyś w ŚLĄZAGU Czesław Sobierajski
(pomysłodawca tej patriotycznej alei z dębami w Katowicach): „Mnie
nie interesuje żadne dziedzictwo Śląska inne niż polskie”. Więc
porównajcie sobie sami, co wygląda legitnie, a co jak tani kabaret:
upamiętnienie w kategorii: dziedzictwo i cywilizacja - Brüninga w
Bytomiu czy Mieszka I w Katowicach? Tak, Mieszko I ma swój dąb i
tabliczkę w „Alei polskiego dziedzictwa Śląska”.
I wreszcie na koniec: co zrobić z
Panteonem górnośląskim? Wydano tam chyba z 50 mln publicznych
pieniędzy. Potwornie nudna, kulawa wystawa o historii Śląska
kosztuje rocznie 3,5 mln zł, a składają się na to marszałek
województwa, prezydent Katowic oraz minister kultury. W dodatku,
miniony rok panteon przyniósł prawie 1,2 mln zł strat. Wiele razy
mówiłem: najlepiej byłoby zostawić to miejsce bez żadnych zmian
i przedstawiać jako muzeum historii historii Górnego Śląska. Jako
świadectwo polityki historycznej rodem ze szkolnej czytanki i
parafialnego kącika pamięci. Ale na pewno nie za takie pieniądze.
Jest na Śląsku długa lista
większych potrzeb, na które można przeznaczyć milion z budżetu
województwa, milion z budżetu Katowic i ponad milion z budżetu
państwa.
Może Cię zainteresować: