Muzyczny świat wyrąbany kilofem. „Glück auf” na 70 tys. gardeł. U2 o górniczych strajkach

Na niemieckich trybunach „Glück auf” wybrzmiewa z 70 tys. gardeł. O strajkujących górnikach śpiewało U2. Nagrywali też Bee Gees i Sting. Na Górnym Śląsku nie ma Barbórki bez Janka „Kyksa” Skrzeka. Króluje „Niech żyje nam górniczy stan”. A co grają w Boliwii? Oto muzyczny świat wyrąbany kilofem.

U2

Gustaw Morcinek napisał o chopach pracujących na grubie: „Społeczeństwo górnicze tworzy bowiem jakieś osobliwe bractwo, w którym obowiązują inne zwyczaje, surowsza etyka zbiorowa, solidarność w pracy i niebezpieczeństwie, spotykana chyba tylko w rowach strzeleckich, odrębna skala uczuciowa i to podświadomie może przekonanie, że w kopalni podczas pracy, a przede wszystkim podczas grożącego niebezpieczeństwa nie ma już wśród nich ludzi różniących się między sobą pochodzeniem, przekonaniami politycznymi czy religijnymi, wykształceniem lub czymkolwiek innym – jak na powierzchni – lecz jest tylko człowiek (…) Klimat moralny i psychiczny kopalni jest jedyny w swoim rodzaju. Nie spotyka się go już nigdzie na świecie. Wyjątkowo może u marynarzy na morzu, gdy skazani są tylko na własne, wspólne siły wobec nienawistnego im żywiołu, lub wspomnianym już rowie strzeleckim. Poza tym już nigdzie.”

Opisane przez Morcinka konteksty są wspólne dla wszystkich górników, niezależnie od tego czy pracują na Górnym Śląsku, w Kentucky, Walii czyli Zagłębiu Ostrawsko-Karwińskim. Podobnie jest z muzyką – i tą organicznie górniczą, i tą podejmującą górnicze tematy. Tworzący ją artyści to zarówno zawodowcy, jak i muzycy nieprofesjonalni. Łączy ich to, że niezależnie od statutu rodzinne - górnicze bądź przemysłowe doświadczenia wyzwalają w nich głęboką potrzebę podzielenia się nim poprzez muzykę. Innymi słowy wszystkie piosenki o górnikach dzieją się na Górnym Śląsku. Dziś z okazji Barbórki zapraszamy do małego wycinka muzycznego świata wyrąbanego kilofem. Bo górnicza muzyka to nie tylko „Górniczo-hutnicza orkiestra dęta”.

Haj, ho! Etos górniczej pracy

Zaczynamy jednak od pop-kultury. Pamiętacie, czym zawodowo zajmowały się disneyowskie krasnoludki w Królewnie Śnieżce? Tak, właśnie. Byli górnikami. Co prawda raczej kruszcowymi, ale przecież Barbórkę świętują wszyscy grubiorze, od Lublina, przez Kłodawę, i Górny Śląsk, aż po Wałbrzych i Lubin. Z drugiej strony górnik to bergmon, a berg to góra, a jak góry to wiadomo, że wszelkiej maści koboldy, kransoludy i gnomy, które zajmowały się właśnie górnictwem. No i wreszcie radosne haj, ho! Trudno oprzeć się wrażeniu, że przez długie lata gros opinii społecznej i polityków w taki właśnie radosny sposób postrzegało etos górniczej pracy, no więc.. Haj, ho! Haj, ho!

70 tys. gardeł śpiewa: „Glück auf”

Wróćmy do świata ludzi, ale pozostańmy w kręgu tradycji. Są dwie tradycyjne, górnicze piosenki, które mogą stawać z sobą w szranki w dyscyplinie popularności, rozpoznawalności i długości szlachetnego rodowodu. Pierwszą z nich jest nasz słynny „Tarnogórski dzwoneczek” (Tarnowitzer Glöcklein) skomponowany przez samego Rudolfa von Canalla (Interesujesz się śląsko-zagłębiowską kulturą? Zapisz się i bądź na bieżąco – https://www.slazag.pl/newslett...).

Druga to nieśmiertelny Steigerlied rozpoczynający się słynnym „Glück auf, der Steiger kommt”. Piosenka wykonywana była chyba w każdym istniejącym stylu muzycznym. Ponadto jest odtwarzana przed każdym domowym meczem Schalke 04. W tym klubie górnicza identyfikacja widoczna jest na każdym kroku, a piłkarze wchodzą na murawę tunelem stylizowanym na górniczy chodnik. Sprawdźcie jak brzmi Glück auf, der Steiger kommt w wykonaniu 70 000 gardeł.

Z kolei słynny Heino, czyli niemiecki Karel Gott, Zbigniew Wodecki i Drupi w jednym wykonywał je w taki sposób:

Można też na rockowo (Interesujesz się śląsko-zagłębiowską kulturą? Zapisz się i bądź na bieżąco – https://www.slazag.pl/newslett...).

„Niech żyje nam górniczy stan”

Wracamy na Górny Śląsk, a tu oczywiście króluje „Niech żyje nam górniczy stan”, bez którego nie ma żadnej Barbórki. Tu w aranżacji z synkopą podkręconą aranżacją naszego synka z Mysłowic, czyli Michała Fetlera znanego chociażby z Jazz Bandu Młynarski/Masecki czy bałkańskiego Tsigunz Fanfara Avantura. Słuchejcie na pełny karpyntel znaczy na fol.

Zajrzyjmy za węglowy winkiel, do sąsiadów czyli Republiki Czeskiej. My mamy Hymn Górniczy, a bracia Czesi śpiewają Kamarádi dolů sfárejme. Załączona wersja pochodzi z serialu Dispečer o rodzinie górniczego dyspozytora.

Współcześni Ślązacy z Ostrawy, Karwiny i okolic chętnie nawiązują do górniczych i robotniczych korzeni. Oto niezwykle popularny pieśniarz Kryštof na nutę bałkańsko-dechovkovą. Popijac piwo na zmianą z wodą z Ostravicy i zajadac węgiel z serem wbija przy okazji szpileczkę sączącemu w Cieszynie herbatę Jarkovi Nohavicy.

U2 i strajki brytyjskich górników

Lecimy do Wielkiej Brytanii. Nie sposób nie wspomnieć wyspiarskich górniczych brassbandów takich jak Grimethorpe Colliery Band. Są po prostu najlepsi i całą playlistę można by zbudować jedynie na ich repertuarze, ale nie o tym, nie o tym. Więc dla honoru domu szybkie przypomnienie filmu Brassed Off – kto nie widział niech zobaczy czym prędzej. Aha…i zwróćcie uwagę na kapelmajstra – niezależnie od kraju, każdy z nich jest upierdliwym wodzem i troskliwym ojcem w jednym. Z takim przywódcą orkiestra robi nam znacznie więcej niż paparara.

Być może bardziej zaciekawi Was górnicza piosenka w wykonaniu U2. W Red Hill Mining Town Bono i spółka nawiązali do wielkich strajków brytyjskich górników z połowy lat 80. protestujących przeciwko zamykaniu kopalń przez rząd Margaret Thatcher. Taka sama piosenka, pełna gniewu, bezsilności i niezgody mogła powstać również na Śląsku w trudnych czasach transformacji.

Najsłynniejszym protest songiem związanym z górniczym ruchem związkowym jest z pewnością ten kawałek. Pytanie, „po której jesteś stronie?” z pewnością niejednokrotnie padało z górniczych ust niezależnie od szerokości geograficznej.

Wracając do U2. Nie była to jedyna górnicza piosenka w wykonaniu Bono i spółki. Mniej więcej w tym samym czasie wykonali, tym razem tradycyjny utwór, poświęcony katastrofie górniczej w Springhill w kanadyjskiej prowincji Nowa Szkocja, w hrabstwie Cumberland. W 1891 r zginęło w niej 125 górników. Utwór w śląskiej wersji językowej został wykonany podczas widowiska Rasa. Pieśni Antracytu. To jeden z wielu tradycyjnych songów poświęconych górniczej niedoli i śmierci. Także jeden z dowodów, że praca w kopalni ma bardzo mało wspólnego z Disneyem.

Chłopcy z Bee Gees, kiedy byli jeszcze małymi szleprami z walijskiej wioski również postanowili oddać hołd górnikom.

Również Sting, mimo, że jego korzenie to stoczniowe Newcastle odniósł się do sytuacji brytyjskiego górnictwa z lat 80’ podnosząc kwestię solidarności i wielopokoleniowej wspólnoty górniczych rodzin ponoszących koszty transformacji energetycznej zmierzającej w kierunku elektrowni atomowych.

Jeżeli mówimy rodzinie to warto dodać, że dziedziczenie pracy w kopalni to niezwykle popularny motyw. Oto jedna z najsłynniejszych pieśni w tym temacie wykonana przez legendarnych The Dubliners. Koniec z szkołą. Od teraz ino gruba.

A jak jest tam na dole?

A jak jest tam na dole? O tym opowiada utwór „Dark as a dungeon”, który wykonywał syn górnika Merle Travis (ten od Sixteen Tons), a spopularyzował go Johny Cash. NO, ale jak tam jest zapytacie? Przede wszystkim, jak śpiewał Darek Niebudek w śląskiej wersji piosenki wykonanej w przekładzie profesora Zbigniewa Kadłubka podczas widowiska Rasa. Pieśni Antracytu – cima jak w rzici.

Kilka razy wspominałem o widowisku Rasa, Pieśni Antracytu. Pora na przypomnienie jednego utworu z spektaklu podczas którego kilkadziesiąt osób na jednej scenie wykonało obszerny zestaw piosenek górniczych z całego świata w tłumaczeniu na język śląski. W sklepie Regionalnego Instytutu Kultury Wciąż możecie kupić płytę z zapisem tego przedsięwzięcia. W dawnej kopalni mogłeś liczyć nie tylko na trud i kiepską płacę. Byli tam też kamraci, którzy doradzili nawet w temacie wyboru freli. Kto na dole wongel kopie, stanąć musi chop przy chopie. Piękne i prawdziwe. Utwór pochodzi ze zbiorów Adolfa Dygacza.

Największym przebojem Lee Dorseya był utwór Workin’ in a coal mine . Co ciekawe, ani wykonawca, ani kompozytor nigdy nie byli w kopalni. W wideoklipie Dorsey, zamiast wziąć do ręki prawdziwą łopatę, postanowił udawać, że macha hercówom. Do tego, w tle wesoło odzywa się kilofek uderzający miarowo w skałę. Ot, taka biesiada górnicza w TVP. Gdyby nie pojawiąjące się tekście regularnie „Lord, I’m so tired. How long can this on” można by odnieść wrażenie, że to soundtrack z kolejnej bajki starego, dobrego Walta.

Za utwór wzięli się też panowie z DEVO nie siląc się na walkę z dorseyowską ściemą. Wyszło ironicznie i z elektro-popowym automatyzmem, który zdecydowanie lepiej oddaje monotonię pracy pod ziemią (Interesujesz się śląsko-zagłębiowską kulturą? Zapisz się i bądź na bieżąco – https://www.slazag.pl/newslett...).

Bez tej piosenki nie było Barbórki

Wracamy na śląskie podwórko. Metalowa Furia częściej nawiązuję do klimatów hutniczych, ale mini-album „Guido” w całości inspirowany jest górnictwem. Do tego został nagrany na żywo, pod ziemią właśnie w zabrzańskiej kopalni. Utwór „320 w 2” nawiązujący do zjazdu na poziom 320 to ambient złożony z odgłosów gruby, szoli i głosów hajerów.

Bez tej piosenki nie było Barbórki. Sztajger, jest nom fest żol , że Cie już z nami nie ma…

Górnicze klimaty z... Boliwii

Jako ciekawostka jeszcze przykłady z innych obszarów geograficznych, czyli El Minero z Boliwii, tradycyjna piosenka górników japońskich (rekomenduję choreografię w stylu butoh. Sztajger będzie pod wrażeniem) oraz gumboot – tradycyjny taniec afrykańskich górników kopalń złota, który polecam jako inspirację do biesiadnych pląsów, gdzieś pod koniec karczmy.

Rytm kombajnów, pyrlików...

Zmierzając do końca, raz jeszcze zawołajmy Gluck Auf! Tym razem z zespołem Laibach, któremu górnictwo nie jest obce, jako że panowie wywodzą się z słoweńskiego, górniczego miasta Trbovlje. Być może to, co w ich muzyce uważane jest za wątek militarystyczny, w rzeczywistości jest rytmem kombajnów, pyrlików, taśm i szol.

Zaczęliśmy krasnoludami, kończymy krasnoludami, pamiętając, że grubiorze to jednak zdecydowanie tytani. Tym razem nordycki styl w wydaniu włoskim.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon