Joaquin Phoenix jako Napoleon Bonaparte

"Napoleon" Ridleya Scotta wchodzi do kin. Na Śląsk też kiedyś wszedł. Jako najeźdźca

Film "Napoleon" w reżyserii Ridleya Scotta z Joaquinem Phoenixem 24 listopada 2023 r. wchodzi na ekrany polskich kin. Talenty reżysera i odtwórcy roli głównej niemal gwarantują, że gigant historii sprzed ponad 200 lat przeżyje renesans popularności. Także w Polsce, gdzie legenda napoleońska przez lata miała się dobrze, a pewne związane z nią sentymenty i archetypy funkcjonują do dziś. Polacy początków XIX wieku postrzegali Napoleona jako wyzwoliciela i potężnego sprzymierzeńca. Jednak na Śląsku w tym samym czasie odbiór Napoleona był diametralnie inny. Tu Napoleon był... okupantem.

14 października 1806 roku rozgrywają się symultaniczne bitwy pod Jeną i Auerstedt. Wielka Armia Napoleona zmaga się z siłami armii prusko-saskiej. Genialny wódz, jakim był Cesarz Francuzów, oraz jego najbardziej uzdolniony marszałek Louis Nicolas Davout, nie dają szans pruskim rywalom. Francuzi odnoszą jedno z najbardziej piorunujących zwycięstw w swej historii. Ich przeciwnicy zostają rozgromieni, Prusacy rzucają się do ucieczki i uciekać już będą aż do brzegów Bałtyku. Klęska okaże się tak katastrofalna, że zagrozi samemu istnieniu Królestwa Prus. A mimo iż państwo Hohenzollernów zdoła przetrwać i w latach 1813-1815 odegra dużą rolę w ostatecznym pokonaniu Napoleona, to "kompleks Jeny" będzie towarzyszyć Prusakom na całe dziesięciolecia. Pozbędą się go dopiero, pokonawszy armię innego Napoleona pod Sedanem w 1870 r.

Ślązacy i pamiętne lanie

Pod Jeną dowodzi książę Fryderyk Ludwik Hohenlohe-Ingelfingen, a w szeregach jego około 38-tysięcznej armii walczy parę tysięcy Ślązaków. To m.in. dragoni generała Prittwitza, kirasjerzy hrabiego Henckel-Donnersmarcka i grenadierzy hrabiego Dohny - czyli jednostki arystokratów ze starych śląskich rodów. Śląskie związki ma tez sam Hohenlohe. Żona, hrabianka Amalia von Hoym, wniosła mu w wianie dobra w okolicy Sławęcic. W 1804 r. doszły do nich Gorzów Śląski i Koszęcin. Tak, ten Koszęcin. Pałac będący dziś siedzibą Zespołu "Śląsk" do II wojny światowej był własnością tych Hohenlohe, których przodek był niefortunnym adwersarzem Napoleona pod Jeną.

2 listopada 1806 żołnierze Wielkiej Armii pod wodzą Hieronima Bonapartego, brata Napoleona, wkraczają na pruski Śląsk. Raczej nie mają większych problemów z dogadaniem się z miejscowymi. To w większości Niemcy, a konkretnie Bawarczycy i Wirtemberczycy. Napoleon kontroluje te kraje.

Interesujesz się śląską historią? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)

W grudniu 1806 upada twierdza Głogów, w styczniu 1807 żołnierze Hieronima defilują ulicami zdobytego Wrocławia. Następnie cesarski brat nakazuje zburzyć fortyfikacje stolicy Śląska. W styczniu pada jeszcze Brzeg, w lutym Świdnica, w czerwcu Nysa. Do ostatka nie składają broni obrońcy Koźla. Pułkownik Wilhelm von Puttkamer trzyma się w Festung Cosel aż do zawarcia pokoju w Tylży. Jego nadzwyczaj twarde dla Prus warunki z poświęceniem starała się złagodzić pruska królowa Luiza, żona Fryderyka Wilhelma III. Wcześniej inspiratorka tajnego prusko-rosyjskiego sojuszu wymierzonego w Napoleona, teraz odłożyła na bok miłość własną i pokornie błagała zwycięzcę o wyrozumiałość wobec znajdujących się w katastrofalnym położeniu Prus. Uważa się, że poświęcenie Luizy na niewiele się zdało. Ale tak do końca tego nie wiemy, bo Prusy mógł spotkać los o wiele sroższy. Państwu groziło wymazanie z mapy, podobnie jak kilkanaście lat wcześniej Rzeczypospolitej.

U nas, na Górnym Śląsku, mamy pamiątkę po pięknej i nieustępliwej królowej. Jest nią Sztolnia "Królowa Luiza", jeden z obiektów Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu. To pozostałość kopalni, której w roku 1811 nadano imię pruskiej monarchini ("Königin Luise).

Pokój w Tylży zapoczątkował trwającą aż do 1813 r. okupację Śląska. Ślązacy długo i źle ją wspominali nie tylko ze względu na niedogodności zawsze wiążące się z kwaterowaniem obcych i to nieprzyjaznych wojsk (rekwizycje, rabunki, a i co gorszego). Dodatkowo Napoleon obłożył Śląsk ciężką kontrybucją, a po jej spłaceniu - kolejną.

Traktat tylżycki przyniósł też koniec Nowego Śląska (Neu Schlesien), czyli włączonych do Prus po III rozbiorze Rzeczypospolitej ziem zachodniej Małopolski. Teraz z kolei weszły one ww skład Księstwa Warszawskiego i po kongresie wiedeńskim w 1815 r. pozostały w granicach utworzonego wtedy Królestwa Polskiego podporządkowanego Rosji. W ciągu kilkunastu swoich rządów Prusacy zdążyli zainicjować intensywną industrializację terenów dzisiejszego Zagłębia Dąbrowskiego. Ważną rolę odegrał tu znany ze swych górnośląskich przemysłowych dokonań hrabia Friedrich Wilhelm von Reden, u szczytu swej kariery pruski minister Departamentu Górnictwa i Hutnictwa. Właśnie zresztą podczas napoleońskiego kryzysu Prus powinęła mu się noga - w związku z tym, że po katastrofie 1806 r. złożył przysięgę na wierność Napoleonowi, po Tylży został zdymisjonowany i pozbawiony emerytury.

Legendarny rok 1813

Przełom następuje po klęsce wyprawy Napoleona na Moskwę w 1812 r. W roku 1813 Prusy jawnie już przechodzą do obozu wrogów Napoleona. Na Śląsku mają miejsce przełomowe momenty dziejów Prus. Fryderyk Wilhelm III tworzy we Wrocławiu oddziały Jägerabteilungen (strzeleckie) i wyraża zgodę na tworzenie nieregularnych formacji ochotniczych - freikorpsów. Na czele pierwszego i najsłynniejszego z nich staje baron Ludwig Adolf Wilhelm von Lützow, a wstępują doń m.in. wrocławscy studenci z Königliche Uiwersität Breslau. Członkowie Freikorpsu Lützowa noszą szykowne czarne mundury, zdobne złotymi guzikami i czerwonymi wypustkami. W przyszłości zainspirują niemieckie barwy narodowe.

Wrocław stał się na pewien czas nieformalną stolicą Prus (narodziła się zresztą idea, by przenieść ją nad Odrę na dobre). 17 marca 1813 r. Fryderyk Wilhelm III ogłosił tam proklamację "An Mein Volk", czyli "Do mojego ludu", wzywając w niej swych poddanych - czyli Prusaków, Brandenburczyków, Pomorzan, Litwinów, a i Ślązaków, by zrzucili jarzmo Napoleona. Zarazem ustanowił order Żelaznego Krzyża - ten, który później na długie lata wszedł do pruskiej, a później ogólnoniemieckiej wojskowej tradycji (tutaj kolejny wątek górnośląski - pierwsze egzemplarze Żelaznych Krzyży odlano w Gliwicach, w Königlich Preussische Eisengiesserei). Setny jubileusz tego pamiętnego w dziejach Prus okresu w 1913 r. zostanie uczczony nazwą wrocławskiej Hali Stulecia.

W 1813 r. w śląskim Dzierżoniowie (Reichenbach) dyplomaci Prus, Rosji, Anglii i Austrii zawarli szereg konwencji, które - po dodatkowych ustaleniach na zamku w Żmigrodzie (Trachenberg;) - pozwoliły sformować kolejna koalicję przeciwko Napoleonowi.

Jesienią 1813 r. na Śląsku rozbłyska gwiazda pruskiego generała (później feldmarszałka) Gebharda Leberechta von Blüchera. Dowodzona przezeń Armia Śląska zadaje klęskę wojskom francuskiego marszałka Maconalda w bitwie nad Kaczawą. Wygraną spopularyzuje poeta Ernst Moritz Arndt:

A nad Kaczawą, nie szczędząc guzów
Nauczył Blücher pływać Francuzów.
Płyńcie Francuzy bez portek w dal!
Niech was wieloryb połknie wśród fal.

Pokonani Francuzi opuszczają Śląsk, zostawiając załogę w twierdzy Głogów, która będzie się bronić przez parę miesięcy).

Ślązacy defilują w Paryżu

W Armii Śląskiej Blüchera służyło kilkanaście tysięcy Ślązaków, zgrupowanych w sześciu pułkach Śląskiej Landwehry. Ich szlak bojowy żołnierzy Schlesische Lendwehr zaprowadzi ich w 1814 r. aż do Francji. Będą walczyć w bitwach pod Clichy i Montmartre, a po abdykacji Napoleona wezmą udział w zwycięskiej defiladzie w Paryżu. P powrocie Napoleona z zesłania na wyspę Elbę w 1815 r. Ślązacy po raz ostatni stawią czoła Napoleonowi w szeregach armii Blüchera. Jej interwencja uratuje brytyjsko-niemieckich sprzymierzeńców księcia Wellingtona podczas bitwy pod Waterloo.

O walkach z Napoleonem i zwycięstwie nad nim ich śląscy weterani długo jeszcze opowiadali dzieciom i wnukom. Były to opowieści podobne do tych, które opowiadali Polacy zza Przemszy i Brynicy, bo opowieści żołnierzy całego świata zawierają wspólne pierwiastki - od rubasznych i życiowych po tragiczne i traumatyczne. Mimo tych podobieństw, różniły się w jednej istotnej kwestii. Dla podkomendnych Dąbrowskiego czy Poniatowskiego Napoleon był nadzieją, inspiracją i natchnieniem, dla żołnierzy Hohenlochego czy Blüchera niebezpiecznym wrogiem, tyranem i okupantem.

Reden

Może Cię zainteresować:

Reden i inni, czyli ludzie, którzy ukształtowali Górny Śląsk, jaki znamy

Autor: Tomasz Borówka

18/06/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon