Pamiętacie bestsellerową książkę Patricii Schultz, prezentującą 1000 niezwykłych zakątków globu, które trzeba zobaczyć? „1000 miejsc, które musisz zobaczyć przed śmiercią” – ta pozycja doczekała się wielu wznowień, filmowych adaptacji i najrozmaitszych kontynuacji. Na pytanie, czy w Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii są też takie miejsca, odpowiedź jest jedna: jasne, że są. To przecież najbardziej zróżnicowany ze zurbanizowanych terenów Polski. Miasta stare i nowoczesne, bogaty przekrój architektury, zabytki przemysłu, ciekawa, nieodkryta szerzej przyroda. I o tym wszystkim piszemy w tym cyklu.
Stach z Warty (jak brzmiał pseudonim artystyczny Szukalskiego) został zapomniany, przez całe lata pamiętali o nim jedynie krytycy, koneserzy sztuki i stosunkowo nieliczni artyści, dla których jego twórczość była inspiracją. Przełom nastąpił, gdy Netflix zaprezentował film „Walka: Życie i zaginiona twórczość Stanisława Szukalskiego”, którego producentem był Leonardo DiCaprio. Jak się okazało, Szukalski był przyjacielem rodziny hollywoodzkiego gwiazdora. Sam Leonardo DiCaprio utrzymywał z Szukalskim nadzwyczaj serdecznie stosunki, niczym wnuk z dziadkiem. W rezultacie, w ostatnich latach ponownie głośno jest o zmarłym w 1987 roku artyście i jego wkładzie w popkulturę. Ożyła też pamięć o śląskich wątkach jego biografii. Te zaś były niebagatelne.

Szukalski na Śląsku
Ale skąd Szukalski na Śląsku? Ta historia zaczyna się w 1930 roku. Stanisław Szukalski, przebywa wtedy w Kalifornii, choć trudno powiedzieć, że jest Stanach Zjednoczonych na emigracji. Polski rzeźbiarz i grafik, cieszący się już wtedy międzynarodową sławą, mieszka to w Polsce, to we Francji, to w USA. Jesienią 1930 roku jest w Hollywood i to stamtąd pisze list do wojewody śląskiego, Michała Grażyńskiego. Proponuje w nim, że stworzy w Katowicach gigantyczny pomnik. Monument ten pragnie zatytułować „Wiecznica Baczności – Pomnik Warty”. Dlaczego składa tę propozycję akurat Grażyńskiemu?

Szukalski wie, co robi. Grażyński zarządza najbogatszym, więc i potencjalnie najhojniejszym dla twórców sztuki województwem w Polsce. Energiczny wojewoda śląski to jeden z czołowych przedstawicieli sanacji i nominat Józefa Piłsudskiego, którego Szukalski darzy dużą estymą. Wie też, że Grażyński ma jakieś pojęcie o jego twórczości, gdyż w poprzednim roku zwiedził głośną i kontrowersyjną wystawę Szukalskiego w Krakowie. Co więcej, artysta należący do Szczepu Szukalszczyków herbu Rogate Serce – założonej przez siebie grupy twórczej – już wcześniej zapoznał Grażyńskiego ze szkicem pomnika.
Propozycja pada na podatny grunt. Grażyński zachwycony, chciałby taki pomnik w Katowicach. Na list artysty wojewoda odpowiada więc przychylnie, ale…
– Grażyński podkreślał, że przecież Szukalskiemu znana jest estyma, jaką wojewoda ma dla jego twórczości – pisze prof. Ryszard Kaczmarek w artykule „Zdegenerowana sztuka. Twórczość Stanisława Szukalskiego w oczach Niemców w 1939 roku” („Śląsk” nr 9/2009). – Do tych słów otuchy Grażyński dorzucił jednak kilka uwag, które oznaczały na razie odłożenie na pewien czas całego przedsięwzięcia. Przede wszystkim już wyraźnie w województwie śląskim odczuwalne były skutki kryzysu gospodarczego i projekt, który pochłonąłby kilkaset tysięcy złotych, nie mógł liczyć na wsparcie w Sejmie Śląskim. Grażyński lojalnie poinformował o tym rzeźbiarza, jednocześnie deklarując, że będzie starał się sfinalizować zamierzenie..
Z
pomnika w Katowicach ostatecznie nic nie wychodzi (a szkoda, bo ponoć
miał nawet gwizdać na wietrze), ale pierwsze lody zostają
przełamane. Szukalski chce na Śląsk, a śląska władza chce
Szukalskiego. Nie tylko zresztą śląska – w 1936 roku rzeźbiarz
zostaje sprowadzony z USA do Polski. Podróżuje na koszt Skarbu
Państwa, w ojczyźnie podejmowany jest z honorami.

Katowice: triumf i tragedia Szukalskiego
Śląska sanacja gustuje w patriotycznych monumentach. A że województwem śląskim rządzi już w tym czasie niepodzielnie, tym razem znajdują się pieniądze na finansowanie mistrza. U Szukalskiego zamówione zostają przede wszystkim trzy monumentalne dzieła – dziewięciometrowej wysokości pomnik króla Bolesława Chrobrego (ustawiony na tyleż wysokim kurhanie), wielkie płaskorzeźby muskularnego górnika i trzech Ślązaczek na fasadzie Muzeum Śląskiego oraz płaskorzeźba piastowskiego orła na Gmachu Urzędów Niezespolonych.

„Stach z Warty” nie ukończył pomnika Chrobrego. Monumentalny posąg powstawał w Warszawie i padł ofiarą niemieckich bombardowań. Przepadły także niedokończone płaskorzeźby na budynku Muzeum Śląskiego, rozebranym przez Niemców. Zniszczyli oni też jedyny ukończony monument Szukalskiego – płaskorzeźbę orła na modernistycznym gmachu przy dzisiejszym placu Sejmu Śląskiego. Ten sam los spotkał niemal wszystkie z eksponowanych w Gmachu Województwa (gdzie mieściła się tymczasowa siedziba Muzeum Śląskiego) rzeźb Szukalskiego.
– Po wkroczeniu do Katowic Niemcy zgromadzili liczne rzeźby Szukalskiego i obrazy Witkacego w salach recepcyjnych Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, aby je wyszydzić na wystawie – jak to nazwali – „sztuki zdegenerowanej”. Na zakończenie ekspozycji... strzelali do rzeźb, a następnie zlecili oddać je na złom – pisze Jerzy Skwara w artykule „Piastowski orzeł Szukalskiego” („Śląsk” nr 9/2006).
Dramat był tym większy, że Szukalski przybywając do Polski, przywiózł ze sobą lwią część swego dorobku artystycznego, która padła teraz ofiarą nazistowskiego barbarzyństwa. Jedyne, a właściwie dwa szczęścia w nieszczęściu polegały na tym, że cztery rzeźby udało się potajemnie ocalić przed złomowaniem i ukryć (doczekały końca wojny zalane asfaltem), a także na tym, że okupanci nie zniszczyli obrazów Szukalskiego. Dlaczego je oszczędzili?
– Złożyły się na to z pewnością dwie przyczyny – tłumaczy Ryszard Kaczmarek. – Niewątpliwe siła oddziaływania wizji twórczych Szukalskiego. Nie była ona aż tak daleka od estetyki nazistowskiej. W wersji symbolicznej apoteoza germańskości była bardzo bliska temu, co Szukalski ujmował jako prymat Słowiańszczyzny w Europie Środkowo-Wschodniej. Stąd chyba pierwszy kontakt z jego dziełami w Katowicach wywoływał u Niemców uczucie nazywane przez nich samych Hassliebe, w którym poczucie podziwu i uwiedzenia pięknem dzieła mieszało się z nienawiścią do twórcy i apoteozy słowiańskości. Dlatego Alfred Kraut nie niszczy, ale pakuje starannie do skrzyń obrazy Szukalskiego i wywozi je do Berlina. Nie może ich przecież pokazywać, są dla niego przykładem zdegenerowanej sztuki, ale docenia ich siłę wyrazu i nie waży się ich niszczyć.
Po II wojnie światowej ocalałe rzeźby Szukalskiego z katowickiej kolekcji trafiły do Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. Są to dwa projekty pomników – króla Bolesława Śmiałego i „Zamarły lot” oraz rzeźby „Orator” („Mówca”) i „Ezop”.

– Te rzeźby są kwintesencją twórczości Szukalskiego. Niezwykle złożone, bardzo trudne często do interpretacji bez autorskiego komentarza samego Szukalskiego – mówi Agnieszka Bartków, kierownik Działu Sztuki Muzeum Górnośląskiego, w filmie poświęconym dziełom Szukalskiego w zbiorach bytomskiej placówki.
Ponadto Muzeum Górnośląskie posiada rysunki i grafiki Szukalskiego, projekt medalu jego autorstwa oraz notatnik artysty. A oprócz tego dzieła członków grupy Szczep Szukalszczyków herbu Rogate Serce.
W Katowicach subtelnym reliktem działalności Szukalskiego jest nazwa placu Chrobrego, nadana w związku z tym, iż to tam, przed frontem Muzeum Śląskiego, miał stanąć ogromny pomnik króla. Miejscu dlań przewidziane zajmuje dziś pomnik Józefa Piłsudskiego.

Jak zobaczyć dzieła Szukalskiego w Muzeum Górnośląskim?
Muzeum Górnośląskie w Bytomiu znajduje się przy placu Jana III Sobieskiego 2. Godziny otwarcia muzeum:
- Wtorek 10.00-15.30
- Środa 12.00-17.30
- Czwartek 12.00-17.30
- Piątek 10.00-15.30
- Sobota 12.00-16.00
- Niedziela 12.00-17.00
- W poniedziałki nieczynne.
Muzeum
Górnośląskie znajduje się w centrum Bytomia, do którego łatwo
dojechać komunikacją publiczną (liczne połączenia autobusowe i
tramwajowe, kolej) z sąsiednich i pobliskich miast. Samochodem do
Bytomia najpraktyczniej dojechać Drogową Trasą Średnicową (zjeżdżając z niej w Świętochłowicach, Chorzowie lub Rudzie
Śląskiej-Chebziu), Drogą Krajową nr 94 od Siemianowic Śląskich
bądź autostradą A1 (zjeżdżając na węźle Bytom lub Piekary
Śląskie).

Może Cię zainteresować:
On wrócił! Wojewoda Grażyński znów na Śląsku. "Korfanty w panteonie? Toż to żart!"

Może Cię zainteresować: